W poszukiwanie skutecznych sposóbów

Obrazek użytkownika Godny Ojciec
Kraj

Od czasu do czasu dostaję od czytelników moich internetowych pamiętników listy. Są to najczęściej porady dotyczące zorganizowania skuteczniejszej obrony przed plagami, które dopadły moją rodzinę. Niektóre pomysły nawet się przydają. Ale większość świadczy jednie o naiwności doradców. Oto jeden z typowych przykładów:

"Jeżeli założycie Państwo stowarzyszenie, wówczas od razu inaczej będziecie w urzędach postrzegani. Jeżeli uda Wam się w sposób zwięzły, syntetyczny (bogata, ale rozwlekła dokumentacja w archiwum stowarzyszenia w ewentualnego wglądu) zainteresować inne stowarzyszenia i urzędy, czy wpływowych ludzi, wówczas sprawy nabiorą zupełnie innego obrotu.
Życzę więc powodzenia w tej słusznej walce o polskie dzieci i pozdrawiam.
P.S. dodam tylko, że sprawa jest naprawdę bardzo ważna i pilna. Jak bardzo ważna i pilna, dowiecie się Państwo gdy zaczniecie się w te sprawy zagłębia
ć"

Cóż uśmiecham się kiedy czytam takie rzeczy bo zagłębiony w "te sprawy" jestem już tak głęboko, że chyba nie ma drugiego takiego w kraju :) No może poza Januszem Wojciechowskim, który jednak doświadczał tych nieszczęść za pośrednictwem rodziny Bałutów a nie osobiście. A to robi sporą różnicę. No mógłbym wymienić tu jeszcze panią Dorotę Korzeniecką zasłużoną w uratowaniu wielu polskich dzieci. Jednak jej doświadczenia pochodzą z terenu Norwegii, gdzie grasuje jak wiemy słynny gang pedofili instytucjonalnych pod złowieszczą nazwą "Barnevernet" do którego nieludzkich "osiągnięć" nasze polskie MOPRy dopiero aspirują. O pani Dorocie stało się niedawno głośno w mediach społecznościowych, kiedy to facebook zaczął kasować jej posty bez podania żadnego powodu i wyjaśnienia. Nieoczekiwanie interesujące wyjaśnienie dość szybko się znalazło na jednym z ostatnich marszów KOD-u :)

Wracając do listów. Cenię sobie je wszystkie bardzo, gdyż dzięki solidarności i empatii w nich zawartych topnieje nasze poczucie osamotnienia. Miło jest pomyśleć, że istnieją jeszcze gdzieś na świecie ludzie normalni, wolni, zdolni do przejmowania się krzywdą bliźniego i posiadający tyle odwagi cywilnej by dawać publicznie świadectwo prawdzie. Niestety w moim mieście nie mamy z kim założyć stowarzyszenia. Jesteśmy sami. Próbowałem zainteresować tymi sprawami kilka rodzin skierniewickich, kilka lokalnych stowarzyszeń, instytucji i a nawet przedstawicieli partii. Uciekają od nas jak od zadżumionych. Wielu pewnie nie rozumie, ale są też tacy, którzy doskonale rozumieją, lecz wolą trzymać z silniejszymi albo wręcz czerpią profity z naszego nieszczęścia.

Mój sąsiad - samotny ojciec znajdujący się w podobnych tarapatach (odebrano mu syna) z którym próbowałem stworzyć jakiś wspólny front do walki z tą zorganizowaną grupą MOPRychów zaraz potem umarł w dość dziwnych okolicznościach.

Poniżej zamieszczam link do tekstu o trudnościach w pomaganiu innym, który powstał 22.08.2015 a więc kilka miesięcy po tym jak sędzia Krzysztof Kotynia zrzucił maskę bezstronnego i już całkiem jawnie rozpoczął prześladowanie mojej osoby z użyciem całego, dostępnego mu aparatu przemocy. Obawy, które zrodziły się wówczas w moim otoczeniu ziściły się nieomal w 90% Byłoby i 100% gdyby nie zbiegi nieprawdopodobnych okoliczności, które mam podstawy uważać za interwencję sił nadprzyrodzonych.

]]>http://godny.neon24.pl/post/134293,w-poszukiwanie-skutecznych-sposobow]]>

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)