Są tu jacyś dżentelmeni? Na cześć pewnej damy zbóje nastają!

Obrazek użytkownika xiazeluka
Blog

Dama ma na imię Historia. To bardzo nieszczęśliwe stworzenie, co i rusz jest nagabywane przez różne odrażające draby, choć do nieziemskich piękności trudno je zaliczyć. Słowo „zaliczyć” wygląda na niestosowne, lecz trudno je zastąpić innym, jako że bardziej adekwatnego nie ma.

Gdzieś tak w 1976 roku do Hiszpanii zajechał Aleksander Sołżenicyn. Rozejrzał się, pojeździł po kraju, pogadał z ludźmi. Trochę się zdziwił, kiedy usłyszał jaka to straszna dyktatura dręczyła do niedawna ludność. Swoim zdumieniem podzielił się z publiką. Zreferował sytuację w ZSRS, w porównaniu z którą Espana jawiła się jako przedsionek raju. Opowiedział o gułagach, o propiskach, o cenzurze, o krwawych represjach i wszelkich innych zdobyczach proletariatu. Ot, z grubsza zarysował życie codzienne w Sowietach.
 
Ledwo Sołżenicyn skończył mówić, a się Hiszpania zatrzęsła z oburzenia. No, oczywiście nie cała, a jedynie ta, która była najlepiej poinformowana o sytuacji w bratnim kraju, czyli szeroko rozumiana lewica. Największe asy wśród przyjaciół ludu stanęły do merytorycznej polemiki, w której zwroty w stylu „kretyn, mitoman, załgany grafoman” należały do najmniej treściwych. Nawet słynna broda Sołżenicyna stała się obiektem wyrafinowanych kontrargumentów („śmieszna i głupia”, „fałszerz przebrany za proroka”). Taki zapanował rwetes, że żaden z przypadkowych przechodniów nie usłyszał jęków gwałconej w jakiejś obskurnej bramie nieszczęsnej Historii.
 
Inne czasy, inne pieśni. Obecnie nikt nie prowadzi polemiki w aż tak prostacki sposób, jaki zademonstrowali Sołżenicynowi hiszpańscy towarzysze – dzisiaj nie mówi się komuś „ty kretynie”, lecz „ty współsprawco”; granica odpowiedzialności jest przesuwana coraz dalej, poza granice państw, kontynentów i logiki. Wkrótce nie wzbudzi niczyjego zdziwienia wyrzut „wszyscy są odpowiedzialni za holokaust”… To wariant optymistyczny, jako że teoretycznie dopuszczający jeszcze możliwość polemiki. W wariancie pesymistycznym dyskurs historyczny zawężony jest do wyboru: albo wersja oficjalna, albo wieloletnie wakacje w lochu.
 
Ten drugi sposób wybrały władze Rosji, dzięki czemu poniewieranie Historii będzie się odbywało, jak by to określić, urzędowo. Informacja ta z pewnością zelektryzowała gwałcicieli z całego świata; za czasów ZSRS z honorami podejmowano w Moskwie uświadomionych historycznie i klasowo zagranicznych gości, nie skąpiąc im luksusów. Reprezentacyjny hotel Poccия zamieniał się na czas takich sabatów w światowe centrum orgiastyczne, gdzie można było pić, gwałcić i sycić wszelkie pożądania. Gospodarze nie wystawiali rachunków, prosili jedynie, aby po powrocie do kapitalistycznego piekła chwalić sobie gościnę. A o najlepszych z najlepszych nie zapominali – pod murami Kremla pochowano z honorami Johna Reeda, oddanego prawdzie historycznej autora książki Dziesięć dni, które wstrząsnęły światem. Nie trzeba chyba dodawać, że jest to publikacja w pełni prawdziwa?
 
W trosce o odpowiednią wysokość produkcji książek w pełni prawdziwych prezydent Rosji Miedwiediew powołał specjalną komisję, która zajmie się przeciwdziałaniem próbom fałszowania historii na szkodę interesom Rosji. Najwyraźniej rosyjska głowa państwa nie pozostawia niczego przypadkowi, chmara darmozjadów z całego świata zje, wypije i pobaluje na koszt ruskiego podatnika, niemniej nie ma gwarancji, że po wytrzeźwieniu popełni książki zawierające jedynie prawdę w wariancie opracowanym przez najwyższe władze. A przecież sprawa jest poważna:
 
Coraz częściej stykamy się z tym, co nazywamy fałszowaniem historii. Przy czym - zapewne wszyscy to zauważyli - staje się ono coraz bardziej brutalne, przepojone złością i agresywne. Znaleźliśmy się w sytuacji, w której zmuszeni jesteśmy bronić prawdy historycznej, a nawet jeszcze raz udowadniać fakty, które do niedawna wydawały się bezsporne.
 
Bezsporny jest na przykład fakt, o którym zresztą wspomniał Miedwiediew, że ZSRS znalazł się w II wojnie światowej po właściwej stronie 22 czerwca 1941 roku. Równie bezsporny jest fakt, że po niewłaściwej stronie Sowiety były od 1 września 1939 roku – lecz o tym już prezydent nie napomknął. Podobnie z niewyjaśnionych powodów przemilczał – zamiast się z dumą pochwalić – iż nawet bez ataku III Rzeszy na Sowiety gdzieś na początku lipca 1941 roku ZSRS znalazłyby się w obozie aliantów dzięki własnej ofensywie. Które z tych faktów są brutalnym fałszerstwem, a które bezspornym faktem? Komisja Prawdy będzie miała pełne ręce mokrej roboty.
 
Inną drogą poszli byli sojusznicy ZSRS z pierwszego okresu II wojny światowej. Tygodnik Der Spiegel dal bohaterski odpór brutalnym, przepojonym złością i agresywnym fałszerzom historii, drukując między innymi prawdę o właściwej odpowiedzialności za wybicie sporej części europejskich Żydów.Z owej elukubracji wynika, że mordercami byli w większości nie-Niemcy, rej wodzili Ukraińcy, Rumuni, Węgrzy, Francuzi, Polacy i tak dalej aż do Duńczyków. Tych ostatnich z udziału we współpracy Der Spiegel wykluczył, ot takie aryjskie kumoterstwo nadludzi. Nie ma o czym mówić. Pomówić należy o odkryciu prawdy, którego dokonał berliński gwałciciel Goetz Aly:
 
holokaust w kwestii odpowiedzialności za zbrodnię powinien stać się problemem nie tylko niemieckim, ale także ogólnoeuropejskim.
 
To nie są gołosłowne tezy, prawda historyczna w wykonaniu wielkoniemieckim jest oparta na dowodach:
 
Niemiecka gazeta przyznaje co prawda, że około 125 tys. Polaków ratowało Żydów, ale jest to mały procent ludności "i w zasadzie nie ma większego znaczenia […]  Przykład Jedwabnego jest dla hamburskiego tygodnika dowodem na to, iż Polacy także współuczestniczyli w zagładzie Żydów.
 
Na powyższym przykładzie widać życiodajną potęgę prawdy, bez dostępu do której tylko ugór i nieszczęście. Dzięki szpiglowskim (Word zamienił mi automatycznie to słowo na szpiclowski – w sumie też pasuje) ubermenschom rozjaśni się wszystkim głowach: Jedwabne to aglomeracja posiadająca co najmniej dwa miliony mieszkańców (125 tys. = znacząca mniejszość, czyli ludność Jedwabnego = znacząca większość). Największe miasto w Polsce! Czego to mogą się dowiedzieć Polacy o Polsce od Niemców…
 
Prawda Szpigla ma jeszcze jeden wymiar – dotychczas określano szacunkową liczbę Żydów uratowanych przez Polaków na 120 000. Czyli rzeczywista liczba ratujących była kilkakrotnie wyższa. Nadludzie złapali panią Historię, zrobili z nią to, o czym w towarzystwie się nie zwykło mówić, po czym wypchnęli na światło dzienne jej zmaltretowane zwłoki z powieszoną na szyi kartką z napisem „Nie wierzyłem w zwycięstwo”… Ojej, pardon – takie tabliczki wieszano w 1945 roku i to nie Historii, a wątpiącym w ostateczne zwycięstwo. A zatem – nadludzie powiesili Historii na szyi karteluszek z treścią negującą obowiązujące dotąd brutalne fałsze. Dzięki tak zmodyfikowanej arytmetyce historycznej rachunki zaczynają się wreszcie zgadzać, a teza o kierowniczym współudziale nie-Niemców w zagładzie znajduje pełne uzasadnienie. Z takim talentem chłopaki szpiglowcy mogą liczyć na pełne zrozumienie u prezydenta Miedwiediewa, kto wie, może skrzykną się na Kremlu, jak za dawnych dobrych lat, i znowu podpiszą jakiś pakt?
 
Nie chciałbym zostać uznany za lamentującego malkontenta, dlatego mam i koncepcję konstruktywną, pomysł, jak uchronić madame Historię przed kolejnymi gwałtami. Otóż rozwiązanie jest bardzo proste – państwo, władzę, urzędasów, kodeksy karne należy odseparować od Historii. Najlepiej wpisać to do jakiejś globalnej karty praw człowieka czy czegoś takiego. Żaden polityk nie powinien mieć prawa gmerania w przeszłości. Kontrowersje winno się rozstrzygać argumentacją, a nie pogróżkami pod adresem fałszerzy. Nie ma chyba takiego naiwnego, który uważałby, że Waaadzy zależy na prawdzie historycznej, dzieje najnowsze służą realizacji brudnych celów politycznych a nie obiektywnym badaniom. Dlatego – Waaadza precz od historii. Powie ktoś, że my, cywilizowani Europejczycy możemy sobie uchwalić takie prawo, a Ruscy i Białoruscy swoje komisje ścigania myślozbrodni zachowają. I bardzo dobrze – ich totalitarny wymiar stanie się jeszcze lepiej dostrzegalny, a podjęte ustalenia obiektem drwin i lekceważenia. Powie ktoś, że w takim wymiarze nie opędzimy się od fałszerzy wykoślawiających prawdziwy obraz dziejów. Owszem, pojawią się tłumy takich, co to będą mieli swoje zdanie. I co z tego? Czyżby przeszłość miała właściciela?
 

Brak głosów

Komentarze

BRAWO!!! To jest doskonały tekst.

Vote up!
0
Vote down!
0
#20554