koniec sielanki w koalicji – media z odsieczą Platformie

Obrazek użytkownika Łukasz Schreiber
Kraj

Politycy Platformy uwielbiali podkreślać, że współpraca z PSL jest bez zarzutów. Dzisiaj ten mit pęka.

Po doniesieniach o nepotyzmie w agencjach rolnych mamy w ciągu ostatnich dni dwa dowody. Najpierw poleciał szef KRUS, a teraz dyrektor bydgoskiej Agencji Rynku Rolnego.  W obu przypadkach niebagatelną rolę odegrali dziennikarze. Chwała im za to, ale zwróćmy jednocześnie uwagę, jak ulgowo jest traktowana Platforma w stosunku do PiS.   

rok mija, a sukcesów brak 

Donald Tusk ma prawo być przerażony. Za chwilę minie rok od czasu, kiedy został zaprzysiężony na premiera polskiego rządu. Niestety nie ma chyba nawet jednej rzeczy, którą mógłby się pochwalić. W związku z tym taka awantura jest wbrew pozorom na korzyść Platformie. Zamiast rozliczania z nieróbstwa rządu mamy oburzonych polityków partii Tuska, którzy z zatroskanymi minami obwieszczają, że „nepotyzm jest chorobą”. Z kolei Eugeniusz Kłopotek bydgoski poseł PSL, będący – jak wynika z jego własnych słów – znajomym dyrektora oddziału ARR grozi palcem mediom twierdząc, że „prowokacja była perfidna”. Faktycznie to nic wyszukanego, ale takie są właśnie kadry PSL, takie tam obowiązują standardy.  

PSL = LPR i Samoobrona 

Znak równości jest na wyrost tylko z jednego powodu. Politycy PSL są lepiej wykształceni( zwłaszcza na tle tych z Samoobrony) i tutaj różnice się kończą. Ludowcy są pazerni, jak mało która partia. A jednak widać, że coś się zmieniło. Kiedy w poprzedniej kadencji dziennikarze wpadali na takie afery, rozdmuchiwane były one do monstrualnych rozmiarów, a winą za nie obarczano bezpośrednio Jarosława Kaczyńskiego. W końcu wziął ich do koalicji, wiedział na co się decyduje. Media robiły więc wszystko, aby obrzydzić Polakom każdą z partii tworzących koalicję rządową. Dzisiaj jest wszak inaczej, w końcu nie Kaczyński, a Tusk zasiada w fotelu premiera. Mamy więc nieładny PSL, ale też nieustraszoną minister Pitera, która za każdym razem grzmi, że „skandal”, i, że ona się tym „zajmie”, a w ogóle to „tak dłużej już nie będzie”. Oczywiście efekty działań naszego szeryfa w spódnicy są żadne, ale tego już nikt nie docieka, bo i o tych sprawach za miesiąc nikt nie będzie pamiętał. Czy Platforma zerwie koalicję z PSL? Absolutnie nie, ale szopka zostanie odstawiona.  

co zrobi Pawlak?  

Najpierw w piękny sposób „załatwił” go jego własny minister Sawicki. W końcu tajemnicą poliszynela jest to, że obaj panowie za sobą nie przepadają, a obecny minister rolnictwa być może zechce rzucić rękawice w walce o stanowisko szefa partii Pawlakowi. Kiedy media ujawniły w jaki sposób „pracuje” były już szef KRUS Kwaśnicki, to Sawicki korzystając z urlopu swojego pryncypała z miejsca podpisał dymisję protegowanego Pawlaka. Później jeszcze sam w iście rycerski sposób przyznawał, że to on ponosi polityczną odpowiedzialność za szefa KRUS. Dopiął jednak swego, Kwaśnicki stracił posadę. Pawlak wiedział, że w takiej sytuacji nie mógł przecież oficjalnie zarzucić nic Sawickiemu. Tusk zdecydowanie skrytykował też pomysł powoływania kolegialnego ciała, które miało nadzorować Piterę. Na dodatek Platforma widząc wsparcie mediów puszcza do nich sygnały, że rozmówią się z PSL i zmuszą ich do zaakceptowania odważnych reform( rzekomo to z powodu ludowców nie można ich przeprowadzić). Pawlak zaś idiotą nie jest i widzi, że te wszystkie działania Platformy mają cel wyłącznie marketingowy. Niestety dla wicepremiera jego efektem jest osłabianie pozycji PSL kosztem PO.  

trzeba zacząć rozliczać PO 

Zabawa PO z PSL jest może i śmieszna, ale niestety do cudu gospodarczego, ani Irlandii nas nie przybliża. Media idą z odsieczą Platformie w każdej sprawie, stanęłyby pewnie za nią murem, gdyby rozpoczynała jakieś reformy. Ciągle jednak nic nie ma. PiS musiały wystarczyć trzy miesiące, Platformie mija rok, ale wciąż słyszymy, że oni dopiero zaczynają. Jeżeli ktoś w ciągu roku nie wziął się za żadną poważną reformę, to tylko naiwni mogą wierzyć, że coś się zmieni, zwłaszcza jeżeli do wyborów prezydenckich coraz mniej czasu. Okazja dzisiaj przecież jest, rząd przyjął założenia na następny budżet. Choćby słowo o tym w „Faktach”? Nic. Cisza. W zamian za to opisywana z odrażającymi szczegółami historia zwyrodnialca i kretyńskie niby - śledztwo wśród sąsiadów. Żeby nie było, iż tylko źle o mediach piszę. Nieróbstwo Gabinetu Drętwych Teoretyków zmasakrował w dzisiejszej „Rzeczpospolitej” politolog Marek Migalski.

Brak głosów