Ubezpieczenie i bomba, kto wierzy, że Tusk to liberał, ten trąba

Obrazek użytkownika xiazeluka
Kraj

Dlaczego jacyś obcy faceci, których się nie zna, mogą ustanawiać nieproszeni przepisy, które zobowiązują nas do takich zachowań, które nam się nie podobają?

Ponoć ich dyktatorska wola wynika z umowy społecznej. Jako żywo ani ja, ani nikt z mojej rodziny czy znajomych takiej „umowy” z kimkolwiek nie zawierał, w pożółkłych papierach przodków również próżno szukać śladów zawarcia takiego kontraktu. Co to, do diabła, zatem jest?

Encyklopedia PWN oględnie informuje, iż US (umowa społeczna; identyczność tego skrótu z akronimem urzędu skarbowego nie jest przypadkowa) to:

koncepcja prawno-polityczna, występująca w doktrynach prawa natury, w myśl której społeczeństwo i państwo powstały w wyniku porozumienia się jednostek, które poprzednio żyły w „stanie natury”.

Hm. Bardziej wylewni są autorzy onetowej encyklopedii Wiem:

Umowa społeczna, teoria prawno-polityczna występująca w doktrynach prawa natury, wg której powstanie społeczeństwa i państwa nastąpiło w wyniku łączenia się jednostek - żyjących poprzednio w "naturalnej" wolności - w drodze porozumienia się (umowy). Umowa społeczna zapewnia autorytet władzy państwowej niezależnie od formy rządów.

Niby to samo, lecz jesteśmy już o krok dalej – „umowa” nadaje specjalne prawa władzy. Wątpliwości może budzić jednostronność owego kontraktu, jako że władza otrzymuje coś, a druga strona nic, na szczęście oficjalne wydawnictwa wyręcza Idiotopedia:

Teoria umowy społecznej stanowi racjonalne uzasadnienie historycznie ważnego poglądu, że legalna władza państwowa musi wywodzić się od zgody społeczeństwa. […] autorzy teorii umowy społecznej usiłują na wiele sposobów wyjaśnić, dlaczego w interesie własnym jednostki leży dobrowolna zamiana swobody działania, którą gwarantuje stan naturalny (zwany także "prawami naturalnymi") na korzyści wynikające z tworzenia struktur społecznych.

O, już wszystko jasne – wolność osobistą wymieniamy „dobrowolnie” na niezidentyfikowane korzyści wynikające z oddania się w niewolę. Znając zasady jesteśmy w stanie bez trudu odtworzyć treść „umowy społecznej”, a rezultat tego mozołu możemy podziwiać TUTAJ.

Teraz pozostaje nam jedynie sprawdzić, czy autor odtworzonego tekstu US ma rację, odwołując się do rzeczywistości. Materiał porównawczy znajdujemy w dzisiejszej prasie: Rząd chce trąbowego.

Dodajmy – nie tylko waaaaadza życzy sobie od niewolników kolejnego haraczu, sekundują jej dzielnie firmy ubezpieczeniowe oraz tow. Lorenc Halina z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (osoba najwyraźniej wychowana na filmach z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, czego dowodzi jej przywiązanie do idei budowy schronów przeciwatomowych. Pardon – przeciwtrąbowych); tow. Lorenz domaga się administracyjnego nakazu wydłubywania w ziemi takich bunkrów – jakżeż w duchu idei umowy społecznej jest to wezwanie! Firmy ubezpieczeniowe nie są państwowe, więc na taką szczerość nie mogą sobie pozwolić, niemniej pomysłem są zachwycone – stosowny bakszysz miałby czyścić kieszenie każdego:

Roczna składka nie powinna jednak przekraczać 100 zł. Pod jednym warunkiem: obowiązkowe trąbowe będzie w całym kraju. – Jeśli miałoby obowiązywać tylko na terenach zagrożonych żywiołami, spadek cen wyniósłby prawdopodobnie kilka procent – mówi Anna Materna z Generali.

Jednym słowem – MSWiA zamierza nałożyć na mieszkańców terenów trąbami powietrznymi niezagrożonych grzywnę. Pewnie za karę, że niewolnicy budują sobie domy w miejscach nie uczęszczanych przez tornada. Nie tak dawno ironizowałem, że w przyszłości będzie można zostać ukaranym grzywną za przejechanie obok policyjnej kontroli drogowej zgodnie z przepisami, ponieważ w ten sposób unika się mandatu, a więc złośliwie pozbawia budżet państwa należnych mu dochodów. No proszę – przyszłość ciałem się staje, „umowa społeczna” pracuje na najwyższych obrotach.

Na koniec warto odnotować jeszcze jedno osiągniecie kolaboracyjnego poczucia humoru:

Skoro Polacy sami nie chcą się ubezpieczać, trzeba ich do tego zachęcić – mówią [w firmach ubezpieczeniowych].

Zwrot „przymusowy obowiązek” otrzymuje niniejszym nowe, postępowe znaczenie: zachęta. I słusznie, skoro namawiać do zawarcia „umowy społecznej” przecież nie trzeba…

Brak głosów