Konwencja przemocowa 6 – niebezpieczne zapisy 2 - 4

Obrazek użytkownika miarka
Idee

  Art. 5. ust 1. Konwencji: „Zasady odpowiedzialności państwa i należyta staranność 

 1.  Strony powstrzymują się od udziału w jakichkolwiek aktach przemocy wobec kobiet i zapewnią przestrzeganie tego obowiązku przez władze państwowe, urzędników, osoby działające na zlecenie władz państwowych, instytucje i inne jednostki działające w imieniu państwa”.

Od razu mocne pytania – skąd ta odpowiedzialność? Skąd ten obowiązek?

Państwo nie stanowi wspólnoty, co oznacza, że nie jest bytem samodzielnym i nie jest odpowiedzialne za nic. Odpowiedzialność jest cechą wewnątrzwspólnotową.

Do bycia odpowiedzialnym trzeba też być właścicielem. Państwo nie jest właścicielem – samo jest własnością narodu, jednym z jego dóbr wspólnych.

Konwencja tu więc traktuje państwo jako rabusia, który ograbił naród, a teraz wchodzi w jakieś zmowy z innymi podobbnymi rabusiami i Radą Europy.

A w ogóle to wygląda na to, że Konwencja za „państwo” uważa „układ trzymający władzę”.

Państwo może mieć jedynie obowiązki, a to co innego.

Obowiązki państwu może nakładać tylko naród.

Jakiekolwiek nałożenie na państwo obowiązku może być tylko w ramach referendum narodowego. Żadne władze w państwie nie mogą przyjmować dla państwa żadnych obowiązków, nawet od władzy ustawodawczej. Władze ustawodawcze mogą nakładać obowiązki tylko na władze państwowe odpowiedniego szczebla, a nie na państwo.

A więc, inaczej mówiąc, chodzi o to, że „naród się powstrzyma” i jeszcze nałoży obowiązek na “władze państwowe, urzędników, działaczy, instytucje i inne jednostki działające w imieniu państwa”.

Tylko naród może bowiem nakładać obowiązki na władze państwowe.

Mało tego, zwrot “tego obowiązku” znaczy, że powstrzymanie się od “udziału we wszelkich aktach przemocy wobec kobiet” naród najpierw przyjmie na siebie jako obowiązek.

Obowiązek kuriozalny, bo termin “wszelkich” w odniesieniu do aktów przemocy jest wieloznaczny i uznaniowy. Nie może w żadnym razie odnosić się do aktu prawnego, nawet gdyby tym go nakładającym miał być naród.

Tego się nie da nawet sensownie opisać, a więc skąd zobowiązanie do realizacji?

Absurd!!!

Obowiązek kuriozalny tym bardziej w świetle tego, iż nie wiadomo precyzyjnie co BĘDZIE UZNAWANE ZA PRZEMOC w świecie nie tylko poddanym szybkim zmianom, ale i w świetle zdarzających się w nim zmian definicji motywowanych ideologicznie. Ideologicznie, a więc pozalogicznie, nieprzewidywalnie.

 

A jak już mówimy o obowiązku to konwencja nie jest deklaracją, tylko umową dwustronną (między III RP, a RE). Jakichż to praw w takim razie Naród Polski nabędzie za spełnienie przyjętego na siebie “obowiązku”? Jakiż to „hak dwustronny” mielibyśmy otrzymać?

Nadto - skoro “stroną” jest tutaj naród, to wprost znaczy tyle, co że jest OBOWIĄZEK PRZYJMOWANIA KP W REFERENDUM NARODOWYM.

Twoja ocena: Brak Średnia: 4 (4 głosy)