Karta Miejska – czyli płacisz za bilet i za jego brak..

Obrazek użytkownika reign_77
Kraj

Zaiste – dzisiaj doświadczyłem na własnej skórze bezsensowności systemu Kart Miejskich w Warszawie. Ale zanim o tym – przenieśmy się do Lublina.

Gdy ktoś chce korzystać z Lubelskiego transportu publicznego, załatwia sobie bilet długookresowy. Aby go wyrobić, trzeba dać zdjęcie, które na tym bilecie będzie. Zaś gdy chce się ‚doładować’ bilet, idzie się do punktu obsługi, płaci się za zakup na dany okres czasu i dostaje się paragon. Jest on dowodem na to, że pasażer zapłacił za przejazd i jest on sprawdzany w przypadku kontroli biletów.

Tak oto jest (a przynajmniej było, gdy ja tam mieszkałem jeszcze 2 lata temu) w Lublinie. Nie wiem jak jest w innych miastach, ale przypuszczam, że podobnie.

No ale czym by była ‚stolyca’ ze swoją Hanną Gruby-Wał (zbieżność nazwisk z prawdziwymi osobami przypadkowa) i podległym Zgiń Ty Mieszczuchu (zbieżność z inicjałami ZTM również przypadkowa), gdyby nie ‚postępowe’, ‚nowoczesne’ i ‚światłe’ rozwiązania, do spóły z wszech obecnie panującą biurokracją!

Jeśli ktoś regularnie jeździ publicznym transportem po Warszawie (np. ja), musi przesłać zdjęcie, aby było widoczne na Karcie Miejskiej. Aby Karta była ważna, należy ją doładować w punkcie obsługi bądź w automacie. No i powiedzmy że ktoś ładuje ją na 90 dni. Zapłacone, paragon jest – świetnie. Jednak to nie wszystko (przecież byłoby za prosto) – trzeba kartę ‚aktywować’, tj. zbliżyć do kasownika. Dodajmy również, że doładowanie Karty powoduje, że pozostały czas ważności znika.

A teraz pora na moje żale – jako że ZTM podwyższa od nowego roku ceny biletów (w końcu Basen Narodowy trzeba spłacić i uzbierać na premię dla zarządu za niedziałającą klimatyzację w czerwcu i lipcu, bo że za ‚zwiększenie jakości środków transportu’, to w życiu nie uwierzę), dzisiaj postanowiłem doładować kartę na 3 miesiące. Karta była ważna do 2. stycznia, ale po doładowaniu ważność straciła. I zaczyna się jazda.

Wsiadam do tramwaju dosłownie kilka minut później. Wyleciało mi z głowy, że trzeba ją aktywować. Kontrola biletów. No to myślę, że nie powinno być problemu, dopiero co zapłaciłem za Kartę – de facto bilet. Dowód zakupu mam przy sobie, pokazuję, mówię jaka sytuacja. W odpowiedzi słyszę ‚mnie to nie obchodzi’.

No tak..

Otrzymałem w zamian za kupienie i tak drogiego już biletu (chociaż publiczny, to powinien właśnie być tani, ale co tam..), wezwanie do zapłaty za.. brak posiadania biletu. Ale to nie koniec! Mogę (i będę, o efekcie czego również napiszę) ubiegać się o zwrot w takim wypadku (choć efekt gwarantowany nie jest – cóż za niespodzianka) pieniędzy. No właśnie.. czas do zapłaty – 7 dni. Czas rozpatrzenia podania – 30 dni. Jeśli okaże się, że mam rację, to:

- pieniądze przejdą do ZTM (ponieważ muszę zapłacić szybko), a więc papierkowa robota niczego nowego nie tworząca, za co z moich i tak pieniędzy będzie utrzymywany urzędas

- w przypadku pozytywnego rozpatrzenia podania, pieniądze przejdą z ZTM do mnie, w związku z tym wykonana będzie kolejna papierkowa robota przez zapewne innego urzędasa, utrzymywanego również z moich pieniędzy

Dobre, prawda?

Mam nadzieję, że wkrótce na wzór Lublina ruszy jakaś konkurencyjna komunikacja miejska. Póki co – ZTM ma monopol i jak widać ma w szerokim poważaniu sens, logikę, pieniądze podatników i klienta.

By żyło się lepiej!

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

ale wiadomo o co chodzi ,chodzi o pieniadze dla bandy darmozjadow wiernego elktoratu PObolszewickiej bandy.

Vote up!
0
Vote down!
0
#316991

Mój przedmówca ma całkowitą rację. Tylko w końcu nie wiadomo czy rzeczywiście forsy nie ma, bo czasem ewidentnie widać, że Niemiłościwie Nam Panujący zwyczajnie ją MARNUJĄ (czyli: jednak mają co zmarnować, nie?)...

Vote up!
0
Vote down!
0
#317041

poniżej właściwy wpis:

Vote up!
0
Vote down!
0
#317209

Dobre zdanie mam o komunikacji miejskiej w Łodzi i w Białymstoku. Częste kursy, umiarkowane ceny, łatwość przesiadki, dużo miejsca w środkach komunikacji.
Do najgorszych należy komunikacja miejska KZK.GOP w Katowicach - z prowincjonalnych rejonów GOP nie da się wyjechać, bo autobus jeździ co godzinę, w weekend co dwie; ceny mają się podnieść a i tak bilet godzinny to 4,40, a najkrószy 15-min. 3,oo. Pojedyncze tramwaje, często w weekend krótkie autobusy - tłok o każdej godzinie!!!
O ogrzewaniu zimą albo klimatyzacji latem można zpomnieć; kierowcy, którzy używają takich bajerów tracą premię, bo zużywają więcej paliwa. Może zakup nowych pojazdów z klimą i grzaniem to marnowanie pieniędzy podatnika - bo i tak nikt nie korzysta?
Jak słowo daję, taniej samochodem poruszać się. I to jest absurd!

Vote up!
0
Vote down!
0
#317207