Wojny ważne i mniej ważne

Obrazek użytkownika Rybitzky
Świat
Walki w Strefie Gazy zmobilizowały międzynarodową opinię publiczną. Na całym świecie odbywają się demonstracje.
Jedni są za Izraelem, inni za Palestyńczykami – ale wszyscy mają swoje zdanie.Taki stan rzeczy mocno kontrastuje z czasem sierpniowej wojny rosyjsko-gruzińskiej. Wówczas doszło do wielkiego starcia dwóch państw, starcia, które mogło doprowadzić do poważnego przetasowania na scenie międzynarodowej. Tymczasem reakcja świata na te dramatyczne wydarzenia była niewielka. Demonstrować w obronie Gruzji (czy też Osetii lub Rosji) nie zamierzał nikt (co najwyżej sami zainteresowani). Rządy również działały raczej niemrawo.

Co innego teraz. Dyplomatyczne noty wręcz fruwają w powietrzu, a pod nimi przepływają tłumy manifestantów. A przecież obecny konflikt to wojna o nic nie znaczący (w skali świata) kawałek pustyni. Strefa Gazy jest niewiele większa od Wrocławia. Nie ma tam ropy, rurociągów, niczego. Poza Palestyńczykami, naturalnie.

W dodatku już widzimy, iż znaczących konsekwencji to starcie nie będzie miało. Arabowie nie zmierzają umierać za Gazę. Irańczycy również nie. Można przypuszczać, że i palestyńskie władze na Zachodnim Brzegu są zadowolone. Izrael właśnie niszczy ruchowi Fatah konkurencję.

Oczywiście, trudno być biernym wobec wstrząsających wieści o licznych cywilnych ofiarach konfliktu. Lecz czy w Berlinie lub Paryżu tłumy ruszały na rosyjskie ambasady po obejrzeniu zbombardowanego Gori? 

Brak głosów