Broniatowski-Sadurski. Duet (nie)egzotyczny

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Idee

Mało kto już pamięta, że syn niegdysiejszego kierownika Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa (w stopniu majora) oraz kobiety-oficera politycznego tzw. Ludowego Wojska Polskiego Michal Broniatowski wyprzedził Bartosza Kramka o blisko 8 miesięcy.

 

To ciekawa postać. Urodzony w 1954 karierę rozpoczął w telewizji w 1979 roku. W stanie wojennym związał się z telewizją ITN, Assosiated Press, a od 1985 roku z Reutersem. W 1997 roku został dyrektorem tej agencji w Rosji i innych krajach byłego Związku Sowieckiego. W latach 2001-203 w ITI (jeden z dyrektorów), W latach 2003-2009 wiceprezes rosyjskiej agencji prasowej Interfax. W 2013 tworzył całodobowy kanał informacyjny na Ukrainie Espresso TV (takie TVN 24). W Polsce trafił do rady nadzorczej TVN, a w 2017 roku został szefem polskiej edycji niemiecko-amerykańskiej Politico. Pochodzi z rodziny przedwojennych komunistów. Jego ojciec, płk Mieczysław Broniatowski, walczył w wojnie domowej w Hiszpanii, a później kierował szkołami resorowymi bezpieki i Departamentem Społeczno-Administracyjnym MSW, zaś matka, Henryka Broniatowska, po wojnie pracowała w aparacie propagandy PPR, była wiceszefową Instytutu Wydawniczego “Nasza Księgarnia” oraz Wydawnictwa “Iskry”. Jak ulał pasuje do określenia „resortowe dziecko”.

 

Zasłynął jako ten, który podał w Internecie instrukcję stworzenia polskiego Majdanu. *

Na szczęście wyszedł jedynie Ciamajdan.

 

Podobnie niebanalny jest prof. Wojciech Sadurski. Gdziekolwiek tylko powstaje zapotrzebowanie na wypowiedź antypisowskiego „intelektualisty” tam od razu pojawia się Sadurski.

Co więcej, australijski profesor co chwilę podkreśla, do jakiej to elity się zalicza. Niech polskie chamy wiedzą, kto zaszczyca ich swoją połajanką.

Sadurski bowiem przywykł do bycia elitą. Zaliczał się do niej praktycznie od urodzenia.

Jego ojciec, Franciszek, po 1945 roku aktywnie włączył się w budowanie socjalistycznej Ojczyzny. Po latach kariery (m.in. w „samorządzie” adwokackim za Gomułki i zasiadania w tzw. sejmie PRL) trafił do biura RPO Ewy Łętowskiej obok również zasłużonego prokuratora wojskowego Karola Kocha Władza ludowa nie mogła bowiem dopuścić, aby prawa człowieka oddać ludziom, którzy mogliby zawieść zaufanie kompartii i tow. Jaruzelskiego.*

Wojtuś był dzieckiem komunistycznej elity także po kądzieli. Jego matka (de domo Lenkiewicz) po wojnie robiła oszałamiającą karierę. W 1949 roku zakończyła studia w zakresie filologii klasycznej i archeologii by od razu zacząć pracę w Dziale Sztuki Starożytnej Muzeum Narodowego w Warszawie. Karierze nie przeszkodziły narodziny Wojtusia (1950). Anna dd 1951 wykłada w Katedrze Archeologii Śródziemnomorskiej Uniwersytetu Warszawskiego W 1953 uzyskuje stopień doktora na podstawie pracy na temat inskrypcji łacińskich znajdujących się w zbiorach Muzeum Narodowego. Przedmiotem jej zainteresowań badawczych stają się w tym okresie rzymskie zabytki sztuki sepulkralnej. Profesor od 1972 roku. Była członkiem ekspedycji archeologicznych kierowanych przez Kazimierza Michałowskiego w Egipcie, Syrii, na Krymie. W latach 1970–1971 kierownik polskich wykopalisk w Palmyrze.

(za: wikipedia)

Dorastał więc Wojtuś w zasobności i dobrobycie, o jakim nie śniło się nieoświeconemu plebsowi jak pewnie towarzysze bardzo wysokiego szczebla nazywali tzw. klasę robotniczą miast i wsi, czyli 98% Narodu.

Tak samo, jak Olo Kwaśniewski, Joanna Senyszyn (Raulin), Marek Borowski (Berman) czy Włodzimierz Cimoszewicz.

Zetknięcie się tych dwóch czerwonych postaci musiało zaowocować eksplozją nienawiści do współczesnej Polski i…. Kaczyńskiego.

Co prawda Sadurski jeszcze nie nazywa Polski krajem faszystowskim, ale to tylko kwestia najbliższych tygodni, jak zmieni zdanie.

Na razie uważa jedynie, że w Polsce istnieje przyzwolenie na dyskurs faszystowski.

Jakie to mądrutkie określenie.

Z jednej strony banalne, bo przecież w potocznym znaczeniu dyskurs to dyskusja naukowa, wywód logiczny na określony temat. Takie znaczenie sprowadzałoby jednak wypowiedź Sadurskiego do mniej lub bardzie głupkowatego banału, którego nie sposób udowodnić.

Z kolei dyskurs w językoznawstwie oznacza formę organizacji języka. Być może jednak Sadurski rozumuje już na sposób anglosaski, gdzie przez dyskurs rozumie się werbalizowanie myśli.

W zamieszczonym na polskojęzycznym Onecie wywiadzie Sadurski niczego jednak tak naprawdę nie wyjaśnia, ograniczając się w zasadzie wyłącznie do antypisowskiej retoryki.

 

Pisze Pan obszernie o populizmie. Czy może Pan to zjawisko zdefiniować?

Wojciech Sadurski: Populizm jest ogromnie szkodliwy i dla państwa, i dla społeczeństwa. Jest jednak zjawiskiem nie tylko polskim, ale i europejskim, światowym.

Uważam, że populizm jest reakcją na niedostatki demokracji liberalnej, ale reakcją niedemokratyczną i w tym sensie tak zwana demokracja nieliberalna, taka, która powstaje w reakcji na niedostatki demokracji liberalnej, jest pojęciem wewnętrznie sprzecznym.

Demokracja – ta bezprzymiotnikowa – nieuchronnie zakłada nie tylko władzę większości, wyrażoną w wyborach, ale także to, by ten efekt wyborczy był ugruntowany pewnymi wolnościami i uprawnieniami obywatelskimi, bez których nie ma mowy o wolnych wyborach.

Brak definicji populizmu również dalej.

 

Jak by Pan opisał polski populizm?

Każdy populizm jest reakcją na pewne niedostatki sytuacji społeczno-politycznej, ale te niedostatki są różne. Stąd mamy do czynienia z populizmami w liczbie mnogiej na świecie, a nie z populizmem jednym i tym samym. Niemniej są pewne cechy wspólne i te cechy wspólne w Polsce przejawiają się w sposób wyjątkowo aberracyjny.

To jest, po pierwsze, niechęć do uznania pluralizmu politycznego i związane z tym roszczenie do przemawiania w imieniu całego, jednolitego narodu. I stawianie poza granicami tego narodu tych, którzy się z tym nie zgadzają.

Po drugie, niechęć do instytucji demokracji przedstawicielskiej i rozmaitych instytucji parlamentarnych, które wymagają trudnego uzgadniania kompromisów. Chodzi o podejście do demokracji na zasadzie, którą nazywam plebiscytarną, to znaczy na zasadzie plebiscytu nad przywódcą, a nie nad poszczególnymi politykami.

Po trzecie niechęć do rozmaitych instytucji tzw. wetujących, czyli instytucji opóźniających – wpływających, a czasem wręcz kwestionujących decyzje organu przedstawicielskiego, w oparciu o pewne ograniczenia o charakterze praw i wolności obywatelskich. To są sądy konstytucyjne, czy na przykład organy polityki finansowej, jak niezależny bank centralny, czy też służba cywilna, która nie jest jednoznacznie podporządkowana większości parlamentarnej.

 

Od razu przypomniał mi się Niesiołowski i jego wypowiedź pochodząca sprzed wyborów parlamentarnych 2015 roku:

 

Jak wygracie wybory, to sobie wszystko przegłosujecie.

 

Jaki pluralizm polityczny, panie Sadurski? POPSL głosował to, co chciał, nie oglądając się na opozycję w żadnym wypadku. Zwycięzca bierze wszystko, taka była dewiza ulubionych demokratycznych rządów australijskiego profesora.

A co do przemawiania w imieniu całego Narodu wystarczy wspomnieć deklaracje w imieniu (wszystkich) Polaków składane przez ówczesnego premiera Donalda Tuska. Ot, choćby podczas przemówienia 1 września 2009 r. na Westerplatte podczas obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej.

Zatem pierwsza cecha populizmu wg Sadurskiego spełniona była przez rząd Donalda Tuska.

 

Druga cecha populistyczna jest sformułowana w iście niemiecko-naukowy sposób. Czyli – nie wiadomo o co chodzi.

Obawiam się, że i Sadurski miałby kłopot z wyjaśnieniem tego punktu. Demokracja na zasadzie plebiscytu nad przywódcą, a nie nad poszczególnymi politykami?

Pomijam już, że w języku polskim plebiscyt można urządzić na jakiś temat, a nie nad jakimś tematem.

Jest bowiem plebiscyt na najładniejszy balkon na osiedlu, a nie plebiscyt nad najładniejszym balkonem.

Chyba, że określimy tak miejsce zebrania.

Nie bardzo rozumiem, dlaczego domniemany przez Sadurskiego populista Jarosław Kaczyński miałby nie lubić Sejmu, w którym PiS posiada bezwzględną większość? I niby z kim miałyby być uzgadniane kompromisy, skoro PiS posiada większość parlamentarną, a zatem może przegłosować każdą ustawę?

Raz jeszcze przypomnieć słowa Niesiołowskiego? Przecież były one wynikiem obserwacji rzeczywistości sejmowej tamtych lat.

Druga cecha populizmu wg Sadurskiego to nic nie znaczący pseudonaukowy bełkot.

 

I wreszcie trzecia.

Sadurski jasno określił, czym wg tzw. oPOzycji miał być Trybunał Konstytucyjny.

Żadne tam dbanie o to, by Konstytucja była nienaruszona.

Miała to być instytucja opóźniająca i wetująca ustawy nienawistne elicie okrągłostołowej, odsuniętej od koryta po blisko 25 latach władzy.

Trudno natomiast zauważyć, by w stosunku do NBP obecny rząd odczuwał jakąś niechęć.

 

Najzabawniejsze natomiast sformułowanie Sadurskiego dotyczy służby cywilnej.

Jego zdaniem urzędnicy państwowi podlegający Premierowi mają za zadanie… opóźniać i wetować działania rządu.

Jednym słowem uprawiać mały sabotażyk.

Zdaniem australijskiego profesora mają analizować, czy decyzja, jaką mają wykonać, przypadkiem nie narusza praw i wolności obywatelskich.

Będzie to zatem kolejna instancja odwoławcza w postępowaniu administracyjnym.

Jak sobie Wojtuś wyobraża w takiej sytuacji pewność prawa, skoro każdy wyrok, każda decyzja ostateczna może być zastopowana przez urzędnika dowolnego szczebla, gdy ów uzna, że akt taki narusza jego rozumienie praw i wolności obywatelskich?

Najwyraźniej nie do końca pewny, czy myśl Wojtusia dotrze do czytelnika Misza Broniatowski powtarza pytanie:

Populizm odrzuca demokrację?

Populizm odrzuca tę strukturę instytucjonalną demokracji, która modyfikuje, a czasem kwestionuje decyzje większości parlamentarnej. Populizm działa na zasadzie "zwycięzca bierze wszystko".

]]>https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/wojciech-sadurski-populizm-jest-reakcja-na-niedostatki-demokracji-liberalnej/n7hc6f1]]>

 

Przypomnieć zatem należy słowa Donalda Tuska pochodzące sprzed 12 lat co prawda, ale świadczące o tym, jak demokraci traktowali władzę.

 

Dzisiaj jesteśmy dużo bliżej niż kiedykolwiek sytuacji, że PO będzie mogła samodzielnie rządzić. Nasz naturalny koalicjant to PSL. Jeśli przełamie negatywne tendencje sondażowe, koalicja PO-PSL wystarczy do sprawowania władzy.

 

Źródło: „Newsweek”, 9 kwietnia 2007

 

Cicho także o motywach działalności politycznej Tuska. A te, jeśli wierzyć GazWyb, są nader ciekawe:

 

- Główną motywacją mojej aktywności publicznej była potrzeba władzy i żądza popularności. Ta druga była nawet silniejsza od pierwszej, bo chyba jestem bardziej próżny, niż spragniony władzy. Nawet na pewno...

]]>http://wyborcza.pl/1,76842,2968784.html]]>

 

Na koniec uwaga o nieco bardziej ogólnym charakterze. Okazuje się, że słowo populista rozumiane jako obelga pod adresem przeciwnika politycznego ongiś uchodziło za pożądane.


 

- Stawiam na coś, co na własny użytek nazywam "odpowiedzialnym populizmem" - mówił Tusk w marcu 2001 r. - Czyli na próbę dotarcia nie tylko do umysłów, ale także do ludzkich serc. Chodzi o to, żeby ludzie odzyskali wiarę w sens polityki. "Odpowiedzialny populizm" dał Platformie drugie miejsce w wyborach 2001 r. i już na trwałe wyznaczył styl polityczny tej formacji.

(op. cit.)


 

Podobnie wyrażał się inny guru PO.


 

Czy to populizm?

Lewandowski: - Tak, to jest populizm. Ale prawicowy. Zgodnie z filozofią Margaret Thatcher w ostatecznym rachunku on jest zdrowy, bo służy państwu i gospodarce. Lewicowy zaś niszczy.

]]>http://wyborcza.pl/1,76842,2968784.html]]>

 

Lewicowy australijski profesor Sandurski nazywając Jarosława Kaczyńskiego populistą chwali go zatem, gdyż populizm w wykonaniu prawicy jest zdrowy, gdyż służy państwu i gospodarce.

Natomiast lewicowy populizm oznacza akcentowanie praw mniejszości w sposób ograniczający prawa reszty społeczeństwa, relatywizm moralny – ruchy proaborcyjne, wprowadzenie eutanazji, eksperymenty eugeniczne, antyklerykalizm, globalizację pozbawiającą coraz więcej osób pracy, zakłamywanie historycznych wydarzeń, wszechobecną demagogię, manipulowanie emocjami, czyli najogólniej wykorzystywanie ludzkiej ignorancji .

 

Dokładnie to, co robi organ nadredaktora Michnika a także NIE czy też Newsweek pod Tomaszem Lisem.

 

A także Krytyka Polityczna, choć ona na szczęście nikogo nie udaje.

 

9.07 2019

 

____________________________

*

MAŁA INSTRUKCJA co musi się stać, żeby powstał Majdan.

To było tak:

1. Nośny społecznie powód, który zmobilizuje MŁODZIEŻ. Starzy na mrozie nie wysiedzą. Wystarczy dwa-trzy tysiące gotowych zostać na noc, ale za to dziesiątki tysięcy gotowych wspierać ich na miejscu za dnia

2. Duży PLAC w centrum miasta (Plac Defilad się nie nadaje, bo nie ma go jak obronić), a w sąsiedztwie duży BUDYNEK PUBLICZNY, który można zająć (i obronić). To jest niezbędne ze względów logistycznych, sztabowych, centrum prasowego, toaletowych…

3. Początkowe drobne utarczki z milicją, powstrzymane (jak dzisiaj) przez posłów. POSŁOWIE muszą być gotowi postawić własne namioty z wywieszką „Biuro poselskie”, żeby zapewnić immunitet.Namioty należy stawiać jak OBÓZ WAROWNY. Plus przenośne toalety i zapas drewna.

4. Władza bezmyślnie i krwawo atakuje po kilku dniach (i nad ranem) obozującą młodzież. Na drugi dzień MILION ludzi demonstruje na placu i w okolicach.

5. RADA MAJDANU czyli przedstawiciele demonstrantów i LIDERZY ZJEDNOCZONEJ OPOZYCJI, którzy muszą jeszcze zorganizować FUNDUSZE na żywność, opał, wynajęcie sprzętu nagłaśniającego i zbudowanie trybuny, itp.

6. Oddziały SAMOOBRONY. Tu trzeba się mocno pilnować, żeby uniknąć prowokacji.

7. Stała obecność ARTYSTÓW na scenie i wsparcie DUCHOWNYCH.


 

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.6 (7 głosów)