Europejskie Eldorado (15) – Agonia polskiego rolnictwa. Pytania 10-11

Obrazek użytkownika Satyr
Kraj

Pisząc kolejną część, pokuszę się o brutalne porównanie: otóż Polska dała d*py  Unii, która na dodatek wzięła za to pieniądze!!! Jest to możliwe tylko w przypadku, kiedy to zaspokojony klient na dodatek okrada wykorzystaną, głupią, naiwną dziwkę i dzieli się kasą z „burdel-mamą” w tym nierządnym procederze. … Inne porównanie byłoby nazbyt łagodne.

 

10.  Czy dopłacaliśmy do Unii Europejskiej w pierwszych latach po przystąpieniu do niej?

 

     Tak, to prawda. Dopłacaliśmy i to niemałe pieniądze, wbrew licznym wcześniejszym zapewnieniom euroentuzjastów w Polsce, zapowiadających prawdziwy „deszcz” unijnych subwencji, jaki spadnie na Polskę po wejściu do UE  (proszę porównać np. tego typu bałamutne stwierdzenie Adama Krzemińskiego w postkomunistycznej „Polityce” z dn. 24 lipca 1999 r.). Nie kto inny, jak prof. Elżbieta Chojna-Duch (była wiceminister finansów w rządach Pawlaka i Oleksego) ostrzegała przed tym, że Polska będzie „płatnikiem netto na rzecz innych państw europejskich lub też będziemy w pierwszym okresie kredytować Unię”. Te szokujące ostrzeżenia, że biedna Polska będzie kredytować bogatą Unię, znalazły się w opublikowanym, jak dotąd w mikroskopijnym nakładzie 100 egzemplarzy dwutomowym zbiorze referatów na sesji pt.: „Dobre Państwo – kryteria, wskaźniki, diagnoza i zalecenia” Wyd. Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego). Prof. E. Chojna-Duch wyjaśniła również bardziej szczegółowo, dlaczego będziemy „płatnikiem netto” (czyli dopłacać do UE po wstąpieniu do niej). Pisała tak, cyt.: „W projektach realizowanych ze środków unijnych najpierw trzeba będzie włożyć własne środki finansowe na dany projekt, a dopiero później można uzyskać ich refundację. Jest to odłożenie w czasie momentu, kiedy środki trzeba ponieść i następnie odzyskać, co równocześnie oznacza, że trzeba je posiadać. Czynnikiem niekorzystnym było też to, że wpłaty do budżetu unijnego w formie składki należało wnosić w rytmie miesięcznym (dochody z ceł w dwa miesiące od ich uzyskania), zaś pierwsze transfery strukturalne mogły pojawić się najwcześniej po kilku lub nawet kilkunastu miesiącach (wynikało to z wyżej wymienionej procedury zatwierdzania wniosków i refinansowania zatwierdzonych wcześniej realizacji programów)”.

 

    Polska została gruntownie „wykiwana” po wejściu do UE i zamiast rzekomej obfitej pomocy, mającej umożliwić przyspieszenie modernizacji struktur gospodarczych kraju, wspierała swymi wyciskanymi na narodzie podatkami zamożne kraje Zachodu. Z otwartym ostrzeżeniem na ten temat wystąpił publicysta „Życia” – Krzysztof Rak w tekście „Europejski gwóźdź do trumny SLD” („Życie” z 19 lutego 2002 r.). Przypomniał on bowiem, że np. Hiszpania w pierwszym roku swego członkostwa we Wspólnocie była płatnikiem netto, dokładając do budżetu UE więcej, niż z niego brała. Jeżeli tak się stało z Hiszpanią, dużo lepiej przygotowaną od nas do gospodarczego konkurowania z krajami bogatego Zachodu i mającą dużo kompetentniejszych niż Polska negocjatorów, to na co była narażona Polska po wejściu w struktury UE? Rak stwierdził, że: „Polscy negocjatorzy są świadomi, że nie będziemy mieli do czynienia z żadnym Euro-Eldorado, co więcej, że istnieje zagrożenie, iż to właśnie Polska będzie dopłacać do unijnego interesu. Niestety, tego nie są w stanie zrozumieć politycy, którzy wciąż roztaczają przed Polakami finansowe miraże. Rozczarowanie społeczeństwa mamionego deszczem unijnych pieniędzy może doprowadzić rząd Leszka Millera do upadku”. Ale jak mieliśmy okazję się przekonać, żadne ostrzeżenia nie przyniosły skutku.

 

    Z podobnym ostrzeżeniem wystąpił w lutym 2002 r. ówczesny poseł PSL – Bogdan Pęk, komentując propozycje Unii Europejskiej w sprawie skrajnie zaniżonych dopłat dla polskich rolników: „Według tych propozycji bylibyśmy płatnikiem netto, po tych ogromnych wyrzeczeniach, jakie polska gospodarka poniosła w okresie dostosowawczym. W sferze rolnej i dostępu do rynków pracy to jest rzeczywisty skandal. (...) Nikt przy zdrowych zmysłach takich warunków przyjąć nie może”. A jednak takie warunki przyjęła ekipa premiera Leszka Pierwszego Szyderczego, co trzeba jej jednak poczytać za brak zdrowych zmysłów, bądź też jako… zdradę narodową.

 

    Jednoznaczne przekonanie się o tym, że grozi nam dopłacanie do UE po przystąpieniu do Wspólnoty, wyrazili także publicyści „Najwyższego Czasu”. I tak na przykład Miłosz Marczuk w tekście „Dopłacimy” („Najwyższy Czas” z 23 lutego 2002 r.) dowodził w oparciu o bardzo szczegółowe obliczenia, iż: „Miliard euro – takiej sumy wcale nie dostaniemy od UE. Wiele wskazuje na to, że właśnie tyle będziemy dopłacać bogatym krajom europejskim”. Z podobną konstatacją wystąpił Tomasz Sommer w „Najwyższym Czasie” z 2 marca 2002 r., alarmując czytelników: „W roku 2002 (jeśli rzeczywiście wtedy zostaniemy przyjęci do UE) na pewno dopłacimy do budżetu Unii (i to być może nawet pół miliarda euro)”. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na znamienną, choć mało nagłośnioną decyzję Komitetu Integracji Europejskiej z końca lutego 2002 roku. Otóż według Andrzeja Stankiewicza („Dajcie więcej, weźcie mniej” „Rzeczpospolita” z 23 lutego 2002 r.): „Nie będziemy się domagać od Brukseli pełnych dopłat dla rolników już od pierwszego dnia członkostwa w UE. Kierowany przez premiera L. Millera Komitet Integracji Europejskiej zdecydował 15 marca 2002 roku, że nasz cel – to wynegocjowanie takich warunków finansowych, żebyśmy do budżetu Unii nie wpłacali więcej niż z niego dostaniemy”.

     Co to oznaczało? Wyraźnie było widać, że zagrożenia, iż Polska będzie płatnikiem netto, nie było wcale wydumane, jeśli sam Komitet Integracji Europejskiej uznał za swój podstawowy (trzeba powiedzieć bardzo minimalny) cel – dążenie, abyśmy nie dopłacali więcej do budżetu UE niż wpłacamy! A co tam rolnicy! Niech sobie radzą bez pełnych dopłat. Jak nie dadzą rady, to Niemcy i Holendrzy z chęcią kupią od nich ziemię i zajmą się jej uprawą, a w zasadzie jej degradacją, stosując w nadmiernej ilości środki chemiczne tak, jak w swoich krajach.  

 

    Sam Jarosław Kalinowski tak wyjaśniał w wywiadzie dla „Gazety Koszernej” z 23-24 lutego 2002 r., dlaczego obawia się, że w pierwszym roku po wejściu Polski do UE może się okazać, iż nasza składka płacona do budżetu Unii będzie większa niż sumy, jakie dostaniemy: „To są analizy przeprowadzone w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej na podstawie danych finansowych Komisji Europejskiej. Nasza składka będzie wynosiła ok. 2,5 mld euro rocznie. Pamiętajmy, że składkę płacimy z góry, od razu w pierwszym roku, w ratach co dwa miesiące. Dopłaty dla rolników Unia daje z dołu, czyli najpierw z budżetu musimy rolnikom dać pieniądze, a w następnym roku Unia nam to zwróci. Oddzielny temat to pieniądze unijne z funduszy strukturalnych. W pierwszym roku od akcesji wykorzystamy tylko niewielką ich część, gdyż barierą będzie brak środków na współfinansowanie projektów – budżet będzie obciążony składką i dopłatami. To wszystko sprawia, że w pierwszych latach możemy dostać mniej niż damy”. Dzisiaj po 10 latach naszej obecności w strukturach UE wiemy, że niewiele się zmieniło w porównaniu do pierwszych trzech lat naszego członkostwa w Unii. Dysproporcja ilości środków wpłacanych do budżetu UE i otrzymanych z UE co prawda uległa zmianie, ale nadal więcej wpłacamy, niż otrzymujemy.  

 

11.  Jakie były skutki wejscia Polski do UE bez odpowiedniej ochrony polskiego rolnictwa wobec tak silnie dotowanego rolnictwa państw Zachodu?

 

     Była wiceminister finansów prof. E. Chojna-Duch ostrzegała przed bardzo niekorzystnymi dla polskiego rolnictwa perspektywami w przypadku, gdy nie będzie odpowiednich zabezpieczeń. Pisała w cytowanej już pracy „Dobre państwo ...”: „Według opinii zawartej w tym opracowaniu autorstwa prof. W. Rowińskiego, kilka lat nierównych warunków konkurencji, a w konsekwencji i cen nie pokrywających kosztów produkcji co najmniej kilku podstawowych produktów rolnych jest okresem wystarczającym do doprowadzenia polskiego rolnictwa do stanu katastrofy. Tym bardziej, że równocześnie przedstawiciele Unii proponują rezygnację z licznych dotychczasowych form pomocy państwa (dopłat do paliwa, zakupu nawozów, do kredytów na cele rolnicze i ulg w podatkach)”.

 

    Ówczesny poseł Piotr Krutul (fot. po lewej) w telefonicznej wypowiedzi korespondencyjnej dla Radia Maryja z dnia 04.03.2002 r. powiedział: „Chocholi taniec SLD-UP i PSL trwa. Jeszcze na dwa dni przed rozmową rząd obiecał, że 21 marca 2002 r. będzie posiedzenie Komisji w sprawie określenia przez stronę polską warunków w zakresie obrotu ziemią. Warunki i procedura handlu ziemią miała określać ustawa. Dnia 2 marca 2002 r. złożył wizytę komisarz z KE – Günter Verhuegen (fot. po prawej). Tenże polskich rolników nazwał wąską grupą społeczną, jednocześnie sugerując, by w polskim parlamencie nie było przedstawicieli rolników, na wzór Parlamentu Europejskiego. Ale Jarosław Kalinowski w dniu 1 marca br. w TVP-1 w rozmowie z redaktor J. Pieńkowską zapewniał, że będą walczyć o jak najkorzystniejsze warunki w sprawie tzw. okresu przejściowego w handlu ziemią. Zapewniał, że będą twardo stać w obronie interesów polskich rolników. Niestety stało się inaczej. Polscy rolnicy zostali pozbawieni obrony swojej ziemi. Wynik rozmowy był bardzo niekorzystny dla strony polskiej. Ustalono bowiem, że ziemie wschodnie będą mogły być nabywane przez cudzoziemców po 3 latach od momentu podpisania umowy z Komisją Europejską, a ziemie północne i zachodnie po 7 latach. Dokonała się zdrada! Rzecznik rządu Michał Tober powiedział, że Polska uzyskała 12-letnią karencję w swobodnym przepływie ziemi i porównał, że inne kraje mają 7 letni okres karencyjny. Tylko u nas w Polsce ziemia jest własnością rolników, w przeciwieństwie do Czech i Słowacji, czy Węgrzech, gdzie są jeszcze PGR-y i kołchozy. A co się działo 1 marca 2002r. w sejmie? Otóż minister Jan Truszczyński – główny negocjator z UE mówił na temat środków przedakcesyjnych (subwencji dla rolników) i stwierdził, że tych pieniędzy nie będzie. Była najpierw mowa o 20 miliardach euro, ale jak się okazało, nawet 13 miliardów nie będzie. Te pieniądze są tylko w stenogramie na papierze. Wraz z panią poseł Nowiną-Konopczyną i Witoldem Tomczakiem byliśmy na spotkaniu ze swoimi wyborcami. Spośród 300 osób na sali, tylko 3 osoby opowiedziały się za wstąpieniem w struktury UE”.

 

     Niech to ostatnie zdanie z korespondencji Piotra Krutula będzie konkluzją tej 15 części, którą chciałem zakończyć takim oto „kwiatkiem”, jakim ów poseł został „obdarowany” 2 lata później.
Otóż „podarunek” związany był z pierwszymi dopłatami bezpośrednimi dla polskich rolników w roku 2004. Wówczas o kolejności realizacji dopłat decydował… komputer. Bardzo dziwnym trafem, – spośród 1,5 miliona rolników z grupy mającej otrzymać dopłaty bezpośrednie, – w pierwszej kolejności został wytypowany przez komputer nie kto inny, jak rolnik i poseł z Suchowoli… Piotr Krutul. Z punktu widzenia rachunku prawdopodobieństwa było to oczywiście możliwe. Ale w żadnym wypadku matematycy nie byli w stanie wyliczyć, że będzie o tym wiedział ówcześnie nam panujący prezydent Aleksander Pierwszy Kłamliwy… na dzień przed losowaniem. I jak by tego było mało, w październiku 2004 roku podczas nagłośnionej w mediach głównego ścieku hucznej inauguracji rozpoczęcia wypłat w Łomży, – prezydent „wszystkich” Polaków Aleksander Pierwszy Kłamliwy publicznie wyśmiał antyunijne poglądy i działalność polityczną posła Piotra Krutula. Szydził pytając, czy unijne pieniądze nie będą jego „parzyć w ręce”? Oczywiście była to piarowska zagrywka, bo poseł Krutul wówczas tych pieniędzy nie zobaczył na swoim koncie bankowym.
 

     A poza tym, czy możemy mówić o jakichś… unijnych pieniądzach w przypadku, kiedy to polscy podatnicy zasilili ogromnymi pieniędzmi budżet Unii, a polscy rolnicy skorzystali z nich tylko na poziomie nie przekraczającym 25 procent w porównaniu do dopłat, jakie otrzymali rolnicy z Zachodu???      

       

     

 

Kolejne pytania i odpowiedzi w dalszych częściach cyklu.

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (13 głosów)

Komentarze

panstwa, to jest totalna - (koncowy etap) - likwidacja Polski.

Vote up!
8
Vote down!
0
#1436640

Juz sam pomysl stworzenia tej "juni" dla kazdego myslacego czlowieka powinien wydawac sie podejrzany . Zbankrutowal wschodni kolchoz i natychmiast po jego upadku stworzono nastepny , aby doic slabsze panstwa . Malo kto chcial sluchac tych , ktorzy przestrzegali a bylo tych glosow sporo . Niestety wiekszosc Polakow  wolala sluchala wrogow , ktorzy obiecywali gruszki na wierzbie . Sam Olek Kwasniewski zapewnial , ze Niemcy sa naszym adwokatem i jemu wierzono a atakowano oj. Rydzyka , ktory ostrzegal , ze wejscie bez zabezpieczenia interesow Polski zle sie skonczy dla wszystkich . Pamietam jak naciskano na Lecha Kaczynskiego aby jak najszybciej podpisal Traktat Lizbonski .

Pzdrawiam Eve i Ciebie .

Vote up!
7
Vote down!
-1

Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain

#1436646

... pisałem dość obszernie w książce "Europejskie Eldorado - Suplement", której treści również wkrótce zaprezentuję na Niepoprawnych. Jest w niej mowa o usilnych próbach stworzenia z Unii Europejskiej państwa federacyjnego na wzór Stanów Zjednoczonych.

Euroentuzjaści w Polsce zachłysnąwszy się członkostwem w UE, wkrótce się nim udławią, bo UE już się przeobraża w niewydolny ekonomicznie totalitarny i skorumpowany układ o zapędach agresora. Tego doświadczyli w przeszłości władcy starożytnego Rzymu, hitlerowskiej III Rzeszy Niemieckiej czy kremlowscy towarzysze – despoci ZSRS. Żadne z tych imperiów nie miało szansy funkcjonować normalnie i przetrwać. Tak więc i to imperium obecnie tworzone podzieli losy poprzednich. To jest oczywiste i nad tym nie powinno się dyskutować, tak jak nie powinno się dyskutować nad skutkami... położenia się pod walec drogowy.

Ale nim się to stanie, będziemy nie tylko świadkami, ale i uczestnikami wielu tragicznych dramatów w skali makro na kontynencie europejskim, gdzie całe społeczności różnych narodów doświadczą morza nieszczęść, starć, które będą konsekwencją usiłowania stworzenia eurofederacji według nowego porządku świata. Świata bez Boga, za to ze skolonizowaniem narodów słabszych, z gospodarką rabunkową i mamoną w roli głównej.

 

Również pozdrawiam Elżbietę,
Ciebie Romku oraz Tadeusza.
Do pozdrowień dołącza się Eva.

 

     

Vote up!
5
Vote down!
-2

___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz". 

© Satyr


 

#1436655

Kolejny już twój znakomity tekst odsłaniający kulisy

bezprecedensowej dewastacji polskiego rolnictwa

w ramach "pomocy" UE.

 

Serdecznie pozdrawiam.  

Vote up!
3
Vote down!
0

jan patmo

#1436668

... ma na celu wskazanie nie tylko na fakty związane z negocjacjami  PL - UE,
ale przede wszystkim wskazanie na osoby, dzięki którym owe negocjacje
zostały "przerżnięte" w każdej dziedzinie. Większość Polaków jakoś szybko
zapomniała, dzięki komu mamy w Rzeczpospolitej takie szambo, od kiedy
jesteśmy w UE. Pisząc o nich, - chcę przypomnieć, że ci ludzie przenigdy
nie powinni zajmować jakichkolwiek stanowisk publicznych (vide chociażby:
L. Miller, J. Buzek, J. Truszczyński, S. Wiatr, J. Lewandowski i ponad kilka
setek innych cwaniaczków-zdrajców Rzeczpospolitej).

 

Przypominając o ich "wyczynach", - chcę po prostu przyczynić się do tego,
aby wyborcy... posłali ich na śmietnik historii, a późniejszy wymiar sprawiedliwości
posłał owych cwaniaczków na ławę oskarżonych i sprawiedliwie osądził.
A kara może być tylko jedna: dożywotni pobyt w obozie pracy. Nie w więzieniu,
bowiem podatnicy nie mają najmniejszego zamiaru utrzymywać owych darmozjadów
przez kolejne lata. Niech na swoje utrzymanie zapracują sami. 

 

Pozdrawiam,

      

Vote up!
4
Vote down!
-2

___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz". 

© Satyr


 

#1436686

Myśleli jak zwykłe pańszczyźniane chłopy

Że darmo ktoś im da jak Bóg mannę z Nieba

Tu trzeba najpierw włożyć ile potrzeba

Potem kapnie  naiwnym dla niepoznaki

By nie poznali ,że są zwykłe buraki

Pozdrawiam

Vote up!
5
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#1436727

Pozdrawiam,

Vote up!
4
Vote down!
-2

___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz". 

© Satyr


 

#1436747

Przede wszystkim negocjatorzy z polskiej strony  to nie byli polscy negocjatorzy, tylko unijni. Gdyby byli polscy, to pilnowali by interesów Polski.

W przyznawaniu środków unijnych klauzula, że trzeba mieć wkład własny w jakiś projekt, jest pomyślana na potrzeby banksterów gdyż wkład własny bierze się z kredytów. A przecież światem rądzą banksterzy. Politycy są ich ramieniem.

Samo przyznanie środków unijnych nie oznacza jeszcze ich fizycznego przelewu na konto bankowe bo zanim to nastąpi, szuka się przysłowiowej dziury w całym aby "ocalić" unijne fundusze. O tym, jak polscy rolnicy są traktowani dopłatami w UE w porównaniu z rolnikami zachodnimi wszyscy wiedzą i nie ma na to mocnych aby zapanowała lansowana przez unijnych politykierów "równość". To po prostu się nie zmieni bo Zachód nie dopuści do tego aby polska żywność była konkurencyjna i wyparła z rynku ich produkcję rolną.

Pozdrawiam

Vote up!
6
Vote down!
0

Szpilka

#1436767

... ale to my jesteśmy od tego, aby nagłaśniać takie nieprawidłości i niesprawiedliwość społeczną,
że nie wspomnę o zdradzie narodowej! 

 

"Od zawsze" byłem, jestem i będę przeciwnikiem wchodzenia Polski w jakieś polityczno-społeczne
układy międzynarodowe, w których już na etapie negocjacji jesteśmy skazani na traktowanie nas
jako naród drugiej, bądź trzeciej kategorii. Ktoś, kto deleguje osoby funkcyjne do negocjacji
(vide: Leszek Pierwszy Szyderczy i Aleksander Pierwszy Kłamliwy), a działa niezgodnie z polskim
interesem narodowym, - powinien stanąć przed Trybunałem Narodowym i odpowiedzieć za zdradę!
Niech by taki "ludek" tak "negocjował" za czasów marszałka Józefa Piłsudskiego, to skończyłby
w kazamatach Berezy Kartuskiej lub zarobił kulkę między oczy bez czekania na wyrok sądu.

 

A dzisiaj??? - No cóż,... dzisiaj (nie)rządzący Rzeczpospolitą robią wszystko, aby pozbawić
Polaków pracy, godności i własności, tym samym szykując miejsce na prasłowiańskiej 
i piastowskiej ziemi dla innych, którzy dziś są ich mocodawcami. Ale na to nie mają naszego
przyzwolenia!!! Robią to w sposób "podjazdowy", wprowadzają "konie trojańskie", w mediach
stosują 
psychosocjotechnikę na poziomie tak wysokim, że przeciętny "Kowalski" traci orientację,
przestaje odróżniać dobro od zła i... idzie głosować na tych, którzy tak de facto działają na jego
szkodę i są jego wrogami. Ale on o tym nie wie. A szkoda, bo zapewne wykorzystałby inaczej
tę kartkę wyborczą, a w lokalu wyborczym przypilnowałby, aby nie było "przekrętu".

 

 

Zapytasz Szpilko: - jak temu się przeciwstawić?
Właśnie tym, co robimy na portalach broniących naszej Ojczyzny. Czyli uświadamiać społeczeństwu,
że wolność nie została nikomu dana raz na zawsze. O nią trzeba cały czas walczyć, a więc nawet
wówczas, że komuś się wydaje, że żyje w wolnym kraju. Polska obecnie jest tylko z pozoru wolnym
krajem, o czym na skutek "zagłuszania" przez maistreamy, - większość Polaków myśli, że jeśli
Polską już nie rządzą kacyki z PZPR, to... mamy wolną Polskę. G**no prawda! 

 

 

Serdecznie Cię pozdrawiam Szpilko,

    

    

Vote up!
5
Vote down!
-2

___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz". 

© Satyr


 

#1436805