Izabela Brodacka-Falzmann: Król Herod dobroczyńcą był dla sierot

Obrazek użytkownika Jacek Mruk
Kraj
]]>http://warszawskagazeta.pl/kraj/item/4391-izabela-brodacka-falzmann-krol...]]> Izabela Brodacka-Falzmann: Król Herod dobroczyńcą był dla sierot fot: pixabay.com Pewna dziennikarka „Gazety Wyborczej” zapisała się podobno w szeregi Obozu Narodowo-Radykalnego, a nawet przystąpiła do imitowanej, a więc świętokradczej dla katolika, spowiedzi, tylko po to, żeby mieć materiał do tekstu pod tytułem: Jak wstąpiłam do ONR. Nie wiem, jak się ta dziennikarka nazywa, bo od lat nie biorę GW do ręki, a perypetie tej kobiety zupełnie mnie nie interesują. Znam tę historię niejako z drugiej ręki. Ciekawe jest jednak, że ONR wypadł podobno w jej relacji zupełnie interesująco. Robert Winnicki żartobliwie gratulował nawet kolegom dobrego PR i dopytywał, ile za to ocieplenie wizerunku zapłacili. Jak dotąd przeciętnego ćwierćinteligenta obowiązywała w kwestii ONR-u diagnoza Czesława Miłosza, sformułowana w Traktacie poetyckim i wielokrotnie zupełnie bezmyślnie powtarzana przez osoby zapewne nawet nieznające tego utworu. Niech tutaj będzie wreszcie powiedziane: Jest ONR-u spadkobiercą Partia. A poza nimi nic nigdy nie było. Słowa Miłosza dotyczące Gałczyńskiego łatwo było, znając biografię Miłosza, uogólnić i traktować jako jego swoiste credo. Zmiana tonu przez GW jest zatem znacząca. Do ONR-u, a raczej do Dmowskiego usiłuje się ostatnio również rozpaczliwie przykleić Mateusz Kijowski, podobnie zresztą jak do rotmistrza Pileckiego. Takich spektakularnych odwróceń (bo przecież nie nawróceń) będzie wkrótce więcej. Tak licznych, jak „nawrócenia” komunistów na kapitalizm, liberalizm, demokrację, które obserwowaliśmy w latach 80. Przypomina mi się uroczy dowcip z czasów realnego socjalizmu. Jasio ułożył wierszyk: „Nasza biała kotka ma kociaków siedem, sześciu komunistów, bezpartyjny jeden”. Zachwycona nauczycielka postanawia zaprezentować Jasia wizytatorowi. Wywołany do tablicy Jasio recytuje: „Nasza biała kotka ma kociaków siedem, sześciu bezpartyjnych, komunista jeden”. „Ależ Jasiu – protestuje pani – przecież było dokładnie na odwrót”. „Bo one były ślepe, ale już przejrzały” – wyjaśnia Jasio. Nasi komuniści przejrzeli dopiero po zmianie systemu. A raczej założyli, że równie dobry będzie każdy system, w którym zachowają przywileje, traktując demokrację jako listek figowy powstającej oligarchii. Troska o skrzywdzonych i poniżonych zawsze była tylko ich programowym hasłem, tyle samo wartym co wolność, braterstwo i równość w ich wydaniu. Niektórzy z nas, zasugerowani biblijną opowieścią o synu marnotrawnym, cenili jednak bardziej odwróconych komunistów niż wiernych antykomunistów. Nie rozumieli, że w sprawach społecznych czy gospodarczych komuniści nigdy nie przestaną działać we właściwy sobie sposób, to znaczy rabować wszystkiego, co im wpadnie w ręce. Chętnie natomiast napiszą własną wersję historii naszego kraju. Jak żywo przypomina ona osiągnięcia „nowej szkoły historycznej” Asnyka, zgodnie z którą wychodzi czysto na wierzch Targowicy patriotyzm...Gdyż Kościuszko to był wariat, co buntował proletariat! Historyk z tej szkoły nie powstrzyma się w zapędzie, aż dowiedzie, że król Herod dobroczyńcą był dla sierot. Dokładnie taki sam sens ma choćby twierdzenie, że marzec ’68 należy traktować jako pierwszy wolnościowy zryw Polaków. Marzec ’68 był faktycznie (jak to sformułował na łamach paryskiej „Kultury” w 1962 r. Witold Jedlicki) wewnętrzną rozgrywką komunistycznych gangów, rozprawą Chamów z Żydami, walką różnych frakcji w obrębie tej samej zbrodniczej formacji. Przypominając bohaterstwo prawdziwych antykomunistów, naszych Żołnierzy Wyklętych, nie sposób zapominać, kto do nich strzelał i kto ich torturował. Tymczasem dla żyjących jeszcze sprawców tych komunistycznych zbrodni i dla ich potomków Żołnierze Wyklęci byli i pozostali bandytami, a oni sami są bohaterami, którym słusznie należą się zrabowane dobra, choćby z tytułu tego, że raczyli się odwrócić (bynajmniej nie nawrócić) i jak każdy przewerbowany agent, służyć we własnym interesie innemu panu. W imieniu tych wszystkich, którym po sfingowanym procesie strzelano w tył czaszki, a ich ciała wrzucano do masowych grobów, udzielono niestety komunistycznym bandytom bezwarunkowej absolucji, bez wyznania przez nich winy i bez pokuty. Teraz panoszą się oni na uniwersytetach i organizują uliczne manifestacje. Wyobraźmy sobie, że w Niemczech członek SS prowadzi uniwersyteckie wykłady, a potomkowie nazistów organizują marsze protestacyjne. Niezależnie od tego, ilu z tych nazistów uniknęło choćby symbolicznej kary i ilu skrycie zwerbowali Amerykanie, do końca życia musieli się oni ukrywać i nie mogli się jawnie – jak komuniści – szczycić swoimi zbrodniami. Ich dzieci też się wstydzą albo udają, że się wstydzą za rodziców. W Polsce zabrakło po prostu antykomunistycznej Norymbergi, która przy wszystkich swoich wadach i niedoskonałościach procesowych rozstrzygnęła raz na zawszę sprawę nazizmu w warstwie aksjologicznej. Można obecnie wydawać w celach naukowych Mein Kampf Hitlera, w przestrzeni publicznej snują się jacyś pogrobowcy hitleryzmu, ale jeżeli zaczną sobie za dużo pozwalać, trafią po prostu do pudła. Choć niejeden hitlerowiec pod przybranym nazwiskiem dożył spokojnej starości w Argentynie i nie znaleziono dotąd wielu zrabowanych w Europie dzieł sztuki, coraz częściej ich potomkowie dobrowolnie oddają poszkodowanym ich dobra. Wyobraźmy sobie natomiast, że Niemcy zaczynają handlować roszczeniami do zrabowanych dzieł sztuki, że za grosze skupują te roszczenia od osób naprawdę poszkodowanych i do tego powtórnego rabunku sprowadza się cała restytucja mienia zagrabionego przez ich przestępczy reżim. A przecież dokładnie tak się dzieje w Polsce. Złodziejski proceder, do którego sprowadzono reprywatyzację nieruchomości, koresponduje z wystąpieniami postkomunistów w obronie demokracji rozumianej jako zbiór ich przywilejów. Tego, co raz ukradliśmy, nigdy nie oddamy – mówią ich syte twarze. Panoszenie się wdów i sierot po PRL-u nie tylko się nie kończy, lecz nawet ostatnio się wzmaga. Dlatego musimy dbać o prawdę historyczną. Inaczej będziemy jak te ślepe kocięta Jasia.
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)