Syron - ballada romantyczna

Obrazek użytkownika elbaf
Historia

Zgodnie z zapowiedzią - moja ballada, Syron!

Po tajdze chodzili wędrowcy dwaj
Jeden, powstaniec, sądził, że raj
Wolności odzyska.Lecz teraz, w niewoli,
Chodzi z zaborcą wbrew swojej woli
Na północ zabrnęli gdy drogę zgubili
Do tundry dotarli, krainy zmarzliny
Ciemność zapada, wiatr stale wyje
A dwójkę wędrowców śnieg ciągle kryje
Z zimna nie czują już rąk i nóg
Czyżby im pomóc mógł jakiś bóg?

Gdy pomyśleli wiatr się zawija
Wzmaga się, zwęża, lecz aż z nóg zbija
Tornado mrozu czyżby powstanie?
Lecz wtem grom walnął niespodziewanie!
Wszystko ucichło... ale sród nich
Stał teraz człowiek - jednak nie mnich

Mundur i czapa niby to z lodu
Sprawiają wrażenie odbicia chłodu
Pośród zapinek ory się świecą
Z głową na zachód, zaraz polecą,
By kraj zdać wolnym. Pod nosem wąs
Biały i ostry, jak z lodu wąż
A wszystkie członki - palce i dłonie
Nos, uszy, wszystko - z lodu uczynione
A za nim świta postaci znanych
Kochanych przez naród i podziwianych

Jest więc Tadeusz - Litewski poseł
Co już nie żywy - od wielu wiosen
Słynny, bo drzwi do Sejmu zastawił
Ciałem swym własnym - lecz Polski nie zbawił
Jego imiennik kraj nowy ustawił
Lecz tu, wróg go wysiłków pozbawił
Kiedy powstanie dla kraju stworzył
To wróg stolicę wnet wybatożył

Mnóstwo patriotów stoi na stronie:
Książę waleczny, co w rzece tonie
I z listopada generał sławetny
Czyli ze stycznie Niemiec szlachetny

Polak radosny.Oczy się świecą
Zaborca w trwodze – patrzy, nie wiedząc
Z czego się cieszyć.Bo przed nim Syron
Jawi się niby lodowy demon!
Jak bestia drapieżna, co tylko ona
Krwi ciepłej ciągle jest spragniona.
Choć Polak widzi prawdę, z sumienia
Zaborcy wychodzą przeinaczenia.

Gdy Syron rzecze:"Koniec niewoli!
Już wkrótce ojczyznę Bóg wam pozwoli.
Wolność przybędzie, niby to wiatr
Halny na wiosnę wiejący od Tatr".
Zaborca słyszy syki wężowe,
Ostrzegające, że są gotowe
By za krew polską wbić zęby jadowe.

Słyszy Syrona:"Nadchodzi wraz
Rewolucyjny potworny czas!
Czerwień zapłonie, władza upadnie,
A jakby zemsta śmierć na was spadnie!"

Po tym zaś Syron wirować poczyna
Głos jego szum wiatru przypomina.
Obaj wędrowcy to samo słyszą
Chociaż wnet z mrozu ducha wydyszą.

„Wschód więc upadnie, Zachód podobnie
Południe rozpadnie, lecz to nie koniec!
Śmierć w krajach waszych poniesie wielu
Na lata zapomnicie o weselu!
Widzę, że śmierć nadchodzi wraz
Pytam więc o odczucia was,
Nim mróz w zaświaty was zabierze.
Odpowiadajcie, tylko szczerze:
Czyli ufacie mnie, czy nie?
Mówicie, bo będzie bardzo źle"

Wędrowcy z zimna się słaniają
Boga i świętych na pomoc wzywają
Włosy jak drzewa szadzią pokryte
A twarze zmrożoną kapotą zakryte
Polak więc rzecze:"Syronie drogi!
Bóg błogosławi niech twe drogi!
Chociaż umieram, to wiem ja jedno
Twoja to wina nie jest, na peewno!
Zima jest, owszem, potrzebna w świecie
Choć większość ludzi woli żyć w lecie
Chociaż do Pana naszego odchodzę
Ściskam cię, stojąc na twojej drodze!"

Syron przyśpiesza, wiatrem zawiewa,
I za horyzont Polaka wywiewa
Zaborca krzyczy" Twoja to wina
Przez ciebie krew w żyłach mi się zmroziła!
Wiosna przybędzie, ty wtedy zginiesz
Po czym ze śniegiem do morza spłyniesz!"

Syron z wściekłością wiatrami ciska
Palcami jak sople zaborcę ściska
Wreszcie zanika.Wiatr w ziemię zapada
A co z zaborcą? Zamarza.Upada.

A Polak? Lecąc ominął już tundrę
Pod nim drwa tajgi mijają dumne
Wśród szczytów Uralu bezpiecznie leci
(Syrońska moc strzeże od wszelkich zamieci)

Leci i widzi: Petersburg płonie!
Wojska spod gwiazdy siadają na konie!~
Piekielną czerwienią ciągle się szczycą
Niewinnych krwią czarne swe dusze sycą.
Cóż to za ziemie? Litwa cudowna!
Chociaż do dawnej mało podobna!

Opada i widzi: Podlasie mija
A wiatr go mlekko ku ziemi zwoja
Wreszcie ląduje, nad rzeką w błocie
Lecz już w mundurze, a nie w kapocie

Wstaje i widzi: Zamek to znany!
Każdy proch ziemi - cudowny, kochany!
Na każdym kroku - radość i wrzawa!
Wszak miasto owo to była Warszawa!

Patrzy i widzi - flagi gotowe.
Czyżby powstanie wybuchło nowe?
I twarz Polaka smutek ogarnie
Czyli to pierwsze takie powstanie?
Gdy Polska jeszcze wciąż wolna była
Gdy autonomią się zbrzydziła
Gdy sytuację wykorzystała
To Rosja zawsze ją pokonała!

Lecz nagle hałas - to tętent koni!
Smutek Polaka on wnet przegoni.
Jadą dowódcy w czapach wysokich
Mocą sięgają ponad obłoki!

Każdy, jak widać, w stroju bogatym
Ale na przedzie - ubogi szatyn?
Na chudej szkapie, w szarym mundurze
Łata na łacie, dziura na dziurze
Nos jak dziób ostry, z niego wąs czarny
A pięść wciąż grozi tym wrogom marnym

Polak nie wierzy - Syron kochany!
Teraz przez naród podziwiany?
Lecz teraz... człowiek? Co to za czary?
Polak na baczność staje zdębiały
I salutuje. Syron dostrzeża
Uśmiech ponurą twarz mu rozszerza
Zsiada więc z konia.Rękę podaje
Polak jest w szoku - to były baje ?!
Ręka jest ciepła jak u człowieka!
Syron - czyli wódz? Chwili nie zwleka

Staje i do mieszkańców przemawia
rusekPowaga na ustach jego zabawia
I rzecze" Niech każdy z was to pamięta
Ojczyzna - na wieki - jest to rzecz święta"

Brak głosów