"A ja się nie dziwię się"

Obrazek użytkownika Piana
Kraj

„Dochodzą do mnie głosy, że posłowie zajmują się prywatnymi sprawami, że afery robią i kłócą się na okrągło. A ja się nie dziwię się” - tak zapewne powiedziałby znany polityk z Białegostoku. Bo cóż oni mają tam robić? Nie dość, że budynek okrągły (nie ma kantów), to jeszcze przy ulicy Wiejskiej. Nie po to my się tu z prowincji sprowadzili, aby znowu na wieś trafić!

Tak na serio jednak pisząc, to niestety, ale nie możemy od posłów zbyt wiele wymagać. Dlaczegóż to? – zapyta jeden mądrala z drugim. Z prostej przyczyny – ponieważ nie stawia się przed nimi konkretnych zadań. Stąd też efekty – człowiek się nudzi i katastrofa gotowa. Przeanalizujmy sytuację - do czego są oni zobowiązani? Kto chce, to może rzucić okiem na „Ustawę o wykonywaniu mandatu posła i senatora”. Ja osobiście nie polecam, bo to jeden wielki bełkot, z którego nic konkretnego nie wynika.

Postanowiłem jednak zatrzymać się przy jednym z punktów ustawy. Otóż każdy poseł/senator jest zobowiązany do złożenia przysięgi w następującym kształcie:

„Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej”.

Powróćmy na lekcje języka polskiego i jak za dawnych lat przeanalizujmy co autor miał na myśli. Rozwałkujmy ciasto.

„Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu”. Jakie obowiązki? Kto je określił? Jakiego Narodu? Czy Autor nie dopisał celowo? Jeśli tak, to mamy pierwszy pusty frazes.

Dalej. „Strzec suwerenności i interesów Państwa”. Strzec suwerenności? W takim razie należałoby 3 / 4 lub więcej posłów wsadzić do pierdla za krzywoprzysięstwo. Kto głosował za przyjęciem „Lizbony”? No, kto? Krasnoludki? Proszę nie wmawiać, iż „Lizbona” zwiększa suwerenność, bo dział bajek znajduje się tuż obok (jak w starym dowcipie o książce „Mężczyzna - pan domu”).

Dalej. „Interesy Państwa”? Nie przypadkiem Narodu? Różnica bardzo poważna. Państwo jest, albo go nie ma (i w sumie nic się wielkiego nie dzieje). Każdy przyzna, iż trwanie I RP w agonii nie miało najmniejszego sensu. Właśnie, podkreślmy, interesy Państwa. Państwo, jak powszechnie wiadomo, to pasożyt, co żeruje na obywatelach, zabiera im pieniądze, gnębi poddanych bez najmniejszej odpowiedzialności za wzięte na własne barki obowiązki. Posłowie zatem dbają o interesy pasożyta, któremu zależy aby się jak najbardziej rozrastał i pożerał kolejne pieniądze.

„Czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli”. Ojczyzny? Jakiej Ojczyzny? Ojczyzną proletariuszy był przecież Związek Radziecki, a w ławach sejmowych siedzi sporo sierot po przestępczej organizacji Nowotki, Bieruta, Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego. Co z nimi? Czy dalej śpiewają po pijaku „Sziroka strana maja radnaja”?

Druga część jest znacznie ciekawsza. „Dobra obywateli” - w jego świetle Rychu, Zbychu i Miro są całkowicie kryci, usprawiedliwieni i czyści jak łza. Czy Ryszard Sobiesiak nie jest obywatelem, he? Jak najbardziej, przecież to istna śmietanka byłej III RP. Pytanie „co to pomyślność?” można sobie darować, ewentualnie posłużyć się hasłem z minionej epoki - aby ludziom żyło się dostatnio (współcześnie „aby żyło się lepiej”).

Idźmy dalej – „przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej”. Moment – w Konstytucji mamy zapisaną możliwość zrzeczenia się praw na organizacje (artykuł 90, punkt 1). Tak więc mamy sprzeczność – strzeżenie suwerenności i przestrzeganie konstytucji. Szanowni posłowie (widać to z ich twarzy) nie zaprzątają sobie zbytnio tym głów, bo wokół tyle ważniejszych spraw i lodów do kręcenia. Potwierdza to tezę, iż tzw. „konstytucja III RP” to martwy kawałek papieru. Poza tym nawet dziecko wie, iż unijne prawo jest bardziej wartościowe niż prawo tubylcze.

„Innych praw”? Czy chodzi o niepisaną konstytucję (o której pisze Michalkiewicz), czyli „my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych”? Ja nie znam „innych praw”. No, chyba że chodzi o prawo dżungli lub prawo Ohma.

Zróbmy z tego przysięgę odpowiadającą rzeczywistości. Brzmiałaby ona tak: „Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie coś tam robić albo i nie, strzec albo i nie jakiejś suwerenności i czyjś interesów, czynić wszystko dla pomyślności i dobra niektórych obywateli, przestrzegać niepisanych praw i ugadanych dilów”. Teraz to można oficjalnie klepnąć.

Posłowie pobożni mogą na końcu dodać frazę „Tak mi dopomóż Bóg”, ale lepiej jej nie dodawać. Po pierwsze - II przykazanie, a poza tym nie mieszajmy Boga do szemranych interesów w prowincjonalnej Polskiej Socjalistycznej Republiki Europejskiej, która dodatkowo nie zauważa, że świat idzie do przodu, bo jest ślepo zapatrzona jest towarzyszy-europejczyków.

Brak głosów