Polowanie z nagonką "Newsweeka" ciąg dalszy

Obrazek użytkownika Honic
Kraj

8 stycznia Jakub Korus w swoim tekście o Wojciechu Sumlińskim jeszcze nie wiedział czy może ujawnić nazwisko tłumacza kryminałów - ważnego ogniwa w nagonce na Wojciecha Sumlińskiego. Link tu:]]>http://polska.newsweek.pl/ksiazka-wojciecha-sumlinskiego-o-komorowskim-to-plagiat-chandlera-i-macleana,artykuly,376871,1.html]]>, więc nazwał go Romanem Kowalskim. Teraz już najwyraźniej można - artykuł tu: ]]>http://polska.newsweek.pl/plagiaty-sumlinskiego-tlumacz-powiesci-macleana-odpowiada-sumlinskiemu,artykuly,377727,1.html]]> "Romanem Kowalskim" okazał się Robert Ginalski, tłumacz "kryminałów". sam napisał do "Newsweeka". Kim on jest? Jak zazwyczaj w takich przypadkach, Ginalskich Robertów, podobnie jak Tomaszów Lisów jest kilku różnych. Tak czy inaczej, nie mam żadnych informacji że stworzył coś istotnego jako autor. Jest tylko tłumaczem, choć nie wątpię że kryminały tłumaczy legalnie, "w majestacie prawa autorskiego", na obce autorom języki. Zapewne ma z tego spore zyski. Pięknie. Jako tłumacz, niestety, świeci tylko światłem odbitym. Nic mi nie wiadomo, aby stworzył coś samodzielnie. Wyobrażam sobie, że podstawowe prawa do tekstów mają przede wszystkim autorzy. To nie przeszkadza panu Ginalskiemu walczyć o ich prawa na łamach prasy niemiecko-szwajcarskiej jaką jest "Newsweek", wyzywając Wojciecha Sumlińskiego od ostatnich. Być może taki artykuł jak napisany przez pana Ginalskiego miałby sens gdyby nie wpisywał się on w całość nagonki (nie boję się tego słowa - pochodzi z ostatnich kilkudziesięciu lat bolszewickich rządów). W tym jednak przypadku intuicja mówi mi, że pan Robert Ginalski aktywnie uczestniczy jedynie w akcji niszczenia Wojciecha Sumlińskiego, w niczym ponadto, a jego górnolotne teksty o prawach autorskich wymieszane z epitetami przeciwko Wojciechowi Sumlińskiemu nie oddają intencji autorów rzeczywistych "kryminałów" którzy zapewne nawet nie wiedzą o jego istnieniu.
Poczekam: może Chandler lub MacLean (lub ich spadkobiercy, nie interesowałem się czy żyją) zgłoszą sami lub przez swoich prawników jakieś pretensje przeciwko Wojciechowi Sumlińskiemu? Może pan Robert Ginalski, w trosce o ich dobro, przekaże również im informację o imputowanym plagiacie? Może nawet sami się wypowiedzą?
Dla mnie, tu i teraz, pewne jest jedno: jeśli kiedyś przeczytam np. "Mrocznego Krzyżowca"czy cokolwiek innego tłumaczenia pana Ginalskiego, to tylko w oryginale. Dam radę. Ale panu Ginalskiemu zarobić na sobie nie pozwolę. Do czego też namawiam wszystkich uczciwych. Pan Ginalski nie powinien być na mnie o to rozżalony. Wojciecha Sumlińskiego czytam też przecież wyłącznie w oryginale.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (11 głosów)