V kolumna największa. Zamach w Smoleńsku a jutro Platformy

Obrazek użytkownika Mariusz Cysewski
Kraj


W związku z wygraną Polski w niedawnych wyborach prezydenckich coraz częstsze po stronie polskiej jest radosne oczekiwanie na wybory jesienne. Przy tendencji spadkowej i spirali przejawów rozkładu napędzanych i wzmacnianych przez kolejne samobójcze decyzje stronnictwa rosyjskiego wygrana w wyborach leżeć będzie w gestii Ruchu Kontroli Wyborów który trzeba pilnie umocnić w kilku płaszczyznach, o czym pisałem niedawno[1]. Wynik „Moskali wewnętrznych” dziś – 20 procent? - jest grubo poniżej wyniku samego tylko Bronisława Komorowskiego w I turze i sądzę, że przez wspomniane tendencję, spiralę i decyzje może być tylko lepiej. W mediach opozycji mnożą się obserwacje i analizy uzasadniające ten pogląd. Choć nie wątpię, że koalicja PO-PSL powinna upaść z powodów wszystkich wyobrażalnych i aż nadto wystarczających, słusznie podnoszonych przez komentatorów, to sam mam nadzieję nie tylko na ten upadek, a nawet nie tylko na zejście do jesieni PO poniżej progu wyborczego - ale i jej marginalizację i skurczenie do rozmiarów nieboszczki Mumii Wolności. 
 
Dlaczego? Sparafrazuję poglądy wcześniej wielokrotnie tu wyrażane.
 
Nawet gdy przyjąć za dobrą monetę hipotezę o ignorancji i głupocie rządzących, to - niezależnie od jakichkolwiek ich błędów i urojeń wcześniejszych - 10 kwietnia 2010 r. stanowi cezurę nieprzekraczalną. Po zamachu Rosji w Smoleńsku na elitę Polski – i dość ściemniania, że „nie wiemy” co się stało, „nie ma dowodów”, albo że była to „katastrofa” - rząd warszawski miał liczne opcje działania w interesie i Polski, i nawet swoim własnym.
 
Przede wszystkim, w związku z błędem o katastrofalnych implikacjach i kompromitacji swej dotychczasowej polityki zagranicznej - winien niezwłocznie podać się do dymisji. Dymisja ta w realiach roku 2010 nie musiała nawet prowadzić do dezintegracji PO. Wciąż miałaby większość w sejmie; powstałby co najwyżej rząd techniczny z zastrzeżeniem, by działał kilka dalszych miesięcy, do przyspieszonych wyborów. Wybory te Platforma znów mogła wygrać. Na pewno o wiele bardziej niż te, które przed nami.  
 
Gdyby Platforma jednak naprawdę nienawidziła PIS (to nieprawda, bo idzie tu nie o emocje a interes), uważała PIS za niekompetentny (czemu się nie zdziwię i sam tak uważam – choć lepszy niekompetentny PIS od aż nazbyt kompetentnych zdrajców), obawiała się własnej dezintegracji, nad życie kochała władzę, afery i pieniądze i/lub miała jednak, co najmniej prawdopodobne, obawiać się chaosu lub przejawić odpowiedzialność za Polskę (niepotrzebne skreślić) – to w trybie alarmowym mogła przeprowadzić poufne rozmowy z szefami wszystkich/prawie wszystkich partii sejmowych, a może nawet wybranymi grupami pozaparlamentarnymi, by powołać koalicyjny rząd jedności narodowej.
 
I wreszcie, mogła PO rządzić dalej wespół z PSL, SLD i TR, o ile spełniłaby choć część programu następującego. 
 
Ani rząd techniczny, ani koalicyjny rząd jedności narodowej, ani rząd wyłoniony w wyborach, w tym przez PIS lub pod auspicjami PIS, rząd PO-PSL – ani nawet rząd autentyczny Polski Niepodległej, gdyby można sobie go wyobrazić - po zamachu w Smoleńsku nie wypowiedziałby wojny Rosji. Zapewne zataiłby okoliczności zamachu i generalnie przyjął zasadę dobrej miny do złej gry. Każdy jednak rząd musiałby wyciągnąć wnioski i podjąć pewne inne, niewojenne działania w związku z bezprecedensowym aktem agresji. Polska nie jest mocarstwem, ani nawet państwem bardzo znaczącym w Europie, ale nawet mało znaczące państwo pewne możliwości jednak ma. Ruszyłyby więc – pod dowolnym pozorem - programy odtworzenia lub umocnienia sił zbrojnych, programy zbrojeniowe, ćwiczenia i manewry wojskowe itd. Polska nie jest państwem członkowskim NATO zwykłym, a frontowym, co winno mieć odzwierciedlenie również w wysokości budżetu wojskowego. Odtworzono by obronę terytorialną kraju. Odtworzono by edukację historyczną ze szczególnym uwzględnieniem historii i świadomości stosunków polsko-rosyjskich. Powstałaby też, jakże przecież potrzebna nawet bez zamachu i zagrożenia bezpośredniego, polityka historyczna zmierzająca do umocnienia polskiej tożsamości państwowej. Kontrwywiad zadbałby o usunięcie i agentury Rosji, i jej agentury wpływu, która jawnie przecież działa w Polsce i niemal nie kryje swych zamiarów. Wykluczone byłyby idiotyzmy w rodzaju sowieckich pomników na polskim terytorium.
 
Każdy też rząd zadbałby o odtworzenie uznanej przez PO za „jagiellońskie mrzonki” polityki zagranicznej Polski, w tym polityki regionalnej i szeroko zakrojonej, kierowanej na zewnątrz polityki informacyjnej - co jest konieczne nie tylko przecież przez doraźne zagrożenie wojenne ze strony Rosji. Dowodów w śledztwie smoleńskim zapewne nie udałoby się Rosji odebrać; można jednak było przeprowadzić uczciwie śledztwo własne, nawet zawieszając je demonstracyjnie dla braku (rzekomego) dowodów – a w każdym razie, spokojnie i skutecznie do dziś kwestionować „narrację” sfabrykowaną przez Rosjan. Nie zaszkodziłoby to wprawdzie zbytnio Rosji, jednak tym mniej szkodziłoby Polsce, a dalsza polityka podbojów Rosji w Europie mogła okazać się trudniejsza w realizacji. Otwarta kwestia smoleńska, cierpliwie i spokojnie podtrzymywana przez rząd warszawski, w sprzyjających warunkach (na przykład obecnych, po agresji Rosji na Ukrainę) mogła grozić Moskwie konsekwencjami nieobliczalnymi. Oczywiście wsparcie powstania na Ukrainie i obecnej wojny Ukrainy o niepodległość to abecadło polskiej racji stanu i byłoby konkretne i realne, a nie tylko symboliczne i deklaratywne jak dziś.
 
O obronę dbają i na miarę możliwości skuteczną politykę zagraniczną prowadzą państwa bałtyckie. Nie mogąc wykorzystać przy tym ani dostępnego Polsce efektu skali, ani realnego współdziałania z Polską.
 
Każde państwo dba o swój szeroko rozumiany potencjał i powyższą politykę gotowości, czy też swoiście rozumianej zimnej wojny z Rosją prowadzić miał każdy kolejny rząd od roku 1989. Konieczność takiej polityki wynika z położenia geograficznego Polski i z historii Polski. Ani mapy, ani swej historii Polska nie zmieni. Zimną wojnę z Rosją prowadzimy, czy nam się to podoba czy nie, od co najmniej roku 1772 z przerwami na wojny gorące, powstania i ponad stuletni okres zaborów. To właśnie brak polityki gotowości można od biedy tłumaczyć (choć nie usprawiedliwiać) głupotą i niekompetencją. W roku 2010 należało nie jak to zwykle w Polsce budzić się, tym razem na pobojowisku smoleńskim, a politykę gotowości jedynie zintensyfikować i po stwierdzeniu aktu rosyjskiej agresji być może uzupełnić o nowe formy. Pięć lat to niedługo, zważywszy na zwykły tok realizacji np. programów zbrojeniowych, jednak nikt nie powie, że nie można przyspieszyć. Przez pięć lat od roku 2010 Polska byłaby w położeniu zupełnie innym, niż obecne. W innym stanie byłyby też zachęcone przykładem Polski państwa regionu.
 
 
Czy cokolwiek z powyższych przedsięwzięć zrealizował rząd warszawski po roku 2010?
 
Czy choć jedno z posunięć rządu warszawskiego można uznać za reakcję adekwatną na akt agresji ze strony Rosji?
 
Czy aby rząd warszawski przez te pięć lat nie postępował w kierunku wręcz odwrotnym: nie rozwijał, a niszczył resztki potencjału obronnego Polski?
 
W roku 1793 zdrajców, chronionych przez Rosję polskojęzycznych stronników Targowicy wkroczenie wojsk Prus i II rozbiór zaskoczyło. Dowodem ich zaskoczenia były z góry skazane na porażkę, chybione i niedorzeczne, improwizowane i spóźnione, acz szczere próby przeciwdziałania ze strony przynajmniej części z nich. Próby obrony. Gdyby naiwnie przyjąć wiarę w dobrą wolę uzurpatorów z ostatnich lat, odpowiednikiem zaskoczenia Targowicy w czasach współczesnych byłoby „obudzenie się” na pobojowisku w Smoleńsku. Ale naiwna hipoteza dobrej woli nie wytrzymuje kontrastu z rzeczywistością. Bo i jakie, w nieporównanie lepszych warunkach, próby obrony podjął i podejmuje dziś marionetkowy rząd? Kadłubowy sejm rozbiorowy w Grodnie w 1793 r. obradował obstawiony przez wojska rosyjskie. A jakie wojska uniemożliwiły od 2010 i uniemożliwiają dziś jurgieltnikom reakcję nawet spóźnioną? Dlatego określenie PO-PSL mianem „Targowicy” czyni jurgieltnikom współczesnym niezasłużony zaszczyt.

Co więcej, i paradoksalnie, nawet zdrada stanu i przyjęcie przez PO-PSL roli części pasa transmisyjnego, projekcji woli Rosji nie chroni bynajmniej ani Polski, ani nawet zdrajców przed agresją Rosji; przeciwnie, agresję tę prowokuje. Agresję Rosji ostatni król I Rzeczpospolitej też prowokował - swą i "obrotowością" (będąc na liście płac ambasady, próbował mimo to, i słusznie, sprzymierzyć się z innymi mocarstwami) i swą służalczością właśnie. Więcej o skutkach obrotowości agentury: ]]>http://naszeblogi.pl/53978-polska-wolala-hanbe-od-wojny-bedzie-miec-i-hanbe-i-wojne]]>
 
Is fecit cui prodest - sprawcą jest ten, kto skorzystał. Kto, jak nie PO-PSL skorzystał na tym zamachu? 
 
Niech więc idą dzisiejsi zbrodniarze na śmietnik historii z przekleństwem i garbem win na plecach.
 
Prezydent Duda wyborów nie wygrał – a i PIS sądzę że nie zamierza – z powodu zamachu w Smoleńsku, w którym Rosjanom pomogli i którego skutki utrwalali polskojęzyczni pomocnicy. Prezydent wybory swoje wygrał, a PIS swoje wygrać zamierza z powodów innych. Choć mam je za drugorzędne, to przyznać wypada, że każdy z tych powodów do wygranej aż nadto wystarczy, a niektóre mogą wręcz sprowadzić PO poniżej progu wyborczego samodzielnie. Co ze zdradą i jej najbardziej widzialnym dowodem, czyli  zamachem w Smoleńsku zamierzają zrobić, nie mam pojęcia. Pewnie zadbają o przynajmniej część elementów wyżej opisanej „polityki gotowości”; czyli Polska z opóźnieniem wróci do tego wyboru racjonalnych opcji propaństwowych, jaki miała w roku 2010. A co do metodycznie wykopywanej a od roku 2010 pogłębianej przepaści wewnątrzpolskiej to przypuszczam, że pogląd Jarosława Marka Rymkiewicza o tym, że „to się już nie sklei” prezydent i PIS akceptowali w stopniu niewielkim lub żadnym. Innymi słowy, chcą „sklejać”. Głównym składnikiem kleju będzie pewnie założenie, że problem zdrajców rozwiąże się sam - na zasadzie, że „prezydent Komorowski (i/lub PO) przegra wybory i wszystko się zmieni”. O zamachu i kłamstwie Putin-Tusk pewnie będą mówić mało albo wcale.
 
Sprytnie.
 
Ale w każdym wyobrażalnym wypadku nie sądzę, by winni zdrajcy stanu z roku 2010 i potem - ani zresztą żadni inni - mogli być nadal obecni w przestrzeni publicznej.
 
Nawet z poparciem poniżej 5%. 
 
Mariusz Cysewski







O zamachu w Smoleńsku czytaj też:
]]>http://naszeblogi.pl/40579-tryptyk-o-zamachu-w-smolensku-czy-kto-czyimi-rekami]]>
]]>http://naszeblogi.pl/40555-zamach-w-smolensku-udzial-panstw-trzecich]]>
]]>http://naszeblogi.pl/43355-zamach-w-smolensku-wsi-czyli-kto-naprawde-rza...]]>
]]>http://naszeblogi.pl/41649-dowody-zamachu-w-smolensku]]>
]]>http://naszeblogi.pl/42500-biegnij-tusku-biegnij-dowody-zamachu-w-smolen...]]>
]]>http://naszeblogi.pl/40842-co-ty-wiesz-o-zabijaniu-w-smolensku]]>
]]>http://naszeblogi.pl/41116-w-sprawie-zamachu-w-smolensku-ziemkiewicz-przekracza-granice]]>
]]>http://naszeblogi.pl/41803-atak-ekspertow-macierewicza-na-nauke-polska-albo]]>
]]>http://naszeblogi.pl/42865-lisicki-i-klamstwa-propagandy-rzadowej-o-zamachu-w-smolensku]]>
]]>http://naszeblogi.pl/48398-zamach-w-smolensku-udana-bitwa-putina]]>
]]>http://naszeblogi.pl/53741-zamach-w-smolensku-igrajac-ze-smiercia]]>
]]>http://naszeblogi.pl/53789-niemiecki-bnd-kontra-rosyjskie-gru-w-polsce]]>
 
Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com
]]>https://sites.google.com/site/wolnyczyn]]>
]]>http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn]]>  
]]>http://mariuszcysewski.blogspot.com]]>
]]>http://www.facebook.com/cysewski1]]>

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)