Pokolenia ginących plemników

Obrazek użytkownika jasieńko
KawiarNIA

 

czyli co łączy plemniki ze stołem weselnym i małżeństwem psa z kotem. 
Na stole orgia kolorów, kształtów, zapachów i smaków. Pozytywnie drażnione są wszystkie zmysły z estetycznym na czele. Zachwycające. 
Tłem czysty biały obrus. Bez wzorków i gwiazdek. 
Te wszystkie podniecające potrawy ustawione są zwykle na stole weselnym i wśród ogólnego koktajlu gwaru ludzkiej mowy przeplatanej śpiewem toastów, hukiem otwieranego szampana i brzęku sztućców o talerze, stanowi pełen obraz klasycznego wesela. I tak jest od dawna. Prawda, że nie może być inaczej?
A jednak może, tyle tylko – i tu idę o zakład - że żadne z was nie chciałoby być uczestnikiem takiego wesela. Czas uruchomić tę odrobinę wyobraźni...
Bierzemy dużą balię i wrzucamy do niej wszystkie potrawy ze stołu. Kolejność nie ma znaczenia i wszystko razem możemy zamieszać. Orgia kolorów i kształtów ginących w jednej wspólnej masie początkowo nas bawi, a może nawet cieszy, lecz po chwili przekształca się w  zaskoczenie, a następnie w zdziwienie, którego nieodłącznym elementem jest otwarta gęba, a wszystko to z powodu coraz bardziej brudnego koloru zmieszanych potraw i ich konsystencji - pospolitej breji. 
Nawet nie warto się silić na nakłonienie wyobraźni do pracy w stronę zobrazowania tej konsystencji j jej koloru. 
Teraz każdy weselny gość dostanie do swojego talerza tę – kiedyś przepiękną mieszankę potraw – wspólną zmiksowaną karmę. A było tak pięknie na stole...
Do tego właśnie, coraz bardziej, zmierza obecna Europa. 
Dopóki istniały odrębne państwa Europa wyglądała jak klasyczny stół weselny z wszystkimi jego zaletami. W momencie powołania do życia Unii Europejskiej wszystko zmierza do owej balii... każde z państw traci swoją specyficzną odrębność, przyjmuje pod przymusem, czy delikatniej – naciskiem – rozwiązania innego kraju lub w pewnym sensie anonimowego tworu zwanego Komisją Europejską i Radą. 
Jednak największy wpływ ma i będzie miał regulamin firmowany przez Frau Ostpolitik. 
Ten sam kształt krawężnika, te same wytyczne dla autostrady, ta sama wielkość ogórka. 
Lokalne odrębności narodowe zostają przystrzyżone do obowiązującego wzorca żywopłotu i nie ma „zmiłuj się”. To czego w danym kraju nie było w rozkwicie nawozi się i podlewa, aby zakłócić wypracowany przez pokolenia porządek rzeczy. 
Stąd też zamiast tradycyjnych odrębności narodowych rozkwitają nowe orgie... ale tylko kolorów i kształtów, dające na paradach upust nabrzmiałej emocji, w wykonaniu szczęśliwych samców i samic. 
Każde miasto chce już mieć swoją tęczową paradę, jak kiedyś odpust i jarmark, i okresowo zajeżdżający cyrk. Przyśpieszony postęp pozwala zrobić z faceta babę, później konia, a potem może i słonia; to tylko kwestia czasu. Ale to wszystko w określonym celu – zniszczyć tradycyjnego człowieka z jego pojmowaniem świata i w to miejsce zainstalować sterowanego infojada karmionego wzbogaconą o mikroelementy papką informacyjną. 
W obecnym, dla Europy, okresie przejściowym dopuszcza się w imię solidaryzmu z ludźmi świata, do napływu ludzi wszystkich kolorów skóry. Tu daje się im warunki do zamieszkania i coś do jedzenia. Tu mogą sobie żyć... zamiast żyć w swoim kraju, w którym ktoś wywołuje wojny, by zainstalować urządzenie zwane demokracją. 
Z czasem ci kolorowi tworzący nowy „weselny stół” zaczną się masowo mieszać z bielą Europy i powstanie kolejna breja – bez korzeni, bez Ojczyzny, bez odrębności kulturowej i mentalnej. Oczywiście, zgodnie z tendencjami łunijnymi do wyrównania i ujednolicania, a to przełoży się – niestety - na równanie w przewidywalny schemat. 
Choć z drugiej strony, w przeszłości też były takie okresy mieszania o czym wiedzą chociażby Turcy, ale to było pod „pewną kontrolą” – to było odświeżanie krwi. 
Tamto przymusowe zwało się to jasyrem, dzisiejsze dobrowolne /?/ multikulturowością – wszyscy z wszystkimi. 
Rolnicy znają to zjawisko i nie jest to pożądane, bo po co są te wszystkie środki ochrony roślin, by określona uprawa nie została zanieczyszczona, ani chwastem, ani inną – choć również uprawną i użyteczną – rośliną. Zebrane z pola, zanieczyszczone innymi nasionami, zboże ma niższą cenę, czasem nadaje się tylko na paszę dla bydła, a w przypadku chęci jego oczyszczenia wymaga dużego nakładu pracy. 
Czyżby świat opanowali biotechnolodzy chcący wyhodować nową odmianę człowieka?
Takiego kolorowego jak tęcza i reagującego odpowiednio na światełka: czerwone, żółte, zielone – „go” /start/. 
Mam cichą nadzieję, że jeśli nawet, to będzie on miał, rozpoznawalne, nieusuwalne znamię jak pawian z ogrodu zoologicznego – czerwoną dupę. 
 
Niesłychanie zbieżnie z tematem weselnym brzmi informacja z 12.05.2014 r. rzucająca pewne światło na poszerzający się krąg homogenizacji i zniewieścienia płci męskiej. Przemknęło to przez portale informacyjne zupełnie niezauważone, ale warto to przypomnieć szerszemu ogółowi. 
Wg prof. Nielsa Skakkebaek'a ze szpitala uniwersyteckiego w Kopenhadze niektóre z substancji stosowanych w przemyśle gospodarstwa domowego są o wiele bardziej niebezpieczne niż dotychczas sądzono. Jedna z trzech „nietrujących” substancji stale używanych w przemyśle: od pasty do zębów, poprzez olejki do opalania, mydło, aż do plastikowych opakowań /tu powszechny bisfenol A czyli BPA/, znacząco wpływa na jakość męskiej spermy. Jak twierdzą naukowcy, może to być jedną z głównych przyczyn wzrostu bezpłodności u mężczyzn /raport profesora z maja 2012 r./. 
Odkryto między innymi, że gdy substancje te dostaną się do ciała mężczyzny zachowują się wówczas jak żeńskie hormony /estrogeny/ lub jako anty-androgeny, czyli substancje zakłócające normalne funkcjonowanie męskiego układu reprodukcyjnego. Ponadto wpływają na przedwczesne wydzielanie kluczowych enzymów odpowiedzialnych za zapłodnienie jajeczka. I niestety wystarczy do tego niewielka koncentracja tych substancji, a co gorsza, mieszanka rozmaitych substancji chemicznych jako swoisty koktajl drastycznie zmienia chemiczny zestaw samej spermy. 
Naukowcy wierzą, że odkrycie wpływu tych substancji na męski organizm pozwoli europejskim ciałom ustawodawczym wprowadzić eliminację lub zmniejszenie ich zużycia w przemyśle /och jak wielka i naiwna ta ich wiara!/. 
O tym pisano już ładnych parę lat wcześniej, lecz wtedy to była teoria – spiskowa. 
Być może jest to jeszcze teoria, ale już nie spiskowa bowiem profesor jest pionierem w zakresie badań nad niepłodnością mężczyzn. Już w 1991 r. przedstawił pierwsze dowody, że liczba plemników u mężczyzn spadła o 50% w ciągu niespełna 50 lat!
Natomiast najnowsze badania naukowców niemieckich z Kolonii wykazały, że 30 z 96 chemikaliów używanych w chemii gospodarstwa domowego ma negatywne oddziaływanie na prawidłowe funkcjonowanie plemników.
Trzeba jeszcze więcej wyjaśniać?
Może podać nazwy substancji, o których mowa, i które badano? Proszę, oto one - tak zwane EDCs, czyli związki chemiczne przerywające naturalne procesy hormonalne: 
Tebuconazole /to gie jest w środkach ochrony roślin/, klasyfikacja CAS 107534-96-3, Synonimy: Lynx, Elite, Raxil, Matador, Lynx/R/, Lynx 1,2 
- powoduje feminizing effect in male offspring, brutalnie mówiąc robią babę z chłopa
Triclosan /TCS/, CAS 3380-34-5, Synonimy: 5-chloro-2-/2,4-dichlorophenoxy/phenol, Irgasan – to substancja o działaniu antybakteryjnym, stwierdzono potencjalny wpływ na pracę tarczycy oraz utrzymanie ciąży /płodu/
Methylparaben, CAS 99-76-3, Synonimy: Methyl 4-hydroxybenzoate – też substancja o działaniu antybakteryjnym, stwierdzono wpływ tego związku na uszkodzenia DNA plemników mężczyzn, wpływ na hormony żeńskie i męskie
Ethylparaben, CAS 120-47-8, Synonimy: Ethyl 4-hydroxybenzoate – również substancja o działaniu antybakteryjnym, stwierdzono wpływ j.w. 
Z raportu prof. Skakkebaek'a opublikowanego w maju 2012 r. 
mst.dk/media/mst/9106715/chemicalsreportandannex.pdf
przebija informacja, że ciągle mamy za mało badań rzeczywiście długoterminowych na populacji ludzkiej pomimo ewidentnego wpływu tych substancji w warunkach laboratoryjnych na organizmy żywe. Wskazano, że odkrycia naukowców pokazują jak substancje EDCs zaburzają podstawowy mechanizm zapłodnienia przez utrudnienie poruszania się plemników i zakłócenie penetracji powłoki ochronnej jajeczka. 
Stwierdza się w nim o dużym prawdopodobnym wpływie na ludzi. 
W konkluzji podano niepokojącą informację, że około 800 sztucznych i wszechobecnych substancji chemicznych jest podejrzanych o ingerencję w układ hormonalny człowieka i do dziś większość z tych potencjalnych substancji określanych jako EDCs nie zostało dostatecznie przebadanych pod kątem ich działania na ludzi. 
 
A może niewygodne jest uświadamianie populacji ludzkiej i łatwiej promować równość,  by zatuszować to katastrofalne zjawisko wynikające o obecnego poziomu rozwoju cywilizacyjnego? 
W takim świetle /dla jasności pomijam osławione GMO/ widać wyraźniej koordynację i promocję takich zjawisk jak: tęczowość pokolenia i plaga Genderparademarszów, in vitro i bezdzietność, uszkodzenia płodów i szczepionki oraz małżeństwa psa z kotem. 
A gdyby przyjąć inne założenie? 
Mianowicie, że pod osłoną tęczowej wolności uda się doprowadzić do przemieszania ras /multikulti/, by ratować słabnącą białą rasę - taki zastrzyk ratunkowy. To ma sens. 
A ci homo? Ci w ciągu kilku pokoleń wymrą /jeśli nie urodzi się kolejny Adolf/ i nastąpi w pewnym sensie samooczyszczenie gatunku. Oczywiście przy założeniu, że jest to działanie ratunkowe i wszelkie zakłócenia będą niwelowane. 
Jednak patrząc na wszystkie obecne działania białego człowieka skłaniam się do pierwszej tezy – nie ratowanie, a niszczenie następnych pokoleń. 
 
Jak wynika z artykułu H. Whiteman'a z 11.04.2014 r. 
jądra człowieka okazały się ponad 100 razy bardziej wrażliwe na wpływ pewnych substancji chemicznych /np. BPA/ od jąder gryzoni, a niektórzy naukowcy twierdzą, że jak nie zaszkodziło szczurowi to nie zaszkodzi człowiekowi...  
 
Chyba mało kto da tym informacjom wiarę, ale na wszelki wypadek zalecałbym ostrożność w korzystaniu z wszelkich dobrodziejstw obecnej, nad wyraz rozwiniętej, cywilizacji choć lekarzom nie zawsze ufam. 
Pusty stół weselny Europejczyka coraz bliżej. W każdym razie bliżej niż dla mieszkańca Azji, Afryki lub Ameryki Płd. gdyż tam chemii póki co - na co dzień - jednak mniej. 
Miejski survival żywnościowy zbliża się do nas wszystkich wielkimi krokami. 
Ale ale, chłopy, jeśli wam jeszcze zależy - plastikowe butelki won!
 
5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)

Komentarze

i oczywiście "plastikowe butelki won" :)))

pozdr.

Vote up!
1
Vote down!
-2

Astra - Anna Słupianek

#1434043