Stan Wojenny - moje wspomnienie i refleksje...

Obrazek użytkownika krzysztofjaw
Kraj

Dziś mija szczególna rocznica - 35 lat temu został wprowadzony Stan Wojenny, który utrącił marzenia o wolnej Polsce. Miał na celu jedno: zniszczyć ruch I Solidarności oraz zabić w polskim narodzie dążenie do prawdziwej suwerenności i niepodległości. I te cele zostały osiągnięte. Internowano 10 tys. osób, zabito bezpośrednio przeszło 120 osób a ile pośrednio do dziś nie jesteśmy w stanie policzyć, zmuszono w latach 1981-1983 do emigracji przeszło milion najbardziej patriotycznych Polaków, którzy mogli budować od nowa naszą Ojczyznę... jakże ich zabrakło w 1988 czy 1989 roku...

Takie wyjątkowe rocznice skłaniają do refleksji, tym bardziej, iż dzisiaj - podobnie jak przez całe 27 lat - próbuje się wybielać i zmieniać historię. Ze zdrajców, sowieckich agentów i morderców pogrobowcy PRL oraz III RP starają się zrobić ludzi honoru a z ludzi walczących wówczas i dziś o Polskę oraz prawdę niemal ówczesnych oprawców. Jest tak tylko z jednego powodu: III RP po 1989 roku była kontynuacją PRL a jej elity stanowili postkomuniści oraz ludzie będący ich zwolennikami, agentami, antypolakami i nie-Polakami a także szumowinami, które za komfort finansowy byli w stanie zrobić wszystko, ze zdradą włącznie. Brak lustracji i dekomunizacji był i jest największą zbrodnią dzisiejszych elit PRL-bis i za to winniśmy ich rozliczyć. Już nie mówię o zdradzie i antypolskim Okrągłym Stole i Magdalence.

Najbardziej dziwne i oburzające jest to, że do dzisiaj ci ciemiężyciele Polaków wyprowadzający czołgi na ulice i zmuszający do opuszczenia kraju przez polskich patriotów, ci mordercy... unikają odpowiedzialności więziennej lub skazania za zdradę Polski a dodatkowo wielu z nich przez 27 lat było gloryfikowanych, choćby poprzez zbyt wysokie świadczenia społeczne. Ich miejsce oraz miejsce zdrajców z tzw. "konstruktywnej opozycji" spod znaku Bolka, Michnika, Geremka, Mazowieckiego, Balcerowicza i wielu innych jest na śmietniku polskiej historii i za naszego życia powinni odpowiedzieć za zdradę Ojczyzny, zdradę Polski.

Mnie Stan Wojenny zastał, gdy miałem niespełna 14 lat i całe życie przed sobą..., ale dzięki rodzinie byłem już uświadomionym patriotycznie młodym Polakiem. Podjąłem wtedy walkę tak jak umiałem. Pisałem przepełnione uniesieniem i polskością wiersze, chodziłem na comiesięczne demonstracje, które kończyłem z gazowymi łzami w oczach, czytałem prasę i literaturę patriotyczno-historyczną wydawaną w drugim obiegu, uczestniczyłem w mszach świętych w intencji Ojczyzny, po których ZOMO-wcy wyskakiwali z jakichś pomieszczeniem i pałowali jak popadło, odśpiewałem w szkole podstawowej Rotę na lekcji języka rosyjskiego... przez co o mój ojciec miał wiele kłopotów, wybiłem z kolegami szybę w komendzie miejskiej MO, nosiłem "oporniki" w swetrze, kolportowałem ulotki drukowane przez moich starszych kolegów i... wierzyłem w Lecha Wałęsę...

Później, po śmierci bł. Jerzego Popiełuszki nadzieja na zwycięstwo Solidarności umarła. Byłem na jego wspaniałym pogrzebie w Warszawie, ale tak naprawdę pozostało mi tylko zdobywanie wykształcenia i wielogodzinne domowe oraz towarzyskie dyskusje. Ale nie był to czas nadziei a raczej czas poczucia, że została zmiażdżona polskość, czas smutku i marazmu...

W Stanie Wojennym coś umarło, umarła nadzieja na wolność czego skutki odczuwamy do dzisiaj...

Najgorsze - powtórzę - jest to, że ci wszyscy koncesjonowani opozycjoniści z Wałęsą, Geremkiem, Kuroniem, Michnikiem i innymi okazali się zdrajcami naszej walki o wolność Ojczyzny. Zdradzili nas przy OS i w Magdalence czego też skutki odczuwamy do dzisiaj...

Pamiętam początek strajków w 1980 roku i powstanie Solidarności. Wróciłem wtedy z kolonii (jako 12 latek) i zobaczyłem radość w oczach mojego śp. Ojca (zresztą ideowego wtedy socjalisty). Cieszył się, że wreszcie nastąpi wolność i zwiększenie demokratycznych swobód, ale oczywiście w ramach tamtego ustroju. Nie pamiętam już czy "złożył" wtedy legitymację partyjną, czy też czekał na wewnętrzne reformy PZPR, ale od tego czasu – słuchając Radia Wolna Europa i Głosu Ameryki – codziennie prowadziliśmy kilkugodzinne dyskusje: ja (mając kontakt poprzez ciocię z zarządem jednego z Regionów Solidarności i czytając prasę podziemną) z pozycji chyba "radykała" opowiadającego się za koniecznością porzucenia idei komunistycznych w całości, ojciec zaś był zwolennikiem reform i wierzył w "błędy i wypaczenia"...

Pamiętam - o czym wspomniałem - Stan Wojenny, który całkowicie już pozbawił mojego ojca złudzeń, co do rzeczywistości i uznał, że tylko najgorsze "szuje" i karykatury emocjonalne oraz  pospolici tchórze i kryminaliści walczą z własnym narodem. Byłem wtedy dumny, że ojciec przyznał mi - w sumie "gówniarzowi" - rację...

Pamiętam jak w siódmej klasie szkoły podstawowej, w najmroczniejszych czasach wprowadzonego przez agenta sowieckiego Wolskiego Stanu Wojennego zaintonowałem na lekcji języka rosyjskiego Rotę... Cała klasa wstała i zaczęliśmy śpiewać zainspirowani pewnie bohaterem "Syzyfowych prac" S. Żeromskiego...

Pamiętam kiedyś jak w Stanie Wojennym jako kilkunastolatek byłem dumny, że z grupą przyjaciół wybiliśmy szybę w Komisariacie Oprawców zwanych milicjantami a w czasie pochodów pierwszomajowych nosiliśmy oporniki wpięte w koszulki...

Jakże teraz gardzę i brzydzę się tzw. KOD-owcami, którzy starają się hipokrytycznie powtarzać nasze czyny...

Pamiętam comiesięczne pochody każdego 13-tego grudnia i szalonych ZOMO-wców biegających (w cywilu i w opakowaniu państwowego terrorysty) za nami z pałami na wierzchu... Jakże wtedy oni byli wściekli, gdy nawet nas pałując patrzyliśmy im drwiąco prosto w oczy... jakże też byli wściekli oprawcy i nieludzcy komunistyczni barbarzyńcy w świńskich (od: Folwarku Zwierzęcego G. Orwella) przestępczych komisariatach (ups... komisariaty były w II RP, za Komuny wtedy były to raczej chlewy) milicyjnych... przesłuchiwali, straszyli, ślinili się i chuchali przetrawionym alkoholem pieniąc się ze złości... a my im o prawach człowieka, o parszywym Stalinie i takimże Hitlerze, do których są podobni... i znów patrząc im drwiąco w oczy z politowaniem i lekkim pobłażliwym uśmiechem... Jakże wtedy można było być dumnym z wewnętrznego człowieczeństwa patrząc na tchórzy, którym została już tylko siła, pała, gaz łzawiący, armatki wodne, brutalność i świńskie zezwierzęcenie (przepraszam nawet dziś prawdziwe zwierzęce świnie... oni nie byli godni miana świni... raczej Karaluchów i Prusaków, których niszczy się prusakolepami i innymi owadobójczymi środkami... ciekawe skojarzenie... Pruski Prusak).

Pamiętam moment, gdy nakryto nas na kolportażu i drukowaniu... kajdanki, pałowanie, podrzucanie dowodów, prowokowanie, udowadnianie, że "prowadzimy działalność antypaństwową", "znieważamy organy państwowe", "jesteśmy groźnymi bandytami", itd... Jakże wtedy byliśmy już "twardzi"... Mieliśmy trzy lokale (dziś chyba trzy komputery lub kopie dysków w innych miejscach), gazetki rozprowadzaliśmy ukrywając matryce po każdych kilkuset sztukach (dziś chyba powiedzielibyśmy: kopiując na pendriwach zawartość twardych dysków i alokując je w rożnych miejscach), dla niepoznaki w szafach mieliśmy książki i gazetki komunistyczne (dziś chyba należałoby na twardzielach gromadzić też teksty-peany na cześć zarządczych myśliwych i matołów), mieliśmy ukształtowaną "sieć" znajomych, którzy w razie "kotła" mieli informować nawet ludzi dobrej woli za granicą (dziś powiedzielibyśmy zapewne... mieli informować wszelkie organizacje na całym świecie zajmujące się ochroną praw człowieka i przestrzeganiem zasad demokracji), robiliśmy zdjęcia oprawcom (dziś można nawet i filmować telefonem komórkowym ich twarze oraz nagrywać nawet z innego mieszkania i przekazywać w świat...).

I nastała wolność, która okazała się niestety zniewoleniem przypominającym parszywy PRL.

Dziś oprawcy i konfidenci podnoszą głowę a wspierają ich targowiczanie spod znaku .N, PO, PSL czy KOD albo jakiś innych lewacko-demoliberalno-poskomunistycznych  szumowin...

To jakiś chichot historii i tylko potwierdzenie, że III RP stoi od 27 lat tam gdzie stało mordercze ZOMO...

.. po prostu przeżywam dziś déjà vu moich, opisanych powyżej, opozycyjnych doświadczeń...

Patrzę na tych ludzi i widzę jak z dnia na dzień kurczą się. Stają się coraz bardziej mali i miałcy, żenujący, śmieszni i tragikomiczni. Wzbudzają we mnie coraz większy wstręt, obrzydzenie i pogardę oraz... poczucie wstydu, że My wszyscy, Polacy pozwoliliśmy im na bycie przez tyle lat "u władzy", na reprezentowanie Nas.

Nadszedł czas, aby tchórzy odesłać na "zasłużoną emeryturę w okowach więziennych krat" i zająć się naprawą Polski, która przebiega dziś - moim zdaniem - za wolno.

Cieszę się z zapowiedzi, iż Wolskiemu i Kiszczakowi odebrane zostaną stopnie generalskie. Mam nadzieje, że to nie są tylko słowa. Ale co z resztą polskich zdrajców i szumowin, też dzisiejszych? Popełniają przestępstwa a rząd pozostaje bierny... jak długo?

Pozdrawiam

 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...

]]>http://krzysztofjaw.blogspot.com/]]>

kjahog@gmail.com

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (13 głosów)

Komentarze

"Internowano 10 tys. osób, zabito bezpośrednio przeszło 120 osób a ile pośrednio do dziś nie jesteśmy w stanie policzyć..."

 

Stan Wojenny

13 grudnia to dzień w którym budzą się koszmary mojej młodości.

O północy dzwonek do drzwi.
-" Kto tam?" pytam.
-" Milicja. Otwierać."
Biegnę do pokoju taty, który w pospiechu zbierając notatniki z nazwiskami działaczy Solidarności i KPN roznieca małe ognisko w wannie. Tato przeszukuje swoje kieszenie i szuflady biurka podczas, gdy ja pilnuje ognia. Akcja toczy się na 10 piętrze wieżowca w Nowej Hucie. Nasz wyżeł dostaje szału, ujada jak wściekły, a mama pertraktuje z Milicją stojąc w koszuli nocnej roztrzęsiona zapierając się o drzwi plecami. Milicjanci decydują, że należy przynieść łomy i wyważyć drzwi. W tym czasie tata i ja zbieramy wszystko co mogłoby obciążyć kogokolwiek jako działacza antykomunistycznego i rozpalamy coraz większy ogień w żeliwnej wannie. Nikt z sąsiadów nie interweniuje, mimo łomotu wyważanych drzwi o północy. W końcu drzwi kiedyś wzmocnione blachą puszczają i do mieszkania wdzierają się dwaj milicjanci z pistoletami w rękach. Pozostali czekają na klatce schodowej w gotowości do akcji. Jeden z nich mierzy w głowę naszego psa grożąc, że go zastrzeli jak się zdenerwowane zwierzę nie uspokoi. Chowam ujadającego i zjeżonego psa za siebie. Odczytują nakaz internowania ojca, który w tym czasie zdążył ubrać kożuch i zimowe buty. Nic z tego nie rozumiejąc pytam, czy Związek Radziecki napadł na Polskę? Nie odpowiadają. Zakładają ojcu kajdanki i zabierają nie wiadomo gdzie. Zostajemy z mamą same w mieszkaniu bez drzwi.

Starsza siostra uczestniczy w strajku w Hucie Lenina. Rankiem przez okno widać wozy pancerne przemieszczające się w stronę Huty Lenina. Co my teraz zrobimy?

 

Ojciec 

 Od tamtej grudniowej nocy już nigdy nie byliśmy pełną i spokojną rodziną. Ojciec uciekł z interny i ukrywał się do ostatniego dnia stanu wojennego.  My byłyśmy ustawicznie nawiedzane przez szukające ojca patrole. Byłyśmy również stale śledzone.

Po ujawnieniu się ojca, dostaliśmy wilczy bilet i 24 godziny na opuszczenie mieszkania. Część rodziny opuściła Polskę. Kanada nie przyjęła nas ze względu na zły stan zdrowia ojca. W USA ojciec nie potrafił się zadomowić, więc kiedy stało się to możliwe, wrócił do Polski. Niestety coraz bardziej dokuczała mu choroba płuc, której nabawił się ukrywając po lasach. Zmarł w cierpieniach.

Był ideowcem. Oprócz fizycznych cierpień jakich doświadczył dobiła go wiadomość, że aż 37 z jego zaufanych kolegów i znajomych, okazało się zdrajcami, płatnymi donosicielami i agentami komunistycznej bezpieki.

Cześć jego pamięci.

 

Opowiadania powyższe napisała dzisiaj moja żona, za jej zgodą zamieszczam.

Vote up!
9
Vote down!
0

ość

-----------------------------------

gdy prawda ponad wszystko, życie bywa piękne

wtedy żyć się nie boisz i śmierci nie zlękniesz

#1527801

Myślę ,że nie ma Polaka , na którym stan wojenny nie wywarłby jakiegoś piętna , mniej lub bardziej tragicznego. Nawet oprawcy jakoś chyba odczuwają wyrzuty sumienia....a jeśli nie, to tym gorzej dla nich. Najgorsze jednak jest to,że ciągle i wciąż nie uczą się na błędach. A w tragiczną rocznicę bawią się zapałkami lub...obrazkami. Jak tak dalej pójdzie, potwierdzi się opinia Bismarcka, że polacy się nie potrafią sami rządzić.

Vote up!
3
Vote down!
-3

Verita

#1527806

Dziękuję za zamieszzenie tych wspomnień żony. Ileż było podobnych tragedii. Historycy skupiają sie na tzw. bezposrednich ofiarach,ale właśnie tych posrednich jest wielokrotnie więcej. Kończyły sie one nieraz smiercią, nieraz załamaniem nerwowym i degradacją rodziny, nieraz rozłąką i emigracją, gdzie zawsze jesteśmy drugą kategorią, nieraz zdruzgotaniem karier zawodowych, naukowych i zyciowych, wyrzucaniem z pracy, własnie wilczym biletem, dotkliwą biedą i niemoznością kształcenia dzieci... i wiele innych sytuacji. Ofiary SW są tak naprawdę niepoliczalne i w wielu z nas do dziś tkwi zadra i wpływa na nasze zycie, często negatywnie.

Dlatego wprost rzygam jak dzisiaj widzę te demonstracje postkomunistyczno-lewacko-demoliberalne, gdzie stoją obok siebie SB-eccy i LWP-owscy zdrajcy i współczesni targowiczanie. To jakiś chichot historii.

A oni wszystcy do dzisiaj nie zostali osądzeni i funkcjonują w zyciu publicznym. Ci, którzy byli oprawcami i dzisiejsza totalna opozycja...

Pozdrawiam

Vote up!
5
Vote down!
0

krzysztofjaw

#1527820