"Ustawa Gosiewskiego" według Cendrowskiej

Obrazek użytkownika kataryna
Kraj

Z kronikarskiego obowiązku, parę słów o tym jak w wyglądała "ustawa Gosiewskiego" według Anny Cendrowskiej,

jednej z uczestniczek słynnego spotkania u Gosiewskiego. Zmęczyłam część stenogramu z jej przesłuchania, jeśli kolejne będą tak chaotyczne i nudne, to komisja straci swoje dwie ostatnie kibicki - Brygidę Grysiak i mnie.
Skupiłam się na losach "ustawy Gosiewskiego", bo to chyba jedyny ciekawy wątek tego przesłuchania, a Karpiniuk już opowiada, że nie ma "afery hazardowej", tylko "afera Gosiewskiego". Warto więc wiedzieć co powiedziała osoba, która była w samym centrum zdarzeń gdy Gosiewski montował ustawę. Tym bardziej, że nie jest to osoba związana z PiSem, bo po zmianie rządu została w ministerstwie, brała udział w pisaniu "ustawy Kapicy", pisała nawet założenia do ustawy hazardowej właśnie uchwalonej, co chyba znaczy, że nawet po wybuchu "afery hazardowej" obecny rząd uważa ją za osobę wiarygodną i zaufaną, w każdym razie na tyle, żeby ją w tak kluczowym momencie znowu dopuścić do ustawy hazardowej. Oto co ta zaufana urzędniczka miała do powiedzenia na temat losów "ustawy Gosiewskiego". W punktach, i tylko dlatego, że temat będzie z pewnością wałkowany. Albo i nie, bo zdaje się mocno traci na sensacyjności.

Autorem projektu był Totalizator Sportowy, tak w każdym razie
powiedział Cendrowskiej jej ówczesny szef, wiceminister Marian Banaś.
Cendrowska powiedziała też, że nikt tego nigdy nie krył. Nie jest natomiast jasne, czy to Totalizator Sportowy przyszedł do Banasia ze swoim projektem, czy został poproszony o jego przygotowanie. 
Cendrowska w którymś momencie mówi, że Banaś "zlecił przygotowanie tego projektu", z kontekstu wynika, że Totalizatorowi, ale niewykluczone, że to po prostu skrót myślowy Cendrowskiej.

Banaś i Cendrowska, której o projekcie powiedział, spotkali się z Jurgielem (wtedy wiceprzewodniczący klubu PiS), i zaproponowali mu przedstawienie tego projektu jako inicjatywy poselskiej. Od Jurgiela musiał się o tym pomyśle dowiedzieć Gosiewski.

Gosiewski w trybie pilnym wezwał do siebie Banasia
(ostatecznie zamiast niego stawiła się Cendrowska), i 26 lipca odbyło się opisane w notatce Gosiewskiego spotkanie w składzie: Gosiewski, Jurgiel, Cendrowska. Z tego spotkania Cendrowska niewiele pamięta, ale po odczytaniu jej notatki Gosiewskiego zakwestionowała tylko sformułowanie o "uwikłanym departamencie", twierdząc, że ona by tak nie powiedziała, to pewnie skrót myślowy, a może tylko powtarzała jakąś myśl Banasia. Cendrowska nie podważyła treści notatki Gosiewskiego, można więc przyjąć, że spotkanie wyglądało mniej więcej tak jak jest w niej przedstawione.

Gosiewski przesłał projekt Ministrowi Finansów do konsultacji następnego dnia, a Minister Finansów puścił go do uzgodnień wewnątrzresortowych i projekt zaczął żyć swoim legislacyjnym
życiem. Rządowym. Już na drugi dzień po spotkaniu, na którym z
Cendrowską referującą Gosiewskiemu pomysł Banasia, żeby ominąć
ministerstwo i zgłosić projekt jako poselski, Gosiewski zrobił dokładnie odwrotnie - przesłał projekt do Ministerstwa Finansów, czyli tam gdzie według Banasia nie miał trafić. Decyzja Gosiewskiego była błyskawiczna, co chyba znaczy, że nie było w tej sprawie żadnych poważnych dylematów.

Gilowska powołała zespół roboczy do pracy nad projektem nowelizacji, nie był to jednak ten sam projekt, który przyniósł Totalizator, tylko inny, choć w jakimś stopniu się na nim się opierający. O tym, żeby to tamten projekt był punktem wyjścia zdecydował Banaś, choć ten wątek wymaga dodatkowego zbadania, bo Cendrowska trochę się plątała, i w dalszej części mówiła już, że punktem wyjścia były dla niej wytyczne Gilowskiej, a oni tylko kilka rzeczy wzięli z projektu Totalizatora. Do zespołu roboczego zaproszono także przedstawicieli Totalizatora Sportowego, którego reprezentował Grzegorz Maj. Brał on zatem udział w pracach nad ustawą najzupełniej jawnie, i na podstawie formalnego
zaproszenia. Przedstawicieli Totalizatora zgłosił jego właściciel, czyli Minister Skarbu Państwa.

Totalizator Sportowy nie bardzo był zadowolony z prac zespołu. Cendrowska zaprzeczyła, że ktoś jej kazał siedzieć cicho, albo, że onawydała takie polecenie swoim pracownikom. Wspomniała natomiast, że Totalizator skarżył się, nawet pisemnie, na zbyt szybkie (!) tempo prac zespołu, narzekał też, że jego uwagi nie są uwzględniane w stopniu go satysfakcjonującym. W czasie prac zespołu Totalizator skupił się głównie na postulatach związanych z podatkami dla wideoloterii i dopłatami. Chciał obniżenia podatków do 20% (pomysł został odrzucony), i zrównania wszystkich gier jeśli chodzi o dopłaty (pomysł został przyjęty). Zapytana wprost, czy Totalizator "miał bezpośredni wpływ na prace nad ustawą" odpowiedziała "No, biorąc pod uwagę, że brał udział w pracach zespołu, no to, no, można tak powiedzieć". W którymś momencie Totalizator wycofał nawet swoich przedstawicieli z prac zespołu, i skarżył się Drabie na to jak zespół pracuje.

Tak to mniej więcej wyglądało według Cendrowskiej, choć posłowie nie drążyli wystarczająco najciekawszych wątków. Dużo sobie obiecuję po zeznaniach Banasia, bo wyrasta tu na kluczową postać, to on przyniósł projekt do ministerstwa, to on powiedział, że trzeba go z niego wyprowadzić - bardzo jestem ciekawa powodów, zwłaszcza tego pomysłu na wyprowadzanie ustawy z ministerstwa, bo nie bardzo go rozumiem. Faktem jest jednak, że pomysł nie chwycił, Banaś wrzucił go Jurgielowi, Jurgiel Gosiewskiemu, Gosiewski wezwał
pomysłodawców i już na drugi dzień zrobił dokładnie to, czego miał nie robić, czyli puścił projekt ścieżką "rządową", i jeszcze napisał ze spotkania notatkę dla premiera.

Albo to wszystko ma jakieś trzecie dno, którego jeszcze nie rozumiem, albo Gosiewski jest umoczony w aferę hazardową, tak jak kiedyś Kaczyński w mafię paliwową. Bo ani nie jest autorem projektu, ani nie on wymyślił, żeby go puścić przez Sejm, ani nawet niczego nie ukrywał i od razu wszystko wypaplał i szefowi swoich rozmówców, i swojemu własnemu. Nie oddał żadnej przysługi lobbystom (nawet gdyby uznać, że sprzyjanie interesom spółki Skarbu Państwa jest z gruntu złe). A zespół Gilowskiej do tego stopnia nie spełniał oczekiwań Totalizatora, że ten się w końcu wziął i obraził. Nie bardzo rozumiem na czym polegała tajemnica Gosiewskiego, liczę, że  komisja jak najszybciej wezwie Jurgiela, Banasia i Gosiewskiego, zanim publiczność się znudzi, a oni zdążą się dobrze zastanowić, co i jak mówić.

Chciałabym się w końcu dowiedzieć na czym polega wina Gosiewskiego, tak wielka, że Karpiniuk mówi już, że nie ma żadnej "afery hazardowej", jest tylko "afera Gosiewskiego". Póki co jednak, żaden polityk, ani dziennikarz, nie wyjaśnił na czym konkretnie ta afera miałaby polegać. Może więcej wyjaśnią przesłuchania Jurgiela i Banasia. Wątek Gosiewskiego interesuje mnie szczególnie, bo jest to afera-widmo. Mam wrażenie, że od dawna politycy i dziennikarze są przekonani, że Gosiewski jest mocno umoczony, bardzo jestem ciekawa, czy to przekonanie oparte na faktach, które wszyscy znają tylko "babci", czyli opinii publicznej, się o tym nie mówi, czy na plotkach, co by znaczyło, że ich wpływ na politykę i opinię publiczną zaczyna być niebezpieczny. O udziale Gosiewskiego w pracach nad ustawą szepcze się po kątach od samego początku, tylko nikt nie umie tego szeptu przełożyć na konkret, a urzędniczka, która była jedną z trzech uczestników podejrzanego rzekomo spotkania u Gosiewskiego, jakby nigdy nic pisze kolejne ustawy, dla kolejnego rządu.

Aha, jeszcze jedno. Jeśli ktoś nadal traktuje poważnie "analizę CBA", to z przykrością informuję, że zeznania Cendrowskiej podważyły jej najważniejsze "ustalenia". To już jednak chyba nieistotne bo Gazeta Wyborcza rozkręca kolejną wielką aferę, tym razem lobbystą od wideoloterii okaże się sam Mariusz Kamiński. Newsweek też już grzeje temat, do południa powinien się znaleźć na wszystkich "jedynkach". Trzymajcie się krzeseł bo będzie się działo, początek jest zachęcający :)

Dominika Wielowieyska, Wojciech Czuchnowski: To za czasu rządu Jarosława Kaczyńskiego analityk CBA w służbowej notatce opisywał dziwną aktywność polityka PiS Przemysława Gosiewskiego w sprawie wprowadzenia wideoloterii . Szef CBA Mariusz Kamiński notatkę zlekceważył - nic nie wiadomo, by założył podsłuchy jej bohaterom. Choć analityk CBA przekonywał, że chodzi tu o interesy prywatnej firmy G-Tech , która miała organizować wideoloterie dla Totalizatora Sportowego. Co ciekawe, sam Mariusz Kamiński domagał się obniżki podatków od wideoloterii, co było w interesie nie tylko Totalizatora, ale także G-Techu .

Przesłuchanie Anny Cendrowskiej
Gazeta Wyborcza o Kamińskim lobbyście

Brak głosów