Czwarta prawda

Obrazek użytkownika Przemysław Mandela
Historia

Stare porzekadło góralskie mówi nam, że istnieją na świecie trzy prawdy: cała prawda, też prawda i g... prawda. Dzisiaj jednak do roli czwartej prawdy próbuje urastać inna: Komsomolskaja Prawda. Na szczęście taki stan rzeczy ma miejsce tylko w Rosji. W Polsce jej głos wciąż podpina się pod trzecią prawdę i kolejne artykuły umieszczane na jej łamach dają jedynie dowód słuszności takiego działania. 

O co znów chodzi? - zapyta pewnie niezorientowany czytelnik, który już pewnie w głowie ma przygotowaną gotową formułkę stosowaną przy tego typu doniesieniach. Co nas obchodzi co o nas piszą w jakiejś rosyjskiej gazecie? Przecież w erze wolności słowa pisać można wszystko i o wszystkich, to przecież jedno z największych osiągnięć demokracji. Oczywiście. Z tym, że z tą wolnością słowa czy demokracją w Rosji jest różnie, a i sama Komsomolska Prawdajakąś tam podrzędną gazetą nie jest. 

Jeżeliby wierzyć osobom mającym jakiekolwiek rozeznanie w polityce wewnętrznej Kremla (a można im przecież nie wierzyć, a co! Tylko psują gotowe formułki, którymi zbywa się takie doniesienia) , Komsomolska jest niczym innym jak tylko propagandową tubą premiera Putina i jego świty. Trudno wyobrazić sobie, żeby taka gazeta mogła wydrukować cokolwiek co mogło by zaszkodzić polityce zagranicznej czy wewnętrznej władz bez uprzedniej konsultacji z odpowiednimi organami. A jednak! Pomimo spektakularnego w skali europejskiej pojednania polsko-rosyjskiego sprzed roku, kiedy wydawało się, że kwestię Katynia mamy już na zawsze rozstrzygniętą, opiniotwórczy rosyjski dziennik publikuje dziś niezwykle ciekawy wywiad z rosyjskim historykiem Jurijem Żukowem.

Pan, czy raczej towarzysz Żukow, z uporem godnym wielkiego marszałka ZSRR o tym samym nazwisku, od lat ogłasza światu, iż w jego ocenie to na pewno nie Związek Radziecki odpowiada za zbrodnie katyńską, a do tego całą tą sprawę trzeba jeszcze raz rzetelnie przebadać. Do bzdurnych dowodów przedstawianych przez niego na poparcie tej wykluczającej się przecież tezy, zdążył przyzwyczaić się już każdy polski historyk. I gdy wydawało się, że pan Żukow niczym już nie jest w stanie zaskoczyć polskich badaczy okazało się, że  kolejne granice absurdu wytycza się tylko po to by móc je radośnie przekraczać. Jako, iż pan Żukow zdaje się być w tej dyscyplinie mistrzem, warto oddać mu głos: 

Mowa jest[w przypadku Katynia - P.M.]o strażnikach więziennych, którzy splamili się unicestwieniem jeńców-czerwonoarmistów w latach 1920-21 i którzy znęcali się nad komunistami w obozie koncentracyjnym w Berezie Kartuskiej, a także o żandarmach, którzy tłumili bunty białoruskich i ukraińskich chłopów, i o tzw. osadnikach - byłych legionistach, którzy stali się kolonizatorami na białoruskich i ukraińskich ziemiach.

Z czym tu dyskutować? Wychodzi, więc na to, że zdaniem pana Żukowa oprócz zbrodni na polskich oficerach, dokonanej oczywiście przez Niemców (co rzekomo ma potwierdzenie w procesie norymberskim!) mamy do czynienia także z drugą zbrodnią, popełnioną tym razem na strażnikach więziennych, żandarmachczy legionistach. Kto jej dokonał? Raczej nie Niemcy,bo przecież z jakiej racji mieliby rozstrzeliwać tak zadeklarowanych przeciwników komunizmu? Z tak zaprawionego w bojach na ukraińskich i białoruskich wsiach elementu można było niemal natychmiast stworzyć gotowy legion, a i pewnie koledzy z dywizji SS Totenkopf, rekrutowani z obozu Dachau mogliby nauczyć się czegoś od kolegów z obozu w Berezie. Wychodzi, więc, że tego aktu sprawiedliwości dziejowej (nazwijmy go tutaj roboczo, drugim Katyniem) musieli dokonać sami Sowieci.

Takich efektów polityki jednania się z Rosją nie mógł chyba przewidzieć nikt. Oto Rosjanie sami ustami jednego ze swoich historyków, można powiedzieć specjalistyw tej dziedzinie przyznali się do dokonania drugiej, innej  zbrodni katyńskiej. Nie na oficerach Wojska Polskiego, lecz na pracownikach służby więziennej, żandarmerii czy wojskowych osadnikach.

Z tego miejsca jako historykowi pozostaje mi tylko wyrazić podziw dla słuszności polityki pojednania, obranej przecież przez historyka z wykształcenia, pana premiera Tuska. Rezultaty są zdumiewające. Dobra robota panie premierze! Wydaje mi się, że nie tylko ja nie mogę już doczekać się przekazania dokumentacji dotyczącej drugiego Katynia, którego kulisy przybliżył nam dzisiaj pan Żukow. Bo przecież opiera się on na jakiejś dokumentacji, prawda?

Brak głosów

Komentarze

Zapowiedzią rewolucyjnych zmian politycznych w Polsce, od ponad czterech lat noszącej nazwę "P.R.L.", był komunikat rozpoczynający poranny serwis informacyjny Polskiego Radia na falach długich w dniu 20 (lub 21) października 1956 roku, powtarzany następnie w kolejnych serwisach na czołowym, pierwszym miejscu.
Zawierał lakoniczną wiadomość, iż warszawski korespondent gazety "Komsomolskaja Prawda" został poproszony o opuszczenie naszego kraju w związku z opublikowaniem na łamach organu Komunistycznego Związku Młodzieży reportażu, zawierającego nieprawdziwe informacje o Polsce.
Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale nabrzmiałe wzruszeniem głosy znakomitych ówczesnych spikerów, odczytujących ten
zdawkowy tekst, nie pozostawiały wątpliwości, że dzieje się coś nadzwyczajnego i niezwykłego - i tak właśnie było.
Zaczął się Październik.

Jeśli prezydent Komorowski nadal wybiera się w kwietniu do Rosji na spotkanie z jej prezydentem lub premierem, jeśli minister Sikorski nie wystąpi z publicznym żądaniem, by władze Federacji Rosyjskiej zajęły jednoznaczne stanowisko wobec publikacji "Komsomolskiej Prawdy" (wprost negującej fakty historyczne i kwestionującej pełną odpowiedzialność ZSRR za masowe mordy polskich oficerów w Katyniu, Charkowie i Miednoje) zanim dojść by mogło do owego spotkania, będzie trzeba cofnąć polskie kalendarze o pięćdziesiąt pięć lat - i zacząć się rozglądać za jakimś Gomułką..

Donald Tusk się nie nadaje, obawiał się "zimnej wojny" już przed rokiem, a dziś wcale nie wydaje się odważniejszy - nie na tyle, żeby zadzierać z "Komsomolską Prawdą", która ma się nadal doskonale wśród naszych przyjaciół-Moskali i za żadne kłamstwa, nie tylko katyńskie, dotąd nas nie przeprosiła, bo jest od oskarżania i wskazywania wroga - po komsomolsku.

Ciekaw jestem, czy ma w Warszawie korespondentów ?

Vote up!
0
Vote down!
0

Andrzej Tatkowski

#147962