Posowieckie gnidy

Obrazek użytkownika Honic
Kraj
Podróże kształcą. Podobno. No to czasami podróżuję sobie po internecie. Jest taka strona, ]]>http://komitetobronydemokracji.pl/category/polityka-okiem-smyka/]]> . Mam dylemat czy o niej pisać, bo nie sądzę żebym po jej obejrzeniu stał lepszy lub mądrzejszy. W założeniu, jest to blog inteligentnego malolata lat 1-3, który lepiej wie co ma myśleć od wielu dorosłych. Teksty są krótkie; nie wystepują w nich żadne nazwiska. Co nie znaczy że analogie wystepujących w nich postaci do osób atakowanych obecnie przez wszelką swołocz nie są wyraźne. Myślę że właściwie odczytuję kto jest nazywany "panią z telewizora z broszką", "to imię i cztery litery dorosłym od razu skojarzyło się z panem prezydentem", "wściekłość tego prezesa z drabinką", "Ten prezes mocno mi przypomina Gargamela z dobranocki. Tyle, że tamten miał jednego kota, a ten ma całą armię Klakierów. Niby się do niego łaszą, a tak naprawdę trochę się go boją, a trochę liczą na pełną miskę. Gargamel powtarza, że nie cierpi smerfów. Wiecie dlaczego? Bo one się kochają, są radosne i… uczą się na błędach. Inaczej niż Gargamel."  czy "bałwany" versus "barany". Analogie muszą być wyraźne typu "kawę na ławę"; wszak w innym przypadku adresaci tych wypowiedzi nie wiedzieliby o co chodzi...
Oczywiście, podobnie jak na internetowych stronach wszelkiego lewactwa i komunistów, autor jest nieznany. Jakkolwiek w tym względzie możliwe są pewne spekulacje. Co do mnie optuję za dwiema możliwościami: jeden z kilku kolegów Mateusza Kijowskiego, razem z nim publikujący na ten sam temat na portalu "Studio Opinii", albo nawet sam Tomasz Lis, mający ostatnio nieco więcej wolnego czasu. Ale tu na przeszkodzie stoi mi jedna prawda o wydźwięku filozoficznym: nawet ktoś kto z przyczyny wykonywanego zawodu zajmuje się analizą ekskrementów w poszukiwaniu dających się zwalczyć pasożytów przewodu pokarmowego nie musi się tą dziedziną zajmować "po fajrancie". Dlatego nie będę dłużej zgłębiał tego problemu.
Zauważam natomiast jedno: Mateusz Kijowski nie bardzo, widzę, przejął się tym, że wypowiedzi jego zwolenników przypominają język Jerzego Urbana, byłego rzecznika prasowego byłego rządu, który pamietam z lat osiemdziesiątych, w tym ze sławnego artykułu "seanse nienawiści". W tym aspekcie czas przypomnieć sobie, niestety, casus Ryszarda Cyby. Dlatego w razie gdyby sytuacja miała się powtarzać lub choćby grozić powtórzeniem, jestem zdania że stosunek Państwa Podziemnego do takich zbrodniarzy jak np. Franz Kutschera był właściwy i uzasadniony. I mamy moralne prawo to akceptować.
 
P.S. A co do mojego tytułu "posowieckie gnidy"? Przecież nie napisałem że chodzi mi o jakąś konkretną postać. Załóżmy, że w tym zbitku liter spodobało mi się piękno ich złożonych, połączonych kształtów. Wyłącznie estetyka. Analogicznie jak w wierszu "Potęga smaku" Zbigniewa Herberta...
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)