Czym właściwie jest polityka historyczna?

Obrazek użytkownika Przemysław Mandela
Historia

Nieszczęściem Polski jest to, że jej historia jest zakłamana jak nigdzie na świecie.

- Jerzy Giedroyc

Dwa poprzednie wpisy opublikowane na łamach tego bloga miały w zasadzie jeden wspólny mianownik, sprowadzający się do konieczności sformułowania i sprecyzowania przez Polskę własnej niezależnej polityki historycznej. Aby jednak móc to uczynić trzeba sobie najpierw zadać fundamentalne pytanie czym właściwie jest polityka historyczna i jak należy ją rozumieć unikając tym samym błędów z poprzednich debat nad tym problemem, w których brakowało głównie podstawowych definicji. Zamiast tego było dużo pustosłowia jeszcze więcej głupoty, a najwięcej histerii niektórych środowisk, które widziały ową politykę jedynie jako zawłaszczanie bądź wybielanie historii.

Polityka historyczna jest jak żelazna lita maska wsadzona na twarz historii – nareszcie nie ma zeza ani zmarszczek! Ale ten akt demonstruje głębokie niezadowolenie z własnego wyglądu, to jest własnych dziejów. Niemniej kolejna ideologizacja i upolitycznienie, kolejne manipulacje przy historii powodują jednocześnie, że nie można się od niej odczepić. Nie można przejść od wczoraj do dziś, a już szczególnie do jutra. Błędne koło – po raz kolejny ci sprawujący władzę zgodnie ze swoimi obyczajami ideologicznymi wybierają jako swoją kolejną wersję historii. Resztę wyklinają. Był Dzierżyński – a to teraz będzie Dmowski, na pohybel Dzierżyńskiemu. (...) W ten sposób nie można się dorobić historii.

- Bożena Keff

Pozwól więc Szanowny Czytelniku abyśmy przeszli do definicji, która wbrew pozorom jest dosyć jasna i przejrzysta. Polityka historyczna to nic innego jak sposób kształtowania świadomości historycznej. Tylko tyle i aż tyle. W zależności od tego z jaką grupą docelową mamy do czynienia takimi narzędziami dysponujemy. Dla przykładu opracowywanie i kształtowanie programu nauki historii w szkole to element polityki historycznej na poziomie państwa. Podobnie jak dobór historycznych nazw dla ulic i skwerów w miastach. Wydanie niezbędnika historycznego lewicy to także element takiej polityki tylko, że na poziomie jednej partii czy środowiska ideowego. Jak więc doskonale widać polityka historyczna towarzyszy nam częściej niż sobie to uświadamiamy. I wyłączając z tego zestawienia nową czerwoną książeczkę SLD - wcale nie musi być to lita maska wsadzona na twarz historii...

Prawdziwy historyk zawsze stoi ponad zamieszkami politycznymi swojej epoki.

- Robert Graves

Jak więc dzisiaj powinna wyglądać polska polityka historyczna, aby nie przekroczyła cienkiej linii, za którą znajduje się manipulacja, mitologizacja czy zwyczajne fałszerstwo? Przede wszystkim musi się opierać na ustalonych i potwierdzonych faktach gdyż jak pokazuje chociażby wspomniany niezbędnik historyczny lewicy to właśnie z nimi mają największy problem środowiska nie uznające konieczności wypracowania takiej polityki przez nasze państwo. Lecz aby nadać tym faktom niezbędnego wydźwięku należy maksymalnie odejść od tzw. politycznej poprawności, którą w nauce jaką jest historia można zestawić jedynie z nowotworem. To właśnie ona paraliżuje i nie pozwala nazywać rzeczy po imieniu, rozmywając jednoznaczne definicje w słowach zastępczych, bardziej dyplomatycznych. Stąd, np. na Wołyniu czy Małopolsce Wschodniej nie mamy do czynienia z ludobójstwem (pomimo, że wydarzenia te jak najbardziej przystają do tej definicji) a dużo bardziej anonimową zbrodnią czy przywodzącymi na myśl wojnę domową w Jugosławii, czystkami etnicznymi. Takie zastępowanie pojęć może skutkować także zdumiewającym relatywizmem, w którym sami zamiast stanąć po stronie ofiar staramy się tłumaczyć bądź usprawiedliwiać oprawców. Przychodzi nam to tym łatwiej im bardziej rozmyty obraz rzeczywistych wydarzeń mamy we własnej świadomości.

Owszem. Historię należy znać i o niej pamiętać, ale pod żadnym pozorem nie należy wikłać jej w politykę.

- Władysław Bartoszewski

Kolejnym warunkiem, który musi być brany pod uwagę, aby polityka historyczna mogła zachować swój normalny i zdrowy kształt jest jej odpowiednie zbalansowanie. Nie może ona przesuwać akcentów, w którąkolwiek stronę zaspokajając tym samym bieżące interesy polityczne jakiegoś środowiska gdyż stanie się wówczas jedynie jego obłudnym narzędziem propagandy. Podobnie jak w przypadku kiedy wykorzystamy ją do eliminowania nieprzyjemnych elementów dla potencjalnego odbiorcy. Powinno się mówić i pisać o każdym aspekcie naszych dziejów, w tym także o tych mrocznych, a niekiedy nawet haniebnych. Problem jednak zaczyna się wówczas gdy zakłócimy wspomnianą na początku równowagę historyczną. Aby nie być gołosłownym, pisząc, np. o Armii Krajowej czy Narodowych Siłach Zbrojnych nie można przemilczać czy marginalizować  niezbyt chwalebnych epizodów z działalności niektórych członków czy nawet oddziałów tych organizacji, ale nie można - w imię głoszonych haseł o rozliczeniach z własną przeszłością - generalizować i uogólniać tych postaw do całości. Mieliśmy z czymś takim do czynienia ostatnimi czasy kiedy część środowisk lewicowych niemalże otwarcie wyraziła zachwyt wobec kuriozalnych przekłamań faktograficznych w serialu Nasze matki nasi ojcowie, traktując go właśnie jako element podobnych rozliczeń. Zarówno bagatelizowanie nie pasujących do oblicza spiżowych pomników, lecz potwierdzonych badaniami elementów naszej historii jak i naruszanie odpowiedniego balansu zwyczajnie nie powinno mieć miejsca. Prowadzić to może - w pierwszym przypadku - do stworzenia nieprawdziwego, wyidealizowanego obrazu, w drugim natomiast do ugruntowania przekonań, iż cała Armia Krajowa była organizacją z gruntu antysemicką. Oba natomiast nadal pozostaną jedynie ordynarną próbą fałszowania historii i to nawet pomimo najlepszych chęci jakie by nie przyświecały ich zwolennikom.

Dlatego właściwie prowadzona polityka historyczna przede wszystkim nie może ignorować ustaleń czy badań prowadzonych przez ludzi zajmujących się problematyką dziejów minionych. Musi pozostawać z nimi w ciągłej korelacji aby zachować elastyczność, dzięki której będzie mogła ewoluować wraz z procesem odkłamywania historii, który wbrew pozorom wcale się nie zakończył.   

Wszystko źle lub w nadmiarze stosowane jest albo niebezpieczne, albo niezdrowe, albo przynajmniej tuczące. Z polityką historyczną wiążą się dwa zasadnicze niebezpieczeństwa. Pierwsze – to uznać, że taka sfera nie istnieje, że wszystko się dzieje w sposób naturalny, że historycy zajmują się historią, a politycy polityką. Drugie – uznać, że polityka historyczna jest przeciwieństwem prawdy historycznej.

- Tomasz Merta

Na koniec naszych rozważań, Szanowny Czytelniku musimy zastanowić się nad sposobem prowadzenia polityki historycznej. Odpowiedź w zasadzie sprowadza się do jednego słowa. Ten sposób musi być spójny. Zarówno program nauczania historii w szkole jak i misja edukacyjna telewizji publicznej (pamiętasz o czymś takim Szanowny Czytelniku?) czy polityka państwa w sferze przeszłości powinna się zazębiać właśnie w celu rozbudzenia świadomości historycznej, szczególnie u młodego pokolenia Polaków. Nie można dłużej ignorować faktu, iż  nawet ta podstawowa wiedza o dziejach minionych jest jednym ze spoiw poczucia wspólnoty społeczeństw. Próba zaklinania rzeczywistości w postaci apeli o tym, żeby historię odgrodzić od współczesnej polityki również jest daremna, by nie powiedzieć idiotyczna. Historia wszak to właśnie związek przyczynowo-skutkowy i niemożliwym jest zrozumienie współczesnej sytuacji bez należytego rozeznania w przeszłości. Zwłaszcza tej najnowszej.

Jedynie rzetelna i spójna edukacja może w przyszłości zagwarantować, iż będziemy mogli być faktycznie dumni z rzeczy, z których należy być dumnym, a także być świadomi mniej chwalebnych epizodów z naszej historii, by wiedzieć za co i kogo przepraszamy. Nigdy na odwrót.

Brak głosów

Komentarze

"Dwa poprzednie wpisy opublikowane na łamach tego bloga miały w zasadzie jeden wspólny mianownik, sprowadzający się do konieczności sformułowania i sprecyzowania przez Polskę własnej niezależnej polityki historycznej."

Nie przez Polskę, tylko przez państwo polskie. A w jakiż to sposób ma formułować owo państwo(?) polskie (czytaj:III RP) swoją politykę historyczną, skoro od ponad 20 lat nie potrafi lub nie chce zdefiniować własnej racji stanu?

Polityka historyczna jest funkcją racji stanu. Racja stanu jest funkcją interesów narodowych i państwowych.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#367562

A w jakiż to sposób ma formułować owo państwo(?) polskie (czytaj:III RP) swoją politykę historyczną, skoro od ponad 20 lat nie potrafi lub nie chce zdefiniować własnej racji stanu?

Dokładnie w ten sam sposób jak resztę niezbędnych mu do przetrwania przemian, poprzez wymianę pokoleniową ludzi mentalnie tkwiących jeszcze w poprzednim ustroju. A tych jak pokazuje chociażby wczorajszy list rektorów wrocławskich uczelni wyższych w sprawie Baumana jest jeszcze multum w każdym aspekcie naszego życia publicznego. Świadomość jest tutaj słowem klucz. Im szybciej uświadomimy sobie, że jest to niezbędny warunek normalności tym szybciej będziemy mogli zdefiniować własną rację stanu, a także prowadzić niezależną politykę historyczną przez którą będzie można budować świadomość historyczną Polaków.

Bo to jest - jak zauważyłeś - rola państwa polskiego, a nie niemieckiej telewizji czy rosyjskich historyków.

"Nie ma lepszej pożywki chorobotwórczej dla bakteryj fałszu i legend, jak strach przed prawdą i brak woli" - Józef Piłsudski

Vote up!
0
Vote down!
0

"Nie ma lepszej pożywki chorobotwórczej dla bakteryj fałszu i legend, jak strach przed prawdą i brak woli"
- Józef Piłsudski

#367564