Wiara w złotówkowego cielca

Obrazek użytkownika Piana
Blog

Jakie masz pieniądze w portfelu? Złotówki, dolary, funty, ojrosy? Nie. Masz pieniądze fiducjarne. Fiducjarne, czyli bez pokrycia w złocie, srebrze lub czymkolwiek wartościowym. Jedynie za komuny złotówka ponoć miała oparcie w cynie. Cynie społecznym.

Określenie fiducjarny pochodzi od słowa fides – czyli wiara, zaufanie. Zaufanie jest tu zdecydowanie nie na miejscu, bo jak można ufać Tuskowi czy Komorowskiemu. Chyba jednak wiara tu bardziej pasuje. Tak, wierzymy, że kawałek papieru ma wartość. I tylko wiara nam zostaje, bo logika nie daje jakichkolwiek podstaw, aby przykładać jakąkolwiek wartość w zapewnienia „państwa”. Skoro raz refunduje jedne leki, raz drugie, co chwilę zmienia wysokość haraczy (zwanych dla niepoznaki podatkami) i obowiązujące prawo. O emeryturach nawet nie wspomnę. Najbardziej nawet niestała w uczuciach i nastrojach kobieta przy „fochach” „państwa” jest prawdziwą ostoja i opoką.

Nie ma podstaw do logiki czy zaufania, zatem pozostaje nam wiara. Wiara, że idąc do sklepu dostaniemy bułki, masło i pół litra za swoje papiery, monety tudzież impulsy z banku. Co jednak się stanie, gdy sprzedawca nagle utraci ową wiarę w wartość papieru z nadrukowanymi liczbami? No właśnie, co wówczas?

Zatem wydaje się nam, wierzymy w to, że mając gotówkę czy zapisy cyfrowe w banku mamy bogactwo. Nic bardziej mylnego. Oprócz utraty wiary w walutę (miało to miejsce np. u schyłku PeeRelu) możliwe też są inne opcje wydarzeń. Wariant argentyński (zablokowanie kont), zmiana waluty i hiperinflacja. Wszystko to jest banalnie proste do przeprowadzenia przez rządzących.

Mało kto myśli cały czas o śmierci, bo by człowiek zwariował. Z drugiej strony całkowite odrzucenie memento mori jest swego rodzaju rzuceniem się w przepaść. Zatem żyj każdym dniem, a o śmierci pamiętaj. W przypadku „państwa” mam jedną radę – lepiej postępować tak, jakby w każdej chwili mogło zbankrutować albo wywinąć jakiś numer swoim niewol… to znaczy obywatelom.

Złoto? Dolary, funty, euro? Gdzie uciec przed ryzykiem? Niestety, nie mogę doradzić, bo ekspertem finansowym nie jestem, a tych od przepowiedni finansowych niewiele różni od telewizyjnych wróżbitów. Mogę doradzić jedno. Kupić mąkę, ryż, cukier, kaszę, makaron, konserwy, olej i kuchenkę gazową, Dużo kupić. Tak aby przetrwać miesiąc. Teraz zapłacicie za to niewiele, a w przypadku masowej utraty „wiary” w fidujarnego cielca zrobicie super interes. Co gdy nic się nie stanie, to nie będziecie nic stratni. Caritas albo PCK z pocałowaniem ręki przyjmą produkty ze zbliżającą się datą końca ważności. Po oddaniu warto oczywiście ponownie uzupełnić spiżarnię świeżymi produktami.

Ja w pieniądz fiducjarny nie wierzę. „Państwo” polskie uważam za jednego wielkiego pasożyta. Na tym świecie można tylko ufać najbliższym i wierzyć w Boga.

Brak głosów