Kijowski: prowokator czy ofiara?

Obrazek użytkownika Honic
Kraj
Zrobił się hałas, a teraz - jakby nienaturalna cisza. Po kilku dniach nagłośnienia sprawy włamania i zhackowania danych z poczty Mateusza Kijowskiego. Wczoraj hacker przedstawił się w Internecie i udostępnił materiały rzekomo wykradzione. 
Opinie, czy to jest prawda, czy jakiś rodzaj prowokacji, są podzielone. "Nasze" media w zasadzie nie zajmują się tym. Mam na ten temat własną hipotezę; myślę że w ciągu kilku najbliższych dni przekonam się czy prawdziwą, choć samych upublicznionych materiałów nie przeglądałem. "Jestem za krótki", ale to i tak nie ma znaczenia. 
Mania naśladowania innych: postulatów, gestów, haseł, symboli w tzw. KOD-zie jest już zapewne nie tylko dla mnie męcząca. Nie wynaleźli nic swojego, łącznie z własną nazwą (naśladownictwo Komitetu Obrony Robotników). Ostatnio próbowali nawet w części zawłaszczyć pamięć o katastrofie smoleńskiej. W związku z tym spodziewam się, że dalsze ich działania również staną się naśladownictwem sytuacji czy akcji już kiedyś zaistniałych. To już stało się zwyczajnie nudne. Zapewne nie tylko dla mnie. Skutkiem będzie utrata popularności, czego im zresztą serdecznie życzę.
Bo ja zwyczajnie w całą akcję z kradzieżą prywatnych danych Mateusza Kijowskiego nie wierzę. Stać się niewinną, poszkodowaną ofiarą przestępstwa - tego jeszcze u KOD-ziarzy nie było. Włamanie na konta miało nastąpić w czasie gdy Kijowski był za granicą - to trochę tak jakby włamać się do mieszkania pod nieobecność lokatorów. Ale dla hackera walczącego przeciwko jakiejś osobie czy instytucji nie powinno mieć to znaczenia; wystarczy zrobić to w nocy gdy się zwykle śpi. Przypadek? Druga rzecz: według relacji, ujawnione materiały zawierają - obok dokumentów, prywatnych zdjęć Kijowskiego i zestawu adresów mailowych które zapewne nie stanowią pilnie strzeżonej tajemnicy - zakazaną prawem pornografię. I to jest punkt w którym cała akcja przestaje być dla mnie zupełnie wiarygodna. Czy na komputerach czy w poczcie użytkowanych do konataktów publicznych (a więc potencjalnie narażonych na cyberprzestępstwa i nadużycia) przechowywałbym materiały które mogłyby się okazać dla mnie bardzo groźną miną, potencjalnie zagrażającą sądem, w perspektywie ograniczeniem wolności, utratą szacunku bliskich, przyjaciół, stronników i tych co mi zaufali a już na pewno niszczącą szansę jakiejkolwiek kariery w przyszłości? Chyba nie. 
Więc mniemam, jakkolwiek nie mając na to dowodów, że mogło nie być żadnego włamania przeprowadzonego przez "wrogą prawicę" do  prywatnej cybersfery wielkiego obrońcy demokracji. Przypuszczam, że "włamania" dokonano w czasie gdy Kijowski był w USA, aby postawić go automatycznie poza wszelkim podejrzeniem. Sprawa mogła być nagrana, bo dlaczego nie? Można być w tej dziedzinie fachowcem; można mieć też zaufanych kolegów. Jednoznaczne oskarżenie samego siebie o sprawy haniebne może być przecież do tego stopnia absurdalne że nikt w miarę rozsądny w to nie uwierzy, a obiekt takiego działania zyska pożądany rozgłos i współczucie jako ofiara. I wtedy takie oskarżenie siebie samego może zaowocować pożądanymi przez "ofiarę" skutkami. Na przykład, nagłośnieniem samej osoby i jej działalności, oraz skierowaniem ku niej sympatii czytelników jako uczciwej w domyśle ofierze przestępstwa.
Jak dotychczas, odezwały się po stronie "ofiary" te same źródła które podejrzanie szybko i pozytywnie zareagowały na samo powstanie KOD-u. "Na Temat", "Newsweek". A, przepraszam, nie sprawdziłem jeszcze Gazety Wyborczej.
Jest tylko jeden problem: jeśli Kijowski "natychmiast", jak deklaruje, złoży doniesienie do prokuratury, a potem okaże się to co sobie wyobraziłem i opisałem powyżej, skutek może okazać się przeciwny do zamierzonego. Ale jeśli Kijowski jednak nie złoży doniesienia do prokuratury, to wyszłoby na to, że mam rację...  
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)

Komentarze

Więc zawodowo powinien być obcykany w komputerowych szctuczkach. Poza tym jest papą i bossem Bardzo Poważnego Organu Opozycyjnego, a poważne  instytucje raczej bardzo dbają o bezpieczeństwo swych komputerowych bebechów.

Moim zdaniem - ponieważ wyrypa do Hameryki się kijkowi nie udała i nie ma czym przyciągnąć uwagi bo wystawi się tylko na pośmiewisko to wybrał formę "ofiary informatyki"  i próbuje brać opinię publiczną  "na współczucie". Choć to śliskie będąc informatykiem i o wiele mniej ryzykowne by były relacje z USA. Jednak - jeśli żadnej nie zdał, no to wszystko jasne - całował klamki, włącznie z - a może zwłaszcza - tą Kongresu, hehehe. I był to pocałunek śmierci...

Pozdrawiam.

 

Vote up!
6
Vote down!
0

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#1511366

Brodaty alimenciarz bez względu na to jak by nie starał się być poważny jest tylko żałosnym błaznem, wynajętym przez elytę III RP do robienia kolejnego komitetu...tylko,że KOR był autentyczny a to teraz- to tylko groteskowa podróba...

Vote up!
4
Vote down!
0

Yagon 12

#1511373