Turcja ruszyła do boju - przeciw Kalifatowi i Kurdom

Obrazek użytkownika elig
Świat

   Od 8 sierpnia 2014 USA bombardują Państwo Islamskie, czyli tzw. Kalifat w północnej Syrii i północnym Iraku.  Nie doprowadziło to jednak do żadnego przełomu.  Kalifat stracił wprawdzie Tikrit, ale zyskał niedawno Ramadi w Iraku oraz Palmirę w Syrii.  Teraz jednak sytuacja gwałtownie się zmienia.

  Turcja, która przez prawie rok starała się zachować neutralność w tym konflikcie, przystąpiła do działań wojennych skierowanych przeciw Państwu Islamskiemu w Syrii oraz Kurdom z Partii Pracujących Kurdystanu [PKK].  Ci ostatni są jedyną siłą lądową w Syrii, która otwarcie walczy z Kalifatem i odnosi sukcesy.  Obronili oni miasto Kobane i zdobyli inne miasto koło Aleppo.  Turcja uzyskła poparcie NATO dla swej walki z Państwem Islamskim, ale nie dla ataku na Kurdów {]]>TUTAJ]]>}.

  Zwrot w polityce Turcji zaczął się od zamachu w Suruc [w Turcji] 20.07.2015 {]]>TUTAJ]]>}.  Zginęły w nim 32 osoby, a sprawstwo przypisano islamistom z Kalifatu.  W piątek 24,07.2015 Turcja rozpoczęła ataki lotnicze na cele Państwa Islamskiego w Syrii [trwają one do dziś].  Równocześnie zaatakowała też Kurdów z PKK.  W całej Turcji zaczęły się aresztowania islamistów i Kurdów.  O aktualnej sytuacji Kurdów można przeczytać w artykule Pawła Pietkuna {]]>TUTAJ]]>}.

  Turcja porozumiała się z USA w sprawie utworzenia strefy buforowej wolnej od islamistów na pograniczu Turcji i Syrii.  Wydaje się, iż zdaniem Turków, ma to być również strefa wolna od Kurdów, oddzielająca PKK od Kurdów syryjskich.  Ważniejsze jest jednak udostępnienie Amerykanom tureckich baz wojskowych.  Według Simona Mabona z portalu Descrier.co.uk {]]>TUTAJ]]>}:

  "The use of Turkish bases will allow the anti-IS coalition to strike key targets more frequently, reducing the distance that jets will have to fly to Raqqa. The city is some some 2,000 miles from Gulf airbases but only 400 miles from the Incirlik base. It is reported that an IS-free zone is sought along the Turkey, Syria border.".

  Sytuację strategiczną na granicy turecko-syryjskiej dobrze opisuje artykuł Noaha Feldmana w News.nationalpost.com {]]>TUTAJ]]>}.  Zwraca on uwagę na to, że:

 "The U.S. nevertheless has a pressing need for the buffer zone, because it’s desperate to make inroads — any inroads — against Islamic State. The only way to do that is with local ground troops. No Sunni Arab ground force has emerged to fight the militants. That leaves Iranian-trained and Iranian-officered Shiite militias in Iraq. And in Syria, where the Free Syrian Army hasn’t managed any meaningful victories, it leaves only Kurdish fighters.

Turkish troops would be another matter altogether. From the U.S. perspective, getting Turks to fight the Islamic State is good news — a major development in the slow process of assembling an effective coalition.".

 Co więcej, użycie tureckich baz spowoduję, że amerykańskie naloty staną się tańsze.  A dotad kosztowały one już niemało.  Według portalu Christiantoday.com {]]>TUTAJ]]>} od 8 sierpnia 2014 USA wydały na nie już 3,2 miliardy dolarów [uzyskując raczej niewiele].

 Dobrze jest się zastanowić, jakie są prawdziwe przyczyny tego zwrotu w polityce Turcji.  Zamach w Suruc to raczej tylko pretekst.  Niedawno podpisano porozumienie w sprawie irańskiego programu nuklearnego, kończące epoke wrogości między Iranem a USA i Zachodem.  We wtorek, 28.07.2015 ogłoszono o rozpoczęciu rozmów miedzy Iranem a UE.  Pani Mogherini udałasie z jednodniowa wizyta do Teheranu  {]]>TUTAJ]]>}.  Nagle okazało się, że to nie Turcja lecz Iran moze stać się głównym sojusznikiem Zachodu w walce z terroryzmem.  Stąd ta aktywność Turcji.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)