Powązki a la bufetowa

Obrazek użytkownika Honic
Kraj
To mój głos krytyczny dotyczących kilku aspektów uroczystości Pierwszego Sierpnia pod pomnikiem Gloria Victis. Jak już pisałem w poprzednich latach, moje miejsce pierwszego sierpnia o godzinie 17.00 jest na Powązkach w Warszawie. To już moja tradycja. Z czasów, gdy mój Ojciec chodził tam zapalać światła na grobach kolegów; gdy nie istniało jeszcze w powszednim użyciu słowo-wytrych "kontrowersyjny", a o Powstaniu mówiono w mediach (nie istniało jeszcze to słowo) źle albo wcale. 
Jak już pisałem w ubiegłym roku, nie lubię chamstwa. A więc nie lubię, gdy jestem na bardzo ważnej uroczystości a jakiś ugrzeczniony baryton tłumaczy mi z głośnika jak jakiemuś nieokrzesanemu chamowi że jestem na cmentarzu, więc mam się zachowywać godnie. Ja sam wiem jak się mam zachowywać i nikt mnie pouczać nie musi. Druga rzecz, to to nieszczęsne fortepiano przygrywające ostatnio co roku jak do kotleta w bufecie. Muzykę ambitną i poważną znam słabo. Mam jednak niewzruszoną pewność że Fryderyk Chopin na przykład wielkim artystą był, ale dla Powstania niczego nie stworzył, w Powstaniu nie brał udziału i nawet nie wiedział z pewnością co to jest Armia Krajowa. W tym roku sytuacja wyglądała więc podobnie jak w ubiegłym. Dlatego prawdziwą radość sprawiła mi po uroczystości akcja śpiewania piosenek i marszów powstańczych przed bramą cmentarza zorganizowaną przez Gazetę Polską Codziennie (na zdjęciu, niestety niezbyt ostrym, wraz z najmłodszą uczestniczką spotkania). A dla mnie to rzecz szczególnie ważna - dla Powstania komponowano wtedy jedyne w swoim rodzaju piosenki, zwłaszcza marsze powstańcze, które po raz pierwszy słyszałem w wieku kilku lat śpiewane dla mnie przez mojego Ojca.
Trzeci mankament, to prawie całkowite zanonimizowanie oficjalnych uczestników uroczystości. Głośnikowy narrator podał tylko dwa nazwiska osób (wicepremierów towarzyszących Premier) składających wieńce. Cała reszta łącznie z Prezydentem Dudą i Premier Szydło nazywana była tylko według pełnionych przez nich funkcji. 
Nie wierzę, że bufetowa nie trzymała na tym wszystkim łapy. Może w ten sposób chciała sprawić żeby wreszcie obyło się bez buczenia które najwyraźniej wzbudza w niej od kilku lat reakcje histeryczne. Tym razem jej się zapewne udało (stałem jednak dość daleko); możliwe jednak że zorganizowano na moment składania wieńca przez "Prezydent Miasta Stołecznego Warszawy" jej własną klakę. Wystarczy do tego kilka zorientowanych osób. 
Za czasów gdy w dniu tym pojawiał się na Powązkach Prezydent Lech Kaczyński, odczytywano listę imienną osób i instytucji składających wieńce. Nikomu nie przeszkadzało że niektóre osoby (w tym Prezydent Lech Kaczyński, Premier Jan Olszewski, Minister Antoni Macierewicz) witane były oklaskami. Nie było buczenia i nie byłoby także w kilku ostatnich latach, gdyby władze traktowały wszystkich z jednakowym szacunkiem. Dziś po raz kolejny w tym kto był obecny, orientowałem się po oklaskach, gdy sam widziałem tę osobę lub gdy odczytałem sentencję na szarfie przy wieńcu. Choć jestem pewny, że wyczytani z listy czy nie - byli co roku ci sami, jeśli tylko mogli. 
Zauważyłem niestety nowy akcent - jakiegoś małolata z plakietką "młody KOD". Nikt mu zapewne nie wytłumaczył na miejscu że to niewłaściwe miejsce na takie demonstracje. Może był z tak głębokiej prowincji że pomylił miejsca? Takie akcje mogą być niezdrowe dla samego delikwenta; w końcu nie każdy jest tak łagodny jak ja, a on może wymagać nie informacji, tylko doraźnej pomocy psychiatrycznej. 
No ale takie jest życie. Za to bufetowa ma u mnie buczenie i tupanie jak w ojczystym banku, czego szczerze zarówno jej jak i sobie życzę. Choćby nawet na emeryturze. 
A może niedługo - jak wierzę - znów usłyszę pieśni powstańcze w podkładzie muzycznym w czasie i po uroczystości, i usłyszę nazwiska prezydenta, premiera, ministrów czy choćby nazwy wiernych patriotycznej tradycji klubów sportowych składających aktualnie wieńce pod pomnikiem. Choć i tak sam będę to wiedział.
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)