Dziennikowi Rokity a Polsce Wałęsy. Gratuluję!

Obrazek użytkownika Anonymous
Blog

Dosłownie, nie mogę się nawet na dwa dni oddalić w przyjemne plenery, by sobie pogadać z przyjaciółmi, napić się tego i owego a potem sprawdzić w lokalnych zawodach pływackich, by po powrocie z przerażeniem nie odkryć, że znowu ktoś - coś, pod moją nieobecność „nawywijał”

Nie na blogowiskach – broń Boże – bo tutaj każdy znakomicie i w swoim żywiole się czuje, jak nie przymierzając „ryba w wodzie”

Ale taki na przykład „Dziennik” wykorzystał te dwa dni by zatrudnić pana Rokitę na stanowisku publicysty.

Pan Rokita znalazł się nawet na okładce.

Na zdjęciu albo myśli, albo komuś salutuje. Osobiście obstawiam myślenie, tym bardziej, że – co wynika z jego słowa wstępnego – pan Jan, chce prostować nasze drogi ku prawdziwej prawdzie, a przy okazji zabawia nas anegdotą o Churchillu, który w okopach I wojny światowej, ponoć zapowiedział, że z polityką nie chce mieć już nic więcej wspólnego i zajmie się po wojnie pisaniem i malowaniem.

Pan Rokita skromnie pointuje, ze nie umie malować.

Dodam w tym miejscu od siebie:

„Każdy ma takiego Churchilla, na jakiego sobie zasłużył”

Znaczy się „Dziennik” – ma.

Druga afera związana jest z buczeniem na pana Borusewicza, postrzeganego przez autora jako „taki fajny a dzielny misiu”

Buczenie i gwizdanie oburzyło wielu ludzi, na których także niedawno gwizdano i buczano.

Byłaby to jakaś nowa solidarność wygwizdanych i wybuczanych?

Nie bardzo w sumie wiadomo, dlaczego na pewnych ludzi nie wolno buczeć, a na widok innych, buczenie jest prawie obowiązkowe?

Oto Pan Wałęsa, musiał przy okazji nazwać dawne, strajkowe towarzystwo małżeństwa Gwiazdów „haniebnym” Najwyraźniej już w żaden sposób nie potrafi powstrzymać swojego niewyparzonego pyska i koniecznie musi przy każdej okazji kompromitować się na nowo.

Andrzej Gwiazda miał doskonałe rozeznanie w sytuacji, gdy w krótkim wywiadzie dla starego „Tysola” przy okazji zjazdu w gdańskiej Oliwii, w 1981 powiedział, że stając do wyborów przeciwko Wałęsie przekreśla swoją karierę w związku i dodał, że nie darmo esbecja biega między delegatami rozsiewając kompromitujące go plotki.

Tak sobie powiedział pan Gwiazda 27 lat temu i każdy człowiek interesujący się choćby amatorsko tamtymi czasami, bez wątpienia zna te prorocze słowa.

Wałęsa i kilku innych sławnych liderów nie może jakoś pogodzić się z myślą, że ktoś poza nimi pomógł w obalaniu realnego socjalizmu „made in CCCP”

Nie potrafią także pogodzić się z oczywistym faktem, że ktoś żąda dla siebie listka z wieńca ich chwały. Z wieńca, który przecież został ostatecznie zatwierdzony a wszystkie listki starannie podzielone między naprawdę zasłużonych.

A tutaj przychodzą jacyś „buczący” i podważają uprawnienia do zatwierdzania „wieńców chwały” Jakże tu podważać skoro jest to już starodawny konsensus, z którego jasno wynika, że Wałęsa jest obalaczem komuny a Gwiazda to hańba i w ogóle komuch?

Złośliwi mogą dodać, że maniak ekologiczny.

Stąd ta „piana” skoro sam "sztywny Wojtek" rzekł, że byliśmy cool? Z jakiej racji jakieś „NN” zaczynają na nas buczeć?

Tak się (NN) opisuje zdjęcia, na których występują ważne persony i tak zwany „żywy & ludzki nawóz”

Ludzie buczą, ponieważ nagle zauważyli - Panie były prezydencie, że zrobiliście i nadal robicie ich w tak zwaną „bańkę”

Jako pointę, dam tutaj balladę Jacka Karczmarskiego. Balladę o wygwizdywaniu i buczeniu, napisana przez niego w 1977 roku i zatytułowaną:

BALLADA FEUDALNA

Dawni fornale majątku, przywiązani do niego
Bardziej niż każe rozsądek, głód miejscowe prawo -
Raby tej ziemi, wygnani z niej właśnie dlatego -
Zwracam się do was - dworski pisarczyk i pachoł,
Na tyle tu nieważny by grać odważnego.

Do czworaków przywykli jak do pięknych domów
Ci, co przyszli na wasze, jeszcze ciepłe, miejsca.
Pijąc kłócą się, kłócąc - nie ufają nikomu.
W nocy gardła pełne piekącego szczęścia:
Narzekać, nienawidzić, kląć na ekonomów.

Ten żywy nawóz co rano idzie w ziemię czarną,
Wzdłuż długich bruzd ospała nadzorców robota.
Gnije zgoda, panoszy się mowa wulgarna,
Ziemia ciągle rodzi dla obcego złota,
Pot na niskich czołach oblicza się w ziarnach.

Dwór stoi jak stał - siedlisko wróbli i kukułek.
(Chociaż plotka i wróżba przyszłość jakąś tu stwarza)
W zmatowiałych salonach, gdzie się niegdyś snuły
Karmione pamięcią duchy przodków gospodarza,
Ciągle w modzie kolumny i obce statuy!

Zwykłe słowa wyszły już z użycia.
Wielkimi porozumieć nie można się wcale.
Co raz ktoś zawoła o winnych wykrycie,
Pan ręką pokazuje mu graniczne pale,
Za którymi znikliście wy - wygnani w przeżycie.

Widzę was nieraz, kiedy twarz ukryję w dłoniach.
Macie przynajmniej wasze chlubne poniżenie,
Gdy, wygnanym, łuk Ziemi ojczyznę przesłonił
Ciągle taką samą w waszym zapatrzeniu.
Stoicie w oddali na wysokich koniach.

Jacek Kaczmarski

0
Brak głosów