Piłka N. wciąż w grze

Obrazek użytkownika asienka
Kraj

 

Zbliżają się wybory na nowego zarządu PZPN. O fotel prezesa związku, w miejsce kończącego kadencję Michała L., ubiega się kilku kandydatów.

Najpoważniejszym jest Zdzisław K., obecny sekretarz PZPN. Jego najpoważniejszym konkurentem jest Grzegorz L., były fighter polskiej reprezentacji, senator z ramienia SLD w latach 2001-2005. Do rywalizacji staje również bodajże najsłynniejszy polski piłkarz, niewątpliwie najsympatyczniejszy w całej trójki były zawodnik Juventusu T., Zbigniew B.

Tegoroczne wybory są niezwykle ważne dla przyszłości piłki nożnej. To wybrany za kilka dni zarząd zmierzy się z wyzwaniem jakim jest organizacja Euro2012. Zmierzyć się musi również z problemami na własnym podwórku. Przynajmniej medialnie, bo wszechobecna dyskusja w mediach szkodzi wizerunkowi związku tak starannie budowanemu przez Michała L. i jego współpracowników.

Rzecznik prasowy związku, Zbigniew K., dyrektor Pogoni Szczecin za czasów Turka Sabriego Bekdasa (tego od Milleninium Plaza), podkreśla w każdym wywiadzie jakie szkody wyrządzają polskiej piłce oskarżyciele pokroju Jana T., byłego bramkarza polskiej reprezentacji czy kilka lat temu Piotra Dz.

A media litości nie znają. Jakiś czas temu redakcja sportowa rywinowej C+ zapraszała do swojego programu innego działacza a zarazem sędziego piłkarskiego Wita Ż., który z pasją opowiadał na antenie dlaczego sędzia miał rację, pomimo że oczywista oczywistość podpowiadała widzowi nieco inaczej. Dzięki mediom poznaliśmy też inne znaczenia słowa: Fryzjer. Chociaż wychowanej na Panu Kleksie autorce tego postu raczej przychodzi na myśl postać Golarza Filipa.

Ale żeby oddać sprawiedliwość wśród działaczy zdarzali się ci, który głośno mówili o korupcji w piłce nożnej i konieczności zmian. Jednym z nch był Janusz W.. Były selekcjoner reprezentacji Polski, były poseł na sejm z ramienia Samoobrony, znany z tamtych lat głównie z 1,4 promila.

Nie tylko działacze martwią się o los polskiej piłki. W 2007 r. były minister sportu Tomasz L. wprowadził zarząd komisaryczny, rok później minister Mirosław D. podejmuje kolejną nieskuteczną próbę zaprowadzenia porządku z PZPN.

Tymczasem konflikt w PZPN i nerwowa atmosfera wokół związku przenosi się na piłkarzy. "Polski Beckham" Radosław M. wraz z Piotrem Ś., kolegą z kadry wszczynają burdę w Mielnie. Nie koniec na tym incydencie. Artur B. pseud. Borubar, Dariusz D., Radosław M. (ale nie ten od Dody) urządzają pijacką libację po meczu z Ukrainą, za co Leo B. pseud. Benhauer zawiesza ich z kadry.

Odwieszony Borubar wpuszcza dwa kompromitujące gole w meczu ze Słowacją, czym być może grzebie nasze szanse na kosztowny obciach na Mundialu 2010.

Nie pozostaje nic innego jak westchnąć: dopóki piłka jest w grze ...  dokładnie tak jak pocieszają nas w 89 minucie dobrego meczu, w którym Polska przegrywa tylko 2:1, redaktorzy Włodzimierz Sz. i Dariusz Sz.

Joanna B. pseud. asienka

Brak głosów