"Królowa Południa"

Obrazek użytkownika Akiko
Kultura

Jak spaść z konia to dobrego. Jak czytać romans to taki jak "Wichrowe wzgórza" Bronte.
A gdy sięgać po thriller to tylko Arturo Perez-Reverte.
Dziennikarz, reporter wojenny, pisarz, żeglarz.....
Przez 21 lat (1973-1994), zawsze wierny powołaniu do pracy reportera wojennego, przemierzył wiele krajów, relacjonując najważniejsze konflikty zbrojne z tego okresu. Znalazły się wśród nich wojny i konflikty na Cyprze, w Libanie, w Erytrei, na Saharze (1975), Malediwach, w Salwadorze, Nikaragui, Czadzie, Libii, Sudanie, Mozambiku, Angoli, Tunezji, Rumunii (1989-1990), Zatoce Perskiej (1990-1991), Chorwacji (1991) i Bośni (1992-1994). Sam wychował się w rodzinie o marynarskich tradycjach.
Z książek wydanych w Polsce to:
Fechtmistrz (El maestro de esgrima) (1988, wyd. pol. 2000)
Szachownica flamandzka (La tabla de Flandes) (1990, wyd. pol. 2000)
Klub Dumas (El club Dumas) (1993, wyd. pol. 1998)
Terytorium Komanczów (Teritorio Comanche) (1994, wyd. pol. 2001)
Ostatnia bitwa Templariusza (La piel del tambor) (1995, wyd. pol. 2000)
Cmentarzysko bezimiennych statków (La carta esférica) (2000, wyd. pol. 2001)
Królowa Południa (La Reina del Sur) (2002, wyd. pol. 2003)
Kapitan Alatriste (El capitán Alatriste) (1996, wyd. pol. 2004)
W cieniu inkwizycji (Limpieza de sangre) (1997, wyd. pol. 2004)
Słońce nad Bredą (El sol de Breda) (1998, wyd. pol. 2005)
Złoto króla (El oro del rey) (2000, wyd. pol. 2005)
Kawaler w żółtym kaftanie (El caballero del jubón amarillo) (2003, wyd. pol. 2006)
Korsarze Lewantu (Corsarios de Levante) (2006, wyd. pol. 2009)

Może dlatego, że jestem kobietą duże wrażenie na mnie zrobiła "Królowa Południa".
Peraz-Reverte opowiada o życiu i czynach Teresy Mendozy, Meksykanki z Culiacán w stanie Sinaloa, która za sprawą woli przeżycia, talentu do liczenia i kilku lektur zmienia się ze zwykłej dziewczyny przemytnika narkotyków w Królową Południa, największego organizatora transportu narkotyków na Morzu Śródziemnym. Jednak normy świata mężczyzn, w którym się znalazła, nie dają jej specjalnych szans...
A jednak...Spotyka na swej drodze rosyjskiego gangstera. Z wroga robi sobie z niego sojusznika. I prze do przodu jak taran.
Teresa stale musi mieć się na baczności, czyhają na nią skrytobójcy, nie może nikomu w pełni zaufać.
Przechodzi podobną przemianę jak Michael Corleone z "Ojca chrzestnego": staje się zimna, podejrzliwa i bezwzględna.

Z trudem odróżnia, kto jest policjantem,a kto złodziejem, a granice między dobrem i złem stają się dla niej coraz mniej wyraźne.
Nie zwraca na to jednak uwagi, bo chwila wątpliwości, słabości oznacza...tylko śmierć.
Jest to wspaniała opowieść o prawdziwym życiu ludzi, którzy obracali się w narkobiznesie.
To po prostu też obraz współczesnego, feminizującego się świata, gdzie dążność do równouprawnienia kobiet doprowadziła do sytuacji, w której we wszystkich dziedzinach idą już ramie w ramię z mężczyznami i .... W przestępczości także.
Jest to książka, o której mógłbym powiedzieć, że pochłonąłam ją „jednym tchem”.

A to fragment tej powieści:

"Zadzwonił telefon i zrozumiała, że ją zabiją. I przez tę nagłą pewność znieruchomiała, zastygła z maszynką do golenia w ręce, z mokrymi włosami przylepionymi do twarzy, pośród gorącej pary, spływającej kroplami po kafelkach. Bip-bip. Siedząc bez ruchu, wstrzymywała oddech, jakby bezruch i cisza mogły zmienić to, co już się stało. Bip-bip. Depilowała sobie prawą nogę siedząc w wannie po pas w spienionej wodzie, i nagle jej cała skóra pokryła się gęsią skórką, jakby z kranu trysnęła właśnie zimna woda. Bip-bip. Tigres del Norte z płyty grającej w sypialni śpiewali o losach Teksańskiej Kamelii. Zdrada i przemyt, śpiewali, nigdy nie chodzą w parze. Zawsze się bała, że takie piosenki mogą być złą wróżbą, i naraz stały
się ponurą rzeczywistością i groźbą. Blondyn kpił sobie z tego, ale to dzwonienie jej przyznawało rację i przeczyło Blondynowi. Zresztą, dla Blondyna było zaprzeczeniem wielu innych spraw. Bip-bip. Odłożyła maszynkę, powoli wyszła z wanny i zostawiając mokre ślady na podłodze poszła do sypialni. Telefon leżał na narzucie - mały, czarny i złowrogi. Przyglądała mu się, bez dotykania. Bip-bip. Przerażenie. Bip-bip. Sygnał wplótł się w tekst piosenki, jakby stanowił jej część. Przemytnicy, śpiewali Tigres, nigdy nie wybaczają. Blondyn mówił to samo, śmiejąc się jak zwykle, kiedy gładził jej kark i upuszczał telefon na jej spódnicę. Jeśli kiedyś zadzwoni, to będzie znaczyć, że już nie żyję. A wtedy uciekaj. Ile siły, maleńka. Uciekaj i nie stawaj, bo mnie już nie będzie, żeby ci pomóc. Jeśli jednak gdzieś dotrzesz, wypij kieliszek tequili za moją pamięć. Za wszystkie dobre chwile, maleńka. Za dobre chwile. Taki właśnie - twardy i nieodpowiedzialny - był Blondyn Davila. Wirtuoz Cessny. Król krótkiego pasa, jak nazywali go przyjaciele i nawet don Epifanio Vargas, bo potrafił podnieść na trzystu metrach samolot naładowany trawą i prochami i latać tuż nad wodą w najczarniejsze noce, z jednej strony granicy na drugą, omijając ekrany radarów meksykańskiej policji federalnej i sępy z DEA. Potrafił igrać z ogniem, prowadząc własną grę za plecami szefów. Potrafił też przegrać.
Woda spływała jej po skórze tworzyła kałużę pod stopami. Telefon ciągle dzwonił, a ona wiedziała, i bez odbierania go, że Blondynowi przestało dopisywać szczęście. Trzeba wykonać polecenie i uciekać, jednak nie jest łatwo przyjąć do wiadomości, że zwyczajny dzwonek telefonu w jednej chwili zmienia bieg życia. W końcu złapała telefon, wcisnęła guzik i usłyszała:
- Wykończyli Blondyna, Tereso.
Nie rozpoznała głosu. Blondyn miał wielu przyjaciół, kilku nawet wiernych, bo uważali to za swój obowiązek, na mocy kodeksu obowiązującego od czasu, kiedy przemycali trawę i pakunki z heroiną w kołach samochodowych przez El Paso, w kierunku Stanów. Mógł to być każdy z nich - może Neto Rosas, albo Ramiro Vazquez. Nie poznała, kto dzwoni, i do niczego nie było jej to potrzebne, bo wiadomość była jasna. Wykończyli Blondyna, powtórzył głos. Zabili też jego kuzyna. Teraz kolej na rodzinę kuzyna i na ciebie. Uciekaj, jak możesz najszybciej. Uciekaj i nie stawaj. Potem połączenie się urwało, a ona spojrzała w dół na mokre stopy na podłodze i poczuła, jak drży z zimna i ze strachu, i pomyślała, że ktokolwiek dzwonił, powtórzył to samo, co zawsze mówił Blondyn. Wyobraziła sobie, jak facet uważnie kiwa głową, pośród kłębów dymu z cygar i brzęku kieliszków w podłym barze, Blondyn naprzeciwko niego, ze skrętem w palcach, nogi skrzyżowane pod stołem, jak miał w zwyczaju, kowbojskie buty z wężowej skóry w szpic, chustka pod rozpiętym kołnierzykiem koszuli, kurtka pilota zawieszona na oparciu krzesła, jasne włosy obcięte na jeża, na ustach uśmiech cyniczny i pewny. Zrobisz to dla mnie, jeśli mnie rozwalą. Powiesz jej, żeby uciekała i nie stawała, bo inaczej pierdolną ją tak samo jak mnie.
Nagle dopadła ją panika, i była zupełnie inna niż zimny strach, który czuła wcześniej. Poczuła eksplozję chaosu i szaleństwa, po której krzyknęła krótko i sucho, podnosząc ręce do głowy. Nogi nie były w stanie jej utrzymać, usiadła więc na łóżku. Rozejrzała się wokół: biel i złocenia zagłówka, na ścianach obrazy przedstawiające śliczne pejzaże i pary przechadzające się o zachodzie słońca, porcelanowe figurki, które zbierała i ustawiała na gzymsie, bo chciała, żeby ich dom był ładny i wygodny. Zrozumiała, że to już nie jest dom, że za parę minut to miejsce stanie się pułapką. Zobaczyła siebie w wielkim lustrze na drzwiach szafy - była goła i mokra, ciemne włosy lepiły się do twarzy, a między pasmami patrzyły czarne oczy, szeroko
otwarte, wytrzeszczone ze strachu. Uciekaj i nie stawaj, mówili Blondyn i głos, który powtarzał słowa Blondyna. No to rzuciła się do ucieczki."

Brak głosów