Niedziela Palmowa

Obrazek użytkownika Jerzy Mariusz Zerbe
Świat

Znów wstępujemy w ten szczególny ciąg zdarzeń, w ten korowód postaci. Jakże bliskie stają się słowa Karola Wojtyły. W swoim poemacie „Myśląc Ojczyzna” pisał:

Historia warstwą wydarzeń powleka zmagania sumień. W warstwie tej drgają zwycięstwa i upadki. Historia ich nie pokrywa, lecz uwydatnia...

Czyż może historia popłynąć przeciw prądowi sumień?

A potem jako papież, stając na polskiej ziemi, cytując siebie jako poetę, dodawał: Za jaką cenę może?

W ciągu tych kilku dni, w korowodzie postaci anonimowych, jak uczestnicy triumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy, z których zapewne część towarzyszyła Mu kilka dni później z nieludzką obojętnością na drodze krzyżowej, jak notoryczni krzykacze, dla których nie było wielkiej różnicy, by wznosić w tłumie „Hosanna Królowi” a potem iść w manifestacji pod pałac namiestnika, by wspierać tych, co krzyczeli „Poza cezarem nie mamy króla”, w korowodzie tych postaci nagromadzone są ludzkie historie z wczoraj i dziś.

Jest w tym korowodzie wiele twarzy znanych z imienia. Jest wchodzący do Jerozolimy z innymi Apostołami Judasz, który stanie się tajnym do czasu współpracownikiem służb dbających o bezpieczeństwo narodu (tak przecież szczytnie będą argumentować swój zamach na Jezusa arcykapłani). Jest Piotr, człowiek dużej wiary i dużej odpowiedzialności, ale jednak człowiek, który ulegnie banalnemu szantażowi ze strony służącej, ale który potem ze swoją zdradą przyjdzie do Jezusa. Jest Piłat, człowiek, który ma być niezależnym arbitrem, na straży prawa, ale – ostatecznie, bardziej niż ową niezawisłość będzie cenił możliwość zarzutu o brak przyjaźni z cezarem. Czy warto ryzykować w takiej sytuacji?

Jest w tym korowodzie wiele postaci, które wpisują się w odwieczne zmaganie między tajemnicą ludzkiej nieprawości i tajemnicą Bożego zmiłowania, miłosierdzia.

Dziś, w Roku Miłosierdzia, chętnie uciekamy w stronę tego, tak cennego dla nas przymiotu Boga.

Fałszywe miłosierdzie

W ostatnich miesiącach, tygodniach, a nawet dniach trwa ogromny szum z użyciem i nadużyciem słowa „miłosierdzie”.

I tak niektórzy wołają o miłosierdzie dla uchodźców, myląc często miłosierdzie z fałszywym kompromisem i przyzwoleniem na zło. Czyż bowiem ma być miłosierdziem zapraszanie uchodźców we własny dom i ściąganie z niego krzyża, by nie urazić uczuć religijnych obcych? Karol Wojtyła pisał: „Słaby jest lud, jeśli godzi się ze swoją klęską, gdy zapomina, że został posłany, by czuwać aż przyjdzie jego godzina. Godziny wciąż powracają na wielkiej tarczy historii“. Jako papież mówił nam: "Człowiek jest powołany do odnoszenia zwycięstwa w Jezusie Chrystusie". (Homilia, Warszawa, 1983 r.)

Mylenie miłosierdzia z kompromisem, który jest przyzwoleniem na wyzbycie się własnej tożsamości, jest negacją prawdy o własnej godności, o tym, kim jestem i kim mam się stawać

To jest fałszywe miłosierdzie.

Fałszywym jest głoszone miłosierdzie wobec matki ziemi, wobec świata zwierząt, wobec środowiska naturalnego, „miłosierdzie”, które ignoruje wartość ludzkiego życia. To charakterystyczne, że  są w naszej cywilizacji ludzie, którzy bardzo radykalnie bronią idei wyzwolenia zwierząt, protestują przeciw wykorzystaniu zwierząt w cyrkach, zamykaniu ich w ogrodach zoologicznych, ale protestujących w tych sprawach nie spotkamy tam, gdzie jest protest przeciwko zabójstwu nienarodzonych, nie spotkamy ich w walce z klinikami śmierci, nie znajdziemy ich podpisów pod apelami o ochronę życia ludzkiego. To jest fałszywe miłosierdzie.

Fałszywym jest miłosierdzie wobec ludzi uwikłanych w zło systemów zakłamania, które oznacza próbę banalizacji minionego zła. Mówi się – to były nic nie znaczące podpisy… Podpisywano bez przekonania, bez chęci, pod przymusem… to nic nie znaczy…

Taki akt unieważnienia zła jest wielkim aktem pogardy i niesprawiedliwości dla tych spośród nas, którzy mieli odwagę sprzeciwienia się złu, którzy wiedząc, że odmawiając podpisu skazują się na represje, a nawet na śmierć – wiedzieli jednak, że ich męczeństwo jest wyrazem szacunku dla prawdy i wierności Temu, który jest Prawdą..

To jest fałszywe miłosierdzie.

Ta ostatnia postać fałszywego miłosierdzia jest szczególnym wyzwaniem dla naszej polskiej współczesności. Gdy wybuchła wiadomość o odnalezieniu teczek zmarłego reżimowego dyktatora, i gdy okazało się, że te teczki potwierdzają znaną już historię demitologizującą jedną z bardziej barwnych postaci naszych obecnych dziejów, podniosły się głosy oburzenia.

Jeden z autorów takiego głosu, ksiądz katolicki, doktor filozofii, pisząc na łamach „Wyborczej” wyrażał swój, a zapewne nie tylko swój ból i sprzeciw:

„Dziwi mnie, że żaden hierarcha Kościoła nie powie tego publicznie, i to w Roku Miłosierdzia: "Panowie, źle się bawicie! Jesteśmy tylko ludźmi i każdy z nas ma chwile słabości, które nie mogą przekreślić ani podważyć dzieła naszego życia!".
Dziwi mnie, że żaden hierarcha Kościoła nie wspomni encykliki "Dives in misericordia" św. Jana Pawła II, który już w 1980 r. przypominał, że sama sprawiedliwość nie wystarcza, gdyż ostateczna sprawiedliwość (summa iustitia) może jednocześnie stać się najwyższą niesprawiedliwością (summa iniustitia). Właśnie z taką sytuacją mamy dziś do czynienia“.

Gdy sprawiedliwość staje się niesprawiedliwością

Nieważne, że Jan Paweł II w cytowanym dokumencie pisał o ius (prawie) a nie o iustitia (sprawiedliwości).

Ważne, że jasno zauważał: „Wiadomo przecież, że w imię motywów rzekomej sprawiedliwości (np. dziejowej czy klasowej) niejednokrotnie niszczy się drugich, zabija, pozbawia wolności, wyzuwa z elementarnych ludzkich praw. Doświadczenie przeszłości i współczesności wskazuje na to, że sprawiedliwość sama nie wystarcza, że – co więcej – może doprowadzić do zaprzeczenia i zniweczenia siebie samej jeśli nie dopuści się do kształtowania życia ludzkiego w różnych jego wymiarach owej głębszej mocy, jaką jest miłość. To przecież doświadczenie dziejowe pozwoliło, między innymi, na sformułowanie twierdzenia: summum ius — summa iniuria. Twierdzenie to nie deprecjonuje sprawiedliwości, nie pomniejsza znaczenia porządku na niej budowanego, wskazuje tylko w innym aspekcie na tę samą potrzebę sięgania do głębszych jeszcze sił ducha, które warunkują porządek sprawiedliwości”.

Papieskie słowa wskazują wyraźnie kontekst przeinaczenia sprawiedliwości.

W imię sprawiedliwości i równości społecznej zrodził się komunizm, który wprowadził walkę klas i zniszczenie człowieka w imię ideologii.

W imię praw kobiety powstały ruchy, które dążąc do jej godności, pozbawiają ją – jak ciężaru – wartości macierzyństwa.

W imię szacunku dla odmienności seksualnej powstała presja i naciski polityczne szydercze wobec tradycyjnego małżeństwa i nadające przywileje homozwiązkom.

W imię obrony praw człowieka występują ci, którzy głoszą roszczenia prawa do legalnego zabijania najbardziej bezbronnych i niewinnych.

W imię obrony konstytucji i demokracji występują dziś ci, którzy zdradzają suwerena, jakim jest naród, wcześniej przez lata głosząc zasadę siły ponad prawem.

To są przykłady, w których hasła składające się na prawo i wyrastającą z niego sprawiedliwość uległy wypaczeniu. To są przykłady, w których głoszone hasła sprawiedliwości okazały się, bądź okazują, zbrodnicze.

Wszak Judasz także sprawiedliwie domagał się tego, by Mesjasz, definiowany według jego pojęć, robił swoje.

Wszak arcykapłani w imię narodowej racji stanu gotowi byli zabić niewinnego Jezusa, bo uznali to za sprawiedliwe.

Wszak Piłat w imię obrony interesów swego cesarstwa, a zarazem swoich interesów – wbrew przekonaniu – wydał Jezusa na śmierć.

Sprawiedliwość ginie tam, gdzie prawo, które ją buduje opiera się na kłamstwie, cynizmie, ironii z życia publicznego. Tam potrzebne jest przełamanie tego stanu rzeczy. Tam potrzebne jest miłosierdzie. Jego przywołanie jest apelem i wezwaniem.

Ale w każdym przypadku miłosierdzie domaga się jego podjęcia. Domaga się nawrócenia.

Miłosierdzie domaga się prawdy

Żeby doznać miłosierdzia trzeba uznać prawdę grzechu, nie bagatelizować jej. To jest doświadczenie cudzołożnicy, która jest świadoma grzechu i której Jezus tak wyraźnie mówi: Idź i nie grzesz już odtąd. Nie grzesz, to ma sens wtedy, gdy uświadomisz sobie, że grzeszyłaś, a nie wtedy, gdy będziesz mówiła o odmiennych preferencjach seksualnych.

To jest doświadczenie syna marnotrawnego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie…, To jest doświadczenie współukrzyżowanego z Jezusem: My  odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił».   I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa».

To jest doświadczenie podstawowe i niezbywalne – ono przypomina prawdę o świecie, o jego porządku: jest Bóg, jest Jego Miłość, jest Jego zaangażowanie, i jest moje odwrócenie się od Boga, zakłamanie prawdy o świecie, jest grzech, który sprawia, że mój świat uległ przeinaczeniu – Bóg nie jest w Jego centrum, nie jest punktem odniesienia, można powiedzieć, że stał się Bogiem wyrzuconym za zamknięte drzwi mojego życia.

Czas Wielkiego Tygodnia kumuluje w sobie wielkie i małe historie człowieka, wielkie i małe decyzje sumień, ale zawsze są to historie i sumienia, które zostają wpisane w drogę Jezusa, przez co zostają wpisane w dzieje Zbawienia.

Nie ma sensu tego ignorować, nie ma sensu traktować miłosierdzia jak abolicji, po której zdrajca zostaje zdrajcą bez konsekwencji, zbrodniarz – zbrodniarzem nie pociąganym już do odpowiedzialności. Miłosierdzie ma moc zmienić człowieka – z cudzołożnicy uczynić świętą, z syna marnotrawnego – osobę centralną weselnej uczty, z łotra – pierwszego mieszkańca nieba. I to jest wydarzenie cudowne dla udzielającego miłosierdzia i tego, który przyjmuje miłosierdzie: „ten, kto przebacza i ten, który dostępuje przebaczenia, spotykają się z sobą w jednym zasadniczym punkcie: tym punktem jest godność, czyli istotna wartość człowieka, która nie może być zagubiona, której potwierdzenie czy odnalezienie stanowi tez źródło największej radości (por. Łk 15, 32)“.

Trzeba tylko poważnie podejść do rozumienia godności człowieka i do rozumienia miłości Boga.


ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TChr
kapelan AKO 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)