Poezja przydrożna w Lublinie

Obrazek użytkownika Jacek Derewienko
Kultura

Nieżyjący artysta Władysław Hasior w domu – galerii w Zakopanem miał zwyczaj organizować swoim gościom pokaz nazywany przez niego „Poezją przydrożną”. W „kinie” (tak nazywał te wydarzenia) prezentował cykle zdjęć socjalistycznej propagandy wizualnej. We wnętrzu obiektu, w którym nawet kuchnia i toaleta były asamblażem, wydarzenie to miało swoisty smaczek. Mniej szokowała ręka manekina wisząca u tzw. górnopłuka w WC galerii. niż kontrast między rzeczywistością a plakatami PRL-u wizualizującymi piękno i doskonałość systemu, których to piekna i doskonałości dostrzec nie można było w realu. Nie bawiąc się w jakieś szczególowe analizy można było jednoznacznie stwierdzić, że na wciskanie kitu wydawano w komunie koszmarne pieniądze.
http://zakopiec.info/zakopane/poezja-przydrozna-fotografie-wladyslawa-hasiora/
http://www.google.pl/imgres?imgurl=http://karuzelacooltury.pl/archiwum2010/wp-content/uploads/galeria/Hasior_Poezja_Przydrozna_02.jpg&imgrefurl=http://karuzelacooltury.pl/archiwum2010/program/program-karuzeli-cooltury/&h=526&w=800&sz=73&tbnid=VsSYgW5LQpvjlM:&tbnh=90&tbnw=137&zoom=1&usg=__tiMXS7pIwr5tHkN76crsmRVG64Y=&docid=v6NYpfiROFcmwM&hl=pl&sa=X&ei=dwB5UffJJ9HBtAbXlIH4Ag&sqi=2&ved=0CGIQ9QEwBg&dur=1960

A dziś? Stare zwyczaje propagandowe powracają w przestrzeń Lublina na poziomie treści tym samym, o formie lepiej nie gadać. Dzięki photoshop’owi, każdy kto potrafi przekleic obrazek z jednego w drugi, może poczuc się artystą i niestety się czuje. Aby zaś nie wołano – król jest nagi – artyści będą na wysokościach pouczać. Wiadomo przecież, że nauczyciel pyta, a nie odpowiada.
Wszystko zaczęło się prawdopodobnie od kampanii Tuska „Nie róbmy polityki, budujmy szkoły”. Hasło, jak hasło, zaistniał jednakże dysonans poznawczy, ponieważ dostrzeżono, że po uposzechnieniu hasła, szkoły są zamykane. By uniknąć podobnych problemów z percepcją swych dzieł artyści lubelscy mówia to czego nie mówią i odwrotnie. Cokolwiek ogłoszą mają alibi, no i uzasadnione oczekiwanie na zapłatę za sztukę tworzoną w stylu tuskorealistycznym.
Billboard Pracowni Sztuki Zaangażowanej Społecznie REWIRY opłacony przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego jest bardzo prosty w formie: na czerwonym tle białe litery układają się w napis: NA TO ŻE ISTNIEJĘ MAM DOWÓD. OSOBISTY. Gdyby to jakieś ministerstwo cyfryzacji finansowało można by pomyśleć, że to promocja nowego dowodu z chipem RFID. Ale nie, to działka kultury i dziedzictwa, czyli tozsamości. Czyżby promocja wszechpotężnego państwa, które daje mi dowód i sens mojego istnienia? Faszystowska redukcja jednostki do trybika wszechpotężnego molocha? Otóż odwrotnie. Ten billboard ma wzmóc moje poczucie jednostkowości (tak twierdzi autorka). I wzmaga, szczególnie gdy dystansuję się od banału, ale co z lemingami wierzącymi w każdy drukowany na prawidłowym nośniku komunikat?
https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/525441_639538129395476_1013686427_n.jpg

Także budżetowej kasie zawdzięczam widok plakatów z lubelskim koziołkiem z listkiem na genitaliach. Głęboka ich treść ma wstrząsnąć moją prymitywną i nieotwartą jaźnią dzięki aktywności tych samych Rewirów za 150 tys. zł kasy z podatków. Lubelski koziołek z zasłonietym przyrodzeniem chce zrobić ze mnie durnia. Jak przyklasnę - jestem idiotą, bo to protest przeciw dyskryminacji penisa na okładce finansowanego z budżetu pisma, czy ogólnej zadymy ze zwolennikami zapiętego rozporka w RM (kasa przez to się rypła, ). Jak zaprotestuję, jestem idiotą, bo to prowokacja. Tylko, że artystyczna prowokacja, aby za taką została uznana, musi o klasę przerastać tych prowokowanych. A w prezentowanych działaniach to po prostu kit, przekaz prymitywny w formie i treści. Tym bardziej bulwersujący, że dla dobrego samopoczucia „twórców” deprecjonujący odbiorców. Sztuka zaangażowana społecznie? Chyba, że wyrażanie lekceważenia dla ludzi jest główna cechą komunikacji społecznej i sztuki doby tuskorealizmu.
http://www.rewiry.lublin.pl/#pg=8724738616753052764&ver=2013

Ps. Plakaty z koziołkiem zostały zdjęte. Chodzi o ochronę marki i znaku towarowego. Marketing w obronie wartości? Wszystko na łbie staje.

Brak głosów