Zapomniany jak Świtoń

Obrazek użytkownika tosz
Kraj

Na konferencji, która odbyła się w niedzielę w Sejmie z okazji 30. rocznicy powstania Wolnych Związków Zawodowych (WZZ) nie zauważyłem Kazimierza Świtonia z Katowic. Może się mylę, ale także Anna Walentynowicz nie wspomniała ani słowem o założycielu WZZ na Śląsku.

 - Dorobiłem się... Mam dziś tysiąc złotych emerytury, do tego ciężko chorą żonę, która nigdy nie pracowała, ponieważ wychowywała szóstkę naszych dzieci. Chyba sprzedam autografy Ojca Świętego, bo nie mam z czego żyć - mówi Świtoń. Jest rozgoryczony. Ma tak niską emeryturę, bo kiedy w marcu 1978 roku założył w Katowicach pierwszy w kraju Komitet Wolnych Związków Zawodowych, nie miał stałej pracy.

Kazimierz Świtoń, jego żona Dorota oraz pięcioro ich dzieci byli prześladowani przez Służbę Bezpieczeństwa z Katowic: stałe rewizje w ich domu, zatrzymywanie bez powodu w aresztach, straszenie i znieważanie. W odwecie za WZZ władze Katowic na polecenie SB zamknęły prowadzony przez niego od dziesięciu lat zakład naprawy sprzętu telewizyjnego w centrum miasta.

- Ten człowiek to ikona podziemia niepodległościowego w Polsce, ale zarazem jeden z nielicznych, o których wszyscy starają się zapomnieć - mówi Przemysław Miśkiewicz ze Stowarzyszenia „Pokolenie", zajmujący się badaniem historii opozycji w regionie.

W październiku 1978 r. wychodzącego z kościoła opozycjonistę, napadło czterech mężczyzn w cywilu. „Akcja" nastąpiła kilkadziesiąt metrów od kamienicy na ulicy Mikołowskiej w Katowicach, gdzie mieszkali Świtoniowie. Napastnicy wykręcili Świtoniowi ręce i zaczęli wciągać do stojącego na ulicy brązowego fiata 125p. Rozpoczęła się szamotanina. Dopiero porucznik milicji, przechodzący „przypadkiem" ulicą pomógł we wsadzeniu działacza WZZ do samochodu. Esbecy z pobitym i skutym Świrtoniem pojechali do komendy milicji.

Po kilku godzinach Świtoń został aresztowany. Prokurator Andrzej Nastuła oskarżył go o... napaść na funkcjonariuszy. Jak wynika z notatki szefa SB w Katowicach do Dyrektora Departamentu III MSW w Warszawie zatrzymanie Świtonia było prowokacją, zakończoną sukcesem - czyli aresztowaniem.

Termin rozprawy wyznaczono na 2 marca 1979 roku. Wyrok w imieniu PRL miał wydać Gerard Jankowiak, ówczesny prezes Sądu Rejonowego w Katowicach. Oskarżycielem w procesie został wiceprokurator prokuratury rejonowej w Katowicach tow. Andrzej Nastuła.

Jednak już kilka tygodni wcześniej przedstawiciele SB kontaktowali się z sędzią Jankowiakiem. Ustalano, jak będzie wyglądał proces, kto zostanie wpuszczony na salę rozpraw (12 funkcjonariuszy SB, w tym dwie kobiety oraz dwóch tajnych współpracowników: „Tomek" i „Klucz").
Świtonia z zaangażowaniem bronili dwaj adwokaci z Warszawy: Władysław Siła-Nowicki i Jan Olszewski. W czasie rozprawy mówił, że >>bronił się, bo został zaatakowany przez nieznajomych<<.

Od dwóch lat Świtoń czyta w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej dokumenty na swój temat. To kilkanaście tysięcy stron. Dziesiątki tomów akt. Świtoń w "mateczniku" tow. Edwarda Gierka był tropiony przez niemal cała katowicką esbecję. Na kserokopie akt nie ma pieniędzy. Mozolnie przepisuje tysiące stron dokumentów do swojego laptopa. 

- Pozbywam się złudzeń, co do wielu znajomych. Esbecja nadała mojej sprawie kryptonim „Emisariusz". Zmontowano w 1977 roku sieć agentów, filmowano z ukrycia mnie i rodzinę, knuto i nękano, podsłuchiwano nas w domu. Do 1990 roku donosiło na mnie ponad 170 tajnych współpracowników. Ci, którzy mnie represjonowali mają dziś wysokie emerytury, i się ze mnie śmieją - mówi.

- Tak, byłem prezesem Sądu Rejonowego w Katowicach i skazałem Świtonia na rok więzienia. W czasie procesu SB nie manipulowało ani mną, ani innymi osobami. Kontakty z SB dotyczyły bezpieczeństwa sądu. Wyrok był moim zdaniem sprawiedliwy. Wydałem go po przesłuchaniu wielu świadków i analizie akt - stwierdza sędzia Jankowiak, który był wizytatorem w Sądzie Okręgowym w Katowicach. Teraz jest na zasłużonej emeryturze. - Świtoń to była tylko jedna z wielu spraw - dodaje po chwili sędzia.

Jankowiak ma jednak słabą pamięć. - Wszystko było ukartowane i ustalone: zeznania świadków, publiczność i wyrok - twierdzi Świtoń. Ma na to dowody - akta sprawy „Emisariusza".

„Po konsultacji z prezesem sądu rejonowego w Katowicach ustalono sposób prawidłowego przebiegu rozprawy oraz zabezpieczenia oskarżonego. (...) Instruktaż ze świadkami - funkcjonariuszami MO przeprowadzi przed rozprawą kpt. J. Wieniewski z wydziału śledczego. Rozmowy profilaktyczno-sondażowe ze świadkami z zewnątrz przeprowadzi porucznik M. Merta i st. sierż. R. Obrok z Wydziału III. (...) Nie przewiduje się wezwania na rozprawę biegłych. Gdyby obrona wystąpiła z takim wnioskiem, przewodniczący składu orzekającego go oddali" - raportują swoim szefom funkcjonariusze SB w Katowicach przed procesem.

Wyrok wydany przez G. Jankowiaka został zmieniony w 1981 r. Sąd Okręgowy w Katowicach umorzył postępowanie, bo nie dopatrzył się przestępstwa.
- Wszczęliśmy śledztwo w sprawie popełnienia zbrodni komunistycznej przez funkcjonariuszy MO i SB. Stworzyli fałszywe dowody, dzięki którym sąd rejonowy w Katowicach skazał Świtonia - mówi Michał Skwara prokurator IPN w Katowicach.
Czy SB wywierała również wpływ na sędziego? Tym na razie IPN się nie zajmuje.

- Świtoń jest postacią tyleż bohaterską, co tragiczną. Niektórzy polityce do tej pory nie mogą wybaczyć mu publicznego oskarżenia w czasie jednej z debat w Sejmie prezydenta Lecha Wałęsy o agenturalną przeszłość. Niewygodny jest również antysemityzm Świtonia i ludzie, którymi się otaczał w czasie swego protestu na żwirowisku w 1998 roku w pobliżu obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Rządowi niepotrzebne są napięcia ze środowiskami żydowskimi - tak tłumaczy zapomnienie założyciela WZZ jeden z posłów Prawa i Sprawiedliwości ze Śląska.

Kazimierz Świtoń niczego nie żałuje. - Postąpiłbym tak samo, a swoich poglądów na temat prawdy i historii nigdy się nie wyprę - dodaje.
„Zapominanie" o Świtoniu to kolejny przykład marginalizowania roli opozycji niepodległościowej na Śląsku. Od lat zauważam, że politycy o Śląsku przypominają sobie jedynie w grudniu - z okazji Barbórki i rocznicy pacyfikacji strajku na „Wujku".

 

 

Brak głosów

Komentarze

Świtonia tym bardziej szkoda, że w latach 90-tych kompletnie mu odbiło, bo inaczej akcji żwirowisku w Oświęcimiu, do spółki z byłym ubekiem Janoszem, jak wariactwem nie da się nazwać.

"Wyborcza" miała materiał o "polskim antysemityźmie" na rok.

Vote up!
0
Vote down!
0
#3750

że na konferencji nie było ani Wałęsy ani Borusewicza itp.
W końcu można było posłuchać prawdy zamiast fałszu. I miło było oglądać irytację tvn, w którym prześcigano się na potęgę żeby tylko podważyć wiarygodność konferencji i jej uczestników. I ten ich lament, że nie został Wałęsa zaproszony. powinni ogłosić narodową żałobę po micie Wałęsy.

Vote up!
0
Vote down!
0
#3784