Trump, inwazja Hunów i pocztowe bomby...

Obrazek użytkownika Jacek K.M.
Świat

W swojej kuchni globalnej restauracji w Ameryce lewica przygotowuje wiele potraw, które po spożyciu mają miejscowych biesiadników skierować na dalszą kurację wyszczuplającą z wad genetycznych nabytych w przydługim okresie trwania chrześcijańskiej cywilizacji zachodniej.                                       Na naszych oczach rozgrywa się jedna z najstarszych scen historii tego świata. Do granic państw bogatej cywilizacji (Rzym, USA, czy Unia Europejska), której elity już dawno utraciły wiarę w inspirujące mity założycielskie swoich przodków (wierząc już tylko w swój interes), zbliżają się hordy głodnych młodych mężczyzn. Głodnych, ale i sytych, napędzanych pragnieniami wyrosłymi z opowieści o pięknych i łatwych kobietach, zniewieściałych mężczyznach oraz kuszących  nieprzebranych bogactwach. Sympatyzuje z nimi amerykańska lewica, która jak przysłowiowa V kolumna chce użyć ich do uzyskania przewagi w zmaganiach z patriotyczną Ameryką. Z kolei z lewicą sympatyzują globaliści, aby wykorzystać ją do wytworzenia stanu kryzysu i chaosu, aby łatwiej realizować swoje cele.

Wszystko po to, aby zmienić świat.  W oczach globalistów ci, którzy przywiązani są do religii, chrześcijańskiego modelu rodziny, prywatnej własności są szkodliwymi wstecznikami uparcie zatrzymującymi dalszy postęp ludzkości. Globalistów szczególnie rażą takie kiedyś modne pojęcia i wartości jak patriotyzm, wierność i wiara w autorytarnego osądzającego uczynki Boga, czy przywiązanie do lokalizmów, tradycji, narodów, granic, państw. Dla nich to człowiek jest najwyższym sędzią, wszyscy ludzie są tak samo wartościowi, o ile nie trzymają się kurczowo wartości i symboli starego świata, który oczywiście trzeba zniszczyć, aby mógł powstać nowy, sprawiedliwszy, piękniejszy, bardziej nowoczesny. O taki świat walczy lewica od Rewolucji Francuskiej, przez  rewolucję bolszewicką, aż do jej osiągnięć w ramach Unii Europejskiej i stopniowo mutowanych, gotowanych na “żabę” lokalnych kultur w poszczególnych krajach zachodniej cywilizacji.

Tylko komitet, zespół głęboko uświadomionych i oddanych postępowi ludzi wie, że czasem konieczne są ofiary i prowokacje, które doprowadziłyby do rozbicia i zniszczenia konserwatywnych sił bezsensownie zatrzymujących prawdziwy postęp. Pamiętam wyrazy uwielbienia płynące z pewnych polskich środowisk po upadku ZSRR, odnoszące się do wielkiego Polaka prof. “Zbiga” Brzezińskiego, sugerowano nawet, że powinien zostać prezydentem Niepodległej! Jak mało wiedzieliśmy, że był on jednym z architektów globalistycznej koncepcji Nowego Porządku Światowego, w którym nie było (i nie ma)  miejsca na wolnych ludzi, niepodległe państwa i narody. Aby się z nim spotkać, Polacy dobijali się do drzwi, które on wyrwał już wcześniej z zawiasami i wyrzucił na śmietnik Historii. Był najemnikiem nowo powstającego totalnego wszech kontrolującego imperium, w którym nie było miejsca na marzenia i ideały zbuntowanych “zaściankowych” Polaków marzących o Niepodległej.

Pamiętamy mity i opowieści o przysłowiowych pieniądzach leżących na ulicach w bajecznej Ameryce, wystarczy tylko się pochylić... Dziś kiedy zachodnia cywilizacja chrześcijańska chyli się ku upadkowi, na ulicach uroczego  kiedyś San Francisco lepiej się nie pochylać i tak naprawdę należy uważać, aby literalnie nie wejść w … gówno, bądź w śpiącego na chodniku bezdomnego. Oto do czego doprowadziły wieloletnie rządy lewaków dumnie wdrażające swoją ideologię równości wszystkiego i wszystkich, a jednocześnie odrzucające twarde zasady biblijne sponsorujące osobistą odpowiedzialność jednostki. Lewicowa ideologia traktująca obywateli jak bezradnych podopiecznych, którymi ma zająć się niemiłosiernie wszechmogący opiekuńczy rząd wyciskający podatki z ciężko pracującej klasy średniej tak, aby wystarczyło mu na samo utrzymanie i na swoje wielkopańskie uposażenie oraz strawę dla tych, którzy nie chcą, bądź nie mogą z różnych względów o siebie zadbać.

Dziś Kalifornia przypomina upadający Rzym pełen ubożejących ludzi, których przeznaczeniem jest obsługa garstki super bogatych. Biednych ludzi nierzadko tłoczących się po kilka rodzin w wynajmowanym domu w kontraście do zwykle głoszących lewackie teorie ludzi żyjących w okazałych willach otoczonych wysokim parkanem najeżonym kamerami systemów alarmowych. Lewicowy stanowy parlament w którym liczy się tylko jedna partia (Demokratyczna) mnożący regulacje i biurokrację, podnoszący podatki i żądający więcej podatków na upadające szkoły, przestał już dawno reprezentować interesy swoich podopiecznych, ale oni jeszcze o tym nie wiedzą.

Kalifornia to stan o populacji (12% populacji USA) podobnej w liczbie do ludności Polski (nieco więcej + nielegalni), z jednej strony będąca 5-tą ekonomią świata (wyprzedziła Wielką Brytanię ze swoim $2,747 trylionów (po polsku bilionów, dodajmy, że Polska ma PKB szacowany na  $524,5 mld). W 2014 r. w Kalifornii samogenerująca się biurokracja obsługująca biednych zatrudniała aż 883,000 pełnoetatowych pracowników! W tej samej Kalifornii aż 20% mieszkańców żyje poniżej poziomu biedy (w/g LA Times z 14 /01/2018 r., aż 60% mieszkańców stanu żyje w biedzie). W Kalifornii  znajduje się aż ⅓ wszystkich odbiorców państwowej pomocy materialnej w całych Stanach. W długich łapach stanowych biurokratów znalazło się, aż 55% rodzin imigrantów i ok. 30% obywateli. Biurokraci tak łatwo ich nie wypuszczą ze swoich łap, sami muszą przecież z czegoś żyć...

Szkoły w Kalifornii mimo ogromnych nakładów plasują się dopiero na 46 miejscu w USA. Niegdyś słynąca z systemu wspaniałych dróg Kalifornia dziś posiada brzydko starzejącą się infrastrukturę  w rankingu na 49 miejscu jedynie przed stanem Mississippi. Jak już wspomniałem najbogatsi są lewakami, to oni są przeciwnikami parkanu na granicy z Meksykiem, który chce zbudować prezydent Trump, ale sami ukrywają się za wysokim murem. To oni sponsorują prawa i politykę, której rezultatem jest eksodus klasy średniej do stanów z mniejszymi obciążeniami podatkowymi (jak Teksas, czy Floryda) i niższymi kosztami życia.  Koszty mieszkań są bardzo wysokie, aż 4 na 10 domostw w Kalifornii wydaje ponad 30% swoich dochodów na mieszkanie. Wysokie są też koszty energii (wyższe o 50% od średniej krajowej) pochłaniające do 10% dochodu. Programy pomocy czasem się nakładają i ktoś o dochodzie 200% powyżej linii ubóstwa ciągle otrzymuje stanową pomoc...

USA rocznie przyjmuje w sposób legalny powyżej 1 mln imigrantów. Według lewaków Ameryka powinna przyjąć wszystkich biednych z całego świata, którzy tylko zgłoszą się do jej granic. Właśnie w kierunku południowej granicy z Meksykiem zbliża się 15,000 “Karawana” uchodźców głównie z Hondurasu, którego ⅓ populacji już znajduje się na terytorium USA (dodajmy, że w USA nielegalnie przebywa między 10-20 mln Meksykanów). Za pierwszym rzutem porusza się i również przybiera członków drugi rzut uchodźców. Ponad 80% załogi Karawany stanowią schludnie ubrani, dobrze prezentujący się młodzi mężczyźni w wieku poborowym.  Liderzy pochodu niosą flagi swoich krajów, które przecież opuszczają. Przy tym, co niezrozumiałe, swoimi okrzykami odnoszą się wrogo do prezydenta Trumpa (?) i tak naprawdę przypominają cywilną armię. Trzeba też pamiętać, że razem z nielegalnie przybywającymi uchodźcami w USA pojawiają się już dawno tu zapomniane choroby zakaźne na które zapadają teraz miejscowe dzieci i dorośli.

Dla celów medialnych na czele inwazji kroczą młode kobiety z dziećmi. Reporterzy podają, że ok. 30% uczestników padło ofiarą gwałtów, w tym młodzi chłopcy. Niektórzy uczestnicy chorują, są zmęczeni upałem i mają dość nękania przez miejscową policję.  Nie wszyscy wytrzymują trudy i wizję dalszej podróży, 1,740 uczestników Karawany poprosiło o azyl w Meksyku i kilkaset osób zgodziło się na ofertę aby powrócić autobusami do Hondurasu. Są podejrzenia, że ich miejsce w Karawanie zajmują członkowie osławionego MS-13 (ten brutalny gang z Salwadoru liczy ok. 10,000 członków w USA) i innych gangów wytypowani przez narkotykowe kartele. Nie zapominajmy też, że przerzucanie ludzi czy to z Bliskiego Wschodu do Europy, czy z Ameryki Łacińskiej do USA to wielki biznes, na miejscu w USA to również wielki biznes nie tylko dla Partii Demokratycznej (przyszli wyborcy), czy wielkiego biznesu (tania siła robocza), ale i dla tłustych  (kontrakty rządowe) fundacji religijnych na czele z katolicką i baptystyczną...

Prezydent Trump zwrócił się z prośbą do władz meksykańskich o zatrzymanie inwazji, która siłą wdarła się na terytorium Meksyku i posuwa się ku północy. Przypomnijmy, że w grudniu władzę obejmie nowo wybrany bardzo lewicowy prezydent Meksyku Andres  Manuel López Obrador (AMLO), który wcale nie będzie łatwiejszym partnerem do rozmów. Podobną prośbę Trump wystosował do władz Hondurasu i Gwatemali jednocześnie zapowiadając wstrzymanie rocznej pomocy do tych krajów jeśli zlekceważą jego prośbę, jednocześnie nad granicę wysłał 800 żołnierzy. USA na pomoc zagranicy przeznacza ok. 1% swojego budżetu, w tym dla Hondurasu $130 mln, dla Gwatemali $300 mln, dla El Salvadoru $75 mln. Organizatorzy Karawany zdecydowanie i wojowniczo  odmówili propozycji, aby zatrzymali się w obozie nadzorowanym przez ONZ i wtedy rozpoczęli legalny proces ubiegania się o azyl w USA, czy też o tymczasowy pobyt w Meksyku. Dotychczas Meksyk prowadził bardzo rygorystyczną politykę imigracyjną w ubiegłym roku deportował ponad 82,000 nielegalnych imigrantów, przebywając  w Meksyku bez odpowiedniej dokumentacji możesz łatwo wylądować w więzieniu.

Jednym z organizatorów Karawany jest Bartolo Fuentes z organizacji “Ludzie Bez Granic” (czyli: Pueblo Sin Fronteras, inni organizatorzy to La Familia Latina Unida, and Centro Sin Fronteras) były deputowany do parlamentu w Hondurasie, który zorganizował medialną propagandę inicjującą Karawanę. Reporterzy donoszą o wpływach organizatorów związanych z organizacjami finansowanymi przez globalistę Sorosa, agentów karteli narkotycznych, nawet islamistów (np. z Malezji, Bangladeszu i Somalii) i agentów rządu z socjalistycznej Wenezueli. Duży odzew na inicjatywę marszu do USA związany jest też ze stawką ok. $7,000 jaką pobierają smuglujący “coyote” od jednostki za przerzucenie jej do USA. W tym wypadku koszty “przerzutu” są o wiele niższe. Kiedyś dowiemy się kto tak naprawdę finansuje ten najazd na USA. Przecież 15,000 (ciągle ta “armia” się powiększa) osób trzeba wyżywić, ubrać, zapewnić łazienki, pranie ubrań i w miarę dobrą karną organizację, aby nie doszło do większej samowoli.

Trump mówi jak twardy szeryf, ale fakty mówią coś innego. Dalej nie buduje się obiecanego granicznego muru (nie było poparcia w Kongresie dla wyasygnowania odpowiednio wysokiej sumy, przyznano jedynie jej ułamek). Dodajmy, że w/g badań Pew Research w USA przebywa ok. 30 mln nielegalnych imigrantów (liczba zbliżona do liczby mieszkańców stanu Teksas!). W fiskalnym 2018 r. Straż Graniczna zatrzymała już 107,000 rodzin (rodziców z dziećmi) nielegalnie przedzierających się przez granicę (a ilu udało się uciec?), co pobiło rekord z 2016 r, (78,000). W samym tylko wrześniu zatrzymano rekordowo 16,658 rodziców z dziećmi. Tak naprawdę to powstała nowa metoda “na dziecko”, dochodzi nawet do porywania dzieci i przechodzenia z nimi przez granicę, aby uzyskać lepsze warunki podczas zatrzymania…

Lewica uważa, że młodzi ludzie z Karawany mają prawo nielegalnie wedrzeć się przez granicę na terytorium USA, gdyż uciekają przed przemocą i gangami w swoich krajach. Ciekawe gdzie mają wedrzeć się amerykańscy obywatele, np. mieszkańcy gett w Chicago (chyba do Kanady)? Przecież tam ginie więcej ludzi tygodniowo niż na ciągle toczącej się wojnie w Afganistanie...

W ub. roku aż 72,000 Amerykanów zmarło z przedawkowania narkotyków, czyli więcej niż w ciągu 8 lat wojny w Wietnamie. Narkotyki to wielki biznes dla karteli z za południowej granicy. Szacuje się też, że ok. 550,000 Amerykanów doświadczyło bycia bezdomnymi, z czego ⅔ trafiło do opieki dla bezdomnych, a ⅓ żyje w parkach, samochodach, czy stacjach metra. Według danych Urban Institute, ok. 25% bezdomnych ma regularną pracę. Czy Amerykę stać na przygarnięcie milionów biednych i bezradnych z całego świata, dziesiątki, a nawet setki milionów Hindusów, Chińczyków też chciałoby polepszenia swojego losu.

Nie chcę przedłużać tekstu, a tyle interesujących zjawisk zachodzi wokół nas, oprócz inwazji współczesnych Hunów. Lewica próbuje zdestabilizować rządy Trumpa. Pierwszą bombą był atak na nominowanego przez Trumpa Bretta Kavanaugh w imieniu pokrzywdzonych kobiet, który miał zagrzać zwolenników Demokratów do uczestnictwa w nadchodzących za niecałe 2 tygodnie wyborach. Ta bomba wypaliła lewicy w twarz i brutalność jej użycia zachwiała  wysokimi słupkami lewicowych kandydatów. Aby uderzyć w rosnące słupki poparcia dla republikanów sięgnięto po Karawanę tak, aby skomplikować Trumpowi świat przed wyborami. Niestety ta bomba okazuje się niewypałem. Kilka dni temu w skrzynce pocztowej przed domem Sorosa znaleziono przesyłkę z bombą, następnie inni czołowi Demokraci, przeciwnicy Trumpa otrzymali podobne dość prymitywne bomby. Do tej “bombowej” śmietanki należą Clintonowie, John Brennan (szef CIA za Obamy), Joe Biden (były wiceprezydent), Barack Hussein  Obama (były prezydent), aktor, lewak Robert De Niro, czerwona kongresmenka z Kalifornii zwariowana Maxine Waters, Szef stacji CNN i inni (dotąd 10 osób, ale pewnie to urośnie). Komentatorzy z prawej strony podejrzewają tu podstęp sugerując, że być może jest to “bombowy” pomysł lewicy na poprawienie swojej sytuacji przed wyborami.

Żadna z tych bomb nie wybuchła, a nawet eksperci zauważyli, że one nie miały wybuchnąć, miały tylko straszyć. Kto wie, może jutro dostanie bombę jakiś człowiek z prawicy i wtedy bomba wybuchnie? To może być dzieło  jakiegoś oszołoma z prawa, czy z lewa, albo chorego z nienawiści człowieka. Pewnie FBI niedługo go zidentyfikuje, ale może to wystąpienie w roli potencjalnych ofiar pomoże Demokratom osiągnąć lepsze wyniki w wyborach, aby skuteczniej blokować i rozmontowywać program Trumpa. Podobno Republikanie mają szansę, aby nawet zwiększyć swoją przewagę w Senacie, ale z Kongresem może być gorzej, gdyż odchodzi z niego ok. 50 Republikanów. Zobaczymy.

Czy lewicę tak naprawdę nie interesuje stan finansów państwa i przyszłość narodu (bez granic) i chodzi tylko o stworzenie kryzysu i chaosu, który umożliwiłby rewolucyjnym globalistom przejąć kontrolę nad ludźmi?

Lewica i globaliści łatwo znalazły wspólny język do realizacji swoich ponadnarodowych interesów, to co widzimy to sojusz interesów klasy i kasy...

Jacek K. Matysiak                                                                                                                                              Kalifornia, 2018/10/26

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)