Udział i współudział

Obrazek użytkownika Dixi
Blog

Proces Jaruzelskiego znów pobudził emocje. Znów – ćwierć wieku po ogłoszeniu stanu wojennego, kilkanaście lat po „przemianie ustrojowej”… Wbrew pozorom nie są to sprawy odległe, jak wojny punickie.
Nadal wielu, a moim zdaniem – wszyscy, mają wiele do stracenia.
Proces Generała, to proces komunistycznych, a w istocie – sowieckich, generałów, oficerów bezpieki, agentów i donosicieli. To także proces zdrajców i kolaborantów, od największego, do najmniejszego. Oni przez całe życie czerpali korzyści ze swojej podłości, mają więc do stracenie nie tylko dobre imię.
Przyroda nie znosi jednak próżni, bo czerpiąc rabunkowo, odbierało się innym. Czasem wymierny majątek, czasem szanse na uczciwa karierę i godne życie (i dożycie na emeryturze), czasem – życie. Dosłownie i bez przenośni.
Co zaś nie zostało ukradzione - zniszczono. Może nawet tego spapranego było tego więcej? Przecież kradła i niszczyła tylko „elita” i „przedstawiciele”, zgodnie z zasadą socjalistycznej (znanej kiedyś jako świńska) gospodarki: „co nie zje, to zmarnuje”.
Nie mamy na dodatek wcale do czynienia ze sprawami zaszłymi i interesującymi tylko historyków, choć akurat historykom próbuje się odbierać prawo głosu, a materiały historyczne – zniszczyć, spalić, „zabetonować”, odłożyć do piwnic (oczywiście poza tymi, które już lezą w prywatnych piwnicach i archiwach za granicą).
To się dzieje nada. Tu i teraz.
Spadkobiercy katów i złodziei triumfują nad spadkobiercami ofiar, ale też kaci i złodzieje nadal korzystają z przywilejów (w tym dobrego imienia, ale też uciułanego majątku).
Tracimy, bo jako społeczeństwo niezbyt bogate, utrzymujemy tych, którzy nas doprowadzili do dziadostwa. To może nawet najmniejszy koszt… Tracimy, bo komuniści stali się pseudo-kapitalistami, czyli oligarchami. Tracą emeryci, ale tracą też ludzie w sile wieku, a nawet młodzi jeszcze przed momentem podjęciem dorosłego życia, którzy nie mają szans konkurować z dziećmi złodziei i bandytów.
Tracimy życie, bo czas leci.
Życie leci, a upływa w poczuciu frustracji.
Sam nie wiem, jak mi to przejdzie przez gardło, ale opierając się na resztkach wpojonej etyki chrześcijańskiej powiem, że nie chcę już nawet, żeby te, stojące nad grobem kreatury, stanęły przed plutonem egzekucyjnym. Nawet nie zależy mi, żeby zgnili w więzieniach razem z innymi kryminalistami, choć właściwie powinni, bo dlaczego niby nie. Chciałbym, żeby byli uczciwie osądzeni, co właściwie jest niemożliwe, bo musieliby zasmakować tego, co zgotowali innym, i skazani. Nawet symbolicznie.
Żeby przyznali się do winy i poprosili o łaskę…. W to akurat wątpię.
Zrezygnuję z zemsty (nie bez żalu), byle przynajmniej sprawiedliwość i minimalne podstawy moralności zostały przywrócone.
Teraz są one wywracane na lewą stronę i obśmiewane. Trudno patrzeć spokojnie, jaką demoralizację to powoduje.
Niemniej jednak chciałbym też, żeby odpowiedzieli przed sądem i społeczeństwem ci, którzy pozwolili starym mordercom, złodziejom, kombinatorom, oszustom, kłamcom… zestarzeć się w dobrobycie i dobrym samopoczuciu.
To współudział i paserstwo. To było i jest świadome, cyniczne niszczenie podstaw społeczeństwa.
Winni tego nie są stojącymi nad grobem starcami. Na razie.
Dlaczego ma być bezkarne?

Brak głosów