Ks. Adam Skwarczyński: „Bóg chciał, żebym napisał do Was, młodzi”

Obrazek użytkownika Jacek Mruk
Świat
Ks. Adam Skwarczyński: „Bóg chciał, żebym napisał do Was, młodzi” ]]>https://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/2019/03/26/ks-adam-skwarczy...]]> Ksiądz Adam Skwarczyński BOŻA NIESPODZIANKA Bóg chciał, żebym napisał do Was, młodzi, którym marzy się szczęśliwa przyszłość, ale czujecie, że w otaczającym Was świecie nie zdołacie uczciwie szczęścia osiągnąć choćby za największą cenę. To odczucie ma swoje źródło w przepełnionym miłością sercu Boga, który przygotował dla Was wielką niespodziankę. On sam chce Was uczynić w pełni szczęśliwymi, jednak nie na Waszych, a na Jego warunkach. I nie w tym starym świecie, który musi się rozpaść, ale w Nowym, który ma zamiar dla Was stworzyć. Ponieważ dane mi było w nim bywać, a i drogę do niego znam, jeśli tylko zechcecie, mogę Wam służyć za przewodnika. autor fragment: Króluj nam Chryste! Drodzy Młodzi Przyjaciele! Bywacie nieraz nazywani „przyszłością Kościoła” (i świata), lecz sami stajecie wobec pytania: wobec tego jaka będzie moja przyszłość? Chcę Wam trochę o niej opowiedzieć, gdyż pozwolił mi Bóg przeżyć to, co wkrótce cała ludzkość będzie przeżywać. Mało tego: nawet zobowiązał mnie, bym o tym mówił i pisał, a przez to przygotowywał wielu do nadchodzących wydarzeń, związanych z Powtórnym Przyjściem Jezusa, z Paruzją. Gwarantuję Wam, że wkrótce będziecie w nich uczestniczyć. Bóg mi świadkiem, że pisząc to, pragnę głosić Jego Prawdę. Ania miała jeszcze rok do matury. Jej życie nie odbiegało od normy – była dziewczyną nowoczesną i niczym nie różniła się od koleżanek. Zresztą robiła nawet wszystko, żeby się nie wyróżniać. Dla swoich rodziców jako jedynaczka była oczkiem w głowie, pozwalali jej na wszystko i dawali wszystko, co tylko sobie wymarzyła. Na fejsbuku co roku zamieszczała mnóstwo fotek z wakacji – z różnych krajów, portów i miast, które zwiedziła z rodzicami. Mama widziała ją na studiach medycznych, żeby poszła w jej ślady, ale ona tak zasmakowała w podróżach, że myślała o anglistyce. Dzięki temu świat stanąłby przed nią otworem. Potem mama próbowała podsunąć jej gerontologię czyli opiekę nad starcami, ale trafiła kulą w płot: ona miała już dosyć własnego dziadka, wymagającego opieki. Nawet sobie nie wyobrażała, żeby ona – młoda, zdrowa, silna i wesoła – miała tracić czas dla jakichś staruszków! I tak przecież w końcu muszą umrzeć. Słyszała o eutanazji czyli skracaniu ich życia i niczego złego w tym nie widziała. Przecież sami się na to godzą, a nawet o to proszą. Pierwszą jej miłością był Fabian. Najpierw były rączki, potem coraz bardziej zbliżali się do siebie, wykorzystując wszystkie okazje do bycia sam na sam. Wiedział, że jest katoliczką, a mimo to coraz natarczywiej domagał się „dowodów miłości”, a argumentów miał dużo: że teraz tak wszyscy, że przecież to natura – tak nas Bóg stworzył, no i najmocniejszy jego zdaniem: że w razie czego zawsze można pójść do spowiedzi i ksiądz ze wszystkiego rozgrzeszy. Wiedziała, że u niego porno jest na porządku dziennym i czuła, że coraz bardziej napalał się na nią. Wreszcie, tak jakoś „niechcący”, doszło do „najgorszego”, a potem, skoro już „raz się stało”, nie było hamulca, który by ich powstrzymywał. Ania dziwiła się, że nie wiadomo gdzie podziały się dawne wyrzuty sumienia, czuła się z tym prawie dobrze, jakby nic złego się nie działo. W Wielkim Poście przespała rekolekcje, myślami nieobecna, i wcale nie miała zamiaru iść do spowiedzi. Na pytanie mamy wzruszyła ramionami i nic jej nie odpowiedziała, jednak w końcu musiała coś z tym zrobić. Przecież „ksiądz ze wszystkiego rozgrzeszy” – brzmiały w jej uszach słowa Fabiana, więc stanęła w kolejce. I to był dla niej szok! Ksiądz zapytał ją o mocne postanowienie poprawy, które miałoby znaczyć, że z Fabianem aż do zawarcia małżeństwa nie będzie nawet żadnych podniecających pieszczot. Przytoczył jej słowa Jezusa, że kto by pożądliwie patrzył, już w sercu zcudzołożył. To ją powaliło: jak ona mu o tym powie? Przecież od razu ją rzuci, a tego się bała! Powiedziała więc księdzu: jeszcze nie w tej chwili, muszę się zastanowić. Za to ją pochwalił: masz rację, przecież to musi być decyzja wasza wspólna, a nie tylko twoja, i… odpukał ją bez rozgrzeszenia! Pierwszy raz w życiu! Jakoś z tym musiała żyć, więc zaczęła się usprawiedliwiać przed samą sobą. Myśli przychodziły różne, mądre i głupie. Jakoś dożyła do czerwca, choć stopnie miała coraz gorsze, przestało jej zależeć na wszystkim. Z koleżankami wybrała się na Lednicę, a tam… tańce i w kółko śpiew: „Panie, Ty wiesz że Cię kocham!” To jasne, że nie przestała Boga kochać, tylko ten wstrętny robal sumienia teraz ją gryzł i dołował. A potem na odwrót: to Bóg jakby miał śpiewać przez głośniki w jej kierunku: „ty wiesz, że cię kocham!” Księża opowiadali o nawróceniu celnika Mateusza: jaki to Bóg dobry, że nie powołuje świętego, tylko grzesznika, i od razu „Pójdź za Mną” i koniec. Mówili, że On się nie brzydzi nawet największym złem i brudem, bo jest samym Miłosierdziem. Zdecydowała się w końcu stanąć w kolejce do spowiedzi. Trafił się jej jakiś staruszek, a przynajmniej z siwymi włosami. I co? Ta kolejna spowiedź była jeszcze większym szokiem! Gdy podsumowała swoje wyznanie win bardzo mądrym – jak jej się wydawało – zdaniem przed chwilą zasłyszanym, ksiądz aż rzucił się na krześle. Co, Bóg się nie brzydzi złem?! – krzyczał tak, że pewno ktoś z boku słyszał. Nawet najmniejszym się brzydzi! Co ty sobie wyobrażasz, że z najmniejszą choćby plamką wejdziesz do Nieba?! W czyśćcu za małe zło jest wielkie cierpienie! Bóg nie brzydzi się żadnym grzesznikiem, nawet zbrodniarzem, Judaszem, ale złem…?! Abso­lutnie tak! Ania wróciła do domu skołowana, już w końcu nie wiedziała, komu wierzyć. Spowiedź nie przyniosła jej ulgi, tylko jeszcze większy ciężar i wątpliwości. Zawsze dobrze czuła się tylko u babci na wsi, na szczęście miała wakacje. Rodzicom nie, ale jej potrafiła wszystko powiedzieć. Babcia wysłuchała jej w milczeniu, kiwając się na stołku jak żyd w synagodze. Nie było z jej strony żadnego komentarza. Na dłuższą chwilę zamknęła oczy, a potem poszła do swojego pokoiku i wróciła z książką w czarnej jak noc okładce, ale z kolorowym aniołem niosącym światło. Płomień rozświetlał część globu ziemskiego. Duże litery tytułu krzyczały: Z ANIOŁEM DO NOWEGO ŚWIATA. Usłyszała: masz wakacje, może byś tak przeczytała…? E tam, jakiś Rusek?! – wzruszyła ramionami, spojrzawszy na autora. Nie, – odpowiedziała babcia – to pseudonim polskiego księdza, znam go nawet. Nie ma podstaw, żeby nie wierzyć, że on naprawdę bywał w tym świecie przyszłości i dlatego mógł go opisać. Mówił nam jednak, że opisał zaledwie cień tej rzeczywistości, gdyż pełni jej piękna nie odda żaden ludzki język. Stwierdził, że nawet dla jego czytelników, którzy tego doczekają, będzie to niepojęty dar, jedna wielka BOŻA NIESPODZIANKA. Ania, która nie za bardzo lubiła czytać i z daleka omijała to, czego czytać nie musiała, tym razem zatonęła w książce. Nie mogła się od niej oderwać, przeczytała ją przez jedną noc. Coś drapało ją w gardle i łaskotało w serce. Oddała się marzeniom: jak by chciała sama tam być, zobaczyć, przeżyć! Otaczający ją świat stanowił prawie zupełne przeciwieństwo tego „Nowe­go”… Babcia musiała wyczuwać jej reakcję, bo bez stawiania jakichkolwiek pytań rano powiedziała prosto z mostu: wnusiu, to piękne, tak, ale żeby tam się znaleźć, trzeba wypełnić pewne warunki, przygotować się. Ten ksiądz o tym mówi i pisze. Ma bardzo dużo ludzi, którzy mu wierzą, cały jakby ruch, podobno dziesiątki tysięcy. „Iskra z Polski”, słyszałaś? My nie tylko sami się przygotowujemy, ale pomagamy innym… Ania dowiedziała się, że „Iskrę z Polski” tworzą ludzie, którzy wypełniają prośbę Matki Bożej z Fatimy: ofiarują swój krzyż i modlą się za świat, o nawrócenie grzeszników. Nie jest to nic trudnego, ponieważ jakiś krzyż ma każdy człowiek, swoje modlitwy także, więc chodzi tylko o ich ofiarowanie. A krzyż…? Składa się z dwóch belek, które można potraktować jako symbol połączenia tego, co na nas dopuszcza Bóg (belka pionowa, chodzi np. o kontuzję na WF-ie albo doznaną od kogoś przykrość) z tym, co sami jesteśmy Mu w stanie ofiarować (belka pozioma to np. wyrzeczenie się w pewnych dniach mięsa, słodyczy, pokonanie swojego lenistwa). Ten krzyż i modlitwy, złączone z Krzyżem i modlitwą Jezusa, mają taką wartość, że dzięki nim może się nawrócić dużo ludzi – i teraz, i gdy staną oko w oko z Jezusem-Sędzią, a więc już niedługo. Najlepszym przygotowaniem osobistym do tego sądu i oczyszczenia świata jest spowiedź z całego życia, zwana „generalną”. Zobacz – usłyszała – tu mam taką książeczkę: „Pilna spowiedź generalna przed Paruzją”, w niej wszystko jest – i omówienie warunków dobrej spowiedzi, i szczegółowy rachunek sumienia. Niewiele tam było do czytania, ale dzięki tej lekturze Ania zrozumiała, że jej dotychczasowe spowiedzi nie były dobre. Chociaż długiego życiorysu nie miała, postanowiła umówić się z miejscowym księdzem na spowiedź generalną. Zapytał: ile czasu ci trzeba na dobry rachunek sumienia?… fragment 2: (….) Ania wraz ze swoją rodziną przetrwała szczęśliwie ten kataklizm, choć ich dom chwiał się i trzeszczał. Nie wszystkie domy we wsi przetrwały, po niektórych nie został żaden ślad, jakby zapadły się pod ziemię. Słyszała później, że ich mieszkańcy niezbyt dobrze żyli, a na pewno nie modlili się wspólnie, a właśnie wspólna modlitwa była wtedy dla wielu ratunkiem. Jednak już dzisiaj warto by było o niej pomyśleć, a nie czekać z nią aż do kataklizmów! Wkrótce potem wszystkie domy, w których schronili się nawróceni, otrzymały sygnał z Nieba, że nadeszło wydarzenie, które ma zakończyć oczy­szczenie ziemi. Ludzie pozamykali drzwi, a na okna założyli nieprzepusz­czające światła zasłony, i zaczęli się modlić. Bóg uczynił cud, podobny do tego w Egipcie: w tych domach było widno, nawet jasno, ale na zewnątrz zapanowały nieprzeniknione ciemności, przerywane chwilami przez bicze upiornych, cichych błyskawic. Ludzie, którzy nie byli w kontakcie z Bogiem, przerażeni biegali we wszystkie strony, przewracali się, w rozpaczy bluźnili Bogu. Z ciemności wyłaniały się piekielne stwory, porywając ich do piekła i wydając przy tym dziwne dźwięki czy głosy. Po trzech dniach ciemności ziemia została całkowiecie opróżniona z tych biednych, zbuntowanych ludzi. A co z pozostałymi…? Pod koniec trzeciego dnia wszyscy zamknięci w domach otrzymali łaskę wyjątkowego spotkania z Bogiem. Gdy już ucichła wrzawa demonów i ludzi przez nich porywanych do piekła, na dźwięk aniel­skiej trąby w każdym domu otworzyło się Niebo i rozległ się z niego potężny głos: „Padnijcie przed Panem i wyrzeknijcie się grzechów lekkich, nawet najmniejszego zła!”. Wszyscy ludzie uczynili to, i w tym momencie nabrali ogromnego obrzydzenia (wstrętu) do najmniejszego nawet zła, które do tej pory lekceważyli. Stali się ludźmi nowymi, gotowymi do rozpoczęcia życia w nowym świecie, w szczęśliwym 25-leciu. Za chwilę ten sam głos z Nieba wezwał ich do pełnego pojednania z bliźnimi: „Przyjmijcie ich jako waszych najukochańszych braci i siostry!”. Chociaż nie było to w tym momencie fizyczne spotkanie z rozproszonymi po świecie, lecz każdy w duchu miał okazję zjednoczyć się w serdecznym uścisku ze wszystkimi (oczywiście nawróconymi!), których do tej pory nie umiał kochać: z lekceważonymi i odrzucanymi, skazanymi (nawet na doży­wocie – przestają istnieć więzienia), obciążonymi zarzutami oraz rzeczywi­stymi winami, nawet najcięższymi. Ten serdeczny uścisk zakończył rozwody, niechęć i wszelkie rozdźwięki między ludźmi, czyniąc z nich jedną rodzinę i odrywając ich od złej przeszłości. Połączy ich odtąd język miłości, zrozu­miały dla wszystkich, więc i anglistyka nie będzie potrzebna… Teraz, po oczyszczeniu ludzi, aniołowie mogli oczyścić ziemię ze wszelkich skażeń i śmieci i doprowadzić ją do podobnego stanu, w jakim pierwotnie wyszła z rąk Stwórcy. Stała się przepiękna, jak cząstka Raju! Na rozkaz Boga aniołowie tak ją zagospodarowali, by od razu zaspokajała wszystkie potrzeby ludzi. Ci nie musieli już czekać latami na wyrośnięcie wielkich drzew czy owocujących sadów. Bóg zdjął i z ludzi, i z ziemi karę: ludzie nie musieli trudzić się w pocie czoła, zaś ziemia przestała im rodzić osty i ciernie. Nie zagrażała już niczyjemu zdrowiu i życiu przez choroby, szkodniki i pasożyty, żarłoczne dzikie zwierzęta. To o tych latach pisali prorocy, Izajasz i inni, że wilk będzie pasł się razem z barankiem, lew jak wół będzie żywił się słomą, a dziecko będzie się bawić na norze kobry. Pozostało już tylko ludziom otworzyć drzwi i zanurzyć się w tym Nowym Świecie. I uczyniła to także Ania ze swoją rodziną. Wyszła, mrużąc oczy, na polanę zalaną słońcem. Zobaczyła z ogromnym zdumieniem, że na horyzoncie widnieje całe pasmo nieznanych wysokich gór, a nieopodal domu zaczyna się brzeg przepięknego jeziora, w którego spokojnej wodzie odbija się lazur nieba. To wszystko było tak nowe i zachwycające, że poza okrzykiem „Ale super!!!” nie potrafiła wydobyć z siebie innych słów. Czuła się jak małe dziecko na kolanach kochającego je ojca, przytulone do niego, radosne, spokojne, szczęśliwe. Wszystko wokoło było przepełnione obec­nością Boga, Jego światłem i miłością…. Pobierz całość w pdf: Ks. Adam Skwarczyński do młodych Druk Listu w formacie A5 w kolorowej okładce można zamawiać pisząc na adres jutrzenka2012@gmail.com, gdzie otrzymacie adres i nr tel. do dystrybutora opracowań, książek i innych publikacji ks. Adama Skwarczyńskiego
5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.7 (2 głosy)