Biznesmeni z komunistycznym rodowodem.

Obrazek użytkownika Kowalsky
Kraj

 Prezes PiS mówił w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej”, że po 1989 r. mechanizm selekcji negatywnej, charakterystyczny dla komunizmu, przeniósł się do biznesu. .

 

"Ale nie zmienia to faktu, że w Polsce jest problem opisywany analogią do folwarku szlacheckiego: są przedsiębiorcy całkowicie nieinnowacyjni, którzy żyją z eksploatowania pracowników, niczym chłopów pańszczyźnianych. Ma to związek z tym, że w Polsce po 1989 r. doszło do zjawiska fatalnego: mechanizm selekcji negatywnej, charakterystyczny dla komunizmu, przeniósł się do biznesu." - mówił Kaczyński

http://www.rp.pl/artykul/107684,1044683-Kaczynski--Biznes-czesto-to-przystan-ludzi-PRL.html?p=3

Zawrzało. Jednak czy aby na pewno na tą tezę nie ma dowodów?

 

Były komunista ma ponad półtora raza większe szanse na wejście do elity biznesu - twierdzi socjolog prof. Henryk Domański.

 

W książce pod tytułem "Na progu konwergencji: stratyfikacja społeczna w krajach Europy Środkowo-Wschodniej", profesor Domański porusza ten temat w ujęciu socjologicznym.

 

Parę cytatów z tej monografii.

 

str 107

 

Bezspornie, udział osób zajmujących pozycje objęte nomenklaturą

był wśród właścicieli relatywnie wyższy niż udział osób, które no

nomenklatury nie należały. Będąc w 1988 r. dyrektorem przedsiębiorst­

wa państwowego albo wysokim funkcjonariuszem w hierarchii partyj­

no-rządowej, miało się w latach dziewięćdziesiątych co najmniej 0,60

więcej szans na założenie własnej firmy. Mniej więcej taką przewagę mieli

członkowie nomenklatury nad osobami spoza tego kręgu w Czechach,

Polsce, Słowacji i na Węgrzech, niezależnie od poziomu wykształcenia,

 

 

 

Dane nie nasuwają wątpliwości, że w każdym z krajów samorekruta­cja była czynnikiem ważniejszym. Posiadanie w 1988 r. własnej firmy

dawało kilkakrotnie większe szanse na utrzymanie pozycji właściciela

w latach dziewięćdziesiątych w porównaniu z możliwościami wejścia do

tej kategorii z zewnątrz. N a Węgrzech stosunek tych szans kształtował się

jak l do 4,56 na korzyść osób będących właścicielami w 1988 r.

W Słowacji i Polsce przewaga ta była mniej więcej pięciokrotna, w Rosji

ponad siedmiokrotna, a mieszkańcy Bułgarii i Czech, którzy w 1988 r.

zajmowali się prywatną przedsiębiorczością kontynuowali ją w latach

dziewięćdziesiątych, jeszcze częściej - ponad 8 i 9 razy, w stosunku do

osób będących nuworyszami w tej branży .

 

 

 

str 109

W Polsce członkowie nomenklatury byli reprezentowani

wśród właścicieli o 0,65 częściej niż ludzie spoza tego kręgu, a w społeczeństwie czeskim o 0,67. Dawało to im ponad dwukrotną przewagę

nad korzyściami, które uzyskiwało się np. z tytułu ukończenia szkoły

wyższej w porównaniu do szkoły średniej - w Polsce każdy rok nauki

związany był z sześcio-, a w Republice Czeskiej z pięciopunktowym

przyrostem szans na wejście do kategorii prywatnych przedsiębiorców.

 

 

Bardziej opłacało się być prominentem niż studiować, jeśli priorytetem

w hierarchii wartości była własna firma - ten demagogicznie brzmiący

wniosek jest w świetle danych całkowicie uprawniony, choć trzeba mieć

świadomość, że w rzeczywistości ci, którzy mieli wyższe studia, zaj­

mowali też wysoką pozycję w hierarchii biurokratycznej; nie były to

rzeczy rozdzielne.

Po przyjrzeniu się różnym procesom kształtującym przynależność

do kategorii prywatnych przedsiębiorców, stwierdzamy więc, że na­

pływ z byłej nomenklatury nie był na pewno czynnikiem decydującym,

ale jednym z wielu.

 

 Linki:

http://niezalezna.pl/45918-niemczycki-chce-od-nas-poltora-miliona-bo-ujawnilismy-dokumenty-ipn

http://niezalezna.pl/45939-naimski-zadania-niemczyckiego-proba-zastraszenia-niezaleznych-mediow

 

Brak głosów

Komentarze

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika matka trzech córek nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

Pokazano nawet kilka tego typu sytuacji w reportażach z lat dziewięćdziesiątych.

Kiedy firma dobrze rokowała, znajdowali się chętni do "rozkręcenia" interesu. Nieraz wbrew woli prywatnego przedsiębiorcy.
Mając różne "koligacje", wspólnicy robili świetne interesy, a korzyść dla obu stron dawała satysfakcję. Mniejszą, lub większą:)
Bywało jednak, że twórca firmy zostawał... na lodzie, z długami...

To były szalone czasy. Wystarczyło mieć pożyczony złoty zegarek na przegubie, przyzwoity garnitur i przyjechać z Zachodu, a ludzie tracili i głowę i oszczędności.

Vote up!
1
Vote down!
-3
#379084

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Kowalsky nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

Zamieszczam fragment artykułu z Wprost. Dobrze opisuje jak wyglądały początki kapitalizmu w III RP.

 

"Biznesmen z nadania SB, czyli kariera sterowana 

W karierze Gawronika na przełomie lat 80. i 90. nic nie było przypadkowe.

O zmianach w prawie dewizowym, umożliwiających założenie pierwszej w Polsce sieci kantorów, wiedział dlatego, że mu o tym powiedziano. I nie po to, by się sam wzbogacił, ale żeby skorzystała na tym "firma", czyli wysocy oficerowie Służby Bezpieczeństwa. - Dla SB handel walutą to nie była żadna nowość. Większość cinkciarzy była przecież jej informatorami i tajnymi współpracownikami. Po co mieli wstawiać agentów do tego interesu, skoro miał już być legalny i mogli go od początku kontrolować jako założyciele sieci kantorów? - pyta retorycznie oficer poznańskiej delegatury UOP. 



Zanim jednak interes ruszył, Gawronikowi przygotowano "legendę", by przestał się kojarzyć z SB: oddał legitymację partyjną, zajął się drobnym handlem, skupował marki, nabywał za nie w Niemczech towar, sprzedawał, znowu kupował marki. Gdy "legenda" zaczęła funkcjonować, został zaproszony do siedziby SB przy Rakowieckiej w Warszawie. Był rok 1989. Później wszystko potoczyło się według planu: w gabinecie Urzędu Rady Ministrów spotkał się z Ireneuszem Sekułą, wicepremierem w rządzie Mieczysława Rakowskiego. SB poinformowała Sekułę o swoich planach wobec Gawronika. Miał założyć pierwszą sieć kantorów, zdominować rynek i ułatwić służbom specjalnym kontrolę tego typu operacji. "

http://www.wprost.pl/ar/10048/Rezydent-Pruszkowa/ 

Vote up!
0
Vote down!
-3
#379085

Kantory, firmy pożyczkowe, handel deficytowym towarem.
Takie były początki.
Było jednak też i uczciwie. Pamiętam firemki, które zaczynały od chałupniczej produkcji pustaków, cegieł, albo mebli, czy pomników nagrobnych.
Niektórym się udało.
Pewien blacharz - dacharz. Kurczę, no taki ktoś, kto krył blachą dachy, rozwinął swój interes tak, że pozostawił swoim spadkobiercom ogromną firmę produkującą nowoczesne maszyny.
Nie wydaje mi się, żeby kombinował, bo to był prosty, a nawet bardzo prosty człowiek. Pracowity był jednak i rzetelny.
I ważne: umiał rozpoznać uczciwych ludzi. Z byle kim nie wchodził w interesy, chociaż chętnych było bez liku.

Vote up!
2
Vote down!
-2
#379087

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Dominik nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

Pewien blacharz - dacharz. Kurczę, no taki ktoś, kto krył blachą dachy,
---------------------------------------------
Nie wiem dlaczego, ale ktoś złośliwy tego "dacharza" nazwał dekarzem. I to obojętne czym te dachy pokrywał. Gdybym miał wybierać zasadność określeń zawodu, przyjąłbym nazwę dacharz. Tylko nie wiem, czy zamiast zawodu hydraulik, nie powstałby rurkarz, terrakociarz itp :-)
Ale wracając do meritum. Nie wiem w którym momencie swojej wypowiedzi J. Kaczyński rozmija się z prawdą? Przecież mówi o rzeczach oczywistych - acz wstydliwych dla "prężnego" rozwoju III RP

Vote up!
1
Vote down!
-3
#379091

gość z drogi

POgarda dla nomenklatury.....

bo różnica między nimi OGROMNA....szkoda,ze pan \prezes nie dokończył tego tematu TAK,by Misie poczuły sie docenione....

A więc tzw MISIE to małe i średnie firmy rodzinne wypracowywujące dochód narodowy w 70 %

Nas łupią podatkami a korporacje i rfirmy powstałe na bazie komuszych powiązań...hoduje sie na specjalnych zasadach,,,dotując specjalnymi funduszami europejskimi,o które my nawet się nie staramy już,bo po kilku takich przymiarkach zrozumieliśmy ,ze jesteśmy gorszą kastą,,,nie kochana przez rządy ,znienawidzoną przez urzędy i

objętą opieką specjalnej troski

przez Urzędy Skarbowe...woda dla pracownika ,energia zużyta na ugotowanie herbaty,kawa,pączek......> płać HARACZ...z wasnej kieszeni...

my jadac w sprawach służbowych swoich firm płacimy za hotel,za poczęstunek, dla kontrahenta z własnej kieszeni...

Nam nikt nie płaci delegacji,itd...jak prezesom wielkich firm z POwiazaniami...nas

prześwietla urząd każdej maści...nasze pieniądze,również.

ale już Amber Gold...

nie było dzieckiem "specjalnej troski,o nie ":(

Nowemu rządowi życze powodzenia i DORADCY w randze ministra pana KLUSKI...

ON wie wszystko  ....:)

Panie Prezesie,jeśli Twoi doradcy czytają nasze teksty,to proszę kolejny raz...pamietaj...

nas ,czyli tych ktorzy uwierzyli w nasze dawne hasło...tzn " daj mi wędkę a ja już nakarmię siebie i rodzinę"

jest koło 2 milionów a gdy dodamy nasze rodziny pracowników,to ma PAN juz prawdziwą Armię nie tylko do głosowania ale i dom poarcia

pozdr

Vote up!
2
Vote down!
-3

gość z drogi

#379095