Śmierdzące prapuzzle mecenasa Hucpy

Obrazek użytkownika nasza szkapa
Kultura

Sowiniusz Dylski

Śmierdzące prapuzzle mecenasa Hucpy

Gdy redaktor kultowego programu gdańskiej telewizji PomezaniaTV Jan K., kończąc pracę tuż przed północą,  wyłaczył  po kolei wszystkie studyjne urządzenia, zakładając na siebie teczkę ze sprzętem komputerowym i prywatnym dossier. Skierował się do drzwi wyjściowych, gasząc po drodze światła sufitowe. W tym samym momencie, zgasło światło na korytarzach głównych. Kiedy spojrzał w dół,  przy windzie, zaklął siarczyście sumując: - Blackout* już, czy co? Sprawdził szybko; winda, schody ruchome nie działają. Słyszy i widzi cienie portierów, z kiepską latarką, którzy nie mogą otworzyć drzwi wyjściowych na parterze. – Ludzie! którędy mam wyjść! – przywołuje ich redaktor. – Czekać, albo zejść po drabinie pepoż, jest na ścianie obok ciebie, wyjście przy kafejce – krzyczy portier. Redaktor, z mini latarką w zębach, nie zastanawiając się, ruszył szybko do oznaczonych na czerwono metalowych obłych podwoi. Po ich otwarciu, spojrzał w dół i żegnając się, zdecydowanie przyjął pozycję do zejścia. Niestety, po kilku niepewnych krokach, na moment trzymając się jedną ręką drabiny schodkowej, bez ochrony tylnej, a drugą poprawiając trzymaną na pasku ramiennym teczkę, stracił panowanie i runął w dół, wydając przeraźliwy okrzyk. Nie miał szans na przeżycie, spadając z trzech wysokich pięter Trójmiejskiego Centrum Handlowego, na betonową arterię.

Minęły wakacje, kiedy do Wadysława K., brata bliźniaka zmarłego wiosną Jana K., zadzwonił osobnik, przedstawiając się z dziwnym akcentem, jako Stanislav Hucpa – adwokat z Pragi, prowadzący sprawy sądowe w różnych krajach UE; w Londynie,  Berlinie, Warszawie, itd. Prowadząc w Elblągu sprawę sądową, zaproponował spotkanie, aby przedstawić swój pogląd, co do otrzymania wysokiego odszkodowania, należnego rodzinie zmarłego brata. Zainteresował się tym przypadkiem, czytając artykuły w prasie i na stronach internetowych. Zaginięcie pełnej teczki z; komputerem, aparatem fotograficznym, zapełnionym segregatorem, notatnikiem adresowym i komórką, zwiekszyło zainteresowanie mecenasa. Widzi w tym udział osób trzecich i dlatego chciałby pilnie porozmawiać. Zapytał również, czy znany jest mu Związek Pruski i Jaszczurczy, rekonstruowane obecnie przez potomnych i jakieś służby specjalne, na terenach byłych Prus wschodnich, teraz państw bałtyckich. Umówili się panowie w gdańskiej kawiarence „Cafe Kamienica” na Mariackiej, o godz. 10:00, tuż  po otwarciu, przed wejściem do lokalu. Znak rozpoznawczy: „Gazeta Polska Codziennie”, trzymana w lewej ręce, jako wachlarz. Co mogło wiązać z tym brata Janka, chętnie posłucha. Internet nie wchodził w grę. Ważniesze były jego basiory na łące i wypas eko-drobiu.

Punktualnie o czasie, Władysław K. wolnym krokiem zbliżał się  do wejścia nieznanej mu kafejki, machając niedbale gazetą za 1,5 złotego. Nagle przystanął, wpatrując się w sylwetkę człowieka, która wydaje mu się znaną z telewizora. Te śmieszne okulary, łysina, wąsik, mimika ciała i  mroczny gajer. To przecież..., jak mu tam..., co rodziny katyńskie..., a niech to...  . – Witam serdecznie sławnego pana mecenasa... - Władysław K. jestem – przedstawił się, mocno ściskając mu rękę, aż ten ugiął się z bólu. – Stanislav Hucpa się kłania i zaprasza – mówiąc to, szerokim gestem wskazał p. Władysławowi kawiarniane wejście. Do rozglądających się po kafejce gości, podeszła smukła kelnerka w stroju retro, trzymając w ręku dwa ładnie oprawione jadłospisy. Witając się z rzadką uprzejmością, zaprosiła do ustrojonego stolika. Obu wręczyła otwarte kawiarniane menu i oddaliła się w kierunku baru. - Po pierwsze wyłączmy komórki, bardzo proszę – zaintonował mecenas, rerając chrapliwie przy każdej literce r.-  Proszę wyjąć też baterie - dodając, wskazał na swoje, już wyjęte  z kieszeni, wykonując dziwne ruchy ramionami i głową. -  Panie mecenasie, w pierwszej kolejności omówmy sprawę odszkodowania za śmierć brata. Jak pan to widzi, ile można dostać pieniędzy, jak uruchomić to postępowanie i wobec kogo. Słucham – rzekł p. Władysław, wpatrując się bez ruchu w twarz p. Hucpy i raptowne tiki oczu. - O!, nasza piekność o nas nie zapomniała – wskazał mecenas na kelnerkę, zatrzymującą się przy stoliku. Przyjąwszy od  niego zamówienie, któremu wtórował kiwnięciami głowy i mruczandem na tak - p. Władysław, odeszła tanecznym krokiem do barowego kontuaru.

A więc spójrzmy p. Władysławie, kto odpowiada za wyłączenie prądu w budynku i okolicy. Mamy więc wiele podmiotów, które bezsprzecznie zawiniły: Energia RWE, Straż pożarna, Pogotowie ratunkowe, Policja, Trójmiejskie Centrum Handlowe, Służba miejska, Zarządca TCH, który nie uruchomił agregatu prądotwórczego, z jakichś tam powodów technicznych i inni. Jeżeli złożymy pozew o odszkodowanie, a będzie to przekraczać 1 mln złotych, to powodem będą wszyscy winni. Będzie to powództwo zbiorowe. Gdyby był budynek oświetlony z zewnątrz, brat żyłby do dziś. Innej drogi nie ma, ale pozostanie Europejski Trybunał w Strasburgu. Mam tam wejścia. Te puzzle poukłada mój uczeń - Marcin z Berlina. Brat pana nie mógł pozostać w ciemnościach, ze względu na stan zdrowia. Nie mógł zadzwonić z telefonu stacjonarnego, ani komórki, której baterie straciły moc, przez używanie jej jako latarki. Zgadza się wszystko p. Władysławie, czy jeszcze coś dodamy – z uśmiechem zapytał mecenas. – Pan to wszystko przygotowuje, jak rozumiem, ale jakie będą tego koszta – zapytał p. Władysław. – No cóż, mamy różne standardy, cenniki i wydatki – zauważył mecenas. Mnie głównie będzie chodzić o moje koszta logistyczne; przejazdy, noclegi, spotkania, telefony, wyżywienie, etc. Gdy sprawa zakończy się przyznaniem odszkodowania, a tak się stanie, za moją aktywność życzę sobie tylko 33% od przyznanej kwoty przez sąd. Mniej nie mogę, takie są reguły – odpowiedział mecenas. - Interesująca oferta. Zastanowie się nad tym z rodziną. A może teraz o tym Związku Pruskim p. Mecenasie? – zapytał grzecznie patrząc w rozbiegane oczy mecenasa. - Skonsumujmy najpierw te ładne ciasteczka, zamówmy jakiś zimny napój, a potem do rzeczy – zaproponował protektor Hucpa.

Panie Władysławie, aby nam się to wszystko udało, musi mi pan pomóc w rozszyfrowaniu uczestników i członków tej organizacji. Dziwnym trafem, gdy czytałem artykuły, obojętnie gdzie, o odnowie Związku Pruskiego, to w nich trafiałem na osoby związane ze spółkami skarbu państw; polskimi, litewskimi i nawet rosyjskimi. Spotykali się tu, w waszych regionach. Też z posłami i senatorami. Niektórych znam bradzo dobrze: Ann, Dorota, Adam, Antoni, ... . Wypisz wymaluj pasuje to do spraw związanych ze zdarzeniem i udziałem w tym, pana brata. Obecnie jest moda na seperatyzmy, przekonała się o tym Ukraina, a na Ślasku gdzie się urodziłem w czeskich kiedyś Hlivicach, również coś się szykuje. Mniejszości etniczne są wszędzie, ale mniejszości narodowe to inna bajka. Czesi próbowali powołać mniejszość swoją w Angli. Nie wypaliło. Polacy w Niemczech się kotłują, chcąc bardziej widowisk. Działania na byłych terenach Prusów wschodnich i zachodnich, powstają ruchy restytucyjne. Udział w tym biorą mieszkańcy krajów nadbałtyckich, w tym Rosja i Niemcy. Mnie interesują Polacy, którzy są bardziej aktywni, z uwagi na historyczne umocowania. Gdy połączyć te dwie sprawy wychodzi, że pana brat Jan, biorąc udział w tej organizacji, stracił wiarygodność z powodu rozpowszechniania tajemnego procederu. Powinien pan rozejrzeć się, z kim trzymał,spotykał się, telefonował, z jakimi firmami, itd. Można będzie wtedy zawalczyć o więcej. Dużo więcej. Parę dużych baniek. Jestem gotowy do zawarcia naszej umowy w każdej chwili. Nasza rozmowa pozostaje między nami – zakończył przemowę mecenas. – Wyjdźmy  na papierosa – zwrócił się do mecenasa oszołomiony p. Władysław. – Nie palę, ale zobaczmy co słychać na świecie – rzekł wstając od stołu mec. Hucpa.

Po przerwie na papierosa, wrócili panowie do stolika. - Panie Władysławie, a skąd  pan pochodzi, gdzie się urodził, mogę wiedzieć? - Z uśmiechem wychylił się ku niemu mecenas. - W Kwidzynie się urodziłem, a w Elblągu zamieszkała nasza rodzina – oznajmił. - Czyli w sercu Prus gdzie powstał Związek Pruski, Prussicher Bund junge – dołożył mecenas, wyciągając rękę dodał:  - Bracie, bo to będzie twoja piękna droga. Jak moja. Mów mi – Stan. – Stan, ty jesteś też fanem Rodła z Kwidzynia, czy tego z Bytomia?!  - Masz w klapie ich odznakę, podaruj mi ją, albo sprzedaj proszę – błagalną odstawił minę. - OK! Masz ją i ureguluj rachunek. Uruchamiam produkcję odznak, t-shirt’ów, szalików, czapek i innych gadżetów w Singapurze. Mam patent  na całą UE.  Możesz zająć się sprzedażą w całej północnej Polsce. Masz 25%, ale słuchaj dalej.Trzy lata temu powstała w Niemczech organizacja Związek Właścicieli Wschód. Są przekonani, że będą bardziej skuteczni od Związku Wypędzonych i Powiernictwa Pruskiego. Brat stanął po przeciwnej stronie. Walka o odbiór niemieckich majątków jest ważniejsza, od kulturalnych i obyczajowych imprez. Związek Pruski ma być wsparciem terytorialnym. Zaskoczyłeś Władku, jakie są powiązania i kierunki działań? Nie musisz odpowiadać.  Moje czeskie i śląskie dylematy, rozwiążą się po świętach. - Muszę się z tym przespać - zamruczał Władek. Prusakiem być, to się opłaca? Licho nie śpi... – No to co Władku. Do usłyszenia i zobaczenia, muszę jechać do Warszawy. Samochód już czeka obok. - Niech cię uścisnę...  . - Jak możesz załatw mi te znaczki! - Ile tylko chcesz, po piątaku – rzucił Stan. Super! – oddał Władek. - Ale euro – dodał Stan. – OK, ale nie zapomnij – zakończył Władek. Oczami go odprowadził do drzwi i pozdrowił ręką. Usiadł i złapał sie za głowę. Ale układanka. Przecież ja z tego nic nie rozumiem... – Kelner! – zawołał Władek. Śliczna kelnerka wychyliła twarz zza lady barowej. - Seta i lorneta, czystą ojczystą, ale już..., bo gasnę, na obie nogi, a potem zobaczymy – zarządził osamotniony p. Władysław. Sięgnął do kieszeni po baterie i włożył do komórki. Kelerka postawiła przed nim zamówione danie. Zatarł ręce i sięgnął po kielonek. Trzeba zadzwonić do szwagra, po furmankę - mruknął do siebie, wybuchając nie lada śmiechem. Poprawił drugim łykiem i włożył do ust całą porcję zimnych nóżek. - Po jakich i gdzie świętach? Jakieś związki prosiąt, jaszczurek i wędzonek mam szukać, czy zakładać? Zobaczymy co się da zrobić... – Ej..., śliczna, powtórka z rozrywki i rachuneczek! – zawołał do kelnerki. – Już idę – szepnęła uroczo, trzymając palec na ustach, nalewała drugą ręką do kieliszków białą Żołądkową gorzką. Kładąc szkło na stole, podsuneła kajecik z paragonem. Rzuciwszy okiem na wynik, z uśmiechem włożył niemały banknot. – To wszystko dla ciebie moja miła, przynosisz mi dziś szczęście, dziekuję bardzo i do zobaczenia – uniósł się radośnie. Będzie szmalec, będzie biznes, nowa chata i fura. Dzwonię do Kaśki... .

Posłowie

Czytając o sławetnym inaczej mecenasie Hucpie w eseikach Jaroslava Haška Jr., także w prasie i na medialnych stronach internetowych, o dziwo polskich opozycjonistów, z groteskowymi i niedorzecznymi wywiadami i tekstami zachwyconych nim dziennikarzy, kończę swój esej fatalistyczny nst. summarum:

Pan Władysław K. zawarł umowę  z mec. Hucpą, płacąc wysoki zadatek. Nie znalazł śladu związków, do jakich miał dotrzeć. Patrzono na niego podejrzliwie i pukano się w łeb. Umowa stała się nieważna. Zrezygnował ze złożenia doniesienia, o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Ostał mu się jeno... rodłacki znaczek. Jak mówi, w darze od Boga, nawiązał wiele nowych kontaktów handlowych. Powiększył się areał i stado bydła. Bratu ku pamięci, postawił duży kamień nagrobny. Jest szczęśliwy, bo został dziadkiem. Zwyciężył głos rozumu i usposobiena. Chłopski rozum istnieje.

Pan S. Hucpa, lub Hučpa jak kto woli, nadal jest aktywny zawodowo, a nawet prowadzi swoją kampanię wyborczą do Sejmu RP i UE. Bywa na salonach, w obecności celebrytów z najwyższej półki. Przestało mnie dziwić, dlaczego tak wybitnej postaci, nie widzą media tzw. głównego nurtu w Polsce i u sąsiadów. Szydło z worka, zaczyna pomału wychodzić, co też zasługą Pańską się wydaje. A co ma wisieć, nie utonie. Krzywda wobec p. Władysława, nie ujdzie na sucho. Stwórca pamięta i rozum do cna mu odbierze.

Będąc w Gdańsku na Jarmarku Dominikańskim, zajrzę do Dworu Artusa, aby spłoszyć demona zła. Trzeba cmoknąć w wypięty zadek legendarnego figlarza i zarazem szwindlarza, umocowanego na kamiennym portrecie, przylegającym do 11 m wielkiego pieca kaflowego, wśród portretów europejskich władców czasów renesansu . Kim jest ów leżący męższyzna w nienaturalnej pozie, niby pozostaje frontem do widza, wypinający jednocześnie swoje pośladki? Kto pierwszy zgadnie, dostanie nagrodę książkową. Kontakt poprzez: ]]>www.dziennikberlinski.de]]>

Za  klasykami, że:  Wszelkie prawdopodobieństwo osób i zdarzeń przypadkowe. A wyrok jedynie słuszny, oczywiście., oraz: Jestem za, a nawet sprzeciw... - Wybór pozostawiam czytelnikom.

D.S.

*BLACKOUT (ang. Zaciemnienie) tytuł przebojowej książki. Autor - Marc Elsberg                         

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)