Ile potrzeba procent, żeby obudzić mężczyznę w Tusku?

Obrazek użytkownika seaman
Kraj

To było w czasie rządów schyłkowego SLD w lipcu 2005 roku. Sam szef rządu Marek Belka, nie można powiedzieć, był raczej rozwojowy niż schyłkowy, gdyż wyraźnie gardził formacją SLD, która go na urząd powołała. Wymieniał za to tęskne spojrzenia z opozycyjną resztówką po Unii Wolności, która już nie pamiętam, jak się wtedy nazywała, ale na pewno pamięta ówczesny poseł Frasyniuk i to wystarczy.

W każdym razie w lipcu 2005 roku eseldowski rząd już był na bezdechu, żeby nie powiedzieć na wymarciu i pewne było, że to łabędzi śpiew i w ogóle przechodzi do śmietnika historii. Donald Tusk już wtedy był bardzo uważnym obserwatorem sondażowych trendów i dlatego brzydził się okropnie rządami eseldowskich aferałów, którzy w sondażach już właściwie byli trupami politycznymi – 86 procent Polaków deklarowało sprzeciw wobec tego rządu i chciało jego odejścia.

Swoje obrzydzenie obecny premier Tusk artykułował głośno w Sejmie, szczególnie pod adresem Marka Belki. Donald Tusk mianowicie wspierał projekt uchwały wzywającej Belkę do ustąpienia z zajmowanego stanowiska. Uchwała zarzucała premierowi z nadania SLD nieczyste powiązania z biznesem, a konkretnie, że jest „ogniwem afery prywatno-rodzinnej”. Dzisiaj uśmiechamy się w tym miejscu radośnie, gdyż natychmiast przychodzi nam na myśl afera Amber Gold, także prywatno-rodzinna, bo w niej także uczestniczy rodzina pewnego premiera. Ale nie to jest tematem tego postu, więc gaszę swój uśmiech i przechodzę do rzeczy. Zresztą dzisiaj takie afery nazywają się partnerstwem publiczno-prywatnym i są promowane przez władzę.

Obrzydzenie do premiera Marka Belki oraz poparcie dla projektu uchwały ówczesny wicemarszałek Tusk wyrażał w następujący sposób: - „Czy dla mężczyzny potrzebna jest bardziej dobitna informacja, co ma ze sobą zrobić, kiedy ma do czynienia z ludźmi, którzy mówią: tak, jesteśmy optymistami, ale chcemy być tymi optymistami i będziemy optymistami bez pana. Ta licytacja na badanie opinii publicznej byłaby dla pańskiego rządu, dla formacji, dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej licytacją okrutną. Pozwolę sobie, także ze względu na czas, pozostać tylko przy tej jednej liczbie, którą podałem, liczbie rekordowej w dziejach III Rzeczypospolitej - 86% dorosłych Polaków źle ocenia pański, konkretnie pański, rząd i pragnie pańskiego odejścia”.

I tu oczywiście nasuwają się pytania analogiczne – co ma z sobą zrobić obecny premier Tusk, którego rząd ma już w tym roku blisko 80 procent złych ocen? Gdzie jest granica, za którą w polityku powinien obudzić się mężczyzna i zrezygnować ze stanowiska? Ile jeszcze procent złych ocen musi przybyć premierowi Tuskowi, żeby zrezygnował?

W tym roku w czerwcu aż 79 procent Polaków źle oceniało rząd Tuska i premier nie okazywał chęci rezygnacji. Czy ma zamiar doścignąć rząd Belki i dociągnąć do jego poziomu negatywnych ocen? Ile trzeba procent, żeby w Tusku obudził się mężczyzna, który wie, co ma ze sobą zrobić? Tym bardziej, że Polacy dzisiaj nie są optymistami, jak to było za premiera Belki, więc może by obecny premier nie czekał na te 86 procent?

Brak głosów