obrzydzacze polityki w akcji

Obrazek użytkownika Łukasz Schreiber
Blog

„Nareszcie odpoczniemy od polityków”, takich albo bardzo podobnych zdań z ust dziennikarzy nasłuchaliśmy się w ciągu ostatnich dni, co niemiara. Naiwnością jednak jest, jeżeli sądzicie Państwo, że tak w rzeczywistości będzie. Jak co roku, z braku laku, zanudzani będziemy duperelami z życia około politycznego, które już rzeczywiście nikogo nie interesują. Dziennikarze natomiast mogą się prześcigać o to, kto najlepiej powspomina politykom lenistwo.

Ciekawe, że te moralizatorskie tony najbardziej uskuteczniają się właśnie w okresie wakacyjnym. Tak, aby nikt ze społeczeństwa nie zapomniał, jakich to cymbałów obraliśmy do Parlamentu. Żeby przypadkiem nie było większej frekwencji. Bo dziennikarze pracują cały rok i na wakacje nie wyjeżdżają przecież.

Oczywiście niezmiennym przekazem jest to, że dziennikarze to ci pracusie, a politycy największe lenie. Ciągle nie wiadomo dlaczego żaden z żurnalistów za swoją pracę nie został odznaczony Orderem Orła Białego. Wszak przebywanie cały czas w otoczeniu bandy nieuków, nierobów i awanturników, musi się niekorzystnie odbijać na psychice człowieka. Jakimś wytłumaczeniem byłby prezydent – wiadomo, zacofana ciemnota - , ale poprzednicy również nie wykazali się inwencją. Nadzieją jest Słoneczko Peru. Na to jednak przyjdzie nam poczekać przynajmniej do 2010 roku, o ile znów „ciemny lud” nie wybierze nieznośnego Kaczora.

Obserwując na co dzień polskie media można odnieść wrażenie, że dziennikarze najlepsze zdanie mają sami o sobie. Oni wiedzieliby, co zrobić. Kiedy jednak próbują swoich sił w polityce( jak choćby jednokadencyjny poseł SLD Sławomir Jeneralski) efekt jest żałosny. Zderzenia z rzeczywistością bywa więc bolesne. Ale większość z dziennikarzy wcale nie zazdrości politykom, bo czego? Fakt jest jednak faktem, że jedni bez drugich nie mogą żyć. Dziennikarze nawet w wakacje muszą ich sprowadzać do telewizyjnych studiów. Politycy na wyścigi biegają do mediów, chociaż nierzadko zamiast zaliczenia trzech programów jednego dnia, bardziej przydałoby się im przygotowanie do posiedzenia komisji.

Dziennikarze z pewnością mają zatem trudniejszą i bardziej odpowiedzialną pracę od posłów. Znacznie mniej też zarabiają. A jakie ryzyko, aby wylecieć z gry! Ileż artykułów ukazuje się o nich, w których nierzadko kłamliwie wyciągane są sprawy osobiste. Zaiste, katorga.

Po co to wszystko napisałem? Ponieważ nie jestem w stanie zrozumieć postępowania sporej części dziennikarzy i to właśnie tych, którzy zajmują się polityką. Jaki jest cel ciągłego mieszania z błotem posłów? Co ma przynieść udowadnianie, że politycy to banda szumowin, kłamców i nierobów? Efekt bowiem jest tylko jeden, duża część społeczeństwa ma serdecznie dosyć relacji z Wiejskiej. Tylko, czy akurat to jest prawdziwy cel akredytowanych tam dziennikarzy?

A tak na koniec. Oczywiście, że trzeba być nie do końca zdrowym na umyśle, aby zajmować się czynnie polityką. Bo komu i na co jest to potrzebne? Ale co można w takim razie powiedzieć o tych, którzy zajmują się opisywaniem tego cyrku? Jak ich nazwiemy…?

PS Oczywiście jak zwykle uogólnienia bywają krzywdzące. Napisałem jedynie o dużej części dziennikarze i to raczej nie publicystów, do których można mieć inne zarzuty. 

Brak głosów