AGENCI KREMLA WCZORAJ I DZISIAJ

Obrazek użytkownika Aleszumm
Kraj

AGENCI KREMLA WCZORAJ I DZISIAJ

Świetnie uplasowane i zakamuflowane pokolenia postsowieckiej agentury działają w Polsce również obecnie, o czym za chwilę.

W jakim stopniu obce służby zinfiltrowały polski aparat państwowy i wojskowy? To pytanie szybko padło w ramach rozliczeń i poszukiwań winnych tzw. klęski wrześniowej w 1939 roku, a później i przegranej całej wojny. O ile udało się niemal w całości odtworzyć siatki niemieckie (i tak zresztą w znacznej mierze ujawnione), o tyle kierunek wschodni - z oczywistych powodów - pozostał "terra incognita".

Dzieje się tak dlatego, że wobec niedostępności najważniejszych postsowieckich archiwów jesteśmy zdani w pierwszej kolejności na obszerną twórczość rosyjskich autorów. Co prawda, polskie wątki w ich pracach są zwykle przedstawiane marginalnie, ale zsumowane przynoszą wręcz zatrważający, choć na razie zaledwie naszkicowany obraz agentury, głęboko zakorzenionej w administracji państwowej i armii II RP, a potem i w polskich władzach w kraju i na uchodźstwie.

WYWIADOWCZE OSACZANIE

Polska, zapora w drodze na Zachód, stanowiła od momentu swego odrodzenia obszar ekspansji sowieckich agencji szpiegowskich, zarówno podległych Kominternowi, NKWD, jak i sztabowi Armii Czerwonej. Truizmem będzie twierdzenie, że od lat 20. XX wieku tworzyły one najskuteczniejszy i najsprawniejszy wywiad świata. Jego atutami były relatywnie wysokie środki finansowe, najbardziej brutalne, pozbawione jakichkolwiek hamulców metody działania oraz nieograniczone możliwości selekcji i zaciągu wśród zwolenników i sympatyków ruchu komunistycznego.

Dodatkowym ułatwieniem dla Sowietów była obecność na obszarze II RP stosunkowo licznej kolonii rosyjskiej, ukraińskiej i żydowskiej z oczywistych względów szczególnie podatnej na werbunek. Do współpracy z Sowietami skłonni byli także liczni przedstawiciele mniejszości narodowych, traktujący polską państwowość obojętnie lub wręcz wrogo.

Polska, uznawana początkowo (nie tylko w Berlinie, ale i w Moskwie) za państwo sezonowe, stanowiła nie tylko obiekt infiltracji wywiadowczej, ale także teren akcji dywersyjnych i terrorystycznych, podejmowanych na wielką skalę z pomocą agenturalnej Komunistycznej Partii Polski. Nie mniejszym zagrożeniem stała się koronkowa operacja dezinformacyjna "Trust", mająca doprowadzić do opanowania rosyjskich organizacji emigracyjnych i zyskania przez nie wpływu na tajne służby głównych państw europejskich.

AGENTURA W MSZ I W MSW

Po maju 1926 r. sygnały uzyskane kanałami wywiadowczymi przekonały Stalina o stabilizacji wewnętrznej w Polsce, a radykalne posunięcia marszałka Piłsudskiego - które zneutralizowały na polskim gruncie działania "Trustu" - zmusiły sowiecki wywiad do zmiany metod działania. W efekcie zaczęto budować w II RP długofalową agenturę, której centra stanowiło kilka dobrze zakonspirowanych ośrodków w Wolnym Mieście Gdańsku, Krakowie i Warszawie. Gdy po dojściu Hitlera do władzy stosunki z Berlinem zaczęły się komplikować, a sowieckie kierownictwo zaniepokoiło się możliwością zbliżenia Rzeszy i Rzeczypospolitej, utworzono niezwykle sprawną siatkę wywiadowczą w niemieckiej ambasadzie w Warszawie. Dawała ona najlepszy wgląd w inicjatywy obu potencjalnych partnerów. Jakie rozeznanie w tych działaniach miały władze polskie i jak próbowały się im przeciwstawiać? Zgodnie z abecadłem kontrwywiadu, szpiegów starano się przede wszystkim rozpoznawać, a dopiero później - i to nie wszystkich - unieszkodliwiać.

O działalność na rzecz sowieckiego wywiadu podejrzewano na przykład Eugenię Arciszewską, żonę ambasadora w Bukareszcie, tzw. białą Rosjankę. Spowodowało to nagły zwrot w karierze jej męża: odwołany z placówki w maju 1938 r., po złożeniu obietnicy rozwodu lub separacji (jak się miało później okazać gołosłownej), otrzymał nominację na nieformalnego podsekretarza stanu w MSZ, gdzie mógł byś poddany wnikliwszej kontroli. Innymi agentami w MSZ byli wyższy urzędnik Departamentu Administracyjnego Stanisław Próchnicki (zdemaskowany, w 1933 r. popełnił samobójstwo) i osławiony później dziennikarz i publicysta Stefan Litauer, podówczas zatrudniony w Wydziale Prasowym. Wedle nie sprawdzonych pogłosek, sowiecki wywiad miał się też starać o pozyskanie radcy Ambasady RP w Moskwie, a następnie kierownika Referatu Sowieckiego w Wydziale Wschodnim - Stanisława Zabiełły. Niedawno dzięki studiom rosyjskich historyków Aleksandra Papczinskiego i Michaiła Tumszysa wypłynęło nazwisko jeszcze jednego agenta z tego kręgu. Miałby nim byś ppłk dypl. Tadeusz Kobylański, polski attache wojskowy w Moskwie, a następnie radca ambasady w Bukareszcie, od 1935 r. naczelnik Wydziału Wschodniego i wicedyrektor Departamentu Politycznego. Zwabiono go - jak twierdzą obaj autorzy - wielkimi pieniędzmi i możliwością realizacji homoseksualnych skłonności. Stwierdzeniu temu prof. Pawła Wieczorkiewicza zaprzecza polski politolog Adam Danek na łamach portalu Fronda.

]]>http://www.fronda.pl/blogi/w-okopach-swietej-trojcy/sprawa-tadeusza-kobylanskiego,10127.html]]>

Rosyjski wywiad miał swego człowieka i w drugim newralgicznym organie państwa - w MSW. O kontakty z Sowietami podejrzewano długoletniego szefa policji politycznej, a następnie wiceministra spraw wewnętrznych Henryka Kaweckiego, odpowiedzialnego przez wiele lat m.in. za zwalczanie komunizmu i Komunistycznej Partii Polski  jako sowieckiej agentury.

ROSYJSCY AGENCI W POLSCE

Tak jak najciemniej jest pod latarnią, a najlepsze ryby łowi się w mętnej wodzie, tak najciekawiej można mówić o aferze szpiegowskiej wtedy, gdy się o niej nic nie wie. Właśnie obserwujemy taki spektakl medialny, w którym dwie główne role przypisano zatrzymanym przez ABW: oficerowi wojska polskiego (podobno pułkownikowi) i jakiemuś prawnikowi.

Mieli ponoć pracować na rzecz rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Sensacyjność tego wydarzenia jest tym większa, że od lat zapewniano nas o dobrej współpracy struktur bezpieczeństwa Polski i Federacji Rosyjskiej. Ta współpraca sięga przecież czasów PRL-u, ale kontynuowana była owocnie także w III RP. Minister Marek Siwiec, szef BBN za czasów prezydenta Kwaśniewskiego, podpisał umowę o współpracy z Iwanem Rybkinem, szefem Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej w czasach, kiedy Polska nie była jeszcze w NATO.

Spotkania obecnego szefa BBN, gen. Stanisława Kozieja, z Nikołajem Patruszewem, byłym generałem KGB i przyjacielem Putina, także świadczyły o owocnej współpracy obu państw w zakresie narodowego bezpieczeństwa.

Po 10 kwietnia 2010 r. Polska zachowała się niezwykle lojalnie i delikatnie wobec Rosji, nie występując do NATO i innych europejskich struktur z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu tragedii smoleńskiej. Przykłady współpracy opartej na wzajemnym zaufaniu można by mnożyć, a tu raptem, po tylu latach, aresztowanie rosyjskich szpiegów Polsce. Poza zdziwieniem nic tu mądrego nie da się powiedzieć.

Ale dlaczego tylko dwóch? A co z resztą agentów? Jest ich pewnie w Polsce cała siatka. A co słychać u ponad setki byłych dyplomatów naszego MSZ, szkolonych na rosyjskich uczelniach? No i u tych w Wojsku Polskim po kursach GRU w Moskwie?

W czasie gdy zatrzymywano szpiegów, prasę niezależną obiegła informacja o konsulu honorowym Rosji w Polsce, którego firma, dzięki zaufaniu, jakim Polska tradycyjnie obdarza Rosję i jej przedstawicieli, we wrześniu br. wygrała olbrzymi przetarg na obsługę systemów informatycznych KRUS-u.

Wcześniej rosyjski konsul honorowy Federacji Rosyjskiej z siedzibą w Szczecinie, dr Andrzej Bendig-Wielowiejski, miał już przyjemność informatyzować za nasze, podatników, pieniądze ZUS, Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, Rządowe Centrum Legislacji oraz Państwową Komisję Wyborczą.

PiS domaga się od premier Kopacz, aby na najbliższym posiedzeniu Sejmu przedstawiła dodatkowe informacje o osiągnięciach biznesowych honorowego konsula Rosji w Polsce. Co jeszcze informatyzował? Bo dzięki komu, to już wiemy - dzięki polskiemu państwu, otwartemu na wszechstronne kontakty z Federacją Rosyjską i jej przedstawicielami w Polsce.

Przekazanie prywatnej firmie możliwości pozyskiwania podstawowych danych dotyczących bezpieczeństwa Polski i jej obywateli, a także bezpieczeństwa zdrowotnego poszczególnych ludzi, szokuje i prowadzi do wniosku, że rzeczywiście rację miał minister Sienkiewicz, gdy mówił, że państwo polskie istnieje tylko teoretycznie.

Zakładając, że konsul honorowy Rosji w Polsce nie ma nic wspólnego z rosyjskim wywiadem - oczywiście poza ogólnym zaufaniem do konsula - możemy być pewni, że wszystko, co miało pozostać tajne, już tajne nie jest. Także informacje medyczne na temat naszych chorób, przebytych operacji i ogólnego stanu zdrowia. Naczelny lekarz Federacji Rosyjskiej może się teraz pochylić nad kondycją zdrowotną Polaków i szukać najlepszych środków pomocnych naszemu szybkiemu wyleczeniu się z wszelakich chorób.

Jeżeli zaś potwierdzą się informacje o tym, że firma konsula maczała palce przy informatyzacji obsługi systemu serwerów na potrzeby wyborów, to niewykluczone, że wyniki wyborów samorządowych, które odbyły się w listopadzie były już znane w Moskwie. Podejrzenie tym bardziej uzasadnione, że znany jest powszechnie fakt dwukrotnego wyjazdu na szkolenia do Moskwy delegacji Państwowej Komisji Wyborczej. Kompletną nieodpowiedzialność pseudoelit rządzących III RP wspierają zaprzyjaźnione z władzą media.

Czytając niektóre gazety, można odnieść wrażenie, że Rosja nie wycofała się z Polski w 1993 r. Jest wciąż tu obecna i ma swoich oddanych „polskich Rosjan”, którzy gdyby tylko mogli, wznosiliby w Polsce pomniki na jej część. Jak redaktor Paweł Wroński z „GW”, opowiadający się za postawieniem Rosjanom w Krakowie pomnika, który ma upamiętnić „zamordowanych” jeńców rosyjskich w „polskich obozach śmierci” w latach 1919-1920. Nie ma sensu bronić dobrego imienia Polski za wszelką cenę - przekonuje Wroński.

Jakże bliski jest polski neobolszewik choćby sprzątaczce na lotnisku w Moskwie, która na zwykłą uwagę polskiej stewardessy wypowiedzianą po angielsku, gdyż nie znała rosyjskiego, usłyszała, że wkrótce ona i inni Polacy nauczą się dobrze tego języka.

Dzisiaj MSZ zatrudnia na placówkach dyplomatycznych agentów sowieckich, nie zlustrowanych TW i sutenerów, zatrudnionych z decyzji "Radka" Sikorskiego i kontynuatora tego łajdactwa Szetyny (rzekomo Schetyny).

 

 

 

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.5 (17 głosów)

Komentarze

Zreszta nie raz tu na tym portalu Szuminski opiera sie na antypolskich klamliwych moskalkich zrodlach.

Tu podaje link zeby odklamac co autor napisal na temat Tadeusza Kobylanskiego.

http://www.fronda.pl/blogi/w-okopach-swietej-trojcy/sprawa-tadeusza-kobylanskiego,10127.html

Vote up!
4
Vote down!
-4
#1462444

dlatego nikt poważny do niego nie zagląda. Jego "artykuły" to zawoalowana albo jawna i prymitywna ruska propaganda. 

Vote up!
4
Vote down!
-4

"Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem"
/G. Orwell
Mind Service - 1do10.blogspot.com

#1462446

Jeśli ktoś podważa słowa najwiekszego polskiego znawcy Rosji- śp.prof Pawla Wieczorkiewicza, na podstawie artykułu

napisanego przez magistra politolologii, Adama Danka, na pewno nie robi tego w polskim interesie.

Vote up!
2
Vote down!
-2

cui bono

#1462449

Paweł Wieczorkiewicz - "Od 1971 członek, a pod koniec lat 70. II sekretarz POP PZPR na Wydziale Historii UW do 1989 roku. W czasie stanu wojennego nie wystąpił z partii..

Mam członka dażyć zaufaniem? Jakieś żarty?

Vote up!
1
Vote down!
0

Stasiek

#1462550

i obraźliwe nazwanie śp.Profesora członkiem wcale mnie nie dziwi.

Żydzi go nie nie znoszą bo uznawał Irvinga za wielkiego historyka.

Vote up!
0
Vote down!
0

cui bono

#1462579

Pisz Pan prawidłową polszczyzną, jest Pan na literackich wpisach. Nie obrażać PT. Redaktorów Niepoprawnych na innych wpisach Wilka na kacapy. Obniża Pan poziom portalu i powinien Pan być usunięty z Niepoprawnych, przynosząc tylko wstyd. Patrz http://niepoprawni.pl/blog/2243/cenzura-i-dyktatura-powrocila-na-np-w-postaci-gawriona 

Cytuję fragment "(...) Dla mnie wilku na kacapy jesteś... nikim, którym się brzydzę. Na twoim miejscu zapadłbym się pod ziemię ze wstydu. Ale ty, zamiast pokornie przeprosić Użytkowników za tak ohydną i nieczystą "grę punktami" -... wzorem Tuskoliniego obarczasz winą nie siebie, tylko... mnie, Contessę i... Gawriona. Gawrion nie okradł cię z punktów! Odebrał tylko te, które zdobyłeś w chamski i nieuczciwy sposób. Tuskolini też wini tych, co podsłuchiwali, a nie tych, którzy bardzo źle mówili o Polsce i Polakach i kupczyli Rzeczpospolitą. Konkludując: nie wchodź mi wilku na kacapy w pole mojego widzenia, bo czuję od ciebie smród kombinatora i cwaniaka. Dla mnie jesteś... nikim, którym się brzydzę!!! Posiadanie przez ciebie wysokiej rangi kojarzy mi się... z małpą trzymającą brzytwę. Nie zasługiwałeś i nie zasługujesz na nią. Na wysoką rangę trzeba sobie zasłużyć ciężką i dobrą pracą blogerską i komentatorską, nie zaś kombinatorstwem! No cóż... przecież ty nic innego nie potrafisz(...)".

Pisz Pan prawdę historyczną, czytaj dokładnie wpisy, a nie obrażaj autorów, nota bene nie po raz pierwszy. Jestem przedwojennym autorem, świadkiem historii opluwanym przez Pana  .Opluwanie Autora i  "Kacapskie rewelacje" to forma obraźliwa. Żądam przeprosin od Pana Kacapa Wilka.

 

Vote up!
4
Vote down!
0

Aleksander Szumanski

#1462536

Drogi Panie Aleksandrze - myślę, że dał się Pan ponieść emocjom. Pisze Pan: "Dla mnie jesteś... nikim" Czy taki "nikt" może kogoś obrazić?

Notka ważna i ciekawa, dziękuję. Obecność "ruskiej pajęczyny" daje się odczuć na każdym kroku, wystarczy tylko trzeźwo patrzeć... Niestety, nie tylko ruskiej, aktywna jest również szwabska... Tak się zastanawiam, czy któraś którąś zdominuje, czy współpracują...

Vote up!
1
Vote down!
0

Stasiek

#1462548

Jakbyś Wilku dobrze przeczytał notkę, to ten link też byś zauważył u autora... Już przez to samo staje się obiektywny...

Vote up!
1
Vote down!
0

Stasiek

#1462551

Przeczytałem artykuł i dyskusję poniżej i mam następujące uwagi: do tekstu odnoszę się z pełnym szacunkiem. Napisane jest tyle ile wiadomo. Jest oczywiste że w takiej sytuacji wiadomo niewiele a nawet istniejącej wiedzy nie da się zazwyczaj obiektywnie ocenić. U "służb", w tym sowieckich, jest przecież tak że "wszystko jest inne niż się wydaje". I najbardziej istotne jest nie to, że wprowadza się do obiegu wyłącznie nieprawdę, ale sprawienie że nie wiadomo co jest prawdą a co nie. Przerabialiśmy to zresztą w sprawie katastrofy smoleńskiej,przez ostatnie kilka lat.
Co do meritum, nie posiadając wiedzy o faktach, mam jedno intuicyjne "wyczucie": od kilkudziesięciu lat Rosja i Związek Sowiecki miały wśród Polaków (w tym wśród młodych pokoleń konotacje tradycyjnie negatywne. Od lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia wiedza o Katyniu była - moim zdaniem - raczej powszechna, choć bardzo pobieżna. Krążyły dowcipy szydzące z prymitywnej "ruskiej" mentalności, wyśmiewano poziom sowieckiego przemysłu. Oczywiście podkreślano pochodzenie różnych opresji ze wschodu, łącznie ze stanem wojennym. A potem nastąpiła dziwna cisza. Do pewnego momentu i stopnia wydawało mi się to zrozumiałe: upadła komuna, rozpadł się blok komunistyczny z układem warszawskim i związkiem sowieckim na czele. Ale okazało się że nie całkiem. Teraz tylko nie jest to Związek Sowiecki a Rosja. I nie ma Układu Warszawskiego, co nie miało szczególnego znaczenia bo się było jego członkiem. Na wschodzie nastąpiła wyraźna pustka emocjonalna: dawne dowcipy zapomniano, o Katyniu również prawie się nie mówi, a od pewnego czasu wprowadzane są do obiegu pogróżki dotyczące wojny z Rosją (nie w kontekście Ukrainy nawet) ale jakby "zawieszone w powietrzu"; bez konkretniejszego kontekstu. Ponadto, bardzo akcentowane są tematy związane ze zbrodniami Ukraińców na Polakach na Kresach - fakt historyczny o którym nie wolno zapominać podobnie jak o zbrodniach niemieckich i wszystkich innych, ale który jest - jak wyczuwam - używany do utrzymania dystansu pomiędzy Ukraińcami i Polakami. Czyżby kilkadziesiąt lat wcześniej przewidziano taką sytuację w mysl starej, rzymskiej zasady "divide et impera"?
Ile zabiegów i przemyśleń, ile czasu i konkretnych działań sprawiło, że położone na wschód od Polski imperium z obiektu uwarunkowanych historycznie niechęci i pogardy połączonych z szyderstwem stało się czymś w rodzaju "Potwora" Pana Cogito; mało konkretnie zdefiniowanego "wielkiego brata", z którym 'lepiej dobrze żyć, bo inaczej..."
I to jest argument za rozległością i przemożnym wpływem sowieckiej/rosyjskiej agentury w Polsce. Kilka osób nie mogłoby tego dokonać.
Być może piszę chaotycznie, ale temat jest rozległy.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1462671