Katyńska psychologia polityczna z tragicznym finałem

Obrazek użytkownika civilebellum
Historia

Personae dramatis:

Romantyk (Jednością silni, rozumni szałem, i ten szczęśliwy, kto padł wśród zawodu, jeżeli poległem ciałem dał innym szczebel do sławy grodu);

Satrapa (nu, pagadi!)

Sprzedawczyk (z rodzaju „po trupach do celu” – jakże skuteczny: w końcu „król Europy”).

 

Romantyk się naraził Satrapie: dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę! (a jeszcze dołożył mu na Westerplatte). W dodatku chodziło też o gaz. Trzeba działać! - zdecydował Satrapa. Pod ręką miał Sprzedawczyka…

 

Poszło jak po sznurku: Sheraton (godzina face to face – uwaga: żadne tam molo! – Sprzedawczyk po niej do dziennikarzy: Z premierem Putinem przypilnujemy, by nikt piachu w tryby nie sypał), oficjalne zaproszenie, wizyta z położeniem kamienia węgielnego pod Cerkiew Katyńską (Satrapa: w ziemi tej leżą obywatele radzieccy, którzy spłonęli w ogniu stalinowskich represji lat 30., polscy oficerowie rozstrzelani na mocy tajnego rozkazu, żołnierze Armii Czerwonej unicestwieni przez nazistów w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej), godzinna, dopołudniowa rozmowa w czasie jazdy do Warszawy 10. kwietnia – Sprzedawczyk: lepiej jest znać prawdę i nie mieć wojny, niż nie znać prawdy i mieć wojnę (co ci przypomina widok znajomy ten? – tak jest: „stan wojenny uratował kraj przed wejściem Rosjan!”).

Zanim jednak do tego wszystkiego doszło poczyniono pewne kroki wstępne: remontujmy tupolewy! (niższy szczebel decyzyjny): może się przydadzą…

 

Pozostał Romantyk, bo kto wie? A nuż pojedzie koleją (prezydent się nawet zgodził, ale tak na niego wsiedli…), poleci jakiem (Brat: byłem przekonany, że ma lecieć jakiem), albo do Witebska?

Romantyk kulom się nie kłaniał – był ponad (My z synowcem na czele i jakoś to będzie!) – odmów takiemu… Chociaż jeden odmówił i… nic mu się nie stało, nawet zdegradowany nie został (Romantyk nie był mściwy), ale to niska szarża – nie to, co generały niestrachliwe (potem się to odmieniło: naczprokwoj za strachliwość generałem został).

 

No więc na ambit Go: Sprzedawczyk ma Go wyprzedzić? Czuły punkt… Po prawdzie, to było sobie odpuścić – a raczej wpuścić Sprzedawczyka w maliny: co on tam ugrał? Tylko się ośmieszył – ta „uroczystość katyńska” ledwo niecały kwadrans trwała, resztę Satrapa po swojemu „zagospodarował” – a przecież słupki poparcia cały czas rosły, pieśń o Małym Rycerzu udatnie szykowano, tego od żyrandola wstyd by było nie ograć… No i też mi rocznica: od kiedy to 70 takie okrągłe?

Ambicja, ale też Doradcy (co tak na niego wsiedli): orły, sokoły czy ciury obozowe? Żeby tylko. A może ten Geniusz strategiczny, Brat? Jasne, że inni szatani byli tam czynni, ale to się (niestety) dopiero potem okazało, dopiero potem Geniusz skonstatował, że jak nie w Smoleńsku, to nad oceanem (znaczy: bomba)… a przecież i sam nieomal nie zginął…

 

Satrapa miał lepszych psychologów. I wygrał. Ciekawe, co zwycięży za rok (bo zbliża się kolejna „okrągła” rocznica: 80-ta) – nasz Pierwszy lubi ogniście przemawiać, ale czy on taki odważny, to – sądząc po tym, jak klucze od kancelarii wydał po skłamanym telegramie z Rosji – trza powątpiewać.

A przecież do tego nawet nie dojdzie, bo w połowie roku (akurat przed wyborami: znowu ta ich psychologia) Podkomisja (właśnie zapowiedziała) wydali z siebie ten „Raport techniczny” i Satrapa nie wpuści, obrażony śmiertelnie; ma słuszny powód, bo raport będzie o bombie (tym myku na geopolityczną prośbę), której przecież nie było…

 

                                     ***

 

Jakby ktoś miał jaja, to zamiast tych bezpłodnych podchodów zaszachowałby Satrapę i to z grubej rury: „tutka poleciała do Moskwy (na Ramienskoje?) – coście z nią zrobili?!”.

Kak w Maskwu? – zirytowałby się Satrapa. Nie? – to oddajcie dowody (te skrzynki i wrak, te fotele, co by zrobić badania hematologiczne; te załogi Ił-a76 i Mi-26 spod Włodzimierza – jak jeszcze żyją – dajcie przesłuchać…); oddajcie, co nasze, a co tak bandycko ukrywacie! Pokażcie, że to nieprawda!

 

Ale i czym tu mówić, skoro pozwolono Rodzinom lecieć do Moskwy na upokarzające „ukazanie zwłok”, skoro pozwolono na niezgodne z polskim prawem nieotwarcie trumien natychmiast po powrocie z Rosji, w celu prawidłowej sekcji (Jacek Sasin zabronił publicznie, ale przecież nie sam z siebie, a w imieniu!), skoro od początku pogrzebano honor i niezawisłość państwa?

 

                                     ***

 

Kilka uwag dla czytelnika: będą tu „komentatorzy” od cfitu i bomby; będą partyjni sympatycy; nie przejmuj się, Czytelniku, tymi łańcuchowymi pieskami; zęby zjadłem na tym ich ściemnianiu co to niby się tam, przed lotniskiem Siewiernyj, stało z Delegacją – bo nic się tam nie stało: TAM – NIC.

Wielokrotnie pisałem, jak te fałszywe tropy, propagowane przez obie strony politycznego sporu haniebnie lżą honor polskich pilotów, próbujących rzekomo lądować w gęstej mgle poniżej dopuszczalnych minimów; obecnie zaś zaczyna się pisywać (Piotr Stankiewicz na derOnet.pl, Rafał Ziemkiewicz na twitter.com) o „tupolewizmie”(lekceważeniu procedur): to podwójne barbarzyństwo; raz, że obraża pamięć o tragicznie Zmarłych – temu trudno się dziwić, jeśli taki korzenie ma w Peerelu i nie rozumie, co wypada; dwa, że prymityw sugeruje jakoby rzeczywiste zaniedbania (zwłaszcza Kancelarii Prezydenta i 36.specpułku) były „przyczyną katastrofy”: a przecież to był mord polityczny.

Satrapy nie da się ścigać, ale tutejszych jego pomagierów – i owszem; tymczasem śledztwa „około okęckiego” nie ma, przynajmniej oficjalnie nie ma: są tylko groby „seryjnych samobójców”...

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)