Czy możemy być dumni z naszej historii?

Obrazek użytkownika Anonymous
Historia

W Trzeciej Rzeczpospolitej za przyczyną platformerskich lemingów, historia jako nauczycielka życia powoli odchodzi do lamusa.

 Ale nasze społeczeństwo, no... może nie całe potrzebuje obchodów rocznicowych wydarzeń historycznych, by się wokół nich integrować, by na czytelnych dla wszystkich przykładach uczyć się obywatelskiej odpowiedzialności, a nie tylko po to, żeby wiedzieć, ile np. kilogramów ważyła zbroja króla Władysława Jagiełły w bitwie pod Grunwaldem. A skoro mowa o integracji, to nie leży ona w sferze zainteresowania obecnie rządzących, bo przeczy ich zasadzie rządzenia: divide et impera.

Wiele jest sporów na tle nieporozumień dotyczących pojęcia polityki historycznej i rozbieżności co do roli, jaką historia powinna odgrywać w formowaniu umysłów polskiego społeczeństwa w XXI wieku. Platformerskie fałszywe zasady poprawności spowodowały, że zabrakło dumy z historii. Duma z wierności ideałom musiałaby się wiązać ze wskazaniem i ewentualnym ukaraniem tych, którzy z nimi walczyli. Nowy, ahistoryczny porządek w rozumieniu lemingów sprowadza się do wezwania: nie wychodźcie na ulice ze sztandarami, nie wznoście patriotycznych okrzyków, a najlepiej… pozostańcie w domowym zaciszu przed telewizorami. My już wam podamy historię w takim świetle, że będziecie się bić w piersi za swych przodków, którzy… mordowali Żydów, organizowali „polskie” obozy zagłady, a organizując Powstanie Warszawskie – świadomie wysłali tysiące młodych i bardzo młodych ludzi na śmierć z rąk hitlerowskich Niemiec.

Szczególnie od sześciu lat, w publicznych debatach platformersów, a ostatnio i niedouczonych (by nie nazwać głupimi) palikotowców – przyjęły się trzy fałszywe reguły tej „poprawności”: 

-  reguła nakazująca krytyczną reinterpretację historii, 

-  reguła wyższości tego, co nie nasze (można ją określić jako regułę automatycznej „wyższości cudzoziemszczyzny”) oraz trzecia, 

-  reguła powściągliwości emocjonalnej. 

Wszystkie te trzy reguły traktują poważnie historię o tyle tylko, o ile oznacza ona prowadzenie badań naukowych oraz akademickich sporów. Zaś tam, gdzie pojawia się klasyczna figura „historii nauczycielki życia”, jest ona bezwzględnie wykpiona i ośmieszana. Tymczasem Polakom patriotom taki właśnie sposób myślenia o historii został zaszczepiony przez ostatnie kilkaset lat, począwszy jeszcze od przykładów czerpanych z rzymskich historyków w szkołach Pierwszej Rzeczypospolitej.

Stosowana przez „światłych” platformerskich „mądrachełków” reguła wątpliwości i prymatu krytycznej postawy względem przeszłości polega na tym, że narodową historię poddają nieustannej reinterpretacji. Jeśli coś było i jest przez pokolenia pielęgnowane, należy koncentrować się tylko na słabych stronach tej tradycji. Jeśli coś jest do dzisiaj przedmiotem dumy, to trzeba wskazać powody do hańby, najczęściej zresztą bez prowadzenia dodatkowych badań historycznych. Najbardziej chyba znanym przykładem takiego podejścia do historii narodowej jest fakt, że w kwestii Powstania Warszawskiego, owi „mądrachełkowie” wysunęli na pierwszy plan kwestie słabości powstańców oraz przesadzone, nie potwierdzone rzetelnymi badaniami posądzenia o antysemityzm czy nawet zbrodnie wojenne. A historię powojennego podziemia w myśl tej zasady traktują albo jako dodatkowy rozdział polskiego (w domyśle „głupiego”) romantyzmu, albo opowieść o rozbitkach, którzy nie znaleźli sobie miejsca w nowej rzeczywistości (nie byli bowiem dość pragmatyczni). W tej zasadzie mieści się także maniera selektywnego traktowania historii. Są wydarzenia i postaci godne eksploatowania (Stefan Batory, Edward Abramowski), są też te skazane na zapomnienie lub w najlepszym przypadku umieszczane w krytycznym kontekście (Grunwald, konfederacja barska). To, co Praktyczne, zwycięża to, co Szlachetne. Romantyczne skazuje się z góry na przegraną w starciu z Racjonalnym. Na przykład wybory prezydenckie można było w Polsce wygrać pod największym hasłem-bluźnierstwem wobec trudnej historii Polaków: „wybierzmy przyszłość”.

Przypatrując się hołdowanej przez platformersów drugiej regule poprawności – regule „wyższości cudzoziemszczyzny”, zauważamy, że prowadzi ona między innymi do specyficznego traktowania naszych sąsiadów. Oznacza ona podejście do historii, w której to, co nasze, to, co oznacza symboliczną własność wspólnoty narodowej czy państwowej, jest jedynie odpryskiem historii powszechnej, a więc tylko historią powszechną naprawdę warto się zajmować. Legenda i polski szacunek dla Napoleona w myśl tej zasady jest co najwyżej przejawem megalomanii Polaków. W myśl tej reguły nic, co polskie, co nasze, nie może być wyjątkowe. Skoro w ostatniej dekadzie XX wieku przyszło Polsce integrować się z innymi krajami Europy, debaty dodatkowo okraja się o tematy trudne w stosunkach polsko-niemieckich czy nawet polsko-rosyjskich („by nie drażnić niedźwiedzia”). Ale z perspektywy czasu widać jednak, że to właśnie wspólne badanie historii, a nie jej zapominanie, tak naprawdę zbliża narody, jak to miało miejsce na przykład w stosunkach polsko-ukraińskich.

Zaś trzecia reguła poprawności – reguła powściągliwości w historycznych emocjach oznacza, że wbrew całej prawie polskiej tradycji, mamy traktować historię tylko i wyłącznie jako jedną z wielu nauk. Zatem historia nauczycielka życia ma odejść do lamusa. Historia wspólnoty ma przestać być źródłem dumy. Swoje święta z pompą obchodzą dumni z dokonań przodków Amerykanie, Francuzi, Brytyjczycy, Rosjanie. Z czasem w wolnej Polsce obchodzenie świąt narodowych i rocznic stało się rutyną, szczególnie przykrą w listopadzie, bo w naszym klimacie to bodaj najsmutniejszy miesiąc. Defilady i publiczne demonstracje uznają za przeżytek komunizmu. Kolejne pokolenia młodych chłopców rzadko mają okazję w towarzystwie ojca zobaczyć orkiestrę wojskową, ani mundurów, zaś obchody ważniejszych rocznic ogranicza się do spotkań VIP-ów otoczonych metalowymi płotkami przed wścibską publicznością. Są jeszcze poważniejsze skutki zasady powściągliwości w historycznych emocjach. Szybko okazało się, że nawet tematy zakazane w komunizmie stają się nudne, a ich poruszanie to nic innego, jak „typowo polskie” rozdrapywanie ran. Ofiarami tych opinii stały się Katyń czy historia „żołnierzy wyklętych” z powojennego podziemia antykomunistycznego, a nawet – w pewnym sensie – powstańców warszawskich. Ta „platformerska” powściągliwość pozostawia dopuszczalny margines już jedynie na dyskusje nad takimi chociażby tematami, jak na przykład Jedwabne czy tzw. pogrom kielecki.

Takie podejście do historii bezdyskusyjnie jest negatywne, szczególnie dla historii uniwersyteckiej – tej, która chciała być tylko jedną z wielu nauk humanistycznych, a nie nauczycielką życia. Niezamierzonym efektem poprawności historycznej stało się bowiem wyraźne obniżenie rangi historii w życiu publicznym. W konsekwencji nauki historyczne w wolnej Polsce – o ironio losu! – nie rozwijają się w wystarczającym stopniu, a liczne fundamentalne pytania polskiej historiografii pozostają nadal bez odpowiedzi. Może ktoś powiedzieć, iż jest to wynik nie tyle poprawności politycznej, ile raczej braku środków finansowych, ktoś inny z kolei, że z braku zainteresowania naukowców. W gruncie rzeczy chodzi mniej więcej o to samo: zajmowanie się historią Polski nie jest modne, nie jest „medialne” ani nie daje intratnych kontraktów naukowych. A skutki? Proszę bardzo. Nie policzono chociażby polskich strat na Wschodzie tak ludzkich, jak i materialnych, nie posunięto do przodu badań nad Polskim Państwem Podziemnym i jego strukturami, nie opracowano strat Warszawy i innych polskich miast w II wojnie światowej. Przykładów można by mnożyć.

Obecnie rządzący w RP robią wszystko, aby doszczętnie zdewaluować takie słowa jak: patriotyzm, ojczyzna, kombatant, naród czy prawda historyczna, bo na arenie międzynarodowej te pojęcia wiążą się poważnymi prawnymi kwestiami, jak chociażby odszkodowaniami za pracę przymusową czy żądania rewindykacji majątków. Jeśli ktoś dziś ironizuje na temat polityki historycznej lub proponuje, by Polska jej nie miała, uważa ją za wstydliwe dziedzictwo współczesności, to postępuje tak jak ktoś, kto by w roku 1920 doradzał Piłsudskiemu, aby ten zrezygnował ze strzelców ze względu na ochronę ptaków.

Celem lemingów jest, aby kolejne pokolenia młodych Polaków wychowywały się w świecie, w którym za dobrą monetę traktuje się reguły historycznej poprawności, pokolenia, dla których do przeszłości trzeba podchodzić z dystansem i bez entuzjazmu. Jednak wychowawcy i prawicowi uczestnicy publicznych dyskusji zorientowali się – niestety, sporo za późno, ale lepiej niż wcale – że nie ma dobrego obywatela, który nie jest dumny z dokonań swojej narodowej czy państwowej wspólnoty, który nie zna historii kraju, miasteczka, wsi, dziejów zabytków w swojej miejscowości i historii swojej rodziny.

Tak więc czeka nas praca u podstaw, ale ufam w jej skuteczność. Zatem nie bacząc na podejście platformersów, trzeba nam po prostu robić swoje.

0
Brak głosów

Komentarze

W kontekście treści tego wpisu jego tytuł brzmi mniej więcej tak samo jak pytanie, czy możemy być dumni z naszych zasobów surowcowych.

Mylisz, niestety, pojęcia. Historią jako taką, z historią jako nauką, a obydwie z polityką historyczną. I wychodzi z tego niezły galimatias. Próbujesz doszukiwać się jakichś reguł, systematyzować i definiować ...Błąd. Żeby nie być gołosłownym:

Zarzucasz tzw. platformersom wprowadzenie reguły nakazującej krytyczną reinterpretację historii. Gdyby historia - a w tym historia Polski - nie podlegała krytycznym reinterpretacjom (następującym w miarę rozwoju badań i poszerzania naszej wiedzy), zapewne społeczeństwo nadal byłaby karmione uproszczonymi ogólnikami, w rodzaju stwierdzeń, że sarmatyzm był zły, a główną przyczyną upadku I Rzeczypospolitej było liberum veto...

I powracając do analogii z zasobami naturalnymi: gdyby nie "krytyczna reinterpretacja" owych zasobów, to zapewne nadal nie mielibyśmy pojęcia o np. gazie łupkowym i jego możliwościach...

Dlaczego miałbym być dumny z Grunwaldu? Ja po prostu nie wstydzę się Grunwaldu tak, jak uczynił to niedawno reżyser Janusz Kijowski, bełkocząc coś o zwycięstwie barbarzyńskich hord nad cywilizacją europejską...

Historię ojczystą należy znać i dbać o przekazywanie jej kolejnym pokoleniom. To, czy będą z niej "dumne", nie zależy od wpajania im poczucia owej "dumy", ale właśnie od znajomości historii.

I najlepiej zadbać na początku procesu edukacyjnego o znajomość historii rodzinne, historii lokalnej. Historia narodu jest niejako sumą historii członków tego narodu

Ale zgadzam się całkowicie z poglądem, że ojcowie (i matki) powinni prowadzać swoje dzieci do muzeów, na defilady i obchody świąt państwowych. Powinni je też prowadzać na cmentarze. Te małe, rodzinne i lokalne, i te wielkie, będące nekropoliami  narodowymi.

Pozdrawiam

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#278875

Ciężko się przebić z prawdziwą historią gdy władze prowadzą "politykę historyczną". Podobnie jak w starych czasach była "demokracja socjalistyczna". Dlatego musimy sami jak najwięcej wiedzieć i przekazywać tę wiedzę w spokojny sposób młodym pokoleniom bo na nauczycieli raczej nie możemy liczyć. Znam kilku i większość to komuchy albo lemingi.

Vote up!
0
Vote down!
0
#278878

Polityka historyczna - nie tylko obecnych władz - polega głównie na deklarowaniu nieprowadzenia owej polityki i zakopywaniu potencjalnych konfliktów politycznych, które mogłyby się wiązać z historią. Plus element stały - rugowanie historii z procesu edukacyjnego.

Oczywiście, należy przeciwko temu głośno protestować i wywierać naciski na forum publicznym.

Ale, jak słusznie podkreślasz, rodzina ma wobec dzieci obowiązki, także obowiązek zapoczątkowanie edukacji historycznej potomstwa, a potem nadzorowania edukacji jego szkolnej i jej uzupełniania.

Złożenie odpowiedzialności za edukację historyczną wyłącznie w ręce instytucji państwowych równa się końcowi historii. Chociaż oczywiście nie w rozumieniu Fukuyamy... ;-)

Vote up!
0
Vote down!
0
#278881

Oglądając ten film na youtube myślałem o naszych znanych aktorach, jak Janda i inni, i było mi przykro, i wstyd.
Czy można być dumnym ze swej ojczyzny, gdy przeżywa ona ogromne trudności i jest obiektem kpin i złośliwości?
Zobaczcie, proszę:

http://m.youtube.com/watch?v=OPuRl54Lgxg

Katerina Mousatsou jest znaną grecką i turecką aktorką.

Vote up!
0
Vote down!
0
#278900

...najbardziej jestem dumny gdy pokazuję fotki  po rodzinie na których widac jak jeden zawodnik z mojej rodziny maszeruje z kolesiami jako lotnik z dzywizji karpackiej i na sztandarze oraz na odznakach korpusu(falerystyka sie kłania ale ta prawdziwa nie ta z debilopedii) widać słowiańską odmianę svastik czyli świąszczycę(svastik -świąszczyca - Thor - Perun), ...zawsze się znajdzie jakiś azjata - ze słonych bagien w zatoce perskiej któremu to nie pasuje, że są jeszcze Polacy którzy się wstydzą swojej historii

 

dla mniej kumatych to własnie min. w/w dywizja "zaliczyła" Narwik, Tobruk czy Monte Cassino jej członkami(dywizji) byli także ludzie z Narodowo Socjalistycznej Partii Polski - Zadruga i zawsze w sercu i na sztandarze była widoczna świąszczyca!!!!

 

to wiara w min. Peruna jest wiarą naszych Ojców a nie chory rasistowki kult z azji!!!

 

historia nie jest poprawna politycznie

 

;)

Vote up!
1
Vote down!
0
#278948

Pod Narvikiem walczyła Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich (SBSP).

Tobruku broniła Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich (SBSK).

Zaś 3 Dywizja Strzelców Karpackich (3SDK) (w której skład weszła SBSK) walczyła we Włoszech, m.in. pod Monte Cassino.

3 DSK nie posiadała w swoim składzie jednostek lotniczych

To jest informacja dla kumatych inaczej.

Vote up!
0
Vote down!
0
#278953

nie jest źle tylko, że...

fakty sie zgadzają i dodałbym ,że sporo chłopaków z NSPP Zadruga było członkami BCH, AK, WiN oraz NSZ!!!

jak przekazać wiedzę młodszym, prawdiwa nie ta z debilopedii skoro juz jest w powaznym stopniu spauperyzowana!!!

p.s. cZęsto podpuszczam przkręcając fakty, tak minimalnie, bydło zwane lemingami nie chwyta tych niuansów i mamy kolejne pokolenie kastratów umysłowych...:

 http://www.youtube.com/watch?v=6PnZHFaWce4

Wiedza studentki 2 roku AWF vs kibica Lechii Gdańsk bez matury

ciekawe w jaki sposób dostała się na studia i kto zdolny ale bez pleców sie nie dostał!!!

 

pytania w/w były retoryczne zostaje sarkazm!!!

;)

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#279137