Nowoczesny patriotyzm gospodarczy

Obrazek użytkownika Harcerz
Kraj

Nowoczesny patriotyzm gospodarczy
POLSKA I POLACY ZASŁUGUJĄ NA NOWOCZESNY PATRIOTYZM GOSPODARCZY
Patriotyzm to lojalność wobec własnego narodu. Opiera się na zaufaniu do wspólnoty, której tradycje wpłynęły na to, w jaki sposób żyjemy oraz na instytucje organizujące naszą życiową aktywność. Uprawnione jest zatem mówienie także o patriotyzmie gospodarczym, choć tu napotykamy pewną trudność. Polega ona na tym, że raczej wątłe są w Polsce tradycje bogactwa, a przede wszystkim dramatycznie nieciągłe. Polski patriotyzm rozpatrywany przez pryzmat gospodarki nabiera zatem cech wyraźnie modernizacyjnych i jest związany z lojalnością wobec własnego narodu jako projektu. Wielkiego projektu - Polski! Chcemy, by projekt ten był systematycznie publicznie formułowany, tak aby stał się przedmiotem ambicji jak największej liczby rodaków.

Polski kapitalizm niedokończony

Polacy wielokrotnie rozpoczynali budowę własnego modelu kapitalizmu, jednak nigdy te próby nie zakończyły się trwałym sukcesem. Ważną rolę odgrywało w tym państwo – zarówno w XIX wieku, za czasów dyrektora generalnegoWydziału Przemysłu i Kunsztów Królestwa KongresowegoStanisława Staszica oraz ministra skarbu Królestwa Polskiego Franciszka Ksawerego Druckiego-Lubeckiego, jak i w wieku XX, kiedy działał minister skarbu oraz przemysłu i handlu w trzech rządach II RP Eugeniusz Kwiatkowski. Budowaliśmy polski kapitalizm także wysiłkiem obywatelskim – jak wtedy, gdy organizowaliśmy wielkopolski ruch gospodarczy, Galicyjską Kasę Oszczędności czy instytucje finansujące życie naukowe, takie jak Kasa Mianowskiego. Mimo często naprawdę imponujących osiągnięć, przedsięwzięcia te, nie mogąc się oprzeć na silnym własnym państwie, miały zbyt małą skalę oddziaływania lub rozpadały się w wyniku dziejowych katastrof. W cieniu narodowych katastrof dokonywały się gwałtowne zmiany społeczne na wielką skalę, związane z przechodzeniem od – używając pojęć Alvina Tofflera – przedkapitalistycznej fali agrarnej do kapitalistycznej fali przemysłowej. To przechodzenie zostało zaburzone długim okresem prób totalitarnej modernizacji na modłę komunistyczną. Radykalna, a nawet brutalna zmiana sposobu życia – wynikająca z przeniesienia się ze wsi do miast po 1945 r., nałożyła się na niebywale kosztowną transformację sposobu pracy po 1989 r. Polegała ona na odejściu od produkcji masowej w państwowych fabrykach do działalności usługowej w małej i średniej skali. Każda z tych wielkich zmian pociągała za sobą - planowe lub samorzutne - zerwanie na dużą skalę ważnych więzi wspólnotowych, niezbędnych dla optymalnego rozwoju. Polską specyfiką jest to, że każdorazowa odbudowa przerwanych więzi społecznego zaufania w nowych układach instytucjonalnych nigdy się nie dopełniała. Nie zdążywszy zbudować własnego kapitalizmu przed 1939 r., po 1989 r. zastaliśmy go w zupełnie innej postaci. Kraje rozwinięte przeszły w tym czasie kolejną rewolucję gospodarczą, której siłą napędową są niezwykle złożone sieci organizacji, a głównym czynnikiem wytwórczym obok kapitału jest w nich przetwarzanie informacji (trzecia fala Tofflera).

Sprawne państwo dla silnej gospodarki

Z polskich zmagań z nowoczesnością wynikają co najmniej trzy zasadnicze konsekwencje. Po pierwsze, bogactwo poszczególnych Polaków może być trwałe tylko wtedy, gdy będzie się opierać na bogactwie Polski. Z jednej strony, więź narodowa jest podstawowym nośnikiem zaufania, nazywanego też kapitałem społecznym, będącego warunkiem owocnej współpracy na zasadach uczciwej rywalizacji. Z drugiej strony, płynące z tej współpracy bogactwo narodowe znajduje trwałe podstawy w silnym, sprawnym i zasobnym państwie. To państwo musi szanować i wspomagać użyteczną aktywność gospodarczą, gwarantując równe szanse startu, budując instytucjonalne otoczenie rynku, egzekwując prawa własności czy gwarantując przestrzeganie umów. Niestety, dziś polskie państwo marnotrawi czas przedsiębiorczych Polaków, okrada ich z szans i tłamsi ich energię, stale podkopując ich zaufanie do instytucji publicznych i siebie nawzajem. W tym kontekście istotne jest to, by wymiar sprawiedliwości, który w Polsce działa niesprawnie, i to od wielu wieków, stał się instytucją zaufania społecznego. Polska ma dziś jeden z najdroższych i najbardziej nieskutecznych systemów sądownictwa w Europie. Mój rząd przeprowadził proces informatyzacji polskiego sądownictwa gospodarczego, ale dziś należy zainwestować w wiedzę ekonomiczną samych sędziów i prokuratorów oraz w sprawność aparatu wspomagającego ich pracę. Na rozwój Polski, a więc i poziom bogactwa Polaków bardzo negatywny wpływ ma fatalne zagospodarowanie przestrzenne Polski, czego skutkiem są długotrwałe, niebywale korupcjogenne procedury inwestycyjne. Tysiące godzin tracą co roku Polacy w zakorkowanych miastach. Wreszcie, Polacy często nie mogą liczyć na własne państwo, gdy zagrożone jest ich życie i mienie, jak w czasach klęsk żywiołowych, na przykład podczas niedawnej powodzi. Nie sposób zgodzić się na to, by administracja publiczna utrudniała Polakom gospodarowanie ich własnym mieniem, by odmawiała zajmowania się ich problemami pod byle pretekstem i przekraczając wszelkie przyjęte terminy rozpatrywania spraw.

Dobre, bo polskie

„Prawo i Sprawiedliwość” jest dziś jedyną partią, która rozumie, jak bardzo sprawne państwo wpływa na gospodarkę. Fundamentem takiego państwa są zdrowe finanse publiczne. Dlatego po dojściu do władzy wprowadzimy prawdziwy budżet zadaniowy, który pozwoli na redukcję zbędnej administracji i efektywne wydawanie publicznych pieniędzy. Zinformatyzujemy aparat skarbowy, co pozwoli wyraźnie zwiększyć skuteczność ściągania podatków. W efekcie ci, którzy uchylają się od ponoszenia ciężarów fiskalnych, nie będą już ośmieszać uczciwej większości. Administracja zostanie zinformatyzowana, tak aby obywatel mógł na bieżąco śledzić postępowanie w jego sprawach w urzędzie. Natomiast zatrudnienie w administracji będzie poddane regule „jeden nowo zatrudniony na dwóch odchodzących na emeryturę”, co pozwoli na stopniowe, ale konsekwentne jej ograniczanie. Zobowiązujemy się objąć ochroną dyplomatyczną i wsparciem finansowym zagraniczne inwestycje polskich firm. Nadszedł już bowiem czas, by nie tylko przyciągać zagraniczne inwestycje do Polski (ich szczyt przypadł na okres naszych rządów), ale także wspierać ekspansję polskich firm – takich jak Amica, Atlas, Fakro, Groclin, Maspex, Pesa, Rafako czy Solaris - na zagranicznych rynkach. To prowadzi nas do innego ważnego wniosku:Polacy nie zbudują własnego modelu kapitalizmu bez własnego kapitału. Kapitał nie ma bowiem narodowości tylko w teorii ekonomicznej. W praktyce biznesowej i politycznej pochodzenie kapitału zawsze jest istotne, ponieważ obok zysku, jest on ważnym narzędziem wpływu i kontroli. Dlatego Polska musi zachować własną walutę i własną giełdę, jednocześnie popierając rozwój jednolitego rynku europejskiego. Widzimy dziś, że przyszłość strefy euro jest bardzo niepewna, głównie z powodu fundamentalnych błędów popełnionych w momencie jej tworzenia 10 lat temu.

Nieudolni pseudoliberałowie

Zadłużywszy w bezprecedensowy sposób polskie państwo i sięgając po przyszłe emerytury Polaków, obecny „liberalny” rząd, wykazał się nieprawdopodobną nieudolnością w wielu działaniach gospodarczych: Nie potrafił doprowadzić do przejścia z powrotem w polskie ręce jednego z największych i najlepszych banków – BZ WBK, gdy nadarzyła się po temu wyjątkowa okazja. Rząd chwalił się „rozwiązaniem” sporu o największego polskiego ubezpieczyciela – PZU, tyle że dokonało się to kosztem 17 mld zł wypłaconych osłabionemu kryzysem holenderskiemu akcjonariuszowi. Rząd doprowadził też do upadku polski przemysł stoczniowy, czyli branżę dającą kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy. Wreszcie, zgodził się na przyjęcie, w skrajnie dla Polski niekorzystnej postaci, unijnego pakietu klimatycznego, który będzie skutkował w najbliższych latach podniesieniem cen prądu o 60-80 proc. A warto pamiętać, że już obecnie jesteśmy na drugim miejscu w UE jeśli chodzi o wysokość cen za energię elektryczną płaconych przez firmy. Za naszych rządów to by się nie mogło zdarzyć!

Polski model innowacji

Polskę czeka w najbliższej dekadzie wielkie narodowe wyzwanie: nasz sektor energetyczny, który „Prawo i Sprawiedliwość” – wzorem Francji, Niemiec, Włoch, Czech, Norwegii, Szwecji czy Finlandii - zamierza zachować w rękach skarbu państwa, wymaga inwestycji porównywalnych w skali z możliwościami całego krajowego sektora bankowego. Równie wielkie wyzwanie stanowi konieczna dla szybkiego rozwoju infrastruktura komunikacyjna (drogowa, kolejowa i wodna). Dlatego jedynym sposobem odsunięcia widma nadchodzącej zapaści infrastrukturalnej jest olbrzymi wysiłek finansowy państwa i wpompowanie do systemu finansowego maksymalnej kwoty oszczędności Polaków. Potrzebne są działania animowane przez państwo, poczynając od zasadniczego zmniejszenia jego potrzeb pożyczkowych. Fundusze emerytalne będą inwestować w obligacje infrastrukturalne państwa i samorządów. Powinien się także rozwijać alternatywny wobec giełdowego rynek kapitałowy obligacji komercyjnych. Najmniejsze nawet oszczędności Polaków powinny trafiać na konta w spółdzielczych kasach oszczędnościowych, Banku Pocztowym czy banku PKO BP. Również konta instytucji i firm państwowych powinny być prowadzone w polskich bankach. Polska osiągnie długofalowy sukces gospodarczy jedynie wtedy, gdy zbuduje swój narodowy model innowacji. Czas uzyskiwania przewag opartych na niskich kosztach polskiej pracy się kończy. Jednocześnie nakłady na badania w Polsce – zarówno państwowe, jak i komercyjne – są zatrważająco niskie. Dlatego oprócz stałego wzrostu państwowych środków na badania podstawowe i stosowane - do 1,5 proc. PKB, naszym szczególnym wsparciem cieszyć się będzie państwowy sektor badań rozwojowych, który dziś stanowi jedyny realny potencjał wdrożeń nowych technologii w polskiej gospodarce. Przedsiębiorstwa współpracujące z nim lub budujące w Polsce swoje centra badawczo-rozwojowe otrzymają duże preferencje podatkowe (odliczenia od postawy opodatkowania pełnych nakładów na Badania+Rozwój, ulgi podatkowe i amortyzację strat). Polski sektor militarny, poprzez zamówienia zbrojeniowe, także musi się stać rozsadnikiem technologii i umiejętności możliwych do wykorzystania w cywilnych sektorach.

Młyńskie koło u szyi pracujących Polaków

W kolejnej perspektywie budżetowej UE, w programie „Kapitał Ludzki” muszą się znaleźć duże środki na zasadniczą reformę polskiego szkolnictwa zawodowego – od szkół zawodowych po wyższe szkoły zawodowe. Aby stale podnosić naszą kulturę techniczną (której poziom jest poniżej możliwości kraju), edukacja zawodowa i techniczna musi się stać priorytetem. Wszyscy pracodawcy powinni się w pełni zaangażować w rozwój edukacji zawodowej w miejscu pracy. Z kolei lekcje przedsiębiorczości w polskich szkołach muszą się stać czasem gospodarczego wychowania patriotycznego, uczącego młodych Polaków kupowania polskich produktów i usług. Powinny się też stać okazją do inspirujących spotkań z ludźmi odważnymi, przedsiębiorczymi i twórczymi. Nieudolne rządy ekipy Donalda Tuska pokazują, że wyczerpał się dotychczasowy model rozwoju Polski. W tym modelu niewydolne państwo i antyrozwojowe grupy interesu są młyńskim kołem u szyi ciężko pracujących Polaków. Nadszedł czas, by podjąć wspólny wysiłek naprawy naszego państwa, bo tylko to pozwoli nam spokojnie się rozwijać i bogacić. Zrobimy to dla siebie i dla przyszłych pokoleń.

Brak głosów

Komentarze

Czas na radykalne zmiany w każdej dziedzinie życia publicznego.Kiedy PO i PSL tonie idzie na dno trzeba reformować Kraj.Trzeba odgonić od koryta pseudo-prywatyzatorów z PO,SLD,PSL i robić swoje.

Vote up!
0
Vote down!
0
#136790

Sądze. Więcej tu deklaracji niż realizmu .
Już to przerabiaiśmy.
Używając narzędzi "systemowych" - PiS próbował przewrócić dotychczasowy układ.

Czy do wilka idziesz ze "Słowem Bożym" ?

Vote up!
0
Vote down!
0
#136793

Ja to co raz częściej uważam, że Ty szczytujesz gdy czytasz "Tezy Kwietniowe".
Czy oprócz "pracy u podstaw" znasz jakieś inne pojęcia?
Może przedstawiłbyś któregoś razu swój program, bo uważam, że taki masz i zrób to nawet jeżeli to mają być "Tezy Kwietniowe".
Ty potrafisz wiecznie tylko marudzić, a że to było, a że to stare.
Rewolucjonista się znalazł.

Czuwaj!

Vote up!
0
Vote down!
0
#136828

"Nadszedł czas, by podjąć wspólny wysiłek naprawy naszego państwa, bo tylko to pozwoli nam spokojnie się rozwijać i bogacić. Zrobimy to dla siebie i dla przyszłych pokoleń. "

z całym dobrostanem iść -
Tasiemce, owsiki, mendy, świerzb.

Wybacz nie jestem św. Krzysztof - co wszystkich przeprowadza.

Vote up!
0
Vote down!
0
#136831

Wybacz nie jestem św. Krzysztof - co wszystkich przeprowadza.

Tego to akurat jestem pewny i bynajmniej nie chodziło mi o Twoje koligacje ze świętymi, zresztą mam ich dość na co dzień w przypadku błogosławionej Matki Kaszalotów.

Mi chodziło o Twój program.

Nadszedł czas, by podjąć wspólny wysiłek naprawy naszego państwa, bo tylko to pozwoli nam spokojnie się rozwijać i bogacić. Zrobimy to dla siebie i dla przyszłych pokoleń. 

Źle czytacie Harcerzu, źle czytacie.

Kaczyński mówi do Ciebie i do mnie, a nie do idiotów.

Czuwaj!

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#136838

Tu trzeba rozgraniczyć.

No, niestety.

Trudne . Nie podejmuje się samooceny w jakiej grupie jestem.

W czasach powszechnie panującego "relatywizmu" - oczekuje
jaśniejszych "drogowskazów"
Rozumie - "wstępniak" ale to już znamy.

Oczekuje na "głębsze wejście" w tematy - no ,ale z tym idą deklaracje .
Te, są zobowiązaniem - kontraktem.

Tak pojmując "misje" - Jarosław Kaczyński przełamie "nowomowe".

Vote up!
0
Vote down!
0
#136845

Trzeba rozwalić lodziarnię i wysłać ją i jej wspólników do diabła, tylko Jarosław Kaczyński może odsunąć tych złodziei od koryta. On to potrafi przeprowadzić. 

Vote up!
0
Vote down!
0

miro

#136804

Nie uważasz- rowalenie lodziarni zniechęci "sympatycznych".

Nie widze w Tym oświadczeniu nic nowego .
Słowa , słowa.

"On to potrafi przeprowadzić." - tu się zgadam .

Vote up!
0
Vote down!
0
#136808

Mówi nie tylko do Polaków, ale i do polactwa też. Mówi jasno, językiem czytelnym, jest zawodowym politykiem i wiadomo jakiego formatu politykiem. Posiada niekwestionowaną pozycję przywódcy opozycji. Jak powie to inaczej to te salonowe q.rywy (jak mawiał Cezary Julski) zaczną go dziobać, a tak to nie mają nic na Prezesa, mogą mu skoczyć co najwyżej i "wypad z baru". Brdzo dobre wystąpienie programowe, jest super!

Vote up!
0
Vote down!
0

miro

#136811

To prawda.
Zarazem smutne -

Vote up!
0
Vote down!
0
#136814

Ktoś kto broni afer lub twierdzi, że ich nie było wbrew faktom i elementarnej uczciwości, ktoś kto w przekrętach na skalę wielomiliardowych strat dla skarbu państwa nie widzi znamion przestępstwa zasługuje tylko i wyłącznie na rzetelny, uczciwy proces przed sądem. Materiał z komisji hazardowej i z innych komisji nie zmaterializuje się i to musi być zakończone postępowaniem procesowym bezwarunkowo. Nie może być przyzwolenia na przymykanie oka przez władzę na gangsterskie okradanie państwa przez polityków związanych z rzadzącym reżimem. Tego się boją sympatyczni i cały ich zawszony salon zbudowany na ubecji, udecji i byłych sekretarzach kom partii. O tych pytałeś mnie gości, bo nie mam pewności?

Vote up!
0
Vote down!
0

miro

#136824

Zauważ, kiedy Policjant został ubezwłasnowolniony.

Kiedy Ksiądz wychodzi po pracu w eleganckim wdzianku.

Obecnie Policjant musi wystrzelić cały magazynek - ostrzegawczo.
Spacyfikowano podstawy Państwa - po co?

Bo może jakiś "dzielnicowy" wziąłby za łeb pijanego Osła i potrzymał w izbie wytrzeżwień -

Bez zmian ustrojowych - słowa Pana Jarosława Kaczyńskiego pozostaną -
jak słynny napis "Idee socjalizmu wiecznie żywe"

Vote up!
0
Vote down!
0
#136827

A co to za przykłady od czapki wzięty? Cały ten jewropejski bałagan w tuskiej Polsce to robota salonu sympatycznych, co do tego ma Kaczyński? Tu jest skupiona ta energia ciagłego niszczenia Kaczyńskiego. Jemu się próbuje stawiać zarzuty, a one są do postawienia drugiej stronie. Nie rządzi już od czterech lat, chyba o tym to coś wiesz? Proponuję żebyś przestał się posługiwać kalką gazety wyborczej jeśli podejmujesz taką tematykę na serio.    

Vote up!
0
Vote down!
0

miro

#136834

Przepraszam.
Faktycznie (wyskoczyłem z torów).

ważne dla mnie jest to :
-"Po pierwsze, bogactwo poszczególnych Polaków może być trwałe tylko wtedy, gdy będzie się opierać na bogactwie Polski. "

Pozostaje pytanie o role Państwa.
Czy ma organizować-
Czy ma kierować-

Vote up!
0
Vote down!
0
#136841

Proponujesz jednak rozwiązania bliskie systemowi gomułkowskiemu, więc raczej nie używaj retoryki zawierajacej idee socjalizmu w odniesieniu do Kaczyńskiego. Mam swoją odpowiedź na takie frazy.

Salon znajduje się w odwrocie i widać, że są w panice. Wszyscy różni Mleczkowie krakowscy, jakieś tam Welmanowe mumie UDecji, serialowi aktorzynki od reklamy katrzynki mają jednak problem, bo prawda jest brutalnie prosta. Olbrzymia część narodu odwróciła się od salonu i jego mendiów. Ludzie w Polsce widzą co się dzieje i wszystko na to wskazuje, że mają dość rusko tuskiego burdelu. To jest dla tych czekistowskich telewizji, dla celebrytów z tabloidów, stan wręz zatrważajacy. Jest rzeczą zupełnie naturalną, że Pan Jarosław Kaczyński, najmocniejszy i bezkompromisowy polityk jedynej opozycji jaka jest w Polsce budzi zgrozę w środowiskach salonu. Boją się Kaczyńskiego tylko ci, którzy zainteresowani są tylko kręceniem lodów na Polsce i dalszym przenikaniem rodzimej agentury rosyjskiej  do każdego obszaru polskiego życia publicznego, politycznego i gospodarczego. Dla mnie cała sytuacja atakowania Pana Jarosława Kaczyńskiego z tak wielu stron jest sytuacją całkowicie czytelną. Wiedzą dranie, ze on wygra wybory na jesieni, wszystko.

Vote up!
0
Vote down!
0

miro

#136848

"On" - może tak.
CzyMy wygramy?
(nie ustawiaj mnie pod Twoje tezy)

Wracając do "Pisma przewodniego"

Zadam pytanie (retoryczne) ?

Jakim zaprzęgiem Prezes kieruje?

Vote up!
0
Vote down!
0
#136871

szacunek tetsujiro! Prosto, jasno i rzeczowo...tak jak ja to lubię!! Zacytuje pewną wypowiedz która przwijała sie na niepoprawnych.."Hrabia Szujski pyta marszałka Piłsudskiego: jaki program jest waszej partii panie marszałku? Najprostszy z mozliwych...bic kurwy i złodziei, odpowiedział marszałek" Po latach PRLu ja bym jeszcze dorzucił do lania bolszewickich harcerzy wychowanych na Janku Krasickim i Wandzie Wasilewskiej..

Vote up!
0
Vote down!
0
#137206

do czynu...

kolejność dowolna...

stojąc w miejscu cofamy się...

a każdy czyn bez słowa objaśnienia - znika w przepaści nicości...

===

... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Vote up!
0
Vote down!
0

... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

#136816

Panie Premierze,dziękuje za mądra i sensowną wypowiedź.To jedyna możliwośc aby usłyszeć Kogoś takiego jak Pan,o realiach Polski i o patriotyźmie.W Pana słowach są konkrety,a nie wodolejstwo.Dziekuje za ratowanie nas i Polski.

Vote up!
0
Vote down!
0
#136865

 
Szanowni Państwo

 Członkowie Prawa i Sprawiedliwości



Postanowiłem powrócić do stosowanego kiedyś w mojej poprzedniej partii – Porozumienie Centrum – obyczaju pisania listów prezesa partii do jej członków. Zarówno wtedy, w latach 90., jak i dziś, chodzi o bezpośredni przekaz pewnych informacji i interpretacji wydarzeń, które albo nie docierają do Koleżanek i Kolegów za pośrednictwem mediów,

albo też docierają, ale w formie mocno zniekształconej, niekiedy całkowicie opacznej, przekręconej, i to intencjonalnie. Intencje te z reguły sprowadzają się do jednego celu: zaszkodzić naszej formacji, wprowadzić zamieszanie, zarówno w opinii publicznej, jak

i w szeregach członkowskich.

Gdy spojrzymy na przeszło dziewięcioletnie dzieje Prawa i Sprawiedliwości, możemy łatwo zauważyć pewną prawidłowość. Otóż niezależnie od tego, że niemal zawsze jesteśmy

traktowani przez większość mediów, a zwłaszcza przez te tworzące tzw. główny nurt, z wielkim dystansem i jednostronnym krytycyzmem (co łatwo dostrzec na tle traktowania naszych politycznych konkurentów), od czasu do czasu mamy do czynienia z momentami szczególnego natężenia skierowanych przeciwko nam akcji. Są to akcje o specyficznym charakterze, próbujące całkowicie nas zdezawuować, skłócić, podważyć pozycję kierownictwa partii, doprowadzić do kryzysu. Akcje te występują z reguły w momentach, w których mają miejsce jakieś korzystne dla nas wydarzenia lub zmiany sytuacji. Można powiedzieć, że gdy tylko „zaczerpniemy głęboki oddech”, natychmiast następuje próba pewnego rodzaju „przyduszenia” nas. Przykłady łatwo można mnożyć.

Gdy powstało Prawo i Sprawiedliwość i sondaże pokazały, że nowa formacja ma pełne szanse na wejście do parlamentu, a być może nawet na dwucyfrowy wynik w wyborach, przeprowadzono operację „Dramat w trzech aktach”. To znaczy wyemitowano w telewizji film będący jedną wielką insynuacją na temat rzekomych związków PC, a w szczególności

niżej podpisanego, z niejakim Januszem Iwanowskim-Pineiro, a przez niego z aferą FOZZ. Nie spotkało się to wtedy z pełnym poparciem innych mediów, niemniej bardzo nam zaszkodziło. Gdy jednak weszliśmy do Sejmu, uzyskując 9,5% głosów i 43 mandaty,

w prasie niemal natychmiast zaczęły się ukazywać sondaże wskazujące, że mamy tylko 6% poparcia – a więc biorąc pod uwagę ówczesne realia byłby to ogromny spadek – a także liczne artykuły zapowiadające, iż z całą pewnością bracia Kaczyńscy rozbiją PiS, gdyż rozbijali już inne partie. Mój śp. Brat nie był nigdy wcześniej w żadnej partii (wbrew

bardzo często głoszonemu poglądowi nie należał do PC i nie uczestniczył w jego pracach), ja zaś byłem w jednej, tj. PC, przy czym PiS w tej fazie swojej działalności, a więc jeszcze przed zjednoczeniem z Porozumieniem Prawicy, był prostą kontynuacją PC. Nigdy więc

niczego nie rozbijaliśmy, ale fakty nie miały tu najmniejszego znaczenia – chodziło o to, by zaszkodzić.

Gdy śp. Lech Kaczyński został wybrany na prezydenta Warszawy, już po kilku tygodniach zaczęto go atakować za stan miasta, choć zastał jego administrację w stanie całkowitego rozkładu. A kilka miesięcy po wyborze, w lecie 2003 roku, przeprowadzono wielką akcję medialną w sprawie pomyłki, jaką popełnił w deklaracji majątkowej. Pomyłkę tę popełniła ogromna większość członków rządu, łącznie z premierem Leszkiem Millerem, oraz wszyscy prezydenci miast, ponieważ błędnie skonstruowano formularz. Nie przeszkodziło to jednak temu, że celem kampanii insynuującej w całkowicie absurdalny sposób świadome oszustwo, był tylko prezydent Warszawy. Akcja ta skutecznie, choć przejściowo, osłabiła zaufanie społeczne do Niego.

Gdy na wiosnę 2005 roku wyprzedziliśmy w sondażach Platformę Obywatelską, partia ta zaczęła przeciwko nam szybką, ostrą, a czasem brutalną akcję, do której dołączyła się znaczna część mediów. Natomiast po zwycięskich wyborach 2005 roku rozpętał się wobec nas atak, który Ryszard Legutko słusznie określił jako wściekliznę polityczną. Trwał on bez jakiegokolwiek liczenia się z faktami przez cały dwuletni okres naszych rządów.

Po przegranej w 2007 roku nadano ogromny rozgłos wystąpieniu z PiS grupy dysydentów i podtrzymywano go długo, uzyskując realne skutki w postaci spadku naszych sondaży. Gdy przeprowadziliśmy na początku 2009 roku zjazd programowy w Krakowie, próbowano go ośmieszyć, używając do tego Janusza Palikota i jego zapowiedzi udziału w nim.

Po wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku, w których nie uzyskaliśmy wyniku na miarę naszych aspiracji, ale i tak był on znacznie lepszy od oczekiwań naszych przeciwników, wróżących nam poparcie poniżej 20%, reakcja była charakterystyczna.

Pierwsza, natychmiast po ogłoszeniu wyników, można rzec bez przemyślenia: PiS zaczerpnął drugi oddech. Ale zaraz potem zaczęła się potężna kampania mająca skłócić i rozbić partię, wyolbrzymić spory, jakie miały miejsce na listach (skądinąd niewłaściwe i bardzo szkodliwe

– powinniśmy z nich wyciągnąć wnioski na przyszłość), doprowadzić do głębokiego kryzysu.

Gdy w marcu 2010 roku odbył się kolejny kongres PiS, na którym zostałem wybrany na prezesa dużą większością głosów, gdzie bardzo dobrze wypadła część programowa, ze znakomitym wystąpieniem śp. Grażyny Gęsickiej, i na którym wystąpił prezes Polskiej Akademii Nauk (skądinąd bardzo charakterystyczne – media całkowicie pominęły ten fakt, gdyż nie mieścił się w konstruowanym przez nie obrazie PiS jako partii „obciachowej”), cała uwaga mediów skoncentrowała się na w najwyższym stopniu niefortunnym wpisie na twitterze Pawła Poncyljusza i aż do tragedii smoleńskiej sprawa ta była przez nie nieustannie podnoszona.

Tragedia smoleńska i ponowne wybory prezydenckie zmieniły sytuację. Mimo przegranej uzyskaliśmy wyraźny wzrost poparcia, zarówno w porównaniu z poprzednimi sondażami, jak i wynikami wyborów w 2007 r. Chodzi o zdobyte 36,5% głosów w pierwszej turze, w której

konkurowali przedstawiciele wszystkich liczących się ugrupowań, a także 47% w drugiej turze, które choć oznaczały przegraną, to jednak wskazywały, iż mimo wieloletniej, niezwykle intensywnej, skierowanej przeciw nam kampanii, wciąż możemy liczyć na poparcie prawie

połowy społeczeństwa. Sondaże partyjne PiS doszły do 40%, a zdarzały się i lepsze. W badaniach prowadzonych przez nasze stronnictwo, które począwszy od 2005 roku znakomicie się sprawdzały, pięciokrotnie wyprzedziliśmy nawet PO, dochodząc do 44% głosów.

Zgodnie z tym, czego można było oczekiwać, nastąpiła reakcja, tzn. kolejna kampania przeciwko nam. I to – jak niestety zdarzało się w przeszłości – z wykorzystaniem członków partii albo ludzi z nią związanych. Chodzi o tzw. list Marka Migalskiego. Trzeba zwrócić uwagę, że nie jest to pierwsze wystąpienie tego europosła, który uzyskał mandat dzięki wysunięciu go przez grupę posłów śląskich i – co muszę przyznać – mojej akceptacji. Pomijając zachowania całkowicie kompromitujące, których nie będę tu opisywał, Marek Migalski już rok temu złamał ważny zakaz obowiązujący w PiS i wystąpił w dyskusji publicznej z Palikotem, czym ogromnie pomógł temu znajdującemu się wtedy w niełatwej sytuacji politykowi PO. Dziś jego całkowicie bezpodstawne merytorycznie i sformułowane w niedopuszczalnym tonie

wystąpienie, ogłoszone w momencie, w którym prowadzone są sondaże partyjne, o czym jako politolog nie mógł nie wiedzieć, stało się elementem potężnej kampanii, której absurdalność jest z jednej strony zabawna, ale z drugiej jednak groźna. Powoduje bowiem zamieszanie

w naszych szeregach, a także obniża poparcie społeczne dla nas.

Najwyższy czas wyciągnąć wnioski z tych powtarzających się wydarzeń. Są one następujące.

Po pierwsze, nie można w żadnym wypadku twierdzić ani przyjmować, że osoby w ten czy inny sposób związane z PiS, które biorą w tych wydarzeniach udział, robią to z dobrą wolą. Trzeba by założyć, że nie mają elementarnego rozeznania politycznego, a takie założenie nie

znajduje jakichkolwiek podstaw.

Po drugie, należy zdecydowanie odrzucić wszelkie próby analiz kampanii wyborczej na podstawie założeń suflowanych przez niechętne nam media i prawd niezweryfikowanych przez jakiekolwiek empiryczne badania. Podstawą analizy, która jest prowadzona i która musi

stać się przesłanką naszego dalszego postępowania, mogą być tylko fakty, liczba głosów, ich rozkład przestrzenny w poszczególnych regionach, miastach różnej wielkości, na wsi, porównania z wynikami poprzednich wyborów, analizy zachowań różnych typów elektoratów.

Już wstępne rozpoznanie przeprowadzone tą metodą każe podać w wątpliwość różne głoszone w mediach stereotypy, np. ten o skuteczności tzw. miękkiej kampanii, nienawiązywania do sprawy Smoleńska itp. Nie ma dziś jeszcze podstaw do ostatecznych konkluzji, ale wiele wskazuje (choćby porównanie wyników w wielkich miastach z 2007 i 2010 roku), że skuteczność różnego rodzaju zabiegów mających zmienić mój wizerunek, a także znaczące ograniczenie tematyki kampanii, np. wykluczenie z niej niemal w całości kwestii związanych z postawą i poprzednią działalnością Bronisława Komorowskiego, nie przyniosło znaczących skutków. Dlatego ci, którzy dziś zabierają głos, przyjmując pozycję mentorów, w najlepszym razie wykazują się brakiem elementarnej wiedzy, któremu towarzyszy wskazana wyżej zła

wola.

Po trzecie, powrót po kampanii, a dokładniej położenie większego nacisku na sprawę Smoleńska (gdyż sprawa Smoleńska, mimo zaleceń, była w pewnym zakresie podnoszona, np. w takich moich wypowiedziach jak „Wojna polsko-polska skończyła się tragedią” czy

„Chłopcy bawili się zapałkami i podpalili dom” – to o politykach PO; czy w akcji prowadzonej przez Zbigniewa Ziobro, szczególnie na terenie województwa lubelskiego, skądinąd z bardzo dobrym rezultatem wyborczym) nie jest kwestią, którą można dyskutować w kategoriach

innych niż zasadnicze. Jest to sprawa związana ze statusem naszej Ojczyzny, Polski, statusem wszystkich Polaków. To sprawa naszej lojalności wobec Rodaków w ogóle, wobec tych, którzy reprezentują polskie państwo, w tym Prezydenta RP. Wreszcie jest to sprawa

lojalności wobec naszych Koleżanek, Kolegów, współpracowników, towarzyszy politycznej drogi. Postulat jej wyciszenia ma charakter, który można śmiało określić jako patologiczny, pokazujący głęboką degenerację naszego życia publicznego i niektórych jego uczestników.

Trzeba też podkreślić, że nasze inicjatywy, a w szczególności powołanie zespołu sejmowego, doprowadziły do pewnego ożywienia działań władzy w sprawie Smoleńska, choć nie doszło tu do zasadniczej zmiany. To znaczy nadal prowadzona jest polityka serwilizmu wobec Rosji. Jeśli połączymy to z innymi elementami obecnej polityki zagranicznej, np.

jaskrawo widocznym klientyzmem wobec Niemiec, to jeszcze raz trzeba podkreślić, że sprawa Smoleńska w ostatecznym rozrachunku dotyczy statusu naszego kraju jako państwa niepodległego, odgrywającego podmiotową rolę w stosunkach z innymi państwami, w tym

także z potężnymi sąsiadami.

Po czwarte, sprawa uczczenia śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, Jego Małżonki Marii i wszystkich Ofiar katastrofy jest także kwestią o zasadniczym znaczeniu moralnym. Zaniechanie starań o nie byłoby nie tylko skrajną nielojalnością, ale także zgodą na utrwalanie dominacji tych, którzy robią wszystko, aby zepchnąć Polaków do roli narodu (raczej grupy o bliżej nieokreślonej przynależności) uznającego swą niższość, zawstydzonych swoją historią i kulturową przynależnością zarówno wobec Zachodu, jak i wobec Wschodu. Lech Kaczyński wszelkimi sposobami, często skutecznie, czynnie i energicznie przeciwstawiał się tej dominacji, wypierał ją z naszego życia. Stąd nienawiść, jaką budził w tzw. establishmencie, i stąd trwałość tej nienawiści, także po Jego tragicznej śmierci. Stąd także niechęć, jaką budził wśród tych czynników zewnętrznych, dla których mało ambitna postawa Polski i Polaków jest bardzo wygodna.

Ci, którzy 10 kwietnia 2010 roku wybierali się do Katynia, niezależnie od różnic, jakie ich dzieliły, mieli uczestniczyć w wydarzeniu, które w zamyśle Prezydenta miało być kolejnym aktem odrzucenia wskazanej wyżej postawy. Zasługują więc na upamiętnienie, niezależnie od

tego, że bardzo wielu z nich zasługuje na nie także ze względu na to, co uczynili dla Polski.

Po piąte, jednym ze sposobów atakowania PiS jest przypisywanie mi organizacji czy też inspirowania akcji obrony krzyża stojącego przed Pałacem Prezydenckim. Jest to insynuacja. Skierowaliśmy w tej sprawie list do wszystkich biskupów polskich. Szanujemy obrońców krzyża, traktując ich jako ludzi mocno związanych z wartościami religijnymi i patriotycznymi. Z oburzeniem odnosimy się do aktów jego profanacji, a także do niebywałej i nieprawdopodobnie wręcz wulgarnej agresji, jakiej ofiarą padają obrońcy. Jesteśmy oburzeni postawą Prezydenta RP, który wywołał konflikt, oraz władz rządowych i samorządowych Warszawy, które nie chcą przeciwstawić się łamaniu prawa i elementarnych reguł kultury.

Jednak jako partia polityczna nie jesteśmy w ten spór zaangażowani. Proponujemy we wspomnianym liście do biskupów rozwiązanie. Z nadzieją odnosimy się też do społecznej inicjatywy Komitetu Społecznego na rzecz budowy pomnika Lecha Kaczyńskiego i 95 ofiar

katastrofy pod Smoleńskiem, ale zdajemy sobie sprawę, że w istocie wszystko zależy od władz państwowych i samorządowych. To one mogą doprowadzić do likwidacji konfliktu w ciągu jednego dnia, gdy tylko zechcą kierować się interesem społecznym i narodowym, a nie

interesem establishmentu, który w istocie reprezentują.

Po szóste, zaangażowanie PiS w sprawę Smoleńska w najmniejszym stopniu nie może ograniczyć zaangażowania partii w inne bieżące przedsięwzięcia, zarówno dotyczące funkcji, jaką musi ona wypełniać jako opozycja, krytykując władzę – a jest do tego mnóstwo powodów

– jak i wobec przygotowania do wyborów samorządowych, które są dla nas bardzo ważne. Każdy baczny obserwator sceny politycznej może zauważyć, że te zadania są wykonywane. Trudność tkwi w mechanizmie medialnym, koncentrującym się na wydarzeniach, na które jest zapotrzebowanie. A zapotrzebowanie jest na atak na PiS – za Smoleńsk, za krzyż, za rzekomą brutalność (chodzi o jednoznaczne stawianie sprawy roli takich osób, jak Palikot).

Wystarczy podać przykład jednej naszej konferencji prasowej (7 sierpnia 2010) – 90% jej czasu poświęcono sprawom ekonomicznym i tzw. ustawie kompetencyjnej, czyli statusowi Polski w Unii Europejskiej, tymczasem przekaz medialny skoncentrował się prawie wyłącznie na

sprawie Smoleńska. Stoi przed nami zadanie znalezienia sposobu ominięcia tych medialnych przeszkód i pracujemy nad tym.

Po siódme, wskazane wyżej sprawy stawiają na porządku dziennym zorganizowanie na nowo sposobu komunikowania się kierownictwa PiS i Klubu Parlamentarnego PiS z członkami partii. Zdaję sobie sprawę, że większość z Was nie ma po prostu czasu na dokładne śledzenie

wszystkich wydarzeń, nawet tych bezpośrednio związanych z PiS, i siłą rzeczy może się znaleźć pod wpływem przekazów całkowicie lub częściowo zafałszowanych. Na najbliższym posiedzeniu Rady Politycznej mamy nadzieję przedstawić nowe sposoby działania w tej kwestii.

Chcę jednak już tu zapewnić, że wszelkie informacje o mojej „abdykacji” czy dymisji są całkowicie nieprawdziwe. To samo dotyczy informacji o tym, że działam pod wpływem jakiejś mającej przewrotne cele grupy. Jedno, co mogę dziś powiedzieć, to to, że musimy koniecznie uporać się ze zjawiskiem nielojalności w naszym ugrupowaniu, z grami medialnymi prowadzonymi dla własnych celów itp. Brak pełnego zdecydowania w tej sprawie kosztował nas już zbyt wiele. Członkowie Klubu Parlamentarnego PiS i inne osoby z naszej partii zajmujące eksponowane stanowiska muszą wybrać lojalność lub pójść własną drogą. Nie oznacza to oczywiście, że uniemożliwiamy dyskusję. Często rozpowszechniane wiadomości, że istnieją w tej kwestii ograniczenia na posiedzeniach władz partyjnych, są nieprawdziwe. Chodzi o to, czy rozumiemy, że bieg historii uczynił nas dziś depozytariuszami

wartości narodowych, o których pisała przed kilkoma miesiącami zmarła niedawno Zofia Korbońska: „Czy chcemy niepodległości? Na pytanie to powinien sobie odpowiedzieć każdy Polak na świecie, jeśli chce skorzystać z najważniejszego, jakie mu przysługuje, prawa wyboru.

Chwila zastanowienia absolutnie niezbędna póki jeszcze jest alternatywa, póki istnieje możliwość wyboru (…)”. Tylko my możemy przeciwstawić się fatalnemu biegowi spraw, z którym mamy dziś do czynienia. Kwestia takiej lub innej taktyki jest zawsze do dyskusji, ale

dyskusja ta musi się opierać na faktach, a nie na arbitralnie przyjmowanych i – jak pisałem – często suflowanych, a jednocześnie wygodnych dla niechcących się narażać, założeniach. Musi uwzględniać cel, tzn. zmianę sytuacji naszego Kraju w wymiarze międzynarodowym

i wewnętrznym.Dziś rysuje się przed Polską perspektywa narodu kurczącego się (a wiele narodów europejskich, nie mówiąc już o innych, ma się liczebnie rozwijać), pozostającego daleko w tyle za innymi i wyprzedzanego przez innych, jeśli chodzi o rozwój gospodarczy, poziom życia i poziom nauki. Wystarczy spojrzeć na to, w jakim tempie rozwijają się kraje, które łącznie mają przeszło 2,5 mld ludzi – Chiny, Indie, Brazylia, Rosja czy Turcja. Wystarczy uświadomić

sobie, że jeśli chodzi o PKB na głowę jednego mieszkańca, nie tak odległe od Polski są już Brazylia czy Turcja, żeby zrozumieć, gdzie możemy się za niedługo znaleźć. A dodać do tego trzeba sprawę zaopatrzenia ludzi starszych i wiele innych negatywnych skutków społecznych, zmniejszania się populacji Polaków. Polską nie mogą dłużej rządzić ludzie, których jedynym celem jest pilnowanie interesów

establishmentu i którzy są jednocześnie głęboko przekonani, że w naszym kraju nic tak naprawdę zmienić się nie da. Którzy nie potrafią nawet wykorzystać środków „leżących wręcz na stole" (środki europejskie po prawie czterech latach, jeśli liczyć uczciwie, są wykorzystane w minimalnym stopniu), ale za to biorący się za zniszczenie tego, co stanowi jedyna moralną podstawę funkcjonowania naszego społeczeństwa, czyli religii katolickiej. Chodzi przy tym

nie o kwestie wiary lub niewiary, tylko o świadomość, że to niszczenie jest jednoznaczne z otwieraniem drogi dla nihilizmu, który swoją twarz pokazuje, atakując w odrażający sposób krzyż i jego obrońców. W Polsce nie ma bowiem żadnego szerzej znanego systemu moralnego

niż ten wyrastający z katolicyzmu. Dlatego jedyna realną dlań alternatywą jest nihilizm. Tylko my jesteśmy w stanie się temu wszystkiemu przeciwstawić. Dlatego mamy prawo i mamy obowiązek zewrzeć szeregi z całym zdecydowaniem, łącząc potrzebę dyskusji z potrzebą jedności, i zabiegać o to, żeby przyszłe wybory były dla nas zwycięskie."
 
Vote up!
0
Vote down!
0
#136946