Obama zbombarduje Iran, czyli fan Wałęsy w Białym Domu

Obrazek użytkownika Rybitzky
Świat

„Fan Wałęsy w Białym Domu" - radośnie oznajmia portal gazeta.pl. Chodzi o Rahma Emanuela, który zostanie szefem kancelarii prezydenta Baracka Obamy.

Nie wiem czy to, iż kiedyś Emanuel wyraził się pozytywnie o Lechu Wałęsie ma znaczenie dla wydarzeń na międzynarodowej scenie politycznej. Lecz z pewnością znaczenie ma fakt, że najbliższy współpracownik nowego prezydenta USA ma za sobą służbę w armii Izraela.

Nim Emanuel na dobre rozpoczął karierę w Partii Demokratycznej, w 1991 zgłosił się na ochotnika do IDF. Trwała wówczas wojna w Zatoce Perskiej i istniało realne zagrożenie irackiego ataku na Izrael (który zresztą nastąpił).

Czyn Emanuela jest godny szacunku. Miał 32 lata i obiecujące perspektywy. Mimo to zostawił pracę i rodzinę, wyruszając w naprawdę niebezpieczny region świata. Zrobił tak zapewne dlatego, że jego ojciec czterdzieści lat wcześniej zbrojnie walczył o utworzenie Izraela.

Naprawdę, podziwiam Rahma Emanuela. A zarazem zastawiam się co ta nominacja właściwie oznacza? Amerykanie też przypominają epizod Emanuela w IDF (więc to nie jest żadne moje „oszołomstwo") - bo to po prostu zaskakujące, że człowiek tak silnie identyfikujący się z jednym krajem, w innym zostaje urzędnikiem najwyższego stopnia.

Pierwsze ruchy Baracka Obamy są bardzo interesujące i mogą wskazywać, że wcale nie będzie takim „gołąbkiem pokoju" - a wręcz odwrotnie.

Jeśli Iran faktycznie jest coraz bliżej zbudowania bomby atomowej, to Izrael musi zaatakować. Prędzej, lub później, ale to musi - bo to jedyne logiczne rozwiązanie, biorąc pod uwagę siłę perskiej nienawiści. Wbrew pozorom, administracja Busha robiła dużo, aby spacyfikować nastroje w Tel Awiwie. Także dlatego, iż mocne w USA lobby proizraelskie miało stosunkowo niewielki wpływ na chrześcijańskich prawicowców wspierających poprzedniego prezydenta. Zapewne teraz Izraelczycy otrzymają szerszy dostęp do amerykańskiego przywódcy. Mają szansę przekonać go do konieczności akcji zbrojnej przeciw Iranowi.

Oczywiście, ewentualny atak na Iran nie musi oznaczać, że zostanie zrealizowany projekt tarczy antyrakietowej w Polsce. Bo przecież gdy zniknie problem, tarcza nie będzie już potrzebna. Poza tym, ewentualnej akcja w Iranie będzie miała dużo większe szanse przy współpracy Rosji. A ponieważ Moskwa nic nie robi za darmo, coś będzie trzeba jej sprzedać. Ciekawe co, prawda?

Wiem, wiem, fantazjuję. Przecież „fani Wałęsy" nie mogliby być zdolni do takich rzeczy.

Brak głosów