PO = SLD bis

Obrazek użytkownika Łukasz Schreiber
Kraj

Co różni Platformę AD 2009 od SLD z lat 2001 – 2005? Doprawdy trudno dociec czy cokolwiek. Podobny styl rządzenia, brak jakiejkolwiek ideowości, język buty i agresji w stosunku do opozycji, wiara w cudotwórców z Unii Europejskiej, przed którymi należy chodzić na kolanach.

W ciągu ostatnich dwóch tygodni Platforma dokonała aż trzech skrętów w lewo. Co naprawdę kryje się za partyjną nowomową o pluralizmie rządzącej partii i czemu to wszystko ma służyć?

 
Hubner – apolityczna fachowiec(?)
 
17 lutego gruchnęła wieść, że warszawką listę Platformy otworzy nie Marcinkiewicz, czy Zalewski – jak wcześniej spekulowano – ale Danuta Hubner, podobno znakomita bezpartyjna komisarz. Ona służy przecież Polsce, a nie tej, czy innej partii. Wspaniale. Powstaje pytanie w takim razie, co robiła przez ostatnie cztery lata w grupie europejskich socjalistów. Czy wstąpienie do PZPR w roku 1970 również było przejawem tej apolityczności? A może kierowanie kancelarią Kwaśniewskiego? Teka ministra w rządzie Millera? Faktycznie, bardzo społeczne zaangażowanie w ciągu minionych 40 lat! Zero polityki! Cóż więc dla pani Hubner znaczy przejście z PES do EPP? Drobnostka.
 
wibratorem w eutanazję
 
Największy pajac – wybrałem określenie możliwie najłagodniejsze – na polskiej scenie politycznej postanowił zająć się prawem do eutanazji. Szkoda sobie zaprzątać głowę kimś równie żałosnym jak Palikot, gdyby nie fakt, że sprawa dobrze oddaje postawę Platformy wobec spraw światopoglądowych. Jest to prawdopodobnie jeden z ewenementów na skalę światową, a dziennikarze z namaszczeniem wygłaszają farmazony, że wszyscy wiedzą, iż żadna ideowość nie jest spoiwem łączącym Platformę. większość zaraz dodaje, że to dobrze, że wolność słowa tam jest i powinien się tego uczyć PiS. Ale kiedy Palikot twierdzi, że za zgodą do eutanazji jest większość członków klubu parlamentarnego, a Gowin – chyba rozumiejąc to samo – stwierdza, że w ostateczności zgłosi swój projekt jako inicjatywę poselską, to należy im wierzyć. Platforma ma bowiem dzisiaj twarz Palikota, Nowaka czy Kutza, a nie marginalizowanych konserwatystów, co wydaje się jak najbardziej odpowiadać kierownictwu partii.  
 
Cimoszewicz – mąż stanu
 
Donald Tusk „strzelił” dzisiaj popisową gadkę o tym, jaki to ten rząd jest wobec opozycji hojny i jak to sam premier dba, aby byli ministrowie nie marnowali się w kraju, więc wysyła ich na placówki. Dokonując tyleż prostego, co sprytnego zabiegu marketingowego ogłosił jednym tchem wysłanie Fotygi na placówkę przy ONZ, a Cimoszewicza jako kandydata Polski na szefa Rady Europy. Skoro jest tak pięknie to dlaczego się czepiam? Ponieważ trzeba być wyjątkowo naiwnym, aby wierzyć Tuskowi. Otrzymanie stanowiska przez Fotygę było pewne już niemal miesiąc temu, o czym informował na swoich stronach internetowych tygodnik Wprost13 lutego br. Zwyczajnie w tym czasie zbiegają się też nominacje na innych placówkach – w Wilnie, Kijowie, czy Moskwie, więc konieczne było porozumienie z prezydentem, a jednym z jego warunków było właśnie zrobienie Fotygi ambasadorem.  
 
Wracając do sprawy Cimoszewicza należy poddać w wątpliwość tezę o apolitycznym podejściu polskiego rządu do tej kandydatury. Przede wszystkim ma ona bardzo małe szanse – wobec ubiegania się o to stanowisko oficjalnych przedstawicieli EPP i PES – ale zostawmy ten aspekt. Podstawowe pytanie brzmi, co się zmieniło od roku 2005, kiedy to poseł PO Konstanty Miodowicz przy użyciu asystentki Cimoszewicza Anny Jaruckiej w nieładny sposób dyskontował jego osobę w komisji śledczej, aby osłabić szanse kandydata SLD w walce o prezydenturę. No cóż, zmieniła się Platforma, która – z powodzeniem – stara się upodabniać do bezbarwnego w swoim czasie SLD.
 
wstęp pod koalicję     
 
Do tego dochodzi porozumienie ws ustawy medialnej, a także lewicowe hasła gospodarcze gabinetu Tuska. Premier za żadne skarby świata nie chce ruszać deficytu, w czym wspiera ministra finansów – swoją drogą wiara Tuska w Rostowskiego jest budująca – ale nie przeszkadza mu to w rzucaniu populistycznych postulatów. Za jaki bowiem uznać obietnicę pomocy kredytowej dla bezrobotnych? Bez wstępnych szacunków, bez orientacji w sytuacji, bez pomysłu na realizację – ot, kolejne hasło rzucone ad hoc, które z pewnością musiało się spodobać również w SLD. To wszystko prowadzi do przekonania, że prowadzone zabiegi przez PO są nie tylko taktyką przed wiosennymi wyborami, ale długofalową strategię. Tusk na drogę do populistyczno – lewicowej retoryki wszedł już w czasie kampanii wyborczej w roku 2007. Wszyscy pamiętamy przecież „spontaniczny” apel do wyborców SLD na koniec debaty z Kwaśniewskim. Nazywanie Tuska liberałem przez część polityków prawicy jest totalnym obłędem niemającym nic wspólnego z rzeczywistości, za to – co gorsza – pozwalającym mu utrzymać równowagę pomiędzy dwiema twarzami.
 
Na naszych oczach Platforma staje się partią bezideowych „fachowców”, skupionych nie wobec spójnego programu – którego nigdy nie zaprezentowała – ale słupków sondażowych oscylujących wobec 50%. Pozostaje wierzyć, że Polska Zjednoczona Platforma Obywatelska – że pozwolę sobie zacytować wyjątkowo trafny tytuł jednego z wpisów Siwca – podzieli los dwóch poprzedniczek, które również chciały być partiami wszystkich Polaków, tj. PZPR i SLD z czasów IV kadencji. Bo z chwilą, gdy pojawią się pierwsze symptomy zadyszki ten sam hołubiony dzisiaj przez podlizujących się działaczy Donald Tusk pozostanie sam, jak swego czasu „żelazny kanclerz” Leszek Miller.
Brak głosów