Osetia jest jak Kosowo? Nie

Obrazek użytkownika Rybitzky
Świat

Rybitzky, przeglądając archiwum twojego bloga łatwo zauważyć, iż byłeś gorącym zwolennikiem niepodległości Kosowa.
Nie wiem, czy takim gorącym...

Poświęciłeś tej sprawie sporo miejsca, różniąc się zresztą od znacznej części blogerów Salonu24. Nazywałeś ich postawę „proserbskim szaleństwem". Wnioskuję z tego, że raczej nie przyznawałeś Serbom dużo racji.

No, owszem. Dziwię się, że teraz nie zarzuca mi tego żaden z moich czytelników.

Właśnie, dlatego teraz dyskutujesz o tym sam ze sobą. Jak więc obecnie patrzysz na casus Kosowa? Czy nie popełniłeś błędu? Może rację mieli ci, którzy wskazywali zagrożenia płynące z uznania niepodległości tej dawnej serbskiej prowincji? Przecież Rosjanie nie kryją, że Kosowo jest świetnym precedensem dla Osetii Południowej oraz Abchazji. Zmieniłeś zdanie na skutek wojny w Gruzji?

Nie, nie zmieniłem. Owszem, Kosowo ułatwiło zadanie Rosjanom, ale nie możemy przyjmować ich optyki.

To znaczy?

Przede wszystkim to sama Rosja ma w swoim składzie kilka regonów, które mogłyby pójść w ślady Kosowa. Czeczenia, Dagestan, Tatarstan, i jeszcze parę innych. W różnych okresach czasu wyrażały one chęć zwiększenia swej autonomii. Tyle tylko, iż ich aspiracje były natychmiast tłumione, często bardzo brutalnie. Dlaczego mamy wierzyć Rosjanom, że Osetia Południowa chce niezależności, a Północna już nie? Dlaczego Abchazi mają być niezależni od Tbilisi, a Czerkiesi nie mogą być niezależni od Moskwy?

Czyli casus Kosowa jest twoim zdaniem tak samo niewygodny dla Rosji, jak na przykład dla Gruzji?

Owszem. Zresztą, niektórzy eksperci zwracają na to uwagę. Niestety, w tej chwili w ocenie sytuacji na Kaukazie obowiązuje linia narzucona przez Rosję.

Być może tak, co nie zmienia faktu, iż Osetia i Abchazja wydają się być dla Gruzji stracone.

To niestety prawda. W tej chwili jednak wyraźnie widać, że Rosjanom nie chodziło o zapewnienie wolności Abchazom oraz Osetyjczykom. Im chodzi o uzależnienie od siebie Gruzji. W 1999 roku wojska NATO wkroczyły wyłącznie do Kosowa, i to już po negocjacjach. Tymczasem Rosjanie podbijają Gruzje, w dodatku prowadząc czystki etniczne. Tych dwóch wojen nie można porównywać - przynajmniej pod względem ich prowadzenia. Co innego, jeśli chodzi o kwestie polityczne.

To znaczy, że jednak widzisz pewne podobieństwa?

Owszem, ale tak jak mówiłem - widzę je także w sytuacji wielu regionów Rosji. Tak naprawdę światu potrzebna by była uniwersalna wykładnia rozwiązywania tego typu konfliktów.

Nigdy takiej nie będzie.

Oczywiście. Dlatego, tak naprawdę, jak zwykle zadecyduje siła i układy interesów. W tym wypadku w interesie Polski leży zachowanie integralności Gruzji - ale także naruszenie integralności Rosji. To drugie jest jednak, niestety, mało prawdopodobne. To pierwsze jest możliwe, lecz tylko w przypadku mocnego międzynarodowego wsparcia dla Tbilisi.

Ale czy sprawa Kosowa nie będzie Zachodowi krępować rąk?

Amerykanie już nie zważają na swoje uznanie dla Kosowa i domagają się od Rosji uznania integralności terytorium Gruzji. Nie ma co tworzyć sobie dylematy. W tym konflikcie zwycięży silniejszy i bezczelniejszy.

Brak głosów