Podróże. Droga powrotna.

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

kontynuacja

  Wasyl postanowił, że mimo wszystko wrócą do jednostki. I to szybko, zanim zacznie zjadać ich panika. Wasię już zjadała. Chwycił kurczowo za framugę drzwi i ani zamierzał ją puścić. Mówił, że na zewnątrz na pewno ich zabiją.

  Dowódca nie mógł sobie pozwolić na taką niesubordynację. Poza tym miał pod swoimi rozkazami nie fylko Wasię. Musiał bezpiecznie doprowadzić do jednostki pozostałych.

  Wyciągnął z kabury pistolet i wymirzył go w mąciwodę. Powiedział:

 - Jeśli nie ruszysz dupy w ciągu 30 sekund, to Ci ją odstrzelę!

  Mówiąc szczerze nikt tej groźby nie wziął na poważnie. Nie dośc, że Wasyl z Wasią mieszkali w tej samej miejscowości, to i byli bardzo bliskimi sąsiadami. Zza płotu. Ale życie zweryfikowało te ich załorzenia.

  Najpierw usłyszeli huk wystrzału, a potem łoskot podająceg bezwładnie ciała. W następnej sekundzie Wasyl miał zowu karny oddział.

  Chociaż był dopiero ranek słońce już mocno świeciło. Trzeba było zmrużyć oczy, aby cokolwiek zobaczyć. Afgańcy na nich, jak się tego spodziewali, nie czekali. Mieli cichą nadzieję, że tak już pozostanie do czasu ich powrotu do jednostki. Przeszli kilka kilometrów.

  Huk rozległ się nie wiadomo skąd. Andriej rzucił się automatycznie do biegu w poszukiwaniu jakiegokolwiek schronienia. Widział, jak kolega z przodu też szybko biegnie. W pewnej chwli jakby się potknął i przewrucił. Gdy go mijał zobaczył mnóstwo krwi. Nie miał czasu na sprawdzanie tego co się stało, ale na pewno była to sprawa poważniejsza niż rozbicie kolana.

  Ukrył się za jakimiś kamieniami i zczął stzelać. Na oślep. Aż mu się skończyła amunicja. Kolegom też widocznie się skończyła, bo w koło zaległa cisza. Stał nieruchmo oparty o skały i czekał. Na to co zapewne nieuchronnie teraz nastąpi.

  Afgańcy szli grupą,. Od czasu do czasu słychać było strzały. Nie miał złudzeń co do swojej najbliższej przyszłości. Kroki nieuchronnie zbliżały się do niego. Oczy miał coraz szerzej otwarte. W końcu nie co dziennie  się umiera. C.d.n...

Twoja ocena: Brak Średnia: 4 (4 głosy)