Nazwisko Kaczyńskiego w śledztwie paliwowym!

Obrazek użytkownika kataryna
Blog

Newsweek: W dokumentach śledztwa dotyczącego mafii paliwowej pojawia się nazwisko Jarosława Kaczyńskiego. To może być jedna z przyczyn zaniechań rządu PiS wobec tego śledztwa.

Szok! Kaczyński jest jaki jest ale żeby paliwowy mafiozo?! Tego się po nim nie spodziewałam, cóż, dopisuję go do długiej listy moich politycznych rozczarowań. A myślałam, że przynajmniej uczciwy jest, jak to pozory mylą. Dobrze, że są dziennikarze i człowiekowi oczy otworzą. Rząd Donalda Tuska ma podwójną radochę bo ta wspaniała wiadomość (anonsowana na stronie Newsweeka jako wiadomość dnia) o uwikłaniu Kaczyńskiego w paliwowe interesy przychodzi w najlepszym możliwym momencie, kiedy rząd dołuje i właśnie zaliczył kompromitującą wpadkę, na dodatek Ćwiąkalski rozpoczął ostateczną rozprawę z Ziobrą i każda afera będzie jak znalazł bo buduje klimat dla dorzynania watah. Naprawdę, z takimi dziennikarzami jak Piotr Śmiłowicz, który w porę "dotarł" do tych sensacyjnych faktów Platforma będzie rządzić długo i szczęśliwie, umieją się chłopaki zachować i wyciągnąć pomocną dłoń kiedy ich władzuchna w potrzebie.

Po tym przydługim wstępie czas na meritum czyli na SENSACJE. A sprawa jest poważna bo nazwisko Kaczyńskiego pojawia się w śledztwie paliwowym dwukrotnie.

Newsweek: W zeznaniach innych świadków padają nazwiska działaczy prawicy, w tym
Jarosława Kaczyńskiego . Jego nazwisko pojawia się m.in. przy okazji
afery wokół przesłuchania w 2006 roku szczecińskiego biznesmena
paliwowego Jerzego Krzystyniaka. Biznesmen oskarżył wówczas przesłuchującego go prokuratora Marcina
Kowalskiego - z zajmującej się śledztwem paliwowym grupy Marka Wełny -
o wywieranie nacisków, by obciążył polityków . Jednak wszczęte na skutek
tej skargi śledztw o w sprawie przekroczenia uprawnień przez Wełnę i
Kowalskiego ( obejmujące początkowo działanie na szkodę Artura Balazsa,
Jarosława Kaczyńskiego i Jacka Piechoty ) zostało po kilku miesiącach
umorzone.

Średnio
inteligentny człowiek musi po tym fragmencie zadumać się nad
dziennikarskim warsztatem autora artykułu. Z tekstu wynika przecież, że
jedyny kontekst w jakim się tu pojawia nazwisko Kaczyńskiego to rzekome
działanie prokuratorów na jego szkodę polegające na wywieraniu nacisków
na świadka, żeby Kaczyńskiego obciążył. Jeśli w tym fragmencie jest
jakaś sensacja to nie jest nią fakt pojawienia się nazwiska
Kaczyńskiego ale dziwne podobno zachowanie prokuratorów i to nim
dziennikarz
powinien się zająć, sprawdzić co dokładnie zeznał świadek o Kaczyńskim,
opisać jak wyglądały te rzekome naciski, co
ustalono w późniejszym śledztwie w sprawie przekroczenia uprawnień,
dlaczego je umorzono (Wełna w wypowiedzi dla Onetu mówi, że nie wie jak
potoczyły się losy
śledztwa o przekroczenie uprawnień, czy prokurator może nie wiedzieć,
że śledztwo w jego sprawie zostało umorzone?), co dzisiaj robią
prokuratorzy z tamtego śledztwa (zwłaszcza w kontekście niedawnych
sugestii, że prokuratorzy ze sprawami dyscyplinarnymi na koncie są
łatwo sterowalni przydałoby się sprawdzić jak obaj panowie byli i są
wykorzystywani w śledztwach). Ale to temat, który może zainteresowałby
blogera, profesjonalni
dziennikarze takimi bzdurami się nie zajmują bo przecież NAZWISKO
KACZYŃSKIEGO W ŚLEDZTWIE PALIWOWYM!.

Newsweek: Nazwisko prezesa PiS pojawia się także w zeznaniach paliwowych
biznesmenów z Konsorcjum Victoria - Adama Ch. i Andrzeja Z. Jest o nim
mowa w kontekście współpracującego z firmami paliwowymi byłego
dyrektora Poczty Polskiej Jacka T. W zeznaniach Andrzeja Z. pada m.in.
zdanie, że prowizja płacona T. "zaprocentuje dobrymi kontaktami z
Kaczyńskimi i prawicą".

Tu nazwisko Kaczyńskiego pojawia się po raz drugi i jest jeszcze śmieszniej bo ta sensacja ma już ponad trzy lata (!) i została wielokrotnie opisana, pierwszy raz wczesną wiosną 2005 czyli w czasach przedkaczystowskich. Ale o tym Piotr Śmiłowicz nie wspomina bo jeszcze ktoś by zapytał dlaczego odgrzewa tego kotleta. Bo jest to właściwie jedyne pytanie jakie się ciśnie po lekturze sensacyjnych doniesień Newsweeka. Co sprawiło, że Piotr Śmiłowicz postanowił sklecić sensacyjny artykuł z dwóch mocno nieświeżych spraw, z których pierwsza nie może Kaczyńskiego obciążać bo jest w niej poszkodowanym a druga jest stara jak świat, znana od dawna i choć przez dwa lata rządów PiS trwało nieustanne szukanie haków na PiS tego akurat nikt nie wyciągnął, żaden dziennikarz nie pociągnął tematu. Śmiłowicz też go nie ciągnie bo przecież w jego artykule nie pojawiają się żadne nowe ustalenia, on tylko przypomina to co dawno opisane. Gdyby to był dziennikarski żółtodziób można by od biedy uznać, że może nie wiedział, sensacja mu wpadła w ręce więc o niej napisał, nie sprawdził, że sprawa stara i znana. Tyle że Piotr Śmiłowicz osobiście o tym pisał, jeszcze pracując w Rzepie, w marcu 2005 kiedy razem z Bertoldem Kittelem relacjonował zeznania Adama Ch. i Andrzeja Z. Co ciekawe, pisząc wtedy o tych zeznaniach wspominał o naciskach służb na zbieranie haków na Kaczyńskiego, co w dzisiejszej relacji całkowicie pomija milczeniem. Nic dziwnego.

Rzeczpospolita: "Turczyński w stosunku do Ch. odnosił się z dużym szacunkiem. Wyglądało
to tak, jakby spełniał jego polecenia (...). Adam powiedział, że to
dobry chłopak, ale nie radzi sobie finansowo i trzeba mu pomóc" - mówił
w prokuraturze Andrzej Z., wspólnik Adama Ch., zatrzymany razem z nim.
Adam Ch. wiązał z nim także nadzieje na przyszłość, ponieważ
Turczyński, jako polityk prawicy, miał rozległe kontakty, m.in. w PiS.
W swoich zeznaniach Adam Ch. narzekał, że służby prosiły go "o zebranie
materiałów na takie osoby jak mój kolega Jacek Turczyński czy też
Jarosław Kaczyński". Przekonywał, że Turczyński został aresztowany na
polityczne zamówienie. Turczyński w rozmowie z "Rz" nie chciał
komentować zeznań Ch. i Z. Twierdził, że tego drugiego w ogóle nie zna.

Podsumowując. Swój sensacyjny materiał opatrzony obiecującym nagłówkiem wiadomość dnia Piotr Śmiłowicz sklecił z dwóch wątków nie pierwszej świeżości, w pierwszym Kaczyński występuje jako pokrzywdzony, a drugi jest znany od ponad trzech lat i też zawiera niewyjaśniony wątek hakowy. Artykuł Śmiłowicza ma właściwie zerową wartość informacyjną, przekaz "nazwisko Kaczyńskiego padło w śledztwie" trudno uznać za istotną informację, zwłaszcza jeśli się ją słyszało już trzy lata temu a z artykułu nie dowiadujemy się niczego. Tyle, że takie artykuły nie mają informować, ten wygląda na jakąś rozpaczliwą wrzutkę i jedyny powód dla którego warto się nad nim pochylić to szukanie odpowiedzi na pytanie "dlaczego?". Odwracanie uwagi od wpadek rządu? Przykrywanie zeznań Baszniaka? Wsparcie dla Ćwiąkalskiego w rozprawie z Ziobrą? Zobaczymy po tym czy (i jak) temat zostanie pociągnięty.

Młodzi, wykształceni, z wielkich miast mają sensację bo nazwisko Kaczyńskiego pojawiło się dwukrotnie w śledztwie paliwowym. I kogo to obchodzi, że za każdym razem pojawiło się w kontekście szukania haków na Kaczyńskiego? Jeden oskarżony zeznaje, że namawiały go do tego służby, inny, że prokurator. A jak było? Tego się od Śmiłowicza nie dowiecie bo on chciał tylko napisać, że NAZWISKO KACZYŃSKIEGO W ŚLEDZTWIE PALIWOWYM!

Redakcyjny kolega Piotra Śmiłowicza, wspomniany już Bertold Kittel, pytał nie tak dawno "Dlaczego praca w prorządowych
mediach dla tak wielu ludzi staje się powodem nie do wstydu, ale do
dumy? Dlaczego głównym osiągnięciem dziennikarzy staje się puszczenie w
internecie często zmanipulowanej informacji wyłącznie w celu
osiągnięcia cytowalności?". I tej cytowalności można Piotrowi Śmiłowiczowi pogratulować, jego sensacja już się pyszni na "jedynce" Onetu a jutro pewnie będzie we wszystkich gazetach.  A że dla czytelnika wartość informacyjna żadna? Cóż, chyba nie dla czytelnika się takie teksty pisze.

Piotr Śmiłowicz: Nazwisko Kaczyńskiego w śledztwie paliwowym
Marekk Barański trzy lata temu o dzisiejszej sensacji Śmiłowicza

Brak głosów