Postęp zewnętrznie wspomagany

Obrazek użytkownika Leopold
Blog

Wiedza o tym, że Polska jest krajem dzikim jest dość pospolita. Kraj zamieszkuje ludność wyznająca w większości dość starą (by nie powiedzieć – przestarzałą) religię katolicką, a przemoc w rodzinie nie należy do rzadkości. Heteronormatywni, patriarchalni mężczyźni zwykli byli bijać swe żony w niedzielę, po powrocie z kościoła (bicie przed mogło by pozostawić ślady). Osoby homoseksualne i transpłciowe, a także mniejszości etniczne niekiedy podlegają prześladowaniom. Kilka dni temu w telewizji BBC pani ekspert mówiła o problemach europejskich Żydów – we Francji 200 tys. osób rozważa emigrację, gdyż nie czują się w kraju bezpiecznie. Jej zdaniem zagrożeni także są Żydzi na Węgrzech i w Polsce z uwagi na brak praworządności i skrajnie nacjonalistyczne rządy. Prawdopodobnie z tego względu Polacy pochodzenia żydowskiego preferują pracę w gmachach dobrze strzeżonych typu ministerstwa czy banki.
Sytuacja musi być poważna, bo sam Kongres USA wydał uchwałę zwalczającą europejski antysemityzm (Combating European Anti-Semitism Act), która zobowiązuje do składania corocznych sprawozdań o incydentach antysemickich i bezpieczeństwie europejskich wspólnot żydowskich.
Zatroskane sytuacją w Polsce kraje sąsiednie (i te dalej położone) nie żałują pieniędzy swych podatników na rozmaite "organizacje pożytku społecznego" usiłując pomóc w budowie polskiego społeczeństwa otwartego. Wspierane są również, choć może tylko moralnie, partie polityczne o właściwym programie i politycy wzbudzający zaufanie.

Jednym z takich polityków był niegdysiejszy wiceprzewodniczący PO - Janusz Palikot. To on popierając "spontaniczną inicjatywę na facebooku dwóch studentów" zorganizował "Dzień bez Smoleńska" („ludzie mają dość żałoby, obrzucania się epitetami”).
Rzecznikowi SLD Tomaszowi Kalicie pomysł wydawał się znakomity:
"Poszedłbym jeszcze dalej i zaproponował <Dzień bez Jarosława Kaczyńskiego>. Bo to, co wyrabia ten człowiek o paranoidalnej osobowości przerasta ludzkie pojęcie. Na pewno chętnie przyłączymy się do akcji".
Na ulice miast wyszło setki aktywistów w pomarańczowych koszulkach. Szybko zebrano 100 tys. podpisów, aby 3 lutego 2011 był "Dniem bez Smoleńska". Powodzenie akcji przekonało inwestorów i już w kwietniu powstała partia, która odniosła ogromny sukces rynkowy stając się trzecią siłą polityczną z 10 procentowym poparciem. Rządzącej Platformie, skrępowanej "chadecką kotwicą", na rękę było powstanie "lewej nogi" i obecność w sejmie czterdziestu nowych "szabelek".

Radykalne zmiany poglądów wśród polityków i dziennikarzy są częste i może wynikają z doświadczenia życiowego, czy dojrzewania, choć tłumaczenie spiskowe też ma sens (po wstępnym uwiarygodnieniu, osobnik zostaje odpalony i przystępuje do działalności właściwej). Szczególnie spektakularna była przemiana Palikota – absolwenta KUL, wydawcy konserwatywnego tygodnika Ozon, w którym krytykowano aborcję i homoseksualizm. Pewnego dnia stał się on "zoologicznym" antyklerykałem i entuzjastą "świeckiego państwa". W 2012 roku polityk z wielkim hukiem oficjalnie wystąpił z Kościoła przybijając akt apostazji do drzwi katedry. Natomiast bez zbędnego rozgłosu przeszedł na judaizm i został wprowadzony do żydowskiej loży B'nai B'rith (masoni preferują dyskrecję). Warunkiem konwersji jest konieczność obrzezania się, więc Palikot musiał być bardzo zmotywowany poświęcając tak funkcjonalny element swojego przyrodzenia.
Polityk był przewodniczącym komisji "Przyjazne państwo", która to komisja ponoć była dość przyjazna dla lobbystów. Dlatego gdy grupa ekspertów pod kierownictwem min. Rostowskiego i jego społecznej konsultantki (bardzo bliskiej znajomej red. Michnika) tworzyła dziurawe regulacje watowskie, zwolennicy spiskowej teorii dziejów dostrzegli w tym syjonistyczny "skok na kasę".

Po klęskach wyborczych w 2014 roku Ruch Palikota przestał istnieć i nie uratowało partii mianowanie jako drugiego lidera Nowackiej (nie mylić z Nowicką - podobnej proweniencji i konduity). Gdy przez roztargnienie polityk zapomniał wpisać samolotu w deklaracji podatkowej, życzliwy sąd uznał, że "Palikot jako filozof nie przywiązuje wagi do dóbr materialnych". Obecnie jednak Janusz Palikot, już teraz jako Żyd, posiada "kiepełe" (głowę do interesów) i ma widać na względzie "wartości materialne", gdyż przez 3 lata pobierał wielomilionowe sumy z budżetu "na działalność" faktycznie nieistniejącej partii.

Palikot 2.0

Ekstremalnie postępowy elektorat nie był zbyt długo osierocony, bo niemal natychmiast pojawił się "Rumun Tuska" - Ryszard Petru. Scenariusz został dokładnie powtórzony – huczna konwencja z udziałem wielotysięcznych tłumów, entuzjastyczne artykuły w prasie krajowej i zagranicznej o "charyzmatycznym ekonomiście", sondaże witające "trzecią siłę polityczną" i sukces wyborczy. Platforma Obywatelska, której pewnych rzeczy robić nie wypada z uwagi na "chadecką kotwicę", z radością powitała swoją kolejną "lewą nogę" w postaci 28 wojowniczych "szabelek" w sejmie.
Gdy w lipcu 2015 roku do Warszawy przyjechała Victoria Nuland - szefowa Biura ds. Europy i Eurazji w amerykańskim Departamencie Stanu, (wg. Wikipedii "urodzona w znanej rodzinie żydowskich prawników") - spotkała się tylko z przywódcą Nowoczesnej. Musiała coś obiecać panu Ryśkowi, bo ten wkrótce oświadczył, że "będzie nastepnym premierem tego kraju". Ale jak mieć dystans do siebie, kiedy zobaczy się sondaże, z których wynika, że politykiem, któremu najbardziej ufają Polacy jest… Petru („Duda trzeci, Szydło szósta”)?
Wydaje się, że perspektywiczni mężowie stanu powinni jednak być przeszkoleni w zakresie polskich kodów kulturowych. Kandydat na przywódcę musi wiedzieć, kiedy Polacy dzielą się jajkiem, a kiedy opłatkiem, że królów jest trzech, że na wigilię nie je się pasztetu itp.

Przywódcy lewicowo – liberalni nie wiedzą, że katolicyzm jest istotnym składnikiem polskiej świadomości narodowej, że Kościół stanowi o ciągłości naszej wspólnoty narodowej, że pomógł przetrwać rozbicie dzielnicowe, rozbiory, okupacje i komunistyczne zniewolenie. Gdy wymordowano nam 70 % elit, to własnie księża stali się zastępczą "szlachtą". Ale o tym politycy w rodzaju Biedronia, czy Nowackiej, nie wiedzą, bo nie wynieśli tego z domu, nie usłyszeli na lekcjach historii i nie przeczytali w Wyborczej. Dlatego łatwo im mówić o "świeckim państwie" i żądać "rozdziału Kościoła od państwa", równocześnie nie widząc niestosowności w paleniu świec chanukowych w urzędach. Gdyby znali treść modłów podczas rytuału – dalekich od tolerancji i eukumenizmu, proszących Boga o zatracenie niewiernych "hamanów" – może mniej chętnie zakładali by jarmułki.

Palikot 3.0
Ponieważ dokonania Petru okazały się rozczarowujące, nie czekając na jego ostateczny upadek, zaczęto lansować następcę (postępowy elektorat nie powinien być zbyt długo osierocony).W prasie niemieckiej już od 2016 roku ukazywały się reportaże o błyskotliwym samorządowcu ze "starego miast Stolp", gdzie przyjeżdżają młodzi ludzie z całej Polski, aby zawrzeć ślub przed obliczem charyzmatycznego mera. Robert Biedroń – trwale wyposażony w czarujący uśmiech (nomen omen "gay" po angielsku znaczy "wesołek") został politykiem głównie ze względu na swoją nieheteronormatywną orientację seksualną (co kiedyś uchodziło za przypadłość, dziś jest zaletą). I znów scenariusz został dokładnie powtórzony – wiwatujące tłumy na konwencji, entuzjazm mediów, sondaże zapowiadające narodziny "trzeciej siły politycznej" itp. Trudno zrozumieć dlaczego osobom homoseksualnym (takim jak Biedroń, czy przywódczyni Strajku Kobiet) - tak bardzo osobiście zależy na "aborcji na życzenie dostępnej dla każdego".
"Wszystkie środki, które służą ograniczeniom rozrodczości, powinny być tolerowane albo popierane. Spędzenie płodu musi być na pozostałym obszarze Polski niekaralne. Środki służące do spędzania płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane, przy czym nie może to pociągać za sobą jakichkolwiek policyjnych konsekwencji. Homoseksualizm należy uznać za niekaralny"

Nie jest to fragment z programu partii Wiosna, tylko rozporządzenie niemieckich władz okupacyjnych z 1940 roku. Dalej też jest ciekawie:
"Na roboty do Rzeszy należy wysyłać w pierwszym rzędzie Polaków żonatych. Przez to bowiem rozrywa się rodziny, co spowoduje, przy dłuższym tam zatrudnieniu, wydatne zmniejszenie liczby urodzeń. Na skutek zarządzeń, godzących w rodzinę i jej sytuację gospodarczą, zawierano by małżeństwa dopiero bardzo późno, a i potem Polacy zmuszeni byliby świadomie ograniczyć liczbę potomstwa. (...)
Natomiast Żydzi otrzymaliby nieco więcej wolności, przede wszystkim w zakresie kulturalnym i gospodarczym, tak że niektóre decyzje w sprawie zarządzeń administracyjnych i gospodarczych następowałyby przy współudziale żydowskiej ludności. Pod tym względem polityki wewnętrznej rozwiązane to oznaczałoby jeszcze silniejsze gospodarcze skrępowanie Polaków przez Żydów"


Wylęgarnia talentów politycznych
Zacofanie najdłużej utrzymuje się na terenach trudno dostępnych, takich jak błota Polesia, czy krzaki Podkarpacia, natomiast postęp dociera przez miasta. Zwłaszcza takie, w którym są ogromne konsulaty Niemiec – np. Gdańsk, czy Wrocław, gdzie w konsulacie pracuje ponoć 800 osób.
W Gdańsku władza centralna obecna jest jedynie symbolicznie – można powiedzieć, że siedzi w piątym rzędzie, jak prezydent i premier na pamiętnym pogrzebie. Na pytanie, kto rządzi, Grzegorz Braun odpowiada: mafie, loże i służby.
Mało kto wie, że Gdańsk obok Brukseli jest głównym centrum masonerii w Europie – są tu obecne loże wszystkich obediencji. Do masonów nie można się tak po prostu zapisać – trzeba zostać wprowadzonym. Nawiasem mówiąc procedury są podobne do tych, które obowiązywały przy wstąpieniu do partii komunistycznej, a więc innej organizacji hierarchiczno – mafijnej.
Parę szczegółów ze strony internetowej wolnomularstwa:
"Procedura wstępowania do wolnomularstwa jest długa i dość skomplikowana. Po wyrażeniu zgody i rozmowach kwalifikacyjnych profan, czyli kandydat do wolnomularstwa, musi poddać się ocenie aktywnych masonów, którzy według określonej procedury wyrażają swoją opinię na temat danej osoby – czy spełnia formalne, a także intelektualne kryteria i czy będą mieć do niej zaufanie. Dopiero potem odbywa się ceremonia inicjacji i zapoznanie z braćmi. Pojawiają się wtedy nie tylko przywileje, ale i obowiązki. Należy do nich m.in. zachowanie dyskrecji i wzajemne wspieranie w potrzebie".
Większość z nas nie ma szans na członkostwo, bo trzeba być "osobą o trwałych przekonaniach liberalnych, osobą tolerancyjną, życzliwie nastawioną do świata i otoczenia". Z tego względu (a także na "intelektualne kryteria") nam, prostym Polakom, pozostaje raczej Klub Gazety Polskiej.

Wyjątkowość Gdańska wynika z faktu, że nastąpiła tu tzw. wstępna akumulacja kapitału, który napływał w latach 80 jako pomoc dla podziemnej Solidarności. Pomoc ta była nieszczęściem związku, bo SB opanowała kanały łączności z Zachodem i śledziła obieg pieniędzy. Pieniądze te posłużyły do korumpowania i szantażowania działaczy, którzy stawali się w końcu tzw. "konstruktywną opozycją" z perspektywą pięknej kariery w "wolnej Polsce". Można sobie tylko wyobrazić, że posiadanie "swojego" ministra (czy decyzyjnego wiceministra) dla funkcjonariusza, to złota żyła. Nie trzeba było nikogo werbować, co zostawia papierowy ślad. Wystarczyła tylko przyjaźń (nawet szorstka) między funkcjonariuszem, a usidlonym solidarnościowcem. I takie jest prawdopodobnie źródło bardzo licznych "talentów politycznych" pochodzących z Gdańska. Jaruzelski wiedział co mówi wspominając o "aureolach", które mogą pospadać.
Myślę, że właśnie z tego względu rozmowy między SB, a opozycją zaczęły się na Wybrzeżu bardzo wcześnie – na 6 lat przed Magdalenką. Wiadomo o całonocnym spotkaniu w hotelu Heweliusz z Ruchem Młodej Polski w marcu 1983 roku. Więcej szczegółów zawiera audycja "Pod prąd" J. Zalewskiego:
"Mieczysław Wachowski zaproponował rozmowy z władzą Darkowi Kobzdejowi w kwietniu 84 roku Darek odmówił, wiem, że na takie rozmowy chodzili Bogdan Lis i Jacek Merkel. Chodzili za zgodą i wiedzą Lecha Wałęsy, który to potwierdził" (relacja Zenona Kwoki)
Przechwytując kanały łączności, komunistyczne służby zastosowały dokładnie taką samą metodę jak przy likwidacji WiN w latach czterdziestych. Ale SB nie musiała niczego przechwytywać , bo sama utworzyła "Biuro Solidarności" w Brukseli pod kierownictwem Jerzego Milewskiego (TW "Franciszek") – późniejszego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego (!) za prezydentury Wałęsy i Kwaśniewskiego. Do brukselskiego biura wpływały wielkie pieniądze na "pomoc dla Solidarności" od różnych zachodnich central związkowych, a także od Polonii i od dobrych ludzi na Zachodzie. Pieniądze te woził do Gdańska Zdzisław Pietkun (TW "Irmina") – członek Ruchu Młodej Polski i przekazywał "Bankierowi" – Jackowi Merklowi (zbieżność nazwisk z Angelą prawdopodobnie przypadkowa). Ciekawy szczegół – gdy czerwcu 1992 roku Antoni Macierewicz przekazał w zalakowanej kopercie Donaldowi Tuskowi wykaz agentów w klubie KDL, to reakcją Tuska był telefon do Merkla aby natychmiast przyjechał. A więc była to reakcja typu "biją naszych, potrzebna pomoc". Dziś wiemy, że Tusk nie jest człowiekiem gorszącym się donosicielstwem.
W latach 90 wielokrotnie stawiano sprawę rozliczeń z "podziemnych pieniędzy", ale zawsze odpowiedzią Borusewicza i ówczesnych władz związku było twierdzenie o niemożliwości prowadzenia dokumentacji w warunkach konspiracyjnych i zapewnienia, że pieniądze wydane były na "cele statutowe". Wiem z pierwszej ręki, że do nieodległego regionu "Pobrzeże" w Koszalinie i regionu szczecińskiego, nie dotarł nawet złamany dolar.
Ewa Kubasiewicz nakreśliła smętny obraz gdańskiego "podziemia":
"Borusewicz tak kierował tym podziemiem, że jak ja wyszłam z więzienia, to był maj 83 roku, prasa wybrzeżowa nie istniała. Dlatego, że nie było sprzętu, nie było pieniędzy, nie było papieru, nie było pomieszczeń, nie było niczego. A sprzęt był chowany po piwnicach. Andrzej Gwiazda otrzymał informację od ludzi z Norwegii, że do Gdańska przyszło 70 fotokopiarek, których nikt na oczy nigdy nie zobaczył. On rozbił moim zdaniem całe gdańskie podziemie, stworzył podziały między ludźmi"
Temat "podziemnych" pieniędzy do bezpiecznych nie należy – członek zarządu regionu Samsonowicz został "samobójcą" próbując dociec co się dzieje z konspiracyjną kasą.
"Śmierć Jana Samsonowicza – dochodził rozliczeń , a pieniądze szły niemałe, bo były to miliony dolarów. Aleksander Hall, który cały czas twierdził, że to jest samobójstwo razem z Bogdanem Borusewiczem, Bogdanem Lisem i Marianem Świtkiem byli najwyższą władzą w regionie i rozpatrywali śmierć Samsonowicza i ją utajnili - potwierdzili wersję esbecką. Ja uważam, że Borusewicz ukrywa zbrodnię. Mam nadzieję, że taka osoba w państwie jak marszałek senatu zechce w końcu wyjaśnić tę kwestię" (Zenon Kwoka)
W latach 80 średnia pensja stanowiła równowartość 20 dolarów. Napływające sumy trafiały prawdopodobnie do kilkudziesięciu osób. Z czasem wokół "jądra" pojawił się wianuszek zaprzyjaźnionych biznesów i w ten sposób powstał "układ gdański". Prawdopodobnie te środowiska spotykają się na hucznie urządzanych co roku imieninach noblisty.To w Gdańsku otwarto Muzeum II Wojny Światowej z ekspozycją ukazującą wydarzenia z "perspektywy europejskiej" ("obiektywnej"), z której wynika, że Niemcy były największą ofiarą wojny.
Tylko w Gdańsku możliwy był pogrzeb gangstera "Nikosia" z udziałem biskupa. Tylko w Gdańsku można było złożyć w prestiżowej świątyni prochy człowieka, który był nawet dla Platformy takim obciążeniem wizerunkowym, że zdecydowano się wystawić innego kandydata.
Sama uroczystość (z udziałem mułły i rabina) zgromadziła tylu wrogich Kościołowi grzeszników - żałobników, że świątynia mogła ulec desakralizacji. Czy nie należało by powtórnie konsekrować budynku?
Trudno zrozumieć decyzję arcybiskupa Głodzia. Sam hierarcha od lat podlega żarliwym atakom Gazety Wyborczej, co by wskazywało, że jest przyzwoitym człowiekiem, jednak eminencja jest wysoko notowany w IPN – gorliwie ewangelizował zarówno funkcjonariuszy SB, jak i "wojskówki". Niektórzy mają też za złe biskupowi znanemu z mocnej głowy, że rozpił prezydenta Kwaśniewskiego i premiera Oleksego (Cz. Kiszczak:"mieliśmy świetne stosunki z Kościołem"). Ponosimy konsekwencje braku lustracji w Kościele, a temat ten jest taktownie przemilczany w mediach wszystkich nurtów.
Na pamiętnej uroczystości żałobnej dziwaczną homilię wygłosił dominikanin o. Wiszniewski. Są ludzie, którzy znają zakonnika z lat 80-tych, gdy pracował w duszpasterstwie akademickim we Wrocławiu, później działał w analogicznej placówce w Gdańsku. Niewątpliwie był wtedy pasterzem z pokolenia JP II. Niestety po 9 letnim pobycie w Petersburgu wrócił odmieniony (podmieniony?) – zaczął pisywać w agorowym Tygodniku Powszechnym i podczytywać Wyborczą. Znajomy dominikanin z Poznania twierdzi, że "dominikanie zostali przejęci". Czy o. Wiszniewski został przejęty?

Szokujące wydarzenie gdańskie nasuwa wiele wątpliwości, ale czy mają one szansę na wyjaśnienie, jeśli śledztwem zajmują się ludzie, którzy mogą być częścią układu? Dlaczego zamiast natychmiast zawieźć rannego do pobliskiego szpitala, przez 20 minut reanimowano go za parawanem? Co robił tam jakiś ambulans z ratownikami ubranymi w białe (przeciwchemiczne?) kombinezony? Czy podczas trwającego sekundę kontaktu zabójcy z ofiarą możliwe było zadanie 3 ciosów? Dlaczego pozwolono zabójcy na wygłoszenie manifestu zamiast wyłączyć mu mikrofon?
Na te i wiele innych pytań powinna znaleźć odpowiedź prokuratura (niestety gdańska).
Amerykańskie środowiska żydowskie oznajmiły, że był to akt antysemityzmu, bo prezydent Adamowicz "był przyjacielem Żydów". Ciąg jest logiczny – faszyści najpierw świętują urodziny Hitlera, a teraz już mordują. Równocześnie pogrążona w żałobie wdowa natychmiast rozpoczyna międzynarodową działalność polityczną, a w internecie krąży film na którym sieroty dyskretnie chichoczą na uroczystości pogrzebowej. Jako człowiek długo pracujący w teatrach mam wyczucie teatralności pewnych sytuacji. Oglądając relację z feralnego wieczoru nie mogłem oprzeć się wrażeniu jakiejś inscenizacji – realizacji precyzyjnie zaplanowanego scenariusza.

Rzymska zasada "qui prodet" mówi, że czynu dokonał ten, kto zyskał. Wiemy kto zyskał i wiemy, że wydarzenie to było potężnym ciosem w rządzącą ekipę i Polaków.


 


 


 


 


 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (8 głosów)

Komentarze

jak nas zaborcy zniewolili.

Czy może być szkaradniejsza hybryda niż krzyżówka żyda z krzyżakiem?
Oto mamy dowód na teologiczną teorię ewolucji - w 800 lat od prawowiernego Zakonu NMP poprzez protestantyzm po kabalistyczny talmudyzm w socjalistycznym homo-sosie w lożach.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1581076

Piszesz :

Oglądając relację z feralnego wieczoru nie mogłem oprzeć się wrażeniu jakiejś inscenizacji – realizacji precyzyjnie zaplanowanego scenariusza.

No to "wdowa" musi się ewakuować do Brukseli bo nieboszczyk był idealnym kandydatem na świadka koronnego, czyli zagrożeniem dla mafii.

Vote up!
2
Vote down!
0

#1581077

któremu podziurawiono serce gdzieś czmychnął i tam przerabiają jemu teraz "buźkę"?

Vote up!
1
Vote down!
0

Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain

#1581166