Więzień polityczny "Zielonej wyspy" wyjdzie na wolność

Obrazek użytkownika danielik
Kraj

Człowiek ten nazywa się Piotr Staruchowicz, znany jest jako „Staruch”. Jest nieformalnym przywódcą kibiców Legii. W areszcie człowiek ten przesiedział osiem miesięcy, a kaucja wyznaczona przez sąd wynosi 80 tysięcy złotych.

Pewnie wiele osób zastanawia się, jak wielkich przestępstw dopuścił się pan Piotr i jak mocne dowody na jego winę zgromadziła prokuratura, że człowiek ten tak długo pozostawał „za kratami”. Najpoważniejszym oskarżeniem jest nabycie 1 kilograma i 3 gramów amfetaminy przeznaczonego do dalszej sprzedaży, a także przygotowania do obrotu 5 kilogramów tego środku. Brzmi groźnie. Wielu powie, że osoba, która handluje narkotykami powinna zostać surowo ukarana. Jednak zastanawiające jest to, że prokuratura nie ma najmniejszych dowodów, że „Staruch” komukolwiek te narkotyki sprzedawał. Również podczas przeszukania w mieszkaniu przywódcy kibiców Legii nie znaleziono śladów narkotyków. Gdzie więc się one podziały? Czy „Staruch” niczym bohater amerykańskich filmów spuścił je w ubikacji na kilka sekund przed „wizytą” policji?

Co więcej jedynymi dowodami przeciwko Piotrowi S. są zeznania świadka koronnego, skruszonego gangstera Marka H. „Haniora”, który podobno słyszał, że oskarżony kupił amfetaminę. Śmieszne jest również, że podobno odbyło się to na jednej z warszawskich stacji benzynowych. Czy rzeczywiście do takiej transakcji nie można było znaleźć bardziej ustronnego miejsca? W polskim państwie prawa, jeśli jakiś przestępca powie, że słyszał, że ktoś kupił narkotyki, to prokuratura uznaje, że tak jest, nawet jeśli nie potwierdzają tego żadne dowody. Urzędnik w zamyśle mający chronić interes obywateli bardziej wierzy przestępcy, niż człowiekowi, którego ten oskarża! Nie od dziś wiadomo, że często świadkowie koronni opowiadają, co im ślina na język przyniesie, a prokuratorzy ich zeznania traktują często, jak prawdę objawioną. Każdy lubi się pochwalić sukcesem, a niewątpliwie dla tych panów zwerbowanie świadka koronnego jest takowym.

Większość Polaków słyszała wypowiedzi pana Oleksego o swoich partyjnych kolegach sprawujących najwyższe państwowe funkcje, ale jakoś ich nie spotkała żadna kara. Całe szczęście, że większość Polaków nie jest gangsterami, bo gdyby nie daj Boże, któryś z nich przypadkiem obejrzał telewizję i usłyszał rozmowy Oleksego z Gudzowatym to mógłby obciążyć wpływowych polityków lewicy, bo gdzieś słyszał, że „przekręty szły”. Większość obywateli słyszała również o aferze hazardowej, taśmach PZPN-u, aferze w „Elewarze”. Czy ktoś z ich „bohaterów” trafił do aresztu? Czy nagrania te są mniejszym dowodem winy, niż zeznania jakiegoś „Haniora”?

Tylko, że Staruchowicz nie jest „Olusiem”, „Mirem”, czy „Zbychem”- człowiekiem z okrągłostołowego rozdania, a zajadłym przeciwnikiem rządu PO. Niestety na swoje nieszczęście wymyślił również hasło, które nie przypadło do gustu premierowi: „ Donald matole, twój rząd obalą kibole” i to jest największe przestępstwo dokonane przez tego człowieka. Obraził pierwszego kibica i piłkarza III RP, a tego władza nie może wybaczyć. Ponadto aresztowano go w przededniu Euro 2012, gdyż premier bał się , że człowiek ten może zakłócić jego największe święto. Mimo ewidentnego braku dowodów i wbrew zdrowemu rozsądkowi zamknięto, więc "Starucha" na długie osiem miesięcy, licząc, że być może w tym czasie uda się znaleźć na tego człowieka jakiegoś haka. Ciekawe, co o takich metodach powiedziałby pan sędzia Tuleya? Oto jest Polska XXI wieku, podobno państwo prawa!

Brak głosów