Niezawiśli sędziowie przypisańcami na uczelniach ?

Obrazek użytkownika Józef Wieczorek
Kraj

To, że sędziowie stanowią nadzwyczajną kastę jest już wiedzą powszechną, ale nadzwyczajna kasta akademicka jakoś w przestrzeni publicznej raczej nie jest szerzej znana. []]>https://blogjw.wordpress.com/2017/11/04/nadzwyczajne-kasty-w-togach/]]]>

Nic w tym nadzwyczajnego, skoro w polskich mediach nie ma nawet ‚kącików ‚ akademickich, które by pokazywały stan faktyczny tego szczególnie ważnego dla funkcjonowania dużego kraju sektora.

Co prawda wiadomo, że jakie uczelnie, takie i elity, ale po co o tym gadać. Nie lepiej zająć się zdobywaniem etatów, stopni i tytułów choć niewiele co wartych, ale jakże u nas prestiżowych ? Kto nie będzie gadał o tym co się dzieje w [pół]światku akademickim na taki prestiż ma szanse, a jak gadał będzie – na pewno zostanie wyklęty.

W ciągu całego okresu trwania III RP coraz liczniejsze uczelnie stanowią zarazem pasy startowe do odlotów na pozycje polityczne i niektórzy uzyskują nawet pułap maksymalny, ale upadli [i to nisko] politycy lądują często na uczelniach.

Także dla sędziów uczelnie to pasy startowe do kariery, bo to na uczelniach prawo studiują, a potem bywają na akademickich etatach, nawet jak osiągną szczyty sędziowskie. Prawdę mówiąc – to ci ze szczytów sędziowskich niemal standardowo są jednocześnie na uczelniach, mimo że podobno nadmiernie są obciążeni pracą sądową a certyfikatów zdolności do bilokacji nie posiadają Zresztą nikt od nich tego nie wymaga, bo takie mamy prawo jakie sobie i pod siebie napisali.

Zgodnie zatem z prawem stanowionym nadzwyczajna kasta sędziowska przenika się z nadzwyczajną kastą akademicką. Profesorowie prawa na uczelni i sędziowie Sądu Najwyższego, czy Trybunału Konstytucyjnego to często te same osoby – niezawisłe i autonomiczne, no i w obu wcieleniach pokrzywdzone finansowo nadzwyczaj, bo niby jak tu wyżyć na biednej uczelni, czy w niedofinansowanym sądzie ?

Członek nadzwyczajnej kasty, a w szczególności obu naraz, za marne kilkanaście ( i więcej) tysięcy to ledwo wiąże koniec z końcem, a i bywa, że – nie do końca.

Tego problemu nie rozwiązał przed laty minister sprawiedliwości, który jak został ministrem nauki i szkolnictwa wyższego wziął się do rozwiązywania tych węzłów akademickich. Opracował ustawę, poprawianą wielokrotnie, ale politycy tak ją poprawili, że nie będzie można ani rozwiązać umowy o pracę, ani zmienić warunków pracy nauczyciela akademickiego, będącego sędzią Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego lub Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Celem takiej poprawki było jak tłumaczy uchwała Senatu z 13 lipca 2018 r []]>https://www.senat.gov.pl/download/gfx/senat/pl/senatuchwaly/3720/plik/88...]]>‚ przyznanie sędziom trzech sądów (SN, NSA, TK), w tym sędziom w stanie spoczynku, prawa do dożywotniego zatrudnienia na uczelni w charakterze nauczycieli akademickich, bez względu na wynik oceny pracowniczej. W myśl przyjętego rozwiązania, nie będzie można rozwiązać umowy o pracę ani zmienić warunków pracy nauczyciela akademickiego, będącego sędzią Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego lub Naczelnego Sądu Administracyjnego, chyba że zaistnieją przesłanki określone w dodawanym artykule. Ponadto poprawka przewiduje, przekształcenie umowy o pracę nauczyciela akademickiego, który obejmuje stanowisko sędziego, zawartej na czas określony w umowę o pracę na czas nieokreślony. W ocenie Senatu, przyjęte rozwiązania wzmocnią niezależność sędziów SN, NSA i TK.’

I ta poprawka została przyjęta, a ustawa o nauce i szkolnictwie wyższym podpisana już przez Prezydenta RP.[]]>https://www.nauka.gov.pl/aktualnosci-ministerstwo/konstytucja-dla-nauki-...]]>

Czyli ci niezawiśli dotąd sędziowie staną się przypisańcami, jak to drzewiej [ w czasach średniowiecznych] zgodnie z prawem bywało, ale z ludnością chłopską, a nie sędziowską.

Zdaje się miało być tak, żeby nadzwyczajna kasta sędziowska była także nadzwyczajna na uczelniach, a tu wyszło tak, że nawet najlepszy pan w roli rektora nie będzie w stanie ulżyć ciężkiej doli sędziego-profesora na biednej uczelni, do której dożywotnio, bez zmiany ciężkich -rzecz jasna- warunków pracy, zostanie przypisany.

Co więcej, nawet jakby nie respektował dekalogu akademickiego, bredził od rzeczy, miał negatywne oceny pracownicze, stałby się pośmiewiskiem braci akademickiej, będzie skazany na dożywotnie dogorywanie na uczelni i to pod pręgierzem opinii publicznej.

Z jednej strony – „święta krowa”, z drugiej – pożałowania godny margines akademicki nieraz godności pozbawiony.

Coś, co wyglądało na sojusz strategiczny nadzwyczajnych kast dla zabezpieczenia swojej kastowości, swoich pasów startowych [do kariery] i lądowisk [po upadku] może te kasty skompromitować w oczach społeczeństwa, może pogrzebie te kasty dla dobra publicznego?

W końcu w kraju demokratycznym wszyscy winni być równi wobec prawa i dla kast nie powinno być w nim miejsca.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)