Mój kandydat - Jan Ołdakowski

Obrazek użytkownika kataryna
Kraj

W natłoku scenariuszy, kogo PiS powinien wystawić zamiast Lecha
Kaczyńskiego pojawiają się rozmaite kandydatury, w tym te najbardziej
oczywiste - Jarosława Kaczyńskiego, czy Zbigniewa Ziobry ale te wybory
trzeba potraktować jako szansę na dużo więcej niż pałac prezydencki. I
być może to nie o pałac trzeba naprawdę powalczyć. Co nie znaczy, że trzeba walczyć tak, żeby go nie zdobyć.

Jarosław Kaczyński jest dzisiaj
naturalnym kandydatem PiSu i jeśli znajdzie w sobie siłę aby
wystartować, poprę go, choć nie wiem jak zniosę krwawą łaźnię jaką mu
zgotują media, politycy i "autorytety". Zaczęło się już przed
pogrzebem, i nie mam złudzeń, że jeśli zagrożenie będzie realne,
przeciwko Kaczyńskiemu zostaną użyte najbardziej brutalne chwyty.
Obawiam się też, że Jarosław Kaczyński będzie teraz bardzo łatwym
celem, a ci, którzy przez pięć lat niszczyli jego brata, nie omieszkają
wykorzystać szansy, żeby go dobić. Wolałabym aby mu tego oszczędzono,
tym bardziej, że akurat funkcja prezydenta to nie jest chyba to co
najlepiej pasuje do jego politycznego temperamentu. Uszanuję jednak
każdą jego decyzję. Dopóki jednak nie zapadła, można sobie rozważać
różne scenariusze. W moim scenariuszu w głównej roli obsadziłam Jana
Ołdakowskiego, posła i dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego. Wydaje
mi się, że ta kandydatura ma dużo mocnych stron i chyba żadnej słabej,
jeśli nie liczyć - być może - niewielkiej rozpoznawalności. Ale przed
nami dwa miesiące kampanii, a Ołdakowski wydaje mi się naprawdę łatwy
do wypromowania.

PiS musi spojrzeć na te wybory w
dłuższej perspektywie i mądrze wykorzystać tragiczne okoliczności do
odbudowania partii, a przede wszystkim ponownego zdobycia serc ludzi i
pokazania, że nie jesteśmy skazani na politykę "Mirów" i "Zbyszków"
skupionych na sprawnym obsługiwaniu swoich kumpli. Zgadzam się z
Robertem Mazurkiem, że żałoba po Kaczyńskim to tęsknota za polityką
wartości i politykami, którzy chcą i potrafią o wartości dbać. Jeśli
testament Lecha Kaczyńskiego ma zostać wykonany, trzeba zbudować
instytucję, która będzie do tego zdolna, promować tych, którzy te
wartości uosabiają, a przede wszystkim wychodzić do nowych środowisk,
gdy na chwilę stworzył się klimat lansowania tego z czego wypadało się
wyśmiewać. Nie mam złudzeń, raczej prędzej niż później wszystko wróci
do normy, i znowu usłyszymy, że w polityce ważny jest wzrost, brak
wąsów i znajomość angielskiego. Ale dzisiaj, po tragicznej śmierci
jesteśmy zgodni, że powinno się liczyć coś zupełnie innego. I ten
krótki moment kiedy społeczeństwo otwarło szeroko oczy i wyzwoliło się
spod władzy mediów należy dobrze wykorzystać, maksymalnie utrudniając
"im" powrót do tego co było.

Nie znam się na polityce i moje
gdybania zazwyczaj są chybione ale gdybym miała coś do powiedzenia w
tej sprawie, rozważałabym obecną kampanię w perspektywie
przyszłorocznej, bardziej jako okazję do rozbudowania i wzmocnienia
partii niż wygrania prezydentury. Co nie znaczy, że nie byłoby fajnie
tej prezydentury niejako przy okazji wygrać, ale nie to powinno być
teraz celem. Trzeba powalczyć o ludzi, a nie o to jedno, niechby
najbardziej prestiżowe, stanowisko.

Nie tylko ja się boję pełni władzy Platformy, i jest to obawa
całkowicie uzasadniona, wygląda na to, że jak już Platforma będzie
mogła wszystko, znikną ostatnie powody, żeby brała pod uwagę cokolwiek innego niż
własny i "Ryśków" interes. Gdy twórcy, środowisko przecież w dużej mierze
sprzyjające Platformie, opracowali projekt ustawy medialnej i politycy
oficjalnie deklarowali gotowość do pochylenia się nad nim, Gazeta
Wyborcza tak relacjonowała nastroje w Platformie:

Gazeta Wyborcza: Ale liderzy PO nieoficjalnie przyznają, że
ten projekt nie ma szans. - Po co mielibyśmy nad nim pracować, skoro
pierwszym projektem podpisanym przez nowego prezydenta będzie nowa
ustawa medialna? - pyta mnie jeden z ważnych posłów PO.

Jeśli tak potraktowany został wysiłek własnego elektoratu, ludzi którzy
Platformę najgorliwiej wspierali, to jaki powód będzie miała Platforma,
aby się liczyć z mniej znaczącymi grupami, gdy już zgarnie całą pulę?
Zachłanność i bezwzględność w korzystaniu z władzy może się jednak
okazać na dłuższą metę atutem opozycji, zwłaszcza gdy wybory
prezydenckie i parlamentarne dzieli rok, wystarczająco dużo czasu, żeby
nowy układ sprawdzić. Może nie byłoby wcale tak źle, gdyby Platforma rok
porządziła sama, nie mając już na nikogo zwalić swoich zaniechań. Tusk
rządzi już trzeci rok, i te trzy lata spędził głównie na tłumaczeniu
dlaczego nie może nic zrobić, i co by zrobił, gdyby mu prezydent nie
przeszkadzał. Może więc warto dać mu się sprawdzić, niech premier Tusk
porządzi z prezydentem Komorowskim. Jeśli PiS mądrze wykorzysta rok tej
wszechwładzy Platformy do odbudowania własnej partii, to wybory
parlamentarne - czyli te ważniejsze - powinien wygrać bez problemu.
Chyba, że jakimś cudem okaże się, że Platforma naprawdę umie rządzić i
zaskoczy wszystkich.

Wybory prezydenckie nie powinny więc
być teraz walką o samą prezydenturę, tylko szansą na odbudowanie partii
i polityki, takiej jaką kiedyś miała się stać i dzisiaj ma na to drugą
- tym razem pewnie ostatnią - szansę. Śmierć prezydenta uświadomiła
wszystkim jak bardzo byliśmy okłamywani, nauczyła też nie wstydzić się
tego, z czego przez ostatnie lata tak się wyśmiewano. W ostatnim
tygodniu to wszystko przestało być obciachowe, aż się prosi mądrze
wykorzystać ten krótki czas zanim media i autorytety znajdą nowy sposób
na obrzydzanie nam tego co sobą reprezentował Lech Kaczyński, a co
teraz chce kontynuować jego brat. Na miejscu PiSu poszukałabym teraz
kandydata może nie najbardziej oczywistego, ani nie takiego, któremu
się według partyjnej logiki prezydentura najbardziej "należy", ale
takiego, który będzie miał szansę przyciągnąć do PiSu możliwie
najwięcej ludzi z różnych środowisk, pokazać nową twarz, taką jakiej
większość nie znała i ze zdumieniem odkryła ją w ostatnim  tygodniu.
Trzeba wykorzystać ujawnioną w tygodniu żałoby tęsknotę za politykiem
uczciwym, prawym, kierującym się interesem państwa, ale spośród
wszystkich którzy tacy są, trzeba też znaleźć takiego, którego łatwo
będzie takim przedstawić. I którego trudno będzie przeciwnikom
zaatakować. Nie będę się tu rozwodzić się nad samym Ołdakowskim, tylko
kilka słów dlaczego nie zgadzam się z tymi, którzy mówią, że Ołdakowski
jest mało znany więc w tak krótkim czasie nie da się go wypromować. Da
się, i nawet jeśli nie wygra, jego kampania to dla PiSu same plusy.

Ołdakowski to "wyrośnięte dziecko Kaczyńskiego".
Tak podobno się o nim mówi. Człowiek, któremu Lech Kaczyński zaufał od
pierwszego spotkania, i który za to zaufanie odpłacił się najlepszym
muzeum w Polsce. Razem z Lechem Kaczyńskim skutecznie odświeżył nasza
pamięć o Powstaniu Warszawskim, co jeszcze kilka lat temu wydawało się niewykonalne.
Wyobrażacie sobie jak to można pięknie wykorzystać w kampanii? To jak
prawdziwe przekazanie pałeczki nowemu pokoleniu polityków, w osobie
symbolicznego spadkobiercyLecha.

Ołdakowski jest nie do ruszenia. Trudno się będzie do niego przyczepić, jedynym zarzutem
jaki w jego długiej przecież publicznej karierze słyszałam było łączenie funkcji
dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego z mandatem poselskim. Ale nawet to jest właściwie
zaletą, bo obie funkcje pełni bez zarzutu. Nie bez znaczenia jest też
to, że swoją jedyną polityczną walkę stoczył z Bronisławem Komorowskim,
gdy ten chciał go pozbawić mandatu poselskiego. Walkę tę Komorowski
przegrał, można więc powiedzieć, że w starciu z marszałkiem Ołdakowski ma już na wejściu dodatni bilans zwycięstw.

Ołdakowski jest bardzo sympatyczny.
Nie jest to cecha niezbędna dla polityka, bo Jarosław Kaczyński
świetnie sobie w niej radzi z opinią niesympatycznego ponuraka (zapewne
równie uzasadnioną jak te wszystkie opinie o Lechu Kaczyńskim, które
przez ostatni tydzień dziennikarze i politycy gorliwie prostowali), ale
mam wrażenie, że po tygodniu obfitującym w opowieści o sympatycznym,
ciepłym i dowcipnym Lechu Kaczyńskim będziemy szukać kogoś podobnego.
Ołdakowski ma chyba wszystkie najlepsze cechy Lecha Kaczyńskiego. Jest
naprawdę przesympatyczny, inteligentny, ciepły, z poczuciem humoru,
wrażliwy. W zestawieniu ze sztywnym, brutalnym i bezwzględnym
marszałkiem, Ołdakowski wygra u każdego. Mielibyśmy rywalizację
marszałka, który będąc drugą osobą w państwie, w sytuacji realnego
zagrożenia głowy państwa w trakcie realizowania zgodnej z polską racją
stanu misji pozwalał sobie na niewybaczalne żarty "jaki prezydent, taki
zamach", z człowiekiem, który latami, pracowicie, bez narzucania się,
realizował z Lechem Kaczyńskim jego wielkie dzieło. Wystarczy tylko
dobrze to eksponować, a marszałek materiału na wyborcze klipy
dostarczył przez ostatnie lata mnóstwo.

Ołdakowski ma bogate doświadczenie.
Formalnie jest "tylko" dyrektorem muzeum, ale wystarczy pomyśleć jakich
umiejętności zbudowanie tego muzeum od niego wymagało, i jakie
doświadczenia przy tym zdobył. Wizja, determinacja, umiejętność
współpracy, łączenie różnych środowisk, dyplomacja. Myślę też, że w
licytacji na to, ile ważnych rąk ściskał, Ołdakowski nie będzie dużo
gorszy od Komorowskiego. Nie wiem jak u niego z angielskim, ale pewnie
i tu wygrywa.

Ołdakowski ma przełożenie na wszystkie środowiska.
To człowiek, który równie łatwo dogaduje się z wiekowymi powstańcami,
co z młodzieżą, bo stworzone przez niego muzeum to jedyne chyba w
Polsce muzeum tak łatwo docierające z trudnym przekazem do młodzieży,
ich językiem, w ich estetyce. Ostatnia płyta De Press, łącząca
oryginalne partyzanckie teksty w ciężkim rockowym brzmieniem to
najlepszy przykład. Ołdakowski to chyba jedyny polityk, który ma taki
potencjał łączenia pokoleń i środowisk, zresztą wiele kontaktów już ma. Ołdakowski to tradycja w formie, i nowoczesność w treści, to mogłaby być naprawdę wyjątkowa prezydentura.

Ołdakowski nie jest obciachowy.
Jeśli PiS chce wykorzystać ten wyjątkowy, choć tragiczny, moment w
historii do przyciągnięcia tych, którzy się nim do tej pory brzydzili,
Ołdakowski to najlepszy wybór. To chyba jedyny polityk PiSu, który
byłby w stanie zebrać naprawdę imponujący Komitet Honorowy, -
wielopokoleniowy i wielośrodowiskowy. Ołdakowski ma potencjał do
zorganizowania wokół siebie pospolitego ruszenia, na wzór tego jakim w
eurowyborach wygrał nieznany wcześniej polityk Platformy Rafał
Trzaskowski. teoretycznie nie miał szans, człowiek w polityce
anonimowy, ale  umiał wokół siebie zbudować szerokie poparcie
rozmaitych ludzi, którzy osobiście za niego ręczyli. I to wystarczyło.
Jestem pewna, że Ołdakowski bez problemu mógłby zgromadzić wokół siebie
równie liczne rzesze sympatyków, także - a może zwłaszcza - tych
stroniących od partyjnej polityki.Myślę, że nie tylko ja byłabym gotowa komuś takiemu plakaty rozklejać.
To że jest taki bardzo niepolityczny, byłoby w tej kampanii wielką
zaletą, bo mam wrażenie, że będziemy wybierać człowieka, nie polityka.
Kogoś kogo polubimy i komu zaufamy.

Mogłabym wyliczać w nieskończoność, Ołdakowski wydaje mi się
samosprzedającym kandydatem i jestem pewna, że dobrze poprowadzony by
wygrał, a efektem ubocznym, choć dużo ważniejszym, byłoby oswojenie z
PiSem tych ludzi, którzy do tej pory trzymali się z daleka bo wierzyli,
że tam naprawdę jest tylko "bydło", jak to ładnie ujął Władysław
Bartoszewski. Jarosław więc miałby na czym odbudowywać swoją partię,
tak tragicznie doświadczoną. I myślę, że to jest właśnie jego żywioł.
Poza tym, nawet jemu należy się trochę oddechu, nawet jeśli sam uważa,
że musi walczyć dalej. Nawet jeśli musi, to może nie w tej bitwie, tu
jest ktoś kto może ją dla niego wygrać. A nawet jeśli nie wygra, to
kapitał zbity w czasie kampanii wyborczej, i ci wszyscy ludzie, których
nowa, nieznana wcześniej a jakże sympatyczna twarz PiSu przyciągnie,
będą jak znalazł w wyborach parlamentarnych za rok, kiedy - jestem tego
pewna - będziemy mieć już dość rządów jednej partii.

Rafał Trzaskowski czyli jednak można
Robert Mazurek "Mój człowiek roku"

Brak głosów

Komentarze

Choć próbuje się ciągle szukać wyjścia w Jarosławie .

PiS powinien zrobić nieszablonowy ruch - nadal zachowując twardą linie !!!!!!
Zdrajcy wewnątrz obozu patriotycznego powinni być twardo i stanowczo odsunięci.
Wszelkiej maści wichrzycielom precz!!!!

Pogrzebac 3 RP.

Program bardzo głębokich zmian ustrojowych -
Nie wpuszczać koni trojańskich w rodzju (tfu) marcinkiewicza-jakie środowisko forsowało tego dandysa.
Uczmy się na błędach .

Vote up!
0
Vote down!
0
#55728

mamy wielu wspanialych ludzi. Nalezy postawic na mlodych, zdolnych patriotow,

upublicznic ich wizerunek jak najlepiej i jak najszybciej. Po tak tragicznych

stratach potrzeba nam wiarygodnych i z pasja.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#55740

go wystawi jako kandydata. Ważne że teraz musimy popierać jednoczenie prawicy a nie tworzyć sztuczne podziały. 

Vote up!
0
Vote down!
0
#55755

To jakaś prowokacja? Wiesz kataryna, przeprosiłem Cię za żartobliwe sugestie, że możesz być Kałukinem, czy inną gazowniczą mendą, ale tym razem to mi się naprawdę nie podoba.

Nie możesz żyć bez POPiSu? A może sama Platforma Ci wystarczy?

Pzdrwm

triarius
- - - - - - - - - - - - - - - -
http://bez-owijania.blogspot.com - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

Vote up!
0
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#55782

Jan Bogatko

...dziś już wiemy, że to mina,

pozdrawiam,

Vote up!
0
Vote down!
0

Jan Bogatko

#102780

Boi się o stołek i tańczy jak mu grają. Urzędnik w okularach nie może być kandydatem na kogokolwiek. To nie trafiony kandydat, chyba dziś już wiesz i widzisz kameleony??? Pzdr.

Vote up!
0
Vote down!
0
#102795